13 paź 2013

Rozdział 8

                                                                        Sangnis*
 Kiedy wróciłem na miejsce tarcia się mojego z małolatami od najwyższego zastałem tylko wiele karetek i zabieganych ratowników medycznych. Stałem oparty o pień na szczycie drzewa, niezauważony przez żadnego żałosnego człowieka. Część policjantów zaznaczała miejsce, inni zbierali dowody jednocześnie pisząc protokoły. Czy jak tą całą bzdurną procedurę nazywali. Miałem już odchodzić kiedy coś przykuło moją uwagę. Szatynka, którą zaatakowałem. Była właśnie zapakowywana do karetki. Nadal była nieprzytomna lecz nic nie wskazywało na jakieś specjalnie zagrażające życiu obrażenia. A z tego co pamiętam, kiedy chciałem rozszarpać jej gardło mimo wypadku nadal była przytomna... Ledwo lecz nadal...
 
              _______________________________________________________________ 
                                                                 Niall 
 
Otworzyłem oczy, lecz reszta ciała nawet nie drgnęła. Nie chcę się ruszać, ponieważ wiem że chłopaki to wyczują i zraz tu przyjdą zadając dużo zbędnych a przede wszystkim wkurwiających pytań na które nie miałem zamiaru odpowiadać. 
Znajdowałem się w swoim mieszkaniu. W sypialni a czułem się uwięziony. Zupełnie jak moja dusza w ciele. To co się działo we mnie było nie do zniesienia. Mój wzrok podążył na znamię ciągnącą się przez cały nadgarstek. Przejechałem delikatnie palcem po wypukłości, a nie miłe wspomnienia z całego mojego życia szturmem przelewały się przez moją głowę. Nie mogąc już znieść natłoku myśli przewróciłem się na plecy zakrywając ręką oczy. Kurwa mać wypierdalać z mojej głowy! Dlaczego mnie tak męczycie?! Odetchnąłem głęboko kiedy usłyszałem jak drzwi od mojego pokoju uchylają się. Zabrałem rękę ze skroni. Uporczywie wpatrując się w sufit. 
- Niall? - Liam cicho wyszeptał przykucając przy moim łóżku - Nialler?
- Czego chcecie? - wyszeptałem dalej nie darząc gości nawet jednym spojrzeniem.
- Zapytać się jak się czujesz... - Li łagodnie mówił uporczywie szukając na mojej twarzy odpowiedzi.
- A jak myślisz?! - odpowiedziałem kiedy na moją twarz wkradł się sarkastyczny grymas.
- Myślę, że myślisz za dużo Niall - Harry raczył zabrać głos. Sarkastycznie prychnąłem kręcąc głową na boki. Ścisnąłem palcami skronie, zastanawiając się jak mam się do tego ustosunkować. Dźwignąłem się na łokciach jednocześnie intensywnie wpatrując się w twarz przyjaciela.
- Masz rację! Za dużo myślę - zacząłem głosem pełnym ironii by potem zacząć się drzeć - Bo kurwa NIC się nie stało! Pozbyliśmy się paru natrętnych gości, ja żyję i wszystko kurwa śpiewa i tańczy! Co mogło by być nie tak?!
- Niall... - Paynoo starał załagodzić się całą sytuację.
- Nie Liam! Przez mnie znowu cierpią ludzie tylko dla tego, że polubiłem ich.
- Niall ale to...
- To co Li?! No co?! OŚWIEĆ MNIE!
- Po prostu jedno wielkie nieporozumienie!
Wybuchnąłem gorzkim śmiechem, by chwile potem spoważnieć.
- Moje życie to jedne wielkie pieprzone nieporozumienie.
Zamaszyście przerzuciłem kołdrę na drugą stronę materacu i zerwałem się z miejsca. W drzwiach minąłem Zayna tępo patrzącego się w jakiś punkt na ziemi. Nie obdarzyliśmy się nawet przelotnym spojrzeniem. Mulat nie starał się mnie zatrzymywać ani ustąpić. Zderzyłem się z nim barkiem ten nawet nie sykną na mnie. Zawiesił się, głęboko się nad czymś zastanawiając. Szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Już nic mnie nie obchodziło.
Wpadłem do kuchni przeszukując szafki. Po krótkiej chwili znalazłem to czego szukałem. Butelka
whiskey. Niechlujne ostawiłem ją na stole tak, że wspaniały płyn w środku zakołysał się aż po sam korek. Nie wiele czekając odwróciłem się po kryształową szklankę a potem już w moim gardle rozlewała się niezwykła ciecz. Przetarłem usta czując jak alkohol lekko piecze mnie w gardło. Odstawiłem szklankę na blat podnosząc wzrok na zbiorowisko w salonie. Wszyscy moi przyjaciele wpatrywali się we mnie z troską i bólem? Oh proszę was nie dobijajcie mnie! Przecież nie macie uczuć to jest nie możliwe aby którykolwiek martwił się o mnie.
-No co? Kazania część druga?!
