11 lis 2013

Rozdział 10

Podniosłam sennie powieki. Oczy mi się kleiły. Jeszcze spałam. Przewróciłam się na drugi bok, twarzą do okna. Kiedy moje zmysły powoli wyostrzały się, wybudzając się ze snu, dostrzegałam mały szczegół, który na dobre wyrwał mnie z krainy marzeń. Okno do mojej sypialni było otwarte, a firanka lekko powiewała na nocnym wietrze. Zdziwiłam się, ponieważ nie pamiętałam, abym otwierała okno. Wręcz przeciwnie! Było strasznie zimno, gdy kładłam się spać i je zamknęłam! Nie wiele myśląc wyskoczyłam z łóżka.
Boso z mieszanymi uczuciami duszącymi mnie od środka podeszłam do parapetu, lekko się wychylając. Ściągnęłam brwi. Mimo kilkakrotnego dokładnego rozejrzenia się po ogrodzie i jego okolicy nie zobaczyłam nic podejrzanego lub dziwnego. Odchyliłam się w głąb pokoju zasunęłam szczelnie okno, dodatkowo sprawdzając czy na pewno je zamknęłam. Kiedy już miałam wracać do łóżka moją uwagę przykuł skrawek papieru leżący na biurku. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że kartka była zapisana nie moim pismem. Podeszłam delikatnie biorąc papier w ręce. Nie mam pojęcia czemu tak trzęsły mi się dłonie, ani dlaczego obchodzę się z tym tak delikatnie jakby zaraz miało się rozpaść lub zniknąć, lecz kiedy podniosłam skrawek papieru  moje serce stanęło. Mogę przysiądź, że na ten ułamek sekundy umarłam, a przez dłuższą chwilę zapomniałam jak się oddycha i funkcjonuje.
To miał być jakiś żart? Zabawa lub coś równie absurdalnego? Jak to w ogóle możliwe, że to znalazło się na moim biurku?!
Staranne, schludne pismo Nialla delikatnie rozlewało się na kartce tworząc krótką wiadomość.
 
Przepraszam za wszystko.
N.
 
 
- Ann! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - z zamyślenia wyrwała mnie Jo - Naprawdę nie wiem co się z tobą dzieje dziewczyn?!
- Przepraszam... Po prostu się zamyśliłam.
- Znowu on?! - podniosłam przerażony wzrok na moją przyjaciółkę, przecząc głową - Nie kłam! Przecież widzę.
- To nie tak jak myślisz! Po prostu to.. Ja.. Bo.. Uhhh nienawidzę go! 
- Nie prawda.. Chciałabyś go nienawidzić ale tak naprawdę coś ciągle cię do niego przyciąga.
- Chcę w końcu uwolnić moje myśli od Nialla. Chcę przestać o nim śnić... 
- Jak to śnić?! - Jo przeprowadzała swój wywiad, kiedy mój za długi język jej w tym pomagał. Kiedy raz uchwyci temat nie da już spokoju, chyba że dowie się wszystkich interesujących ją szczegółów - No więc? Raczysz mi to wytłumaczyć??
- W nocy śniło mi się, że był u mnie. Leżeliśmy razem patrząc sobie w oczy. Zatraciłam się w jego niebieskich tęczówkach, kiedy delikatne dotknął mojej nagiej skóry szyi, powodując tym dreszcze na całym moim ciele... - przystanęłam na chwilę przypominając te słodkie chwile snu - Jego dotyk był taki delikatny i przyjemny. To wszystko było takie realistyczne, takie namacalne! Mogłabym przysiądź, że czułam jego zapach! Czułam jego gorący oddech! Mój boże jak bardzo jest ze mną źle?! 
- Bardzo, ale to bardzo... - Jo patrzyła na mnie spod rzęs - Widzisz tak dobrze się składa, że jest impreza. Zapomnisz o Niallu, rozerwiemy się! Tylko ty i ja.
Szeroki uśmiech zagościł na twarzy mojej przyjaciółki. Ja przerażona przeczyłam głową. Zacisnęłam mocno powieki, że świstem wciągając powietrze. 
- Jo to nie jest dobry pomysł... - odchyliłam się na ławce w parku znajdującego się niedaleko mojego domu - Przecież wiesz, że rodzice mnie puszczą nie! Ledwo wypuszczają mnie z domu na krótki spacer od kiedy omdlałam! W życiu się nie zgodzą na imprezę, jeszcze kiedy mamy być tylko we dwie. Bez Alexa nie przejdzie...
- To ucieknij - moja towarzyszka szybko ucięła mój monolog. 
- To nie takie proste Jo! Wiesz że nie mogę...
- Nie bądź dzieckiem - blondynka wygięła usta w grymasie - będę po ciebie o 22.00 i masz być gotowa. 
Jo nie dając mi nawet szansy na zakwestionowanie jej decyzji opuściła mnie, zostawiając samą na ławce. Zacisnęłam mocno powieki. Mój oddech był ciężki.
Co ja teraz zrobię?! Nienawidzę takich sytuacji! Jo jest jedynaczką, która ma normalnych rodziców! U niej nie ma takiej dyscypliny jak u mnie... Zawsze dostawała to co chciała i nie można było się z nią sprzeczać! Jest taka uparta! Uhh...
 
