6 paź 2013

Rozdział 7

 
 - No gratulacje, jak zwykle się zgubiliśmy - Przewróciłam oczami, patrząc na palącego Alexa - Nie mogłeś wybrać jakiś lepszych kierowców ?
- Oh Annee, nie denerwuj się - chłopak posłał mi ciepły uśmiech, jednocześnie wypuszczając dym papierosowy z płuc - Gadają już z miejscowym, za niedługo będziemy na miejscu.
- Gdzieś ty nas wywiózł ?!? - Wiki zapiszczała podchodząc do nas - I co robi tu Mark ?! Przecież wiesz o ostatniej sytuacji z Ann!
- Oj dziewczyny, nie marudźcie! A na niego nic nie mogłem zaradzić - Alex zaczął się tłumaczyć, a ja spuściłam wzrok na buty, w tym samym czasie kopiąc bryłki śniegu czubkiem obuwia. Nie chciałam Marka tutaj. Dalej nie wybaczyłam mu tego co zrobił, a teraz będę musiała spędzić z nim sylwestra - Przepraszam Ann, ale jak zapraszałem Nicka i Johna, to wygadali się Markowi, więc musiałem go zaprosić. Przecież wiesz, że mój i jego ojciec razem prowadzą biznes, przez co byłem do tego zmuszony ze strony rodziców.
- Alex, nie tłumacz się - przerwałam chłopakowi - Przyjaźnimy się od dziecka i wiem, że specjalnie byś mi tego nie zrobił. A teraz idź do tej bandy przygłupów, bo dopiero na następnego sylwestra zajedziemy do domków.
Odprowadziłam szatyna wzrokiem, chichocząc radośnie z Wiką. Chłopak potykał się o kamienie ukryte pod białą powłoką śniegu.
 