- Niall błagam cię nie rób tego - Liam zbolałym tonem starał się mnie przekonać do swojego zdania. Cóż mogę powiedzieć, że moja reakcja go nie zadowoliła bo po omacku nalałem kolejna pokaźną porcję złotego alkoholu, którą następnie jednym chełstem wlałem w siebie patrząc prosto w oczy przyjaciela. Wściekły Paynoo odwrócił się w stronę ściany, chwytając się mocno głowy - Kurwa mać przecież rozmawialiśmy o tym w Irlandii Nialler! Nic do ciebie nie dotarło?!
- Najwyraźniej - odezwałem się tonem bez uczuć, sarkastycznie wyginając usta.
- Szczeniaku ile ty masz lat żeby robić nam jakieś jazdy na miarę nastolatka? - Lou prychnął widocznie rozbawiony całą sytuacją.
- Ponad 80 lat Tommo i nie robię sobie jaj jak nie chcesz tu być to wypierdalaj wiesz gdzie są drzwi.
- Naprawdę chcesz się licytować kto ma ile lat?! - teraz już wściekły Louis podchodził do mnie z zamglonymi czarnym dymem oczami. Chwycił mnie mocno za koszulkę sycząc - Bo tak się składa, że ja liczę ponad 104 lata i nie raz ratowałem twoją upośledzoną dupę więc trochę szacunku.
- Ohhh mój ukochany jak chcesz to zabij mnie nie mam nic przeciwko! - wyśpiewałem mu prosto w twarz. Wie dobrze, że nie bałem się go. Tak samo jak żadnego ze zgromadzonych tu. Najpotężniejszą a zarazem najsłabszą ze względu na uczucia istotą w tym pokoju byłem ja.
Widziałem jak w szatynie przed mną zbiera się złość a w czarnych oczach budzą się najgorsze zwierzęce instynkty. Zbierał się żeby mnie właśnie rozszarpać. Dobrze. W końcu komuś zebrało się na tyle odwagi by to zrobić. Lecz w tym samym momencie gdy Lou zaczynał atak do nas doskoczył Liam i Harry. Loczek wyprowadził rozwścieczonego przyjaciela na zewnątrz, prawdopodobnie by zapalił oraz wyluzował się trochę, kiedy Liam potrząsał mną.
- Czyś ty oszalał?! Niall nie jesteś zwykłą skorupą bez duszy jak my! Znowu wracany do początku?! - Na nic innego nie było mnie stać jak histeryczny śmiech. Li patrzył na mnie z niedowierzaniem. Szeptał niemo 'nie wierzę'. Po chwili zauważyłem, że w ręku dalej trzymam butelkę
whiskey. Nie przestając się śmiać pociągnąłem spory łyk trunku. Razem z rozlewem alkoholu histeryczny śmiech przeradzał się w łzy. - Nialler, Nialler, Niall... - Li przyciskał mnie do siebie.
Odepchnąłem go i niezdarnie wstałem. Potoczyłem się na kanapę ciężko zapadając się w jej poduszkach. Upiłem jeszcze trochę alkoholu następnie patrząc na jej pozostałą zawartość. Nawet nie wiem kiedy zniknęła ponad połowa. Na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Nagle poczułem jak ktoś wyrywa mi butelkę z rąk. Zayn przycupnął koło mnie również zaciągając się napojem. Nie odzywał się i dalej nad czymś głęboko się zastanawiał.
Splotłem ręce na piersi. Mój wzrok utkwił gdzieś w kącie pokoju. Zapadłem się bardziej na kanapie w skutek czego moja głowa opadła na kolana Mulata. Liam opadł na drugim końcu kanapy uprzednio podnosząc moje nogi kładąc je na swoje. Zayn delikatnie bawił się moimi końcówkami blond włosów. Nikt nie odważył się zakłócić ciszy, aż w końcu nie wytrzymałem i zacząłem bełkotać. Alkohol powoli zaczynał działać.
- Li co ty tu robisz? Myślałem, że masz kontrakty.
- Skończyły mi się z nowym rokiem - pokiwałem głową na znak zrozumienia dalej gapiąc się przed siebie - Niall... Myślę, że chciałbyś wiedzieć... Bo Adriana i reszta jest od trzech dni w szpitalu. Z tego co wiemy nikomu nic poważnego się nie stało nie licząc połamanych kończyn.
Znów pokiwałem głową kiedy nagle coś do mnie dotarło.
- Od ilu dni?!
- Trzech...
- Chłopacy ile mnie trzymaliście w nieprzytomnym stanie...?
- Prawie cztery... - Liam wyszeptał niepewny - Ale wszystko się poukładało. Nie masz już łowców na głowie, zrezygnowali na jakiś czas i wszyscy twoi znajomi są w szpitalu w stanie stabilnym pod opieką lekarzy - chłopak poklepał mnie po piszczelu, słabo uśmiechając się.
- Mało pocieszające - wyszeptałem zaciskając powieki - Nic nie chcę mówić ale chyba powinniście się już zbierać.
Liam wymownie spojrzał na bruneta za mną, utwierdzony w jego kiwnięciu głowy powoli wstał. Posłał mi ostatni pokrzepiający uśmiech i znikną. Zayn chwycił poduszkę leżącą obok i podłożył mi ją pod głowę, ostatni raz przemierzając ręką moją czuprynę. Kiedy już miał wychodzić, odwrócił się w moja stronę cicho szepcząc.
- Nie rób nic głupiego proszę - i dał mi buziaka w czoło?! Chwile potem już go nie było a ja odurzony alkoholem odpływałem.


