22 paź 2013

Rozdział 9

-Coś ty, kurwa, zrobił?!
- Powiedziałam, że ma się trzymać z dala ode mnie...
- Czy cię do końca zjebało?! - wściekły Liam wyszczerzył na mnie oczy pochylając się do przodu. Kiedy wzruszyłem ramionami, mocniej zatapiając się w fotelu, dodał - No, najwyraźniej TAK!
- Tak będzie lepiej - ciężko westchnąłem, dotykając skroni, ciągle uciekając wzrokiem od swojego rozmówcy - Będzie bezpieczna, znajdzie sobie kogoś, na kogo zasługuje i wszyscy będą szczęśliwi.
- Jacy wszyscy?! - złość szatyna rozsadzała go od środka, uniósł brwi tak, że prawie dotknęły linii włosów, a żyła na jego szyi bardzo się uwidoczniła - A co z tobą?! Nie pomyślałeś, że może ty jesteś osobą, na którą ona zasługuje??
- Nie, nie jestem i nigdy nie będę Paynoo.
- Jaka jest z ciebie egoistyczna cipa Horan! - szatyn nerwowo to siadał na stolik przed mną, to wstawał, aby chodzić w tą i z powrotem po salonie.
- Byłbym ''egoistyczną cipą'' jak to określiłeś, gdybym zatrzymał ją przy sobie.
- A nie pomyślałeś, że możesz ją tym zranić?! Bez słowa wyjaśnienia, z dupy wyjętymi argumentami - zrywasz z nią! - Li zamachnął się rękoma w teatralnym geście.
- Ale my nie byliśmy nawet razem! Nic między nami nie było!
- No dobra - Payne ponownie przycupnął na stoliku naprzeciwko mnie - Powiedz mi tylko teraz, czy ona czuje to samo?
Zatkało mnie. Li wypowiedział na głos słowa, które od jakiegoś czasu spychałem gdzieś na bok świadomości. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że coś spierdoliłem lub istnienia możliwości skomplikowania sobie życia. Było dobrze tak, jak jest teraz! Wszyscy są szczęśliwi. Ja zaspokajałem swoje zachcianki idąc dawnym trybem życia. Pustym, lekko samotnym, a zarazem egoistycznym, ale idealnym i nie wymagającym angażowania się z mojej strony w żadne gówniane kwiatki, serduszka i uczucia. 
- Jak długo będziesz się tak bił z myślami ? - zapytał Harry, materializując się znikąd, za moim lewym barkiem, oparł się o zagłowię kanapy, pochylając się lekko w moją stronę - Wiesz na kogoś, kogo nic nie obchodzi, ta sytuacja strasznie mocno cię obchodzi.
- Kurwa Harry, co to za składnia?! - skonsternowany ściągnąłem brwi - I, skąd ty możesz wiedzieć, co myślę?!
- Składnia à la ja! - Harry wygiął usta w dziwnym geście wahającym się na granicy zamyślenia i uznania, przeskakując oparcie kanapy i lądując dupą na mnie, dodał - A wiem, bo tak się zamyśliłeś, że niechcący mnie wpuściłeś!
Zrzuciłem loczka z moich kolan, przewracając oczami. Muszę się lepiej pilnować. Zielonooki drocząc się ze mną, najpierw zrobił urażoną minkę, aby za chwilę zacząć dziecinnie chichotać obejmując mnie za ramię.
- No dobra dupeczki, może ktoś mnie w końcu wtajemniczy, co?? Lou chce zamordować Nialla, choć sam nie wie dokładnie za co, Zayn jest jak nie z tego świata, no nie licząc tego, że jest... Ale tak jak by...bardziej... - Harold zawiesił się na chwilę, analizując swoją głęboką myśl, spoglądając na sufit - Li jest jak jakaś przewrażliwiona kobieta w ciąży, podczas okresu!
- Ja pierdole! - Liam schował twarz w dłonie, kiedy ja śmiałem się, nie do końca wiedząc czy raczej nie powinienem płakać - Załamujesz mnie! Jak kobieta w ciąży może mieć okres?!
- No nie wiem! Ale tak się zachowujesz! - Hazz wytrzeszczył oczy i wskazał palcem na przyjaciela, kiedy ten rozłożył ręce załamany - A ja tego wszystkiego nie ogarniam. 
- No widać, że nie ogarniasz - wydusiłem przez śmiech - I widzę, że ktoś tu musi wrócić do szkoły.
Styles uśmiechnął się przebiegle do swojej jakże ''genialnej'' myśli, która właśnie zagościła w jego głowie. Liam machał głową nie dowierzając w to, co się dzieje. Nagle lokowaty poderwał się z miejsca oznajmiając:
- Muszę coś załatwić.
I tyle go widzieliśmy. Śmiałem się pod nosem, zastanawiając się jak on może być bezdusznym mordercą, kiedy jest takim słodkim dzieciakiem.
Wstałem z kanapy i złapałem szatyna za bark.
- Chodź kobieto w ciąży, z okresem, idziemy się napić - Li podniósł na mnie rozbawiony wzrok, szeroko uśmiechnąłem się do przyjaciela - Znaczy ja, bo ty nie możesz będąc w ciąży!
Śmiejąc się z wielkiej mądrości Harolda, Paynoo podniósł ociężale swoje szanowne cztery litery i podreptał za mną do drzwi.
 