     ______________________________________________________________________
  
                                                                     Niall
 
Jechałem z Liamem starą drogą do domu. Zgodnie z kontraktem miał zjechać okolice i takie tam bzdury. Nie rozumiałem tego człowieka. Na własną prośbę dowalał sobie roboty.
Wściekły grzebałem w telefonie. Odpisywałem na wiadomości znajomych z nowej szkoły, kłóciłem się wirtualnie z Zaynem, a  Paynoo w najlepsze gadał o czymś nieskładnie, bardziej do siebie niż do mnie.
- Nowi ludzie w okolicy - Liam mrukną zadowolony - Nowe zabaweczki czy pożywka ?
Nie zwracałem zbytnio uwagi, na to co pieprzy pod nosem. Byłem tak cholernie wkurwiony. Kiedy nie zgodziłem się na to, aby Harry chodził ze mną do szkoły, zesłali mnie tydzień wcześniej do Irlandii. Za chuja nie podobał mi się ten pomysł. Nawet nie mogłem protestować. Zayn wmawiał, że to dla mojego dobra.
Liam bąkną coś, że idzie się przywitać. Machnąłem ręką na chłopaka, nawet nie odrywając wzroku od telefonu. Wtopiłem się niżej w fotel pojazdu i czytałem nową porcje ''nadopiekuńczości'' Mulata.
Z zewnątrz dochodziły do mnie urywki rozmów, kroków oraz śmiechu dziewcząt. Z tego, co zrozumiałem, Liam tłumaczył jakimś szczeniakom drogę nad domki letniskowe. Właśnie miałem odpisywać przyjacielowi, kiedy usłyszałem jak ktoś na zewnątrz woła ''Adriana! Wika! Dziewczyny chodźcie wiemy już jak dojechać!'' Wyskoczyłem z samochodu jak oparzony. Właścicielem głosu okazał się Alex.
- O Nialler! Ci oto, młodzi ludzie przyjechali tu na sylwestra. Kochani to mój brat Niall - zaczął Li - A to Alex, John, Wiki, Beth i ...
- Adriana i całą resztę też znam - zauważyłem w grupce osób Marka, co ''dziwnym trafem'' nie spodobało mi się. Poczułem nieprzyjemne ukucie w środku, którego istnienia wcześniej nie zauważałem.
- Niall? A co ty tu robisz? - zapytał się Alexander z uśmiechem na twarzy - Jak pytałem się co będziesz robił w sylwestra, mówiłeś, że zsyłają cię do rodziny.
- Mógłbym powiedzieć o tobie to samo, stary - podszedłem uściskać rękę chłopakowi, kiedy oczy wszystkich zgromadzonych spoczywały na mnie - I zesłali mnie - wskazałem ręką na Payna - Do niego właśnie przyjechałem.
- Zaraz to wy się znacie? - Liam stał trochę zdezorientowany.
- Ta, to moi znajomi z nowej szkoły.
- Jesteście braćmi? - Ann niepewnie zadała pytanie, odpowiedziałem twierdzącym kiwnięciem głowy. Na chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Zatraciłem się w jej oczach, ocknąłem się dopiero, kiedy dziewczyna speszona spuściła wzrok dodając - Nie jesteście podobni.
Stała u boku Alexa, lekko wtulając się w chłopaka. Znowu to cholerne ukucie. Co jest między tą dwójką ? Są parą ? Czy czują coś do siebie ? Jak nie było mnie przez tyle czasu coś się między nimi wydarzyło? Te myśli nie dawały mi spokoju, a uczucia przelewające się przeze mnie były mi obce i nie potrafiłem sobie z nimi poradzić. Świadomość silnych więzi między nimi, nie pomagała. Tylokrotne przeklinałem swoją ''wyjątkowość''. Jakże niewiedza błogą jest... Teraz będę się męczył z kolejnymi niedopowiedzeniami. Jakby nie było ich już wystarczająco dużo.
Zanim zdążyłem dobić się do końca z niezliczoną ilością pytań poczułem lekkie szarpnięcie od tyłu. To Liam pociągną mój bark, przytulając mnie do swojego torsu, a wolną ręką mierzwiąc grzywę.
- Ciii nie mówcie nikomu, ale Niallerek był adoptowany - mówił rozbawiony - Jeszcze o tym biedaczek nie wie!
- Idiota! Nie jestem adoptowany - spojrzałem na chłopaka, lecz nie mogąc się pohamować wybuchłem śmiechem - Mamy wspólnego ojca - dodałem opanowując się trochę.
Widziałem jak Ann zaciąga się powietrzem. Chyba jako jedyna wie troszkę więcej o mojej rodzinie niż wszyscy zgromadzeni.
- No ale historyjka o adopcji jest lepsza, wiesz laski na nią lecą - dodał Liam wieszając się na moim barku i puścił oczko do rozbawionego towarzystwa.
Stałem, nie dowierzając, w to co się dzieje. Liam, tak ten, odpowiedzialny, surowy i najdojrzalszy Liam, stał z ludźmi i żartował w najlepsze. Co lepsze, nawet podobało mu się to! Kiwałem głową na boki. Chowając ręce głęboko w kieszenie mojej zielonej kurtki oraz garbiąc się, by ukryć twarz w kołnierz okrycia, zastanawiałem się, gdzie jest haczyk w tej całej sielance. Paynooo na pewno, nie zachowywałby się tak jak teraz, gdyby nie wypatrzył czegoś.
- Słuchajcie chłopaki, skoro jesteśmy tu razem, to może wpadniecie do nas i razem będziemy świętować sylwestra?! - zaoferował się Alex, a ja w duchu modliłem się, żeby taka propozycja nigdy nie padła - Liam wie, gdzie nas szukać, sam pokazał nam drogę!
- No Niall? - Li posłał mi tajemniczy uśmiech - Co ty na to? Poznamy się bliżej z twoimi znajomymi?
- Słuchajcie, nie zrozumcie mnie źle, ale dawno nie widziałem się z bratem i chciałem z nim spędzić trochę czasu - posłałem Liamowi wymowne spojrzenie, mocno ściskając szatyna za bark - Bo następny raz, znowu spotkamy się za pół roku.
- Jasne, rozumiemy! - wtrącił się John, przerywając moją wzrokową potyczkę z bratem - Ale jak coś wpadajcie, będziemy czekać.
Szybko pożegnałem się ze wszystkimi, a następnie zaciągnąłem Liama do samochodu. Wściekły liczyłem od dziesięciu do zera, siedząc na fotelu pasażera, kiedy mój przyjaciel machał do Alexa oraz reszty paczki, mówiąc iż na pewno wpadniemy.