         ______________________________________________________________________
 
                                                                                Niall
 
Wpatrując się w panoramę miasta przez okno w kuchni, na ślepo robiłem sobie herbatę. Moje ręce odruchowo i od niechcenia, wykonywały po kolei następujące po sobie czynności. Kubek, torebka z herbatą, cytryna, cukier, wrząca woda. Ot cała filozofia. Od czasu kiedy opuściłem ciepłe pierzyny pościeli Ann byłem nie do wytrzymania. Sam ze sobą nie mogłem wytrzymać. Ciągle gdzieś zapatrzony, rozmemłany taki nijaki. 
- Co cię sprowadza w moje skromnie progi, bo jestem przekonany, że nie poranne ploteczki przy kawie Louis? - przywitałem przyjaciela, nawet nie odwracając się - Myślałem, że dalej chcesz mnie zabić. 
- Co prawda, to prawda MÓJ DROGI PRZYJACIELU - Lou wypowiadał te słowa z przekąsem - Nie ploteczki mnie zwabiły - odwróciłem się do niego przodem, przystawiając kubek do ust, nie zdążyłem upić łyka, kiedy na blat wyspy spadły jakieś dokumenty ze zdjęciami - Robota jest.
- Robota mówisz? - uniosłem brwi skonsternowany podchodząc bliżej, jednocześnie podnosząc papiery na wysokość oczu. 
- Tak jak powiedziałem, dość krwawa, ale cena wysoka.
- Jak wysoka? - nasze spojrzenia spotkały się, kiedy szatyn uniósł kącik ust do góry w grymasie pół uśmiechu. 
- Parę dusz do talizmanów.
- Ok, a co ja będę z tego miał? 
- Odkupienie swoich grzechów - Lou rzucił we mnie torbą z rzeczami - Zbieraj się blondi - po tej jakże miłej wymianie zdań, odwrócił się i ruszył sadzając swój babski tyłek na kanapie - Ruszaj się, nie mamy całego dnia! Jest parę duszyczek do pomordowania.
Przewracając oczami upiłem łyk z kubka, który wciąż trzymałem w ręku. Momentalnie moja twarz wykrzywiła się. Kurwa mać. Posoliłem herbatę. Zręcznym ruchem wylałem całą zawartość do zlewu, a po krótkiej chwili namysłu rzuciłem tam też kubek, będąc coraz bardziej wściekły na siebie. Ogarnij się Horan!!
  