- Wiesz, że jesteś ofiarą zasad, które sam przed sobą postawiłeś? - Liam w końcu się odezwał, po moim długim monologu. Opowiedziałem mu moje wszystkie wątpliwości, pytania i uczucia jakie mi towarzyszyły przez ostatnie pół roku. On cierpliwie je wysłuchał, nie przerywając.
Siedzieliśmy na ganku domku w Irlandii pijąc jakiś stary rocznik wina, zamyszkowany przez Louisa. Teraz chociaż będzie miał konkretny powód, aby mnie zabić.
- Wiem - wyszeptałem cicho, wpatrując się w rozciągający się horyzont Lough Ennell przed moim nosem - Wiem Liam, ale jak bardzo potrafisz zniszczyć dobrą dziewczynę, żeby poszła na samo dno razem z tobą? Ja nie potrafię. Adriana nie pasuje do mojego trybu życia, a ja nie jestem jej wymarzonym chłopakiem. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, nie nadaję się na chłopaka, narzeczonego czy całą tą resztę tego gówna, a one tylko na to patrzą i chcą się bawić w te wielkie miłości, zauroczenia, trzymanie za rączki - pociągnąłem duży łyk czerwonego trunku, przenosząc wzrok na przyjaciela - Co to w ogóle, kurwa, jest? W życiu, nie bawiłem się w nic takiego...
- Mnie się pytasz? Ja bawiłem się tak raz, ponad sto lat temu! Nawet nie pamiętam, jak to jest... - grobową ciszę przeciął nagle nasz śmiech - Mimo to wiem, że przez to całe gówno byłem bardzo szczęśliwy - Li nagle spoważniał, ściągając brwi - Najsmutniejsze jest to, że już nawet nie pamiętam jej twarzy.
- Wspomnienia zza czasów człowieczeństwa ci się zacierają? - przyjaciel skiną głową.
- Jak przez mgłę pamiętam ucinki, jakieś fragmenty wspomnień. Widzę większość aspektów, uczuć sytuacji, ale teraz wyprany z czegokolwiek, za cholerę tego nie rozumiem. Jakby człowieczeństwo było niezbędnym składnikiem do interpretacji tych chwil.
Szatyn intensywnie myśląc nad tą tezą, wpatrywał się w bliżej nieznany punkt, popijając wino. Zawiesił się, a ja nie miałem zamiaru go wytrącać z tej zadumy. Oboje potrzebowaliśmy tej chwili ciszy na poukładanie mętliku w naszych głowach. Mimo to mój telefon nie miał zamiaru tego uszanować, dzwoniąc namiętnie trzy razy, aż wściekły odebrałem.
- Niall zbieraj swoją dupę w kroki i Liama przy okazji, bo czekamy tu z nowymi dokumentami do opracowania! Przypominam, że mimo, iż Sangins nie pokazuje się, to nie znaczy, że zlecenie na ciebie wygasło - nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy Zayn puścił całą wiązankę informacji.
- Tak Zen, już się zbieramy.
- Nie nazywaj mnie tak, wiesz że tego nienawidzę.
- Oh, nie denerwuj się Zeneee, mamy coś dobrego z Liamem - uśmiechnąłem się do szatyna, rozłączając się - Na cóż przyjacielu, nie jest nam dane poleniuchować tutaj, zebrała się narada pięciu u mnie w mieszkaniu.
Payne przewrócił oczami, stając ramie w ramię ze mną. Chwilę potem czułem jak moje i Liama ciało rozpływa się w gęstą mgłę, ostatni raz tego dnia zerknąłem na taflę Lough Ennell, następnym co widziałem było już moje mieszkanie i wzrok pozostałej trójki przyjaciół.
- Niall czy to moje wino z zabronionej spiżarki?! - Louis wściekły wydarł się, kiedy tylko zobaczył butelkę w moim ręku.
Kurwa. Odrzuciłem butelkę do Zayna, słodko uśmiechając się.
- Skądże!
- Horan, utłukę cię!
 