- To ci niespodzianka mieszkają z drugiej strony jeziora, przy którym stoi nasz dom - Liam mówił kąśliwym tonem do mnie, w czasie, w którym ja sprawdzałem na ile oddaliliśmy się od dzieciaków - Wiesz ta dziewczyna o imieniu Adriana była niczego sobie... Tak się zastanawiam czy to ta dziewczyna, do której tak wzdychasz.
Mnie momentalnie ścięło krew w żyłach. Adrenalina buzowała w uszach, a serce mało co nie wyrwało się z piersi. Zgromiłem przyjaciela najsurowszym i najwścieklejszym spojrzeniem na jakie było mnie stać. Na moim towarzyszu nie zrobiło to nawet wrażenia. Jakby, nigdy nic uśmiechnął się pobłażająco oraz kontynuował monolog.
- Szkoda ich trochę, całkiem fajne się z nimi gadało, ale szybko staną się pożywką dla tutejszych.
Nie wytrzymałem i rzuciłem się na zaskoczonego chłopaka. Liam cisną po hamulcach, a auto na śniegu obróciło się wokół własnej osi, w ostatniej chwili wyhamowując przy linii drzew, stojących na końcu stromej skarpy.
Oczy zaszły mi czernią, a wściekłość i frustracja, zastąpiły krew. Mocno trzymałem szatyna za fraki. Cedziłem każde słowo przez zęby, powoli poszarpując chłopaka.
- Kurwa mać! Są N-I-E-T-Y-K-A-L-N-I dla ciebie i dla innych! N-I-E-T-Y-K-A-L-N-I!!  A od Adriany trzymaj się z daleka! Jasne?!
- Jak słońce, żabciu! - mimo ironii ze strony chłopaka widziałem, że nie jest mu do śmiechu. Jego oczy zaszły czarnym dymem, a szpony wysunęły się. Minę miał niemrawą, kiedy unosił ręce w geście obronnym. Lecz tak przybity do metalowej powłoki, ze mną wściekłym do granic możliwości, nie miał innego wyjścia, jak mnie udobruchać - Stary nie denerwuj się tak, tylko cię podpuszczałem.
Cisnąłem chłopakiem o drzwi auta i usiadłem z powrotem na swoje miejsce. Zawiesiłem łokieć na ramie okna, przyciskając pięść do ust. Nerwowo błądziłem kciukiem po dolnej wardze. Jeden głęboki oddech, drugi głęboki oddech, trzeci... Powoli wszystkie negatywne emocje odpływały z mojego organizmu.
- Niall, ja...
- Po prostu ruszaj - przerwałem Liamowi, szepcząc.
Patrzyłem na swoją rękę, którą nieświadomie zacisnąłem. Knykcie pobielały, a gdy rozluźniłem uścisk powoli nabierały normalnego koloru. Nienawidziłem tego. Nienawidziłem, gdy tak niewiele wystarczyło, abym był gotowy zabić.
- Nie wiedziałem, że ci ludzie są dla ciebie ważni.
- Bo nie są - zacisnąłem usta w wąską linię - Po prostu nie chcę, żebyście się mieszali w ich życie, które W-A-S nie dotyczy.
- Niall wiesz, że jeśli chodzi o Lilit to...
- To to jest zamknięta sprawa i nigdy nie wróci...
Stałem oparty o auto, paląc wraz z Liamem. W ciszy obserwowałem zimowy krajobraz rozciągający się nad Lough Ennell*. Słodka monotonia i niewinność jeziora były tak mylące. Czysta ironia. W tej chwili, nie mogę się doliczyć ile żyć pochłonęły otchłanie wody Lough Ennell. Mimo, że tafla zawsze była spokojna, to tylko czyhała, aż stracisz czujność, a wtedy i życie.
Liam bacznie obserwował mój kamienny wyraz twarzy. Nie jestem w stanie opisać, ile uczuć przelewa się teraz w moim ciele, tym bardziej nie jestem w stanie ich określić. Czasem przeklinałem drugą połowę, w której tliły się takie niedorzeczne rzeczy jak uczucia. Za każdym razem, kiedy byłem przekonany, że wyzbyłem się ich one zawsze wracały. Zawsze wracały. Raz jedyny. Raz na te wszystkie dekady dopuściłem do siebie uczucia... Od tego czasu, pozwalam się im powoli od środka zabijać. Cząsteczka, po cząsteczce.
Li raptownym ruchem rzucił peta na ziemię, przesadnie mocno przygaszając go butem. Wypuścił resztę dymu z płuc, jednocześnie zakładając ręce na klatce.
- Dobra od kilku godzin jesteś nie do wytrzymania - zaczął oskarżycielskim tonem - Jeśli chcesz, rozszarp mnie na kawałki szponami, dźgnij nożem, nie wiem, co tyko chcesz, ale muszę się o to zapytać.
Spojrzałem na przyjaciela smutnym wzrokiem. Nie miałem ochoty na rozstrzyganie konfliktów. Nie kiedy ja, sam w środku byłem jednym wielkim konfliktem.
- Powiedz mi, kim ona jest - szatyn dodał spokojniej - Kim ona jest, dla C-I-E-B-I-E?
- Nie wiem.
- Nie pierdol Niall widzę, że zaprząta ci cały czas głowę, nerwowo reagujesz na każde wspomnienie o niej - przyjaciel wpatrywał mi się prosto w oczy. Dostrzegłem w jego spojrzeniu nutę współczucia - Zależy ci na niej?
- Kurwa mać, Liam - wrzasnąłem, odrywając się od powłoki maski samochodu, odwracając się plecami do przyjaciela - Nie mam pojęcia i to jest dobijające. Za każdym razem, jak ją tylko spotykam, w mojej głowie pojawia się coraz więcej pytań. I okrągłe zero odpowiedzi - odetchnąłem głęboko, przymykając oczy - Mam poczucie jakiegoś ciągłego, pierdolonego obowiązku chronienia jej.
- Zależy ci na niej - Paynoo już się nie pytał, tylko spokojnie stwierdził fakt szeptem.
- Nie Li, to nie to. Kurwa, to coś innego...
- A więc chodzi o Lilit? - spojrzałem przez ramię, na mojego rozmówcę, prychając i zaprzeczając jakby samemu sobie kręcąc głową - Czyli chodzi o Lilit.
Odwróciłem całą sylwetkę, w stronę szatyna rozkładając ręce. Staliśmy teraz twarzą w twarz. Nam obu brakowało słów, które i tak były zbędne.
- Liam, co ja mam ci, kurwa, powiedzieć?! - zamachnąłem się ręką na jezioro - Chciałbym, żeby z dniem kiedy ciało Lil tam utonęło, wszystko się skończyło. Chciałbym, ale kurwa nie mogę. Jeśli pytasz się czy przez te wszystkie lata dalej się obwijam o jej śmierć, to odpowiedź brzmi tak.