Nie mogłem spać. Od feralnej nocy wypadku minęło już sześć dni. Z rękoma pod głową wpatrywałem się w sufit swojej sypialni. Wsłuchiwałem się w spokojny oddech dziewczyny obok, której teraz za cholerę
imienia nie mogłem sobie przypomnieć. Naga blondynka leżała odwrócona na do mnie plecami za nic robiąca sobie to, że właśnie śpi po stosunku z jedną z najniebezpieczniejszych kreatur tego świata.
Po cichu tak aby nie obudzić dziewczyny wyślizgnąłem się z łóżka i naciągnąłem na siebie jakieś szare dresy które miałem pod ręką. Po drodze na schody przeciw pożarowe chwyciłem papierosy i czarną bluzę.
Przycupnąłem na zimnej metalowej powierzchni opierając się o chropowaty tynk ściany. Powolnie wypuszczałem dym papierosowy z płuc wpatrując się w księżyc. Spokojnie paliłem tak papierosa za papierosem kiedy usłyszałem koło siebie lekki szelest. Niechętnie odwróciłem głowę w tamtą stronę. To Zayn w ciszy wpatrywał się we mnie.
- I jak było?
- Fenomenalnie.. - odparłem sarkastycznie, wracając wzrokiem na księżyc. Mulat pokiwał głową przysiadając się do mnie. Wyciągnąłem rękę z paczką papierosów do przyjaciela częstując go. Ten sprawnym ruchem wyciągną jednego i odpalił go.
- Niall nie wściekaj się ale... Liam mi wszystko powiedział...
Prychnąłem niezadowolony. Poproś aby zachowali coś dla siebie po tygodniu możesz być pewny, że wszyscy już wiedzą.
- Tak więc nad tym tak ostatnio się zastanawiałeś - brązowooki przytakną, smutno wpatrując się w moje dłonie które teraz bezwładnie opadały wzdłuż mojego ciała - I co wymyśliłeś?
- Nie będę prawił ci morałów bo wiem, że ich nienawidzisz i nie będę ci mówił co masz robić bo nie mam pojęcia w jakiej sytuacji jesteś bo skąd mam wiedzieć? Ostatni raz człowiekiem byłem ponad sto lat temu ale... - tu Zayn zawiesił się na chwilę - Nie odwracaj się za siebie. Nie idziesz już tą drogą.
- Wiem, że nie ale już tak się od tego uzależniłem - wyszeptałem słabo zmarnowany.
- Przeszłości nie zmienisz Niall i tą którą masz za sobą powinieneś odpuścić już niczego nowego nie wniesie do twojego życia. Jedyna przeszkoda, która stoi przed tobą to ty sam.
- I kreatury piekieł.
- Piekło - Zayn prychną przywierając plecami płasko do ściany - Oh proszę cię jesteś synem króla piekieł nie stoi ci ono na przeszkodzie. Nie wymyślaj sobie problemów których nie ma - przyjaciel wrócił wzrokiem na mnie - Tak więc jak było z blondynką?
- Nijak, nawet nie wiem jak ma na imię.
- Słodsze usta Adriany?
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech. Razem z Zaynem śmialiśmy się pod nosem. Kiwałem głową na boki niedowierzając.
- To też Liam ci powiedział.
Mulat kiwną głową dodając.
- Zdradzę ci sekret. Nawet niezliczona ilość cipek z najwyższej półki nie zastąpi ci prawdziwej miłości kobiety.
Po tych słowach mój przyjaciel wstał klepiąc nie po ramieniu i rozpłyną się w czarnym dymie. Zgasiłem peta, niechlujnie ciskając nim na ulicę oraz wróciłem do domu wykąpać się.