 
Nieprzytomny sączyłem powoli kawę z bufetu szkolnego. Nie dość, że poniedziałek, to jeszcze kawa ohydna. Wczoraj siedziałem w sumie, aż do rana z jebanymi dokumentami, które przytargali chłopacy. Jeszcze jakby tego było mało, to przypomniało mi się dopiero po czwartej, że mam zadaną lekturę i wypadałoby chociaż przeczytać jakieś porządne streszczenie. 
Tak rozczulającego się nad sobą, zastał mnie dzwonek na przerwę. Właśnie skończyło mi się okienko i miałem zaprowadzić swoją sponiewieraną dupę do szafki, po książki na ostatnie już dziś zajęcia. Czyli etykę z Ann.
 
        _________________________________________________________________
                                                                    Adriana 
 
Poczłapałam niechętnie do swojej przedostatniej ławki na etyce. Na szczęście była to już ostatnia lekcja. Od wyjścia ze szpitala nie minęło wiele, ale ja już nie mogłam wytrzymać w domu i postanowiłam wrócić szybciej. Teraz tego żałowałam. Strasznie kręciło mi się w głowie, a pulsujący ból u nasady głowy nie pozwalał w spokoju wysiedzieć ani chwili. Uchyliłam lekko okno, aby świeże, zimne powietrze choć trochę poratowało mnie, przywracając resztki świadomości. Wraz z pierwszym podmuchem wiatru ból ustępował i był do zniesienia. 
Nauczyciel zaczął sprawdzać listę obecności. Ja po upewnieniu się, że wpisał mi obecność wpatrywałam się w pluchę za oknem, nie zwracając zbytnio uwagi na to co się dzieje.
- Niall...? Niall Horan jest? 
- Jestem, przepraszam za spóźnienie.
- Dobrze, siadaj chłopcze. Stefan, Paula... - nauczyciel kontynuował sprawdzanie listy.
Mimowolnie odwróciłam się w stronę głosu blondyna. Właśnie pewnym krokiem przemierzał salę z podręcznikiem w ręku, aby usiąść na swoje miejsce. Bacznie obserwowałam każdy jego ruch. Ku mojemu zdziwieniu nie usiadł w ławce za mną tylko dosiadł się do mnie! Przeklinałam w duchu wypadek. Przez niego Wiki leży w szpitalu ze złamaną nogą i nie wyjdzie szybciej jak za miesiąc!  Wszystko się po nim psuło. Ja wróciłam do fazy 'zapieraj się rękoma i nogami Nialla, a najlepiej zapadnij się pod ziemię lub ucieknij' i nie miał kto mnie ratować. Nie mam pojęcia, co mam zrobić w tej sytuacji, bo na pewno nie wytrzymam godziny lekcyjnej przy nim!
Zacisnęłam zęby. To tylko 45 minut, a nawet już tylko 40 minut. Wytrzymasz je, potem możesz uciekać stąd jak najdalej! Przyjęłam taktykę kompletnego ignorowania chłopaka i udawałam, iż czytam tekst omawiany na lekcji. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że poczułam przeszywający wzrok Nialla. Siedział odchylony na krześle lustrując mnie wzrokiem. Ma moim ciele pojawiła się gęsia skórka, a sylwetką wzdrygną silny dreszcz. Nauczyciel widząc to przerwał nieudolne czytanie Leszka Kołakowskiego ''O tolerancji'', jakiemuś uczniowi, słowami:
- Zamknę już okno, zimno się robi - Co nie!!! Błagam miej litość człowieku i nie rób tego! Błagam nie.. nie... - Proszę, kontynuujmy.
Z chwilą odcięcia dopływu zimnego powietrza moja głowa z podwójną siłą dawała się we znaki. Obecność Horana wcale mi w tym nie pomagała! Czułam jak odpływam. Minuty wlekły się złośliwie wolno. Oczy powoli zachodziły mi mgłą, starałam brać się głębsze oddechy i za wszelką cenę wytrzymać jeszcze te cholerne 20 minut, ale moje wysiłki spełzły na niczym, kiedy poczułam jak Niall się przysuwa, a jego dominująco-przytłaczająca aura miażdży mnie, jednocześnie odcinając dopływ tlenu.
- Ann dobrze się czujesz? - podniosłam na niego wystraszony wzrok, czegoż ty ode mnie chcesz?! Pokiwałam głową, mrucząc słabe tak - Proszę pana, mogę zabrać Adrianę do pielęgniarki? Źle się czuje.
- Nic mi nie jest - słabo wydukałam, ciskając piorunami w Nialla. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały wiedziałam, że to był wzrok nie znoszący sprzeciwu.
- Jesteś dopiero co po wypadku i jest ci słabo! Nawet nie próbuj się sprzeciwiać, idziesz do pielęgniarki - wysyczał przez zęby, zbierając nasze rzeczy.
- Masz rację chłopcze, Ann strasznie zbladłaś. To wasza ostatnia lekcja? - kiwnęłam niepewnie głową - Zwolnię was, tylko prosto do pielęgniarki.
W kompletnej ciszy opuściliśmy salę. Czułam jak spojrzenia wszystkich są utkwione w naszej dwójce. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za blondynem naskoczyłam na niego.
- Co ty sobie myślisz?! Robić takie sceny przy wszystkich, kiedy nic mi nie jest!
- Może by tak ciszej, trwają lekcje i źle się czujesz, nie zgrywaj bohaterki - odparł beznamiętnie.
- Ja zgrywam bohaterkę?! To ty jesteś taki wspaniałomyślny, że 'ratujesz mnie z opresji'.
- Choć już do pielęgniarki i nie gadaj tyle - wyminął mnie, idąc korytarzem w stronę gabinetu.
Krew się we mnie gotowała! Co za burak! Więc teraz tak nasze rozmowy będą wyglądać? Żadnego 'cześć! co słychać?' tylko choć, zrób co mówię i odpierdol się?! Nawet się już ze mną nie wita, kiedy widzi mnie na korytarzu czy w sali. Jest tak jak na etyce. Nie odzywa się do mnie, a jeśli nawet to lodowatym tonem. Tak jakbym zupełnie nie istniała. Ciągle towarzyszy mu ta przytłaczająca aura i ciągle czuję jego przeszywający wzrok na sobie tak, że aż ciarki przechodzą mi po plecach.
- Nigdzie nie idę - zaprotestowałam.
- Nie kłuć się tylko chodź... - za nim zdążył coś jeszcze powiedzieć, ja osuwałam się powoli po ścianie.
 