- Dlatego, przez to, zrezygnujesz z części człowieczeństwa?
Spoglądając na zamarzniętą taflę oraz poprószone śniegiem drzewa wokół Lough Ennell, nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.
- Li zrezygnowałem z siebie jako człowieka już wieki temu - zamknąłem oczy, kiedy moje myśli atakowały kolejne raniące wspomnienia - Dlatego błagam cię. Daruj sobie ten temat. Nie mów nic o Adrianie chłopakom. Zostawcie ją... Naprawdę, skończę tą pierdoloną szkołę i nigdy więcej mnie nie zobaczy.
- W ogóle ze szkołą to był zjebany pomysł, ale Niall..
- Jestem już tym wszystkim zmęczony. Daruje sobie to wszystko... Tak będzie lepiej..
- Kurwa mać Niall! Daj dojść mi do słowa - odwróciłem głowę w stronę Li. Patrzył na mnie z wyrzutem - Uważam, że minęło tyle lat od wypadku z Lilit, że mógłbyś dać temu już spokój.
- Wypadku - prychnąłem, wyginając usta w ironicznym grymasie.
- Tego jednego, wielkiego, pierdolonego nieporozumienia! Okey?! - spojrzałem na buty czekając na dalszą część kazania - Nie pozwól, żeby to wszystko przyćmiło ci teraźniejszość. Niall widzę, jak bardzo starasz się być jak ja, Harry, Louis i Zayn od czasu Lilit, ale spójrzmy prawdzie w oczy, nigdy nie będziesz. Jesteś człowiekiem.
- Wiesz dobrze, że nie jestem człowiekiem!
- Dobra w połowie, ale jednak! Zawsze zaznaczasz, jak to odbiegasz od ludzi, a to gówno prawda. Masz takie same potrzeby jak oni. Kim była dla ciebie Lilit? No kim ?!
Zatkało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. Tym czasem Li kontynuował.
- Była twoim C-Z-Ł-O-W-I-E-C-Z-E-Ń-S-T-W-E-M Niall. Wiem jak to jest dla ciebie ważne. Mimo, że się do tego nie przyznajesz i wypierasz, lecz nic na to nie poradzisz. Nie możesz skreślać TEJ części, bo ona jest niezwykle ważna. 
- Jest słabością, pierdolonym przekleństwem, nawet nie wiesz jak macie łatwiej, kiedy nie posiadacie uczuć!
- Właśnie dlatego jesteśmy, kim jesteśmy. Myślisz, że to jest szczęście? Każdego jednego pierdolonego dnia Niall, zazdroszczę ci. A mam na to całą wieczność...
- Przeze mnie.
- Nie przez ciebie, tylko twojego ojca.
- Ale gdyby nie ja, nie zrobił by wam tego! - podszedłem do przyjaciela patrząc na niego z wyrzutem. Jak w ogóle śmiał mnie usprawiedliwiać?! Dobrze zdaję sobie sprawę ze swojej winy.
Zanim zdążyłem kontynuować, Paynoo złapał mnie za ramiona i potrząsną.
- Dawno temu pogodziłem się z tym Niall i nie wracajmy do tego... Ale ty czujesz i masz szanse na normalne życie. Ja już straciłem tą szansę, ale ty nie. Każdy ma za sobą przeszłość, ale przed sobą też ma przyszłość. Moja i chłopaków jest już dawno przesądzona, ale twoja nie.
- Normalną?! Co ty pierdolisz?! Jak można mieć normalne życie, nie będąc człowiekiem, z zastępami piekieł za plecami? Z morderstwami jak i okrucieństwem jakiego byłem świadkiem i sam się dopuszczałem?
- Z tego co pamiętam, a pamiętam bardzo dobrze nigdy, nikogo nie zabiłeś. To my mordowaliśmy i daliśmy zły przykład życia, bo stając się tym czym jesteśmy zapomnieliśmy o człowieczeństwie. Niall wiesz dobrze, że tego stylu życia jaki przyjęliśmy, nie pochwalam i odrzuciłem dawno temu i ty też powinieneś. Nie zaprowadzi cię to donikąd, ale będzie miało złe konsekwencje. Jest toksyczne dla ciebie jako człowieka oraz pragnienia bezwarunkowego uczucia. Wiesz, że to cię zniszczy. Już powoli niszczy...
- Ale przez mnie zginęły osoby, na których mi kiedykolwiek zależało...
- Ale TY nie wycelowałeś ciosu. Nie ty, tylko inni. Wiem, że ciężko jest ci pogodzić się z tym, co w sobie nosisz, tą odpowiedzialnością, poczuciem winy oraz całą resztą, lecz ona nie może ci przysłonić tego, co masz. Co jeśli ta dziewczyna jest twoją szansą na to, czego od tak dawna pragnąłeś?
- Nawet jeśli Li, to co z tego?! Co z tego? - palce przyjaciela mocniej wbiły się w moje ramiona, a usta ścisnął tak mocno, że utworzyły wąską linię - Nawet, jeśli ty dorosłeś do tej myśli co z resztą? Oni nigdy nie pogodzą się z tym, a ja ... - czułem jak wielka gula rośnie mi w gardle, nie pozwalając kontynuować - Ja nie przeżyje, jeśli znowu odbierze mi się kogoś, na kim mi zależy...
- To co wydarzyło się z Lilit nie powinno nigdy mieć miejsca. Teraz to wiem. Przykro mi, nie cofnę czasu, ale mogę zadbać o to, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło. Nie rezygnuj z Adriany, tylko dlatego, że ci na niej zależy i boisz się, że spotka ją taki sam los jak Lilit. Nie bój się, że i ją stracisz. Po prostu, nie pozwól na to, a ja ci w tym pomogę.
- Nie Liam. Jestem już zmęczony ciągłą walką. Wolę odpuścić. Niech ułoży sobie życie z kimś, kto na nią zasługuje...
- Skąd wiesz, że tą osobą nie jesteś ty?
- Po prostu nie...
- Przecież wiesz, że nie da ci to spokoju, a potem będzie już za późno - szatyn dalej naciskał choć wiedział, że decyzja z mojej strony już zapadła - Ona jest inna niż wszystkie twoje dotychczasowe partnerki seksualne...
- Jest inna - odpowiedziałem, odpychając ręce przyjaciela i otwierając drzwi od auta - Brak jej, jakoś przeboleje.
- Tak jak, wszystko inne? - przyjaciel zapytał się zrezygnowany, smutno podążając wzrokiem za moją sylwetką.
- Tak jak wszystko Li, tak jak wszystko...
 