Dziesięć minut potem byłem ubrany w czarne wojskowe spodnie, tego samego koloru koszulkę na długi rękaw i bluzę oraz kamizelkę. Uwielbiałem kamizelkę, posiadała niezliczone kieszonki, w których mogłem chować moje ulubione przedmioty tortur. Na przykład sprężynowy nóż poświęcony przez kapłana z Kambodży, który był idealny na wszystkie rodzaje monstrum, które łaziły po tej planecie. Przebiegłem przez salon po drodze łapiąc od Louisa saszetkę na udo z dodatkowymi narzędziami zbrodni.
Kiedy schylałem się, aby nałożyć wielkie buty wojskowe z jednej kieszonki wypadły moje nieśmiertelniki. Jakaś ręka podniosła je podrzucając przedmiot w powietrzu.
- Tradycji musi stać się zadość? - Lou uśmiechnął się podejrzanie obdarzając mnie również nieufnym wzrokiem - Nie sądziłem, że dasz się tak szybko namówić na masakrę. Ostatnim razem piszczałeś jak baba, że z tym skończyłeś. 
- Potrzebuję się trochę rozerwać i przy okazji pokazać takim niezdarnym cipom jak wy, jak się to robi. Ostatnio macie kiepskie wyniki. Krzywdzicie swoją i moją reputację.
Zwinnym ruchem wyrwałem z ręki przyjaciela nieśmiertelniki wieszając je sobie na szyję. Lou posłał mi cwaniacki uśmieszek, przejeżdżając językiem po zębach. 
- Nie martw się o naszą reputację, tylko raczej o to co będziemy pić po robocie.
- Och Tommo jestem pewny, że coś znajdziemy w twojej spiżarce.
Szatynowi od razu zszedł uśmieszek z twarzy, a zastąpił go wściekły grymas. Nie zdążył nic powiedzieć, kiedy schodziłem do piwnicy po parę zabaweczek, uniósł za mną tylko palec drąc pizdę. 
- Wara od moich zapasów Horan! Tylko je tkniesz, a obetnę ci jaja!!
Zaniosłem się głośnym śmiechem. Zamknąłem się, kiedy w drzwiach piwnicy stanął Lou z miną urażonego dziecka.
- Oj spokojnie, nie denerwuj się tak i pomóż mi z tą cholerną skrzynią - wskazałem brodą na wielki drewniany przedmiot w rogu pomieszczenia - Waży chyba z tonę. 
- Ja pierdole, ile ty tego masz?! - Lou pisnął przerażony - Jak na wojownika, który spoczął, jesteś gotowy jak na apokalipsę!
 
Drepcząc powoli po żwirowej dróżce do ganku domku w Irlandii, westchnąłem powoli. Chwilę potem na spotkanie wyszli mi moi przyjaciele gotowi i ubrani tak samojak ja, uśmiechając się zawadiacko. 
- No, no Tommo! Jednak masz ten dar przekonywania! - Zayn zaśmiał się poklepując przyjaciela po ramieniu.
- Nie on, a jego stuletnia whiskey - posłałem słodki uśmieszek szatynowi - No księżniczko, idź się przebrać, bo w sweterku i koszuli nie będziesz się z nami zabawiał. 
- Nienawidzę cię Horan i nie nazywaj mnie księżniczką, BLONDI!
Ann.. Też nie lubi, kiedy przedrzeźniam ją, mówiąc do niej na 'Księżniczko'. Ciekawy jestem co by powiedziała wiedząc kim jestem i co teraz zamierzam zrobić. Nie stop! Nie czas na rozczulanie się nad takimi bzdurami. Właśnie po to tu jestem. Aby przypomnieć sobie kim jestem. Szybko przyszło, szybko poszło.
 