- No cukiereczku, witamy wśród żywych - przywitał mnie ciepły głos, pulchnej pielęgniarki - Dobrze, że się obudziłaś. Twój chłopak nadal tu jest.
- Słucham mój chło..?- zamilkłam, kiedy zobaczyłam, że moje stopy leżą na kolanach Nialla siedzącego na końcu łóżka w pokoju pielęgniarki. Bacznie przyglądał się mojej twarzy szukając w niej odpowiedzi - Co się stało?
- Straciłaś przytomność - cicho, niskim tonem zauważył blondyn.
- To przez osłabienie organizmu kochana, powinnaś bardziej na siebie uważać i zrezygnować ze szkoły do końca tygodnia. Mimo, że wyszłaś z wypadku bez większego szwanku to nie znaczy, iż to nic wielkiego - pulchna kobieta uzupełniała moją kartę zdrowia i jakąś jeszcze kartkę, następnie podając mi ją. Niall pomógł mi zejść z łóżka chwytając mnie za ramie, jednocześnie asekurując w drodze do biurka kobiety. Czułam ciepło jego silnego ciała. Dzieliły nas dosłownie milimetry, stał tak, aby na wszelki wypadek złapać mnie, gdybym miała znowu zasłabnąć - Do podpisu rodziców. I niech chłopak cię lepiej odprowadzi do domu. Wiesz, posiadanie takiego mężczyzny u swojego boku to prawdziwy skarb! Kiedy byłaś nieprzytomna cały czas troszczył się o ciebie.
Zaciągnęłam się powietrzem, spoglądając na swoje splecione palce. Na moje policzki wylał się szkarłatny rumieniec. Czułam jak Niall cały się spina, świdrując kobietę wzrokiem.
- My nie jesteśmy parą.. - odparłam szeptem, nie podnosząc wzroku.
- Oh, przepraszam po porostu tak ładnie razem wyglądacie i się opiekujecie, że myślałam... - czułam jak robię się coraz bardziej zażenowana, naprawdę wybrała nieodpowiedni moment na tego typu gadki - No, nie ważne.. Tak czy inaczej prosiłabym cię chłopcze, żebyś ją odprowadził, jeśli to nie problem. Nie chcemy przecież, żeby się jej coś stało prawda?
- Oczywiście - odparł Niall obejmując mnie w pasie i lekko popychając w stronę drzwi.
- Dziękuję i do widzenia - mruknęłam, kiedy byłam już za progiem. Pielęgniarka jeszcze coś powiedziała do chłopaka, kiedy ten wychodził. Nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam ale usłyszałam coś w stylu 'opiekun to największy skarb dla kobiety, niczego więcej nie wymagamy'.
Podniosłam wzrok w momencie, kiedy zamyślony Niall zamykał drzwi. Podniósł swoje niebieskie oczy, w których czaiło się tak wiele uczuć. Chwilę potem przymknął powieki, potrząsając głową i znów, powróciło lodowate spojrzenie bez większego wyrazu.
- Nie musisz mnie odprowadzać, nic mi nie jest.
- Zbieraj się.
- Powiedziałam, że ...
- Nic ci nie jest? Tak słyszałam, ale jeśli oceniasz swój stan jak ten z przed 20 minut to przestań się kłócić i zbieraj się, bo nie mam czasu na takie pogawędki.
Niall widząc moją bierną postawę, pociągnął mnie w stronę szafek. Szarpałam się z zamkiem, kiedy ten dalej oziębłym wzrokiem skanował każdy mój ruch. Trzęsły mi się ręce i jak na złość cholerny zamek zatrzasnął się. Czułam, że mam ochotę się rozpłakać. Nienawidzę Nialla, kiedy jest taki! Zacisnęłam powieki poddając się.
- Daj księżniczko, ja to zrobię - chłopak zlitował się, widząc moje nędzne próby otwarcia drzwiczek. Blondyn jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki otworzył bez większego wysiłku moja szafkę - Proszę.
Wyszeptałam płaczliwe dziękuję, wyciągając swoją kurtkę i uciekając jak najdalej stamtąd. Nie zaszłam daleko jednocześnie zmagając się z plecakiem, płaszczem oraz chodzeniem. Chwilę potem stał koło mnie ubrany w płaszcz Niall, zabierając mój plecak i przerzucając go sobie przez ramię. Spokojnie się ubrałam. Kiedy wyszliśmy już na kampus szkoły, a świeże powietrze owiało moją twarz, poczułam się lepiej. Chciałam odebrać moją torbę, kiedy blondyn stanowczo odmówił. Nie miałam sił się kłócić, szłam dwa kroki przed Niallem z założonymi rękoma na klatce piersiowej. Dreptałam powoli dobrze znaną mi na pamięć drogą do domu. Najszybciej było przejść przez kamienice, park, potem 7 min drogi przez osiedle, też tylko mi znanymi skrótami i jestem w domu! 
Podążałam w ciszy, nie odwracając się, jak również, ani na chwilę się nie zatrzymując. Niall również nie miał zamiaru przerwać tej krępującej ciszy między nami. Powoli niezręczna sytuacja zaczynała mi doskwierać. Przypomniało mi się, kiedy odwoził mnie do domu swoim samochodem. Wtedy cisza jaka panowała była kojąca i miła, wtedy też pierwszy raz nazywał mnie księżniczką... Dzisiaj mnie nazwał księżniczką... To boli.. To tak cholernie boli! Od dłuższego czasu przyzwyczajam się do faktu, że stosunki między nami nigdy się nie polepszą, a on tylko to wszystko pogarsza swoim zachowaniem! I kiedy tak na mnie mówi, tylko przywołuje wspomnienia, kiedy wszystko się układało oraz było o niebo lepsze.
Mocno zacisnęłam powieki, kiedy poczułam jak pojedyncza łza spływa po mojej twarzy. Szybko ją starłam. Nie chcę być słaba. Nie chcę się tak czuć, ale nic nie mogę na to poradzić. Za pierwszą łzą poleciały kolejne. Nawet już nie fatygowałam się ich ścierać. Liczyło się tylko by dojść do domu, rzucić się na łóżko i wypłakać w poduszkę wszystkie żale.
 