 
Leżałem na plecach, w swojej sypialni z dzieciństwa. Ręce założyłem za głowę, obserwując cienie na suficie. Blada poświata księżyca, była dziś dość jasna, ponieważ nocne niebo było bezchmurne. Płatki śniegu powolnie opadały, osadzając się na parapecie jak i gałęziach. Rozmyślałem nad dzisiejszą rozmową z Liamem. Nie ważne jak bardzo się przed tym broniłem oraz jak bardzo tego nienawidziłem miał rację. Miał pierdolona rację. Byłem nadopiekuńczy do Ann, bo bałem się, że spotka ją taka sama krzywda jak Lilit. Bałem się, że z dniem, kiedy wszedłem w jej życie cała sielanka runie i zniszczy ją. Zatruje jej życie, tak jak i moje. Nie chciałem jej dopuścić do siebie, bo przeraża mnie możliwość straty, ale też odrzucenia, z powodu mojej nieciekawej przeszłości. Mimo wszystko musiałem przyznać rację Li, że nie da mi to spokoju. Tak samo, jak i reszta rzeczy, które odcisnęły swój ślad, na mojej duszy i sercu. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak przez te wszystkie lata szukałem lekarstwa na poranioną duszę. Paradoksalnie okazuje się, że nie był to sex, alkohol, używki, ani kryminalistyczne akcje przepełnione testosteronem i adrenaliną tylko coś przed czym zawsze uciekałem. Ironią jest też to, że tym czym próbowałem się leczyć tylko pogarszałem swój stan.
'' Pieprzyć to, przecież też mam prawo do szczęścia, po tych wszystkich latach umartwiania się! Prawda...?''
Nie czekając, aż poczucie winy i odpowiedzialność przypomną mi o swoim istnieniu, zbiegłem po schodach. Zastałem tam Liama nad stertą dokumentów, ze zdziwioną miną, kiedy tak wpadłem do pomieszczenia.
- Wychodzę się przewietrzyć - oznajmiłem narzucając na siebie kurtkę i nieporadnie skacząc na jednej nodze, wciągając but - Muszę odetchnąć.
- Niall, za pół godziny północ - Li spokojnie odparł wracając do dokumentów.
- Wyrobię się, będę może parę minut po północy. Szybki spacer wzdłuż jeziora dobrze mi zrobi, wiesz świeże, nocne powietrze i takie tam, dobrze mi zrobią - paplałem co mi ślina na język przyniesie.
- Dobrze, pozdrów ją od mnie - szatyn machną ręka na pożegnanie, nie odrywając wzroku od papierów.
Uśmiechnąłem się pod nosem, wychodząc. Rzuciłem tylko szybkie 'cześć' i już byłem za drzwiami.
Zimne powietrze owiewało mi twarz, a płatki śniegu padały na rzęsy. Podniosłem wzrok na niebo. Delikatnie się uśmiechnąłem, do powolnie spadających białych płatków. Nawet nie wiem kiedy, znalazłem się tylko 10 minut drogi od mojego ulubionego miejsca, do którego przychodziłem zawsze wtedy, gdy chciałem spokojnie pomyśleć i odizolować się od wszystkich.
Spoglądałem pomiędzy drzewami na przebijający się krajobraz jeziora. Gdzie drzewa rosły rzadziej, dało się zobaczyć brzeg oraz fragmenty niewielkiego klifu na, który zmierzałem.
- Niall? - odwróciłem się, do właścicielki głosu. Kiedy ją zobaczyłem, wryło mnie w ziemię. Kurwa to Adriana - Dlaczego nie wejdziesz, tylko szpiegujesz nas na zimnym dworze ?
- Lepiej powiedz mi, dlaczego nie bawisz się razem ze znajomymi, tylko straszysz mnie na dworze ?
- Hej, nie odpowiada się pytaniem na pytanie! - szatynka uśmiechnęła się - No więc, co tu robisz?
- Idę do mojego ulubionego miejsca - Ann podniosła brew - Musiałem się przejść, odetchnąć, a tam zawsze jest spokój...
- A gdzie jest to miejsce?
Nic nie mówiąc wyciągnąłem  rękę do szatynki, tajemniczo uśmiechając się. Dziewczyna niepewnie popatrzyła na mnie, zastanawiając się czy przyjąć wyzwanie.
- Oj chodź, nie gryzę - poszerzyłem uśmiech, widząc jej poirytowaną minę - Tak teoretycznie...
- Nie wiem, czy ci mogę ufać.
- Mi?! - przedrzeźniałem się z Ann - No co, jak co, ale mi możesz zaufać, nie raz cię już ratowałem.
- No tak, tylko tu nie znam okolicy, a Ty bardzo dobrze i gdzieś jeszcze mnie wyprowadzisz i co ja biedna zrobię? Nikt nie przyjdzie mi na ratunek.
- Czy Ty się ze mną przekomarzasz? - zaśmiałem się w głos, kiedy szatynka energicznie przytaknęła głową.
Ponownie wyciągnąłem rękę do dziewczyny, a ta już bez wahania ujęła ja, swoją drobną rączką. Odwracając się delikatnie, pociągnąłem Ann na ścieżkę prowadzącą do szczytu klifu.
W ciszy przemierzaliśmy krótką drogą na klif. Ann szła blisko mnie, kurczowo się mnie trzymając. Była przerażona, lecz za wszelką cenę, nie chciała dać tego po sobie poznać. Kiedy tylko usłyszała jakiś nocny odgłos lasu, mocniej ściskała moją dłoń. Kiedy ponownie to zrobiła, spojrzałem na szatynkę przez ramię lekko uśmiechając się. Ann widząc to, słodko zarumieniła się.
 - Już niedaleko - usta same wygięły mi się ku górze. Muszę to przyznać, że spacer z Ann był odprężający i miły ? - Zamknij oczy!
- Hymm? - Adriana zdziwiła się lekko, lecz kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy i zorientowała się co zamierzam zrobić szybko dodała - Nie ma mowy!
Przewróciłem oczami stając za szatynką oraz zakrywając jej oczy swoimi dłońmi. Adriana delikatnie, opuszkami palców, dotknęła mojej skóry. Przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. Delikatne iskierki. Mógłbym to polubić.
Nasze ciała dzieliła niewielka odległość, dzięki której czułem ciepło ciała dziewczyny. Powoli prowadziłem ją ku szczytu klifu. Kiedy Ann, co chwilę się potykała, w skutek czego lądowała na mojej klatce piersiowej. Naburmuszona fukała pod nosem, kiedy ja podśmiewałem się z reakcji dziewczyny.
- To wcale nie jest śmieszne! Łatwiej było by, gdybym coś widziała.
- Nie możesz mi po prostu zaufać i przestać się opierać?
- Mogę - brązowooka wyszeptała.
Nie czekając, aż się rozmyśli złapałem Ann za talię i uniosłem ją. Dziewczyna zaczęła piszczeć.
- Niall!! Postaw mnie na ziemię!
- Oj cicho, tak będzie szybciej.
- Ostatni raz Ci zaufałam! Niall! Postaw mnie! NIALLER!
Postawiłem dziewczynę na ziemi cwaniacko uśmiechając się. Adriana dalej krzyczała i wyrażała swoją frustrację ''jak to ja mogłem być tak okropny i ją uprowadzić'' na mnie.
- Jesteśmy na miejscu - spokojnie odparłem, pochylając się ku twarzy brązowookiej.
- Co?
- Odwróć się - kiwnąłem głową w stronę widoku za dziewczyną.
Adriana niepewnie odwróciła się, mocno zaciągając się powietrzem.
- Niall... Tu jest ... Jest przepięknie...
Nic nie mówiąc, stanąłem koło sylwetki mojej towarzyszki. Obrzuciłem miejsce szybkim spojrzeniem, by następnie obdarzyć nim Ann. Starałem się coś oczytać z mimiki twarzy dziewczyny, lecz ta została dla mnie nieodgadniona. Pusto spoglądała w przestrzeń rozciągniętą przed nami, jednocześnie myśląc nad czymś intensywnie.