Szedłem wzdłuż ulicy w stronę szpitala. Chciałem tam pójść i raz na zawsze postawić sprawę jasno, przy okazji sprawdzając czy na pewno z nimi wszystko w porządku.
Byłem już przy gmachu szpitala kiedy w tłumie pewna sylwetka przykula moją uwagę. Był to mężczyzna w czarnym garniturze, długim płaszczu i koszuli w tym samym kolorze. Opierał się o niewysoki murek, wpatrując mi się prosto w oczy. Podszedłem bliżej a kiedy jego rysy stały się wyraźniejsze skojarzyłem go. Postanowiłem zachować zimną krew jednocześnie nie dając po sobie poznać, że mam ochotę się na niego rzucić i zabić. Wkładając rękę do kieszeni spodni, stanąłem naprzeciw mężczyzny.
- Witaj Niall - kiwnąłem głową na powitanie.
- Co tu robisz? Myślałem, że wystarczająco wyraziłem się w Irlandii.
- Owszem, tak tylko zastanawiałem się kiedy pojawisz się odwiedzić znajomych - wymijająco odpowiedział brunet spokojnym, głębokim głosem.
- O to jestem czego chcesz?
- Nie pamiętasz mnie prawda? - ściągnąłem brwi skonsternowany - Wysłał mnie twój ojciec.
- To nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem - odparłem sarkastycznie.
- Nazywają mnie Sangnis, sądzę, że powinieneś wiedzieć i trochę to rozjaśni ci pamięć. A teraz idź odwiedzić swoich przyjaciół. Ja więcej nic nie mam tu do roboty - mężczyzna odwrócił się i odszedł by potem jeszcze raz obdarzyć mnie spojrzeniem - Ah Niall do zobaczenia.
Trawiłem słowa, które do mnie wypowiedział. Ostatnie dwa brzmiały jak groźba lub obietnica. Patrzyłem za oddalającą się sylwetka Sangnisa by w końcu na drugim końcu ulicy rozpłynął się w czarnym dymie.