           _____________________________________________________________
                                                                    Niall
 
Serce mi się krajało kiedy tak szliśmy w ciszy. Słyszałem wszystkie gorzkie łzy i ciężkie oddechy, kiedy Ann próbowała się uspokoić. Najgorsze w tym wszystkim było to, że prawdopodobnie powodem jej smutku byłem ja. Ta myśl była nieznośna dla mnie! Czułem jak się rozpadam od środka. Z każdą kolejną jej łzą, coś we mnie umierało. Jestem taki wściekły z tego natłoku uczuć w nas! Jestem wściekły, bo mi zależy. W końcu się do tego przyznałem. Zależy mi na niej. Chcę ją chronić przed całym złem tego świata, ale przede wszystkim, przed sobą. Cóż z tego jeśli ją tym ranię? Prawda jest taka, że sam sobie wmawiam, że chronię ją przed sobą, kiedy tak naprawdę ją odpycham. Cholernie jest mi nie na rękę to wszystko, co się dzieje ze mną w stosunku do niej. Robię się miękki, opiekuńczy, troskliwy, bawię się w te wszystkie kwiatki, serduszka, zauroczenia... Gubię się w tym wszystkim, bo jest to dla mnie nowe. Nigdy wcześniej nie miałem z tym wszystkim odczynienia, a słowa pielęgniarki uświadomiły mi, że nawet niepodświadomie pogrążam się w tym wszystkim. Nie słuchałem, ani Liama, ani Zayna, ani samego siebie. Od tak dawna wmawiam sobie, że 'nie zasługuję na ciebie księżniczko', ale prawda jest taka, że jestem najlepszy z tobą...
Adriana potknęła się o własne nogi, chwiejąc się wyprostowała sylwetkę, nabierając dużo powietrza do płuc. Kiedy miała odejść jak najdalej od mnie, złapałem ją za przedramię i mocno pociągnąłem w wyniku czego wpadła w moje ramiona. Mocno przytuliłem wątłą sylwetkę dziewczyny do siebie tak jak bym miał już nigdy więcej jej nie zobaczyć. Szatynka na początku się opierała, lecz kiedy zauważyła, że nie mam zamiaru jej puścić, wtuliła się we mnie cicho łkając. 
- Ciii.... Księżniczko nie płacz, proszę - starałem się uspokoić Ann przemawiając jak najspokojniej i cieplej potrafiłem - Już wszystko dobrze...
- Nic nie jest dobrze Niall - wyszlochała do mojego ramienia mocniej się wtulając - Dlaczego mi to robisz?
Dlaczego czuję się taki winny? Dlaczego wstrzymuję oddech, martwiąc się o jej sens słów?! Zatracam się w strachu przed tym, że jest jedyną osobą która może mnie zranić?! Jest jedyną moją słabością. Zależy ci Niall! Nie mów tego, błagam choć raz spróbuj!
- Tak jest lepiej dla ciebie księżniczko - brawo, jak zwykle działasz szybciej niż myślisz. Debil! 
- Nie mów tak do mnie, jeśli masz zamiar mnie odpychać, zdecyduj się w końcu. I wcale nie jest lepiej, tylko gorzej... 
Adriana otarła łzy wyszarpując swój plecak i puszczając się biegiem w stronę swojego domu. Stałem tam wbity w ziemie, kiedy osoba na której tak mi zależało właśnie zatrzaskiwała furtkę, ostatni raz podnosząc na mnie smutny wzrok. Brawo, na prawdę brawo, spisałeś się chłopie! Wygrywasz pierdolony certyfikat umiejętności spierdalania wszystkiego, Horan! 
 