- To miejsce ma swój urok, to prawda... - odezwałem się cicho, szukając punktu, w który się wpatrywała - Ale też swoją długą, jednocześnie tajemniczą historię.
- Znasz ją?
- Po trochu - Ann teraz wpatrywała się w moje oczy, szukając odpowiedzi, ale przecież nie mogłem jej powiedzieć, że byłem świadkiem części historii Lough Ennell, a wręcz sam ją tworzyłem - Lecz nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie - dziewczyna ściągnęła brwi, w geście niezrozumienia - Dlaczego stałaś sama na dworze, kiedy reszta bawiła się w najlepsze?
- Też musiałam odetchnąć - odpowiedziała wymijająco, odwracając wzrok. Pokiwałem głową, mijając dziewczynę. Przycupnąłem na powalonym pieńku. W ciszy wpatrywałem się w horyzont Lough Ennell, zastanawiając się co jeszcze musi się wydarzyć, żeby mi w końcu zaufała. Ta dziewczyna była chodzącą, cholerną zagadką. Nienawidziłem ich i kiedy nie mogłem poznać prawdy, a zazwyczaj przychodziło mi to od ręki, byłem coraz bardziej sfrustrowany. Wściekły. Zagubiony ? - Oj przepraszam. Wiem, że to nie jest wyczerpująca odpowiedź, ale wiem, że nie znamy się zbyt dobrze i wiem, iż raczej nie chcesz być zanudzany moimi żalami.
- A może ja lubię słuchać 'żalów' dziewczynek, które uprowadziłem?!
Szatynka wybuchła słodkim śmiechem, przysiadając się do mnie i chwytając mnie pod rękę.
- No, nie złość się - lekko mnie szturchnęła, kokieteryjnie uśmiechając się.
- Teraz to za późno, jestem już obrażony - teraz już we dwójkę śmialiśmy się w głos. Matko jedyna, co ta dziewczyna ze mną robi?! - Nie no, ale za te traktowanie powinienem dostać chociaż buziaka.
- Dostaniesz.
Rozmawialiśmy tak z dobre ... No właśnie nie wiem ile minut, czy godzin... Traciłem przy tej dziewczynie poczucie czasu, moje zmartwienia jak i postanowienia odpływały gdzieś daleko. Troski nie istniały. Byłem po prostu wesołym dzieciakiem, jakim powinienem być. Bez przeszłości, z otwartą głową czekający, na szaloną i nieprzesądzoną przyszłość. Z tej niezwykłej wyspy zapomnienia, wyrwały mnie krzyki, wymieszane z radosnymi piskami dzieciaków.
- Chyba dobiła północ i jest nowy rok, bo ci idioci puszczają petardy.
Podeszliśmy bliżej brzegu klifu, kiedy ku niebu poleciały pierwsze petardy. Po chwili całe niebo było rozświetlone jaskrawymi kolorami. Uśmiechnąłem się do nieba. Mój pierwszy, normalny sylwester? Bez morderstw, przewinień, ataków, zbrodni czy innych niedorzecznych występków? Na to się zapowiadało.
Po wystrzeleniu wszystkich ogni, cała ferajna wróciła do środka domków. Adriana trochę zmarzła, więc postanowiłem ją odprowadzić i pożegnać się.
- Nie wchodzisz? - Adriana wskazała kciukiem na domek, w którym znajdowali się nasi znajomi.
- Niee... Powiedziałem Liamowi, że idę się przejść. Muszę wracać - dziewczyna pokiwała głową na znak zrozumienia, spuszczając smutny wzrok. Zawiedziona? Już szła do domu, lecz wtedy coś mi się przypomniało - Nie dostałem buziaka.
Dziewczyna chichocząc spojrzała przez ramię i pomachała na do widzenia ręką. Podniosłem jeden kącik ust do góry. Cóż przyjmuje wyzwanie, sam sobie go wezmę.
Zanim Ann oddaliła się, złapałem ją za ramię, odwracając twarzą do siebie. Złapałem jej śliczną twarzyczkę w obie dłonie oraz przyciągnąłem do swojej. Szatynka nie zdążyła zaprotestować, bo ja już złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Dziewczyna na początku opierała się, by potem poddać się uczuciu oraz bardzo delikatnie oddać pocałunek. Szeroko uśmiechnąłem się, niechętnie oddalając nasze twarze. Adriana powoli zamrugała powiekami, a nasze spojrzenia spotkały się. Dalej trzymałem ją, cicho szepcząc:
- Szczęśliwego nowego roku.
Ann jeszcze raz zamrugała kilkakrotnie powiekami i spojrzała na moje usta. Z powrotem podnosząc wzrok na moje oczy, przygryzła lekko wargę. Na moje nieszczęście, zrobiła kilka kroków w tył.
- Szczęśliwego nowego roku Niall - patrzyłem za oddalającą się sylwetką dziewczyny, kiedy ta jeszcze raz spojrzała na mnie i dodała słowa, które zmroziły mi krew w żyłach - Pozdrów Liama!
Kurwa mać. Liam. Zabije mnie. Jest już z pół godziny po północy. Nie wiele myśląc puściłem się biegiem w las, a kiedy miałem pewność, że nikt mnie nie widzi zmaterializowałem się pod mój dom.
- Niall jak dobrze cię widzieć - Liam przywitał mnie spokojnym tonem. Nie wściekał się? - Co tam u przyjaciół?
- Nie wiem.
- A to ciekawe, bo masz szminkę na twarzy - spanikowany zacząłem ścierać ją z ust, jednocześnie podbiegając o lustra. Przecież nic tam nie było. Kurwa pułapka. Liam podszedł do mnie klepiąc mnie po ramieniu - Tak więc, co tam u nich słychać?
- Masz pozdrowienia.
- Oooo patrz! Dziękuję bardzo. I cieszę się, że przemyślałeś naszą dzisiejszą rozmowę.
Przyjaciel powrócił do przeglądania papierów. Ja zacząłem rozbierać się z kurtki oraz butów. Podreptałem do stosu dokumentów.
- Co robisz z tymi świstkami?
- Szukam odpowiedzi, jak załatwić tych skurwieli, którzy cię ściągają, albo jak wymigać cię ze służby obowiązkowej, Nialler.
- Li....
- Hymm...?
- Dziękuję ci.
- Zawsze ratuję cię przed dupkami, to już rutyna..
- Nie za to, bo to chyba już oczywiste, ale .. za dziś. Dzięki.
Przyjaciel podniósł w końcu wzrok znad papierów i uśmiechną się do mnie, by zaraz na jego twarz miał wstąpić cwaniacki grymas. 
- Wiesz jak możesz się odwdzięczyć? - zaskoczył mnie tym totalnie, nie wiedziałem co mam powiedzieć - Bo kiedy ja się tu użeram z tonami tego gówna, ty się obściskujesz z laskami to troszeczkę nie fer tak więc.. - Paynoo podniósł chyba tonę książek i innych gratów wpychając mi je w ręce - Zajmiesz się przekartkowaniem tych cacuszek...
Lekko się uśmiechając do przyjaciela, podszedłem w stronę kanapy, ciężko na nią opadając. Rzuciłem obok siebie całe materiały jakie ostałem, pobieżnie przeglądając treść. Zaraz, zaraz...
- Kurwa Liam! To jest po łacinie!
- Tak wiem, słoneczko - Li wychylił się zza swojej sterty, złośliwie się uśmiechając - Miłej lektury.
Przewracając oczami rozsiadłem się wygodnie, w pół leżącej pozycji. Mój wzrok opornie przemierzał każde słowo. Li wiedział, jak ja, kurwa, nie znoszę łaciny i tylko on zmusił mnie, do pisana z niej referatu. Nawet nie wiem kiedy, moje powieki zamknęły się, a ja odleciałem do krainy snów, w głowie mając tylko jedne wspomnienie. Wspomnienie miękkich, a jednocześnie tak słodkich ust.
 