Silniejsze, szybsze bicie serca. Coraz większe ilości adrenaliny przepompowywane z każdą sekundą w moich żyłach. Żar i żądza zalewająca moje ciało. Zaskakująco spokojny, płytki oddech. Zmysły wyczulone do granic możliwości. Tak proszę państwa poluje na swoją ofiarę Niall James Horan. Cichy nie wyczuwalny dla człowieka szmer. Wszystkie moje mięśnie napinają się tak jakby miały się oderwać od kości. Adrenalina szumi w uszach, kiedy namierzam niczego nie świadomą ofiarę. Jedna osoba na trzeciej i jeszcze cztery za nią. Nie ma odwrotu. Biorę głęboki oddech wyskakując z ukrycia. Wybijam się na 10 metrów w powietrze z ukochanym nożem sprężynowym w ręce. W locie doskakuję do ofiary przebijając jej czaszkę. Pozostali jej kompani nie są w stanie wydedukować co się dzieje, kiedy przerażający krzyk ich demonicznego kolegi przedziera ciemną noc. Lecz ja jestem szybszy. Nie czekam, aż zaczną działać, doskakuje do następnej ofiary. Bez mrugnięcia oka podrzynam jej gardło i tak z całą resztą gromadki, do momentu kiedy od tyłu wpijam w pierś nóż ostatniej ofierze. Zanim moi przyjaciele przyjdą tu i zabiorą potrzebne im dusze, zbieram wszystkie ciała na jedna kupę i padam na dupę przy nich. Oddycham głęboko. Kurwa Horan wypadasz z obiegu!
- Wow Nialler! Mordo ty moja! - Harry piszczał radośnie - Ahhh, ty to jesteś!! Jednak jak ciebie dopuścić do żądzy mordu, to nie można zatrzymać!
- Wow zaszalałeś - wyszeptał Zayn zszokowany pokaźną kupą zwłok o którą się opierałem. 
- No to teraz możemy iść pić? - zapytałem niezdarnie się podnosząc.
Udałem, że nie zauważyłem wymiany zmartwionych spojrzeń Liama i Zayna, kiedy koło nich przechodziłem. Jedyne o czym teraz myślałem to, żeby iść do baru i zamoczyć usta w złotej whiskey. Podnosiłem na wysokość oczu moje nieśmiertelniki, przecierając je palcem w skutek czego zostawiłem smugę krwi na mich. Spoglądając na dłonie, które były całe w czerwono-czarnej mazi wygiąłem twarz w grymasie zniesmaczenia.
- Wiecie co mam pomysł, żebyśmy poszli do jednego ze starych klubów - wypowiadałem te słowa uśmiechając się sam do siebie, jednocześnie wycierając dłonie w spodnie - Co wy na to, żeby iść do Underworldu?!
 
       ____________________________________________________________________
 
                                                                         Adriana
 
Przemknęłam miedzy ogrodzeniem. Kiedy pies sąsiadów zaczął wściekle ujadać. Z niemałym zawałem serca schowałam się za szopą, kiedy mój ojciec wyszedł na ogród sprawdzić co się dzieje.
- Zamknij japę głupi kundlu! - ryknęłam szeptem. O dziwo pomogło. Pies potulnie poszedł do budy, a mój ojciec wszedł z powrotem do mieszkania. Odetchnęłam głęboko czekając jeszcze pięć minut w kryjówce.
- Ann na co czekasz?! - usłyszałam szept Jo, chwilę potem zobaczyłam jej sylwetkę wyłaniającą się z cienia - Pośpiesz się!
Wyglądając jeszcze raz czy, aby na pewno nikt z domowników nie może mnie zobaczyć przemknęłam do przyjaciółki.
- Jo, gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, kiedy dziewczyna ciągnęła mnie w bliżej nie znanym mi kierunku.
- Oj, wynalazłam taki zajebisty klub! Kiedyś na jednej imprezie wyrwał mnie taki zajebisty badboy i zaciągnął do tego klubu. Nic prawie nie pamiętam z tej imprezy oprócz tego, że teraz mam tam kartę członkowską.
- Jak to ciągniesz nas do niebezpiecznego miejsca bez chłopaków, którzy by nas obronili?!? Oszalałaś?!
- Nie mazgaj się! Zaświecisz cyckami i wszystko będzie dobrze - Jo wywróciła oczami, dalej mocno ciągnąc mnie za rękę.
- Gdzie masz tą kartę członkowską ? 
- Tu - dziewczyna machnęła mi nadgarstkiem przed nosem, kiedy spotkała mój pytający wzrok szybko pośpieszyła z odpowiedzią - Wszczepiają Ci taki mały czip pod skórę.
- To nie higieniczne! Lekarz powinien robić takie rzeczy, tylko i wyłącznie! - oburzyłam się, ten pomysł nie podobał mi się od samego początku, ale teraz miałam ochotę się wyrwać i jak najszybciej wrócić do domu. To nie było wcale, a wcale dobre, lecz nie mogłam pozwolić, aby Jo poszła tam sama, a na pewno teraz nie byłam w stanie jej namówić na powrót. Nie chcę, żeby coś się jej stało, będę musiała jej pilnować.
- Oj nie marudź! Żyję?! Żyję i wszystko gra i śpiewa!
- Wiesz chociaż jak ten klub się nazywa? - próbowałam podejść od innej strony przyjaciółkę.
- Undergr.. Under... Niee... Ah! Underworld!
 