 
Zapadł wzrok, kiedy szedłem swoją ulica do pustego mieszkania. Cały czas umartwiałem się wydarzeniami z całego dnia. Jak bardzo się nienawidziłem za to co powiedziałem Ann. Za to co się ostatnio dzieje. Za wszystko. Liam wielokrotnie powtarza mi ''Złe rzeczy zawsze zostają z tobą. Podążają za tobą i nie możesz się ich pozbyć nie ważąc na to jak mocno byś chciał się ich pozbyć.'', a ja nie wiem kiedy w końcu sens tych słów do mnie dotrze i pogodzę się ze swoim nędzną egzystencją. 
Z zamyślenia wyrwał mnie chichot dziecka. Podniosłem wzrok w tamtą stronę. W ciemnej branie zza ścianką kryła się mała dziewczynka. Miała długie białe włoski spięte w kucyk, przewiązane czerwoną wstążką. Miała na sobie czarny płaszczyk, tego samego koloru buciki i czarą sukienkę. Podchodząc bliżej widziałem jej niezwykle szare oczy. Nagle dziewczynka uciekła w głąb bramy piszcząc.
- Nii pośpiesz się! Zobacz co zrobiłam!
Tylko jedna osoba na tym całym popierdolonym świecie mówiła do mnie ''Nii''. Wtedy dotarło do mnie kim była dziewczynka.
- Lilit... przecież ty nie żyjesz...
Puściłem się biegiem. Z poślizgiem wpadłem w bramę, potykając się i tracąc równowagę. Podparłem się ściany przemierzając ciemność. Chwilę potem wybiegłem na podwórko. Szybko podszedłem do blondynki przykucając przed nią i patrząc prosto w oczy.
- Lilit, co ty tu robisz?! Jak się tu znalazłaś? Myślałem, że..
- Nii pacz ... - dziewczynka nie dała mi skończyć wskazując na postać opierającą się o murek. Wcześniej jej nie zauważyłem. Mrużąc oczy dostrzegłem, że to Adriana! W dodatku cała we krwi! Zerwałem się do dziewczyny, ta ledwo przytomna wypowiedziała moje imię. Osuwała się powoli na ziemię. Złapałem ją mocno w talii, podpierając własnym ciałem. Jej ręce, kruche ciało, a nawet twarz były pokryte krwią. Jej własną krwią. Przez jej klatkę ciągnęła się długa rozszarpana rana. Starałem się tamować ranę, lecz to było na nic. Ann już straciła mnóstwo krwi, która nie przestawała lecieć, a rany były zbyt rozległe, aby je zatamować. Było za późno. Nie mogłem jej uratować. Patrzyłem w ukochane brązowe oczy, z których powoli wyciekało życie. Drobną zakrwawioną rączką dotknęła mojej twarzy lekko się uśmiechając. Kiwałem się do tyłu i do przodu, kurczowo ściskając sylwetkę szatynki. Cały się trzęsłem. Łzy leciały potokami i wkoło powtarzałem 'przepraszam, to moja wina, przepraszam cię tak bardzo' jak jakąś pierdoloną mantrę. Kiedy poczułem jak ciało Ann bezwładnie opada w moich ramionach, a wszystkie mięśnie jej ciała rozluźniają się, zaniosłem się histerią.
- Nie Ann! Błagam cie, nie odchodź! Proszę obudź się! Ja cie tak bardzo przepraszam księżniczko...
Łkałem w zagłębieniu jej szyi, kiedy dziecięcy głosik wyrwał mnie z rozpaczy.
- Nii dlaczego płaczesz? Przecież zrobiłam to dla nas!
- Coś ty zrobiła Lilit!! Dlaczego?!
- Żebyśmy mogli być już razem na zawsze... Ty i ja... twoja ciemność...
 
Zerwałem się ze snu. Z piekielnego koszmaru. Nie wiedziałem czy był tylko przestrogą czy może przepowiednią, czy tylko zwykłym koszmarem. Wiem jedno, od lat nie śniła mi się Lilit i nie zasnę do puki nie sprawdzę czy Adriana nie jest bezpieczna. 
Pośpiesznie odrzuciłem kołdrę, naciągając na siebie pierwsze lepsze ciuchy. Chwilę potem wbiegłem do kuchni po szklankę lodowatej wody na uspokojenie. Oddychając głęboko pozwoliłem wypłynąć czarnej mgle i zabrać się do pokoju dziewczyny.
Zmaterializowałem się na dużym parapecie okna Ann. W środku pokoju paliła się lampka nocna, lecz szatynka już dawno spała. Zegarek wskazywał na 23:54. Delikatnie ruszyłem zawias w oknie i uniosłem je do góry wślizgując się do środka. Cicho zamknąłem okno, starając się nie wybudzić dziewczyny ze słodkiego snu. Podszedłem do szafki nocnej gasząc lampkę i naciągając na dziewczynę wyżej pościel. Nie mogłem się powstrzymać od przejechania palcem po jej pięknej skórze zaczynając od linii szczęki, a kończąc na obojczyku. Dziewczyna delikatnie westchnęła przez sen, mocniej wtulając się w poły pościeli. Ułożyłem się obok Adriany na łóżku, podziwiając jej spokojne oblicze delikatnie rysujące się w ciemności przez poświatę księżyca. Jej równomierny oddech mnie uspokajał. A delikatność i intymność chwili podsycała pragnienie posiadania jej na własność. Już na zawsze. 
Otulony tą chwilą odpływałem do krainy marzeń sennych, zapominając o dręczących mnie złych przeczuciach i myślach. Czasem sny się spełniają, ale nie możemy zapomnieć, że koszmary po części są snami...