 
- Nialler wstawaj, kurwa mać. Śpisz już cały dzień!
Niechętnie otwierając oczy zobaczyłem rozwścieczoną twarz Zayna. Mamrocząc niezrozumiałe 'spierdalaj' przekręciłem się na drugi bok. Po chwil do mnie dotarło, gdzie się znajduję. Irlandia, rodzinny dom, którym obecnie opiekuje się Liam. Więc co tu, kurwa, robi ZAYN?! I w dodatku tak rozwścieczony.
- Zayn? Co ty tu robisz? - dźwignąłem się na łokciach, a wtedy dotarło do mnie, że wszyscy czworo stoją nad mną - Co wy... wszyscy tu ...robicie??
- Ratujemy twoją, upośledzoną dupę - Louis przewrócił poirytowany oczami, stał tak w koncie pomieszczenia z założonymi rękoma na klatce - Więc bądź łaskaw ruszyć swoje szanowne cztery litery.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram?!Niby czemu?
- Bo łowców masz na karku?! - Zayn wściekły przybliżył się niebezpiecznie, blisko mojej twarzy, by następnie ze szponami rzucić się na Payna - Liam i jak go, kurwa, pilnowałeś?! Miał nie używać swoich mocy, choć przez te trzy tygodnie! Te trzy pieprzone tygodnie, być nie do wykrycia! To takie trudne?!
Raptownie skoczyłem do przyjaciół, odciągając Zayna-Wściekłego-Malika od Liama.
- Zeey, zluzuj trochę - szarpnąłem Mulata za kurtkę - I co ty pierdolisz, przecież ja ni... Kurwa... - Przypomniałem sobie jak wczoraj zapomniałem o zakazie i z przyzwyczajenia, zmaterializowałem się do domu.
- Niall czy chcesz mi o czymś powiedzieć?! - zazwyczaj powściągliwy Liam, teraz wściekły rzucił się na mnie tak, że chłopacy musieli go odciągać, aby mnie nie rozszarpał - NIALLER!
- Jak bardzo jest źle? - wymruczałem, popychając szpony Payna od siebie.
- Bardzo, bardzo - Lou rzucił w moją stronę rzeczy - Ubieraj się blondyneczko, musimy się zmywać.
Kiedy w pośpiechu wszyscy się ubrali i wyszli za drzwi, przywitała nas cisza.
- Jak tu spokojnie - wymruczał Harry pod nosem wyginając usta w grymasie niezadowolenia - Za spokojnie.
Moje szare komórki powoli przystosowywały się do panującej w około sytuacji, kiedy bardzo boleśnie coś do mnie dotarło. Skoro nie tu to... Przeleciało przeze mnie tysiące ton rozpaczy. Z miną pełną bólu spojrzałem w oczy Liamowi. Wiedział dokładnie o co mi chodzi. Nie konsultując niczego z nikim, wbiegłem do domu prosto do piwnicy.
- Nialler! Wracaj, nie mamy na to czasu ! - słyszałem tylko wściekły ryk Zayna.
Z tego co wczoraj wyczytałem, znalazłem coś na skurwieli. Tymczasowo. Lecz to zawsze coś. Prawda?! Wiem jak ich odesłać z powrotem na samo dno piekła, a żeby wrócić stamtąd, trzeba się nieźle napracować. W pośpiechu łapałem kolejne mieszanki ziół. Zostawiając po sobie totalny syf. Wbiegłem do składu broni, biorąc szeroki nóż z szarpanymi ząbkami. Zamoczyłem go, aż do rączki, chwilę potem materializując się z przedmiotami przed domem. Zabójczą mieszankę ziół podałem chłopakom. Ci w ciszy zrobili co uprzednio ja, kiedy starałem się wysłyszeć Łowców. Zachciało się wam siedzieć teraz cichutko?! Wychodzić skurwiele! Mój nadprzyrodzony słuch złapał coś na wschód od naszego położenia. Wasz błąd, bo ja już gnałem z resztą w tamtą stronę. Kiedy dzieliło już nas tylko 100 metrów od drogi wyjazdowej do moich uszu doszedł dźwięk miażdżonej stali. Nim wyskoczyłem na drogę, przed moimi oczami pojawił się widok roztrzaskanych aut. Znajomych mi aut. Wszystko co działo się potem, było jak jakaś pierdolona scena filmowa w zwolnionym tempie. Między kawałkami szkła, metalu szukałem jej ciała. Moi przyjaciele szarpali się z łowcami, kiedy ja ich zobaczyłem. Moje serce stanęło. Nic do mnie nie docierało. Jeden z łowców stał nad jej nieprzytomnym ciałem, pochylając się i cwaniacko się uśmiechając. Właśnie wyciągał rękę, aby z twarzy Ann ściągnąć zbłądzone kosmyki włosów. Zanim zdążył ją dotknąć, ja już byłem przy nim i rzuciłem nim na odległość 50 metrów. Widocznie się spodziewał tego, bo lądował na obu nogach wbijając pazury jednej ręki w zmrożoną ziemię. Nie wiele myśląc, cisnąłem nożem w jego sylwetkę. Niemożliwe! Zgrabnie ominą cios szyderczo się śmiejąc. Kiedy skurwiel rozejrzał się uświadamiając sobie, że jego towarzyszy już niema wysyczał szyderczo:
- Pozdrowienia z piekła Nialler i do zobaczenia wkrótce.
Chwilę potem go już nie było. Nie zastanawiając się nawet nad tym kutasem, pobiegłem padając na kolana koło ciała Ann. Czułem jej delikatny puls. Nawet nie wiem kiedy, z oczu wypłynęły mi łzy. Nieskładnie bredziłem coś o tym, że przepraszam ją, aby otworzyła oczy, nie robiła mi tego. Chciałem zamknąć jej kruchą postać w swoich ramionach, ale nie mogłem. Poczułem jak czyjeś silne ręce odciągają mnie od dziewczyny.
- Puszczaj mnie!
- Niall nie wyrywaj się, musimy się zmywać! - Zayn szarpał się ze mną, starając się przekrzyczeć moje protesty. Zaraz potem w utrzymaniu mnie pomógł mu Liam.
- Liam! Li.. OBIECAŁEŚ MI! Powiedziałeś, że pomożesz! 
- Właśnie to robię. Karetki już jadą. Niall przestań się stawiać, nie mogą cię tu znaleźć.
-Zayn zakończ tą dziecinadę, zbieramy się! - to były ostatnie słowa, które usłyszałem ze strony Louisa, potem była już tylko ciemność...