           _______________________________________________________________
 
                                                                           Niall
 
Underworld. Miejsce, w którym panują demony i wampiry. Co noc posłańcy ściągają świeżynki do lokalu dla klientów, aby żywili się nimi. Nigdy nie lubiłem tych ciot. Niskiej rangi lizusy z nieziemskiego świata, tak zwanego drugiego, starające się wyrwać na wyższe rangi. Jedynie niżej postawieni są nieczystej krwi ludzie zwani pasożytami. Ja będąc prawie na samym szczycie (bo od szczytu odgradzał mnie tylko ojciec) gardziłem nimi. Lecz trzeba przyznać im to, że takich ilości świeżych zabaweczek, nie ma nigdzie.
Do klubu nie dostaniesz się nie mając karty członkowskiej, która tak naprawdę była czipem z danymi wstrzykniętą pod skórę nadgarstka. Na małym dysku znajdowały się wszystkie najpotrzebniejsze dane. Imię, nazwisko, stanowisko w społeczeństwie, data urodzenia, lub data przyjęta za daną, no ewentualnie data przemiany. 
Pewnym krokiem wraz z chłopakami minęliśmy kolejkę. Ochroniarze podśmiechując się pod nosem, odezwali się do mnie z pogardą.
- Hej blondi, jeśli myślisz, że przychodząc tu w wojskowych ciuchach i farbie, wejdziesz bez kolejki to grubo się mylisz. Spadaj na koniec jak wszyscy.
Chwilę potem stał przyparty do muru przez Louisa, który nie pohamował się oraz zaprezentował swoje pokaźne szpony i głęboką czerń oczu. 
- Posłuchaj mnie uważnie śmieciu, tylko ja mogę go tak nazywać, takie szlamy jak ty nie mają prawa się tak do nas odzywać!
- Och Lou nie denerwuj się, pan ma rację, że mogliśmy lepiej się ubrać albo chociaż umyć po rzeźni przychodząc na imprezę - Harry kpił z całej zaistniałej sytuacji.
- Kim niby jesteście, że mamy się przed wami kłaniać?! - odezwał się drugi ochroniarz, któremu zawtórowała oburzona kolejka. 
Odciągnąłem Lou od marnej istoty i podszedłem do postawnego mężczyzny z ciętym języczkiem, wyciągając nadgarstek oraz tajemniczo się uśmiechając. Kiedy dioda się zapaliła na czerwono wskazując na najwyższej rangi istotę, jednocześnie wyświetlając moje dane miny im zrzedły. Ten, który tak cwaniakował szybko spuścił głowę mamrocząc przeprosiny. Coś takiego nie mogło przejść plebsowi. Przechodząc koło mężczyzn, zanurzyłem palce w klatce piersiowej pierwszego, co nazwał mnie 'blondi' i zręcznie wyciągając jego jeszcze bijące serce. Oddałem je przerażonemu koledze, dodając z uśmiechem.
- Pozdrowienia od ojca.
 