          _________________________________________________________________

* Lough Ennell - to jezioro niedaleko Mullingar w Irlandii. Jak ktoś zapomniał, pojawiło się już wcześniej w opowiadaniu (dokładnie rozdział 7) :)

   ___________________________________________________________________

Hej Misie!
Tak wiem, że spóźniałam się z dodaniem rozdziału i przepraszam bardzo za to :C Wybaczycie c'nie? :3
Tak jak podałam w OGŁOSZENIU zrobię listę z Osobami informowanymi, z tego powodu powstanie specjalna zakładka gdzie wypiszę wszystkie wasze niki lub inne adresy kontaktowe. Jedyny warunek bycia powiadamianym:
JA INFORMUJĘ = TY KOMENTUJESZ

Wystarczy zwykłe 'super', 'fajne' czy cokolwiek innego wpadnie wam do głowy :) Interakcja i współpraca! <3
Również wpadłam na pomysł, że w najbliższym czasie zrobię zakładkę o bohaterach, miejscu i czasie akcji oraz wszystkim co dzieje się w opowiadaniu z objaśnieniami jakby ktoś zapomniał, pogubił się i chciał sobie przypomnieć szczegóły wraz z przypisami. Będę aktualizowała zakładkę wraz z nowymi rozdziałami i pytaniami od Was  :) xx
Przypominam, że jest planowana zmiana wyglądu bloga i w najbliższym czasie mam zamiar skończyć dobierać grafiki.
I co Wy na to aby zrobić zwiastun do opowiadania?? Piszcie :3 xx
Love ya,
Adela.
P.S.: Niki piszcie pod koniec komentarzy, pod tym postem :) xx

21 komentarzy:

  1. Abfrjcsivdwjvsy *-* jak ją to kocham! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Więc mam nadzieję,że pojawi się tu on jak najszybciej. :)
    Ooo i mam nadzieję, że będziesz kontynuować drugi blog. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeju jakie to piękne! Nie moge się doczekać następnego rozdziału! I jasne zwiatun zawsze się przyda :) Moj tt - @Paula_Hazz

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że mi serce pęknie jak Ann umierała, a to sen.
    Boshe myślałam, że na zawał umrę.
    Nieźle mnie nastraszyłaś, ale powiem, że to dodaje adrenaliny.
    Rozdział idealny :)
    Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaa <3 Cudo! *--*

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny rozdział , zrób zwiastun <3

    OdpowiedzUsuń
  6. rób ten zwiastun, będzie super :D btw. jak na razie to jest chyba mój ulubiony rozdział <3
    pisz ten kolejny na czas, bo jak nie to w niedzielę jak się spotkamy to Ci skopię tyłek, chcę wiedzieć co dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww! Kocham kocham kocham! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! :) /Naut

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale chamz tego Niall ale go rozumiem kocham
    *·* paulinka
    Mnie tez informuj tyle ze tt nie pamietam wiec jak masz aska to ja jestem plipowska

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczy można wytrzeszczyć, nie wyszczerzyć ( to się robi z zębami ), taka mała uwaga :) Poza tym całkiem fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww...!! Kocham!! Oby tak dalej. :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. to jest obłędne, naprawdę super. Aż skręcają mi się kiszki od tego czekania. Umieram: (
    Elokwentna czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Heeej! Cudowny blog! <3 Kiedy następny rozdział? Bo już nie mogę się doczekać! :)
    A co do zwiastunu to dobry pomysł. ;)
    Blasses xx

    OdpowiedzUsuń
  13. hejka jestem nowa koleżanka poleciła mi tego bloga gdyż stwierdziła że jest cytuję "zajebisty" i że to jedyny który czyta a co do rozdziału to świetny nie mogę się doczekac kiedy on jej powie że tak naprawdę to ją kocha :/// no nic do kiedyś to znaczy do następnego i to mój nik
    @sadowska98

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej! Chcę ci tylko poiedzieć,że to opowiadanie jest super! Jeszcze nie czytałam o nich takiego opowiadania i spodobało mi się. :)
    Czekam na kolejne rozdziały!

    @KCatherine98

    OdpowiedzUsuń