         _________________________________________________________________


* Lough Ennell - to jezioro niedaleko Mullingar w Irlandii. Na potrzeby opowiadania wykorzystałam to miejsce zamiast samego miasteczka. A jeśli chodzi o opis miejsca też wszystko zmyśliłam pod opowiadanie ;)
         _________________________________________________________________

Heyyyy!
Tak więc dodaję rozdział 7! Boshh ale Wy wszyscy niecierpliwi miną tydzień od ostatniego rozdziału a tu czytam, że już dawno nic nie dodałam! :O
Na początek moich dłuuugich notek muszę PODZIĘKOWAĆ Wam za wspaniałe komentowanie pod ostatnim postem :) mam nadzieję, że i pod tym pokażecie klasę :3 xx
Przypominam jeszcze, że jeśli chcecie napisać lub macie jakieś pytania co do opowiadania (ewentualnie autora) w zakładce Kontakt znajdziecie linki i adresy pod którymi możecie mnie złapać ;)
Dziewczyno kryjąca się pod pseudonimem Paulina Horan nie mam pojęcia czemu chcesz żebym została Twoją mamusią ale skoro nalegasz oczywiście, że zostanę:3 Tylko nie wiem czy wiesz w co się pakujesz ?? xD xx
Jak wcześniej mówiłam planuję zmianę wyglądu bloga więc się nie zdziwcie. Na razie nie miałam czasu posiedzieć nad tym ale to kwestia czasu. Wydaje mi się że ważniejsze są dla was rozdziały ;) xx
Jeśli o to chodzi nie mam pojęcia kiedy się pojawi następny rozdział, ponieważ wszystko piszę na bieżąco a w tym tygodniu będę mieć dużo nauki (lo zobowiązuje :'<) Postaram się dodać do następnej Niedzieli <3


Domi:
No więc tak, to znów ja, twoja mała, nieokiełznana debilka. Przybywam na ratunek z zredagowanym numerem siódmym, rozumiem, że już bardzo zmęczona jesteś, bo kochana, dziś to chyba pobiłaś swój rekord, w różnego rodzaju błędach... także tego... idź się prześpij w końcu czy cuś :* 
 P.S. Scena pocałunku... chyba wszyscy na to czekaliśmy :P <3 & Jak mogłaś to zrobić!!!???!!! Moje serce krwawi, prawie się poryczałam przy ostatniej scenie z Adrianą! Ty okrutna! Ona ma odżyć, czy coś! Nie wybaczę Ci, jak mi ją uśmiercisz na moich oczach! ugh!

Love ya,
Adela


P.S.: Jakby ktoś nie wiedział o co chodzi z ''oczy zaszły czarnym dymem'' Dziś wpadłam na gif który idealnie oddaje sens słów i jest na przykładzie Harolda :3 xx

15 komentarzy:

  1. Pierwsza !!! Piękny ! Nie mogę się doczekać rozdziału 8. Ich pocałunek... to było coś ... coś niedopowiedzenia. A jak jeszcze Li go na tym przyłapał xd piekny rozdział :) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Liam ma genialne teksty! Mistrzostwo! Czekam na następny xx - Twoja współlokatorka z Londynu.

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny! taki długi gdyfdg
    kocham twojego bloga
    Czekam na następny aga x:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz wielki talent :)
    Kocham twojego bloga.
    rozdział cudowny. Ona musi żyć.
    Dziękuję ci, że poświęcasz dla nas swój czas.
    Czekam na nexta.
    Love you xx
    Ps. Miałam motyle w brzuchu przy scenie z pocalunkiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam twojego bloga :)
    Mogłabym go czytać godzinami uż nie mogę się doczekać następnego rozdziału xx

    OdpowiedzUsuń
  6. szlag ,aż mi się smutno zrobiło jak przeczytałam o tym wypadku ,wypadnie mi reszta włosów i będziesz mnie miała na sumieniu kochanie ,obgryzam paznokcie i czekam na następny rozdział <3

    Your Mrs.Styles

    OdpowiedzUsuń
  7. Li ma swietne teksty i ta scena pocałunki awww kocham
    I mam takie pytanie CZEMU CHCESZ USMIERCIC ADRIANE ALE NIE ROB TEGO plose ~_~
    Ps tak wiem w co sie pakuje i chce oj chce
    ~~~~~ Paulina Horan

    OdpowiedzUsuń
  8. No hej ja jestem znajomom tej wariatki z gory sorry za nia twoj blog jest swietny lub jak ona mowi (paulina) super swietny genialny itp tylko glosniej bardziej entuzjastycznie
    Ps on wie w co sie pakuje a ty wiesz bo radze ci przemyslec sprawe
    《《《 oliwia 》》》

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowity! Super! Kiedy następna część?

    OdpowiedzUsuń
  10. <3 ko-ko-ko-koochaaaam! Dodasz coś na http://iwannadiewithoutpain.blogspot.com/? ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy następna część ? nie mogę się doczekać !!!! :D xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. oni sa jakimis wampirami? odpisz prosze

    OdpowiedzUsuń
  13. super :D Nialler chyba zaczyna mieć problemiki ale świetna akcja <3 Tusieeek

    OdpowiedzUsuń