Piliśmy już z dobre dwie godziny, kiedy do naszego stolika dosiadł się diler. Mówiąc 'diler' nie miałem na myśli tych typków o za dużym mniemaniu o sobie, jakimi to nie są kozakami tylko kolesia, który zbierał szmal za świeżynki. W każdy ostatni piątek miesiąca jest sprowadzana 'specjalna świeżynka' zazwyczaj była to dziewica nie skalana jakimiś mocnymi używkami o najczystszej kwi i była wystawiana na licytację. Ten który zapłacił najwięcej miał ją na wyłączność. Miał na wyłączność najlepszy towar tej nocy.
- Panowie chcą się skusić na gwiazdeczkę dzisiejszej nocy? Towar jest wyjątkowo dobry i wszyscy się biją o nią dzisiaj!
- O nią? - zaciekawił mnie chłopak.
- Szatynka, ciemnie oczy, nieziemski uśmiech, istota ludzka, czysta jak łza. Stoi wysoko - 100 tysięcy.
- Co Horan dla relaksu po dobrze wykonanej robocie chcesz odreagować - Harry zażartował, kiedy ja posłałem mu uśmiech przed upiciem kolejnych łyków alkoholu.
- Więc powiedz mi chłopie jak ta 'wspaniała i czysta jak łza świeżynka' wygląda. Lubię wiedzieć co kupuję.
Czułem jak alkohol przejmuje kontrolę nad moim ciałem jak i umysłem. Dziś byłem w stanie zrobić wszystko. Jestem tak odurzony dzisiejszym zastrzykiem adrenaliny, krwi oraz używek, że nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, a uczucia, które dzisiaj cały dzień w sobie zduszałem przejmowały niebezpiecznie kontrolę.
- Stary masz dzisiaj wielką konkurencję bo jeden z najbardziej wpływowych szych chce ją i jest w stanie zapłacić każde pieniądze.
Na te słowa zareagowałem śmiechem. Nie ma rzeczy, której Niall Horan nie może mieć. No kurwa jestem ukochanym synkiem ojca! Jemu nikt nie może podskoczyć, ani wśród żywych, ani wśród martwych.
- Mój ojciec też nie jest byle kim, więc mów kto to.
Chłopak uśmiechną się szeroko i palcem wskazał na środek parkietu. Odwróciłem głowę w tamtą stronę szukając interesującego mnie celu. Chwilę potem dojrzałem osobę, o której mówił diler. Mina mi zrzedła. Dałem cichy znak chłopakom. W mgnieniu oka przycisnęli chłopaka do siedzenia. Fakt mojego otępienia alkoholowego oraz tożsamość dziewczyny wcale nie pomagała. 
- Teraz powiedz mi złotko skąd ją wytrzasnęliście? - odezwałem się spokojnie siadając na blacie przed nim nic nie dając po sobie poznać. Wystraszony chłopczyna wydukał coś o tym, że przyszła z pasożytem. Została odurzona krwią demona z rodu starożytnych i teraz jest prowadzona licytacja - Z rodu starożytnych mówisz? - diler pokiwał wystraszony głową - Widzisz to dobrze się składa, bo to moja rodzina, tak więc licytacja dobiegła końca, płacę potrójną cenę i nikt nie ma prawa jej tknąć.
- Ale ta szycha powiedziała, że przebija każdą cenę aż do miliona i tuzina dusz.
- Nie rozumiesz słów 'licytacja skończona' lub 'jest moja'? Chłopcze jeśli życie jest ci miłe i nie chcesz żeby właśnie tu teraz zaczęła się rzeź pójdziesz grzecznie i powiesz, że szatynka została zlicytowana. Jeśli ktoś będzie miał jeszcze jakieś problemy powiesz, że wracasz od Horana. Jasne?!
- Takk-k-kk.. pro-szzz-proszę pana!
- No świetnie, teraz biegnij - poklepałem go po policzku uśmiechając się pewnie. Wypuściłem wystraszonego dilerka i spojrzałem za jego przerażoną, oddalającą się sylwetką - Panowie bawicie się dzisiaj na mój koszt, lecz bez mojej osoby, ja właśnie dobiłem idealnej transakcji.
Chwilę potem dostałem znak, że szatynka jest moja. Z uśmiechem przemierzałem parkiet. Wzorkiem przebiegłem po górnych lożach w klubie kiedy od tyłu podszedłem i położyłem dłonie na biodrach dziewczyny. Wtedy zobaczyłem wściekłego Sanginsa. Zawadiacko się uśmiechając, wyszeptałem do niego, patrząc mu prosto w oczy 'nie dziś kolego'.
Odwróciłem wzrok od wściekłego demona, kiedy brązowooka stanęła ze mną twarzą w twarz. Oboje byliśmy mocno odurzeni używkami, duchotą panującą wkoło oraz rządzą naszych ciał.
 
     ____________________________________________________________________
 
                                                                         Adriana
 
Z przymkniętymi powiekami tańczyłam na parkiecie. Nawet nie zwracałam uwagi na to co się dzieje wokoło. Nic nie miało znaczenia. Byłam sama, tylko ja i muzyka. Jej rytm niósł moje ciało w tylko sobie znanym tańcu. Nie miałam pojęcia gdzie jest Jo. Byłam przekonana, że nie wypiłyśmy tak dużo, no na pewno nie ja. Dwa drinki nigdy nie były w stanie mnie tak odurzyć. Aktualnie czułam się jak po zażyciu hektolitrów alkoholu i paru tabletkach ekstazy. Nie kontrolowałam swojego ciała. Było mi niesamowicie dobrze i odpływałam w tym uczuciu.
Nagle poczułam ciepłe i dziwnie znajome ręce na biodrach. Odwróciłam się przodem do właściciela, kiedy trafiłam na niezwykłe, błękitne tęczówki. Na mojej twarzy mimowolnie zagościł szeroki uśmiech. Właściciel niebieskich lazurów też nie omieszkał się od niego. Nie wiele myśląc i nie kontrolując się zarzuciłam rękę na jego kark, kiedy razem bujaliśmy się w rytm muzyki. Nasze ciała rytmicznie się ocierały o siebie, a ręce dziko błądziły po ciałach. To niesamowite jak alkohol pozbawia nas wszelkich zahamowań.
- Tęskniłam za tym - wyszeptałam do ucha Niallowi, przekonana, że i tak zagłuszy to głośna muzyka. Lecz chłopak uśmiechnął się przyciągając moje ciało bliżej swojego.
- Ja też i to bardzo.
Nawet nie wiem kiedy nasze usta przywarły do siebie delikatnie poddając się narastającemu pożądaniu. Cały świat gdzieś zniknął, zapadł się pod ziemią. Byliśmy tylko my. Ja i Niall. Kiedy nasze usta oderwały się na chwile od siebie chłopak uśmiechnął się tajemniczo oraz wypowiedział jakieś słowa których nie byłam w stanie dosłyszeć. Również nie dane było mi się o nie zapytać, ponieważ Niall znowu połączył nasze usta w idealnym pocałunku, a ja odpływałam w jego ramionach i miękkich, ciepłych ustach tak dobrze całujących...


       ___________________________________________________________________

Boooom!
Tak więc jestem z Rozdziałem 1O! Tak wiem, że troszkę (troszkę długo) musieliście czekać ale mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to treścią oraz długością posta ;D
Również mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to bo:

1. Mam dziś urodziny :p
2. Post już jest!
3. Jak mnie zabijecie to kto będzie wam pisał tego bloga??
Jeśli o to chodzi to dostałam już duży opierdziel od Domi i Jo :p Nawiasem do 'Kontaktów' dodałam adres tt Domi so go go follow! <3
Również witam nowych czytelników! Strasznie mi miło czytać takie wiadomości jak 'jest to jedyny blog jaki czytam i jest naprawdę zajebisty' i td i tp. Kocham Was za to! I jeszcze raz WIELKI DZIĘKI! <33
Btw jest jeszcze ktoś chętny do dodania się do listy 'Informowanych' ?? jak tak to klikać w zakładkę i podawać swoje niki na tt lub tumblr, ewentualnie pod postem :)
Ahh i czy będziecie tacy kochani oraz z okazji moich urodzin zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza? Wiem, że nie zasłużyłam ale i tak spłonę w piekle (mam nadzieję, że z Niallem) :D xx















Tu Domi. Chciałam serdecznie podziękować Adeli za ten rozdział, bo czytając go po prostu się rozpływałam... Całuski kochanie i jak najprędzej pisz kolejny i w końcu ich zshipuj, bo już nie mogę wytrzymać!
P.S. Moi kochani! Nasza Adela ma dziś urodziny, więc ja po raz kolejny składam jej gorące życzonka, do których mam nadzieję podłączycie się w komentarzach! xxxx


P.S.: Jak podobają się Wam chłopcy z Darkness jako badboy'e?!? Piszcie! :3 xx
Lots of love and blood,
Adela