        ___________________________________________________________________
                                                                                  Adriana

Cisza odbijała się echem po moim pokoju szpitalnym. Jurto mieli mnie wypisać, lecz w tym czasie miałam jeszcze jedną dobę wytrzymać w tych czterech ścianach. Sama.
Bezmyślnie przerzucałam kolejne kartki książki, kiedy usłyszałam ciche pukanie do pokoju. Zza drzwi wysunęła się blond czupryna, której obecności nigdy bym się tu nie spodziewałam.
- Można? - spokojnym głosem zapytał się Niall, przytaknęłam siadając na łóżku. Chłopak wszedł do pokoju i usiadł na krześle koło łóżka, przewieszając swój płaszcz przez kolano - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej, ale nie jest tak źle nie licząc tego, że strasznie się nudzę - odparłam nieśmiało uśmiechając się.
- Byłem odwiedzić innych, część połamańców leży zagipsowana i zszyta - Niall posłał słaby uśmiech - Co lekarze powiedzieli tobie?
- Oprócz rozcięcia skroni, lekkiego wstrząśnienia mózgu i wielu zadrapań oraz siniaków nic specjalnego. Jutro mnie wypisują.
- Cieszę się że ci i reszcie nic poważnego nie jest.
- Miło z twojej strony - uśmiechnęłam się ciepło, kiedy blondyn zawiesił głowę.
- Słuchaj jeśli chodzi o tamtą noc w sylwestra... - lekko się zarumieniłam na wspomnienie miękkich ust chłopaka, aby ukryć moje zakłopotanie spuściłam wzrok na moje splecione palce - Ona... Ona nigdy nie powinna się wydarzyć.
Co?! Ale... Ale jak to?! Wytrzeszczyłam oczy na blondyna nie dowierzając w to co mówi. Co z tym wszystkim co mówił wtedy gdy byłam u niego i w sylwestra i w ogóle... Myślałam, że ... Sama nie wiem co myślałam ale to wszystko co się wydarzyło przecież nie było niczym ...
- A co... Co z tym wsz.. - nie mogłam skleić poprawnego zdania łzy pchały się same do oczu. Za wszelką cenę nie chciałam pozwolić im wypłynąć.
- Było minęło - tak po prostu ? Nie odważyłam się nic powiedzieć tylko słuchałam jak Niall nawet nie przejął się tym że niszczy co było między nami. Właśnie tylko czy coś było między nami czy sobie tylko to ubzdurałam? - Najlepiej będzie kiedy zapomnimy o tym wszystkim i... Po prostu nie zbliżaj się już do mnie tak będzie lepiej...
Czułam na sobie jego intensywny wzrok. Nie mogłam na niego spojrzeć ciągle uciekając wzrokiem gdzieś w bok tak jak i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Nieznacznie pokiwałam głową na znak aprobaty, zaciskając usta w cienką linię. Dalej nie patrzyłam na Nialla. Choć wcale nie chciałam się zgodzić na to co mówi i chciałam na niego się rzucić z pięściami oraz wykrzyczeć mu jakim dupkiem jest nie zrobiłam nic. Bez słowa kiwną głową, wstając, zabierając swój płaszcz i odchodząc w sobie tylko znanym kierunku. Tkwiłam tam uwięziona w pokoju patrząc za oddalającą się sylwetką chłopaka czując jak od środka kruszę się na miliony kawałków. Ciało miałam jak z waty, gdyby nie fakt, że siedzę na łóżku na pewno teraz bym klęczała na podłodze zalewając się łzami. Tak szybko zagościł we moim życiu, tak samo szybko z niego znikną. Właśnie umiera we mnie pewien kawałek, który należał tylko do niego...

             ______________________________________________________________

* Sangnis (z łaciny 'krew') - imię nowego bohatera. Specyfika imienia? Na potrzeby do opowiadania w dalszych rozdziałach wszystko się wyjaśni :)


             ________________________________________________________________

Hej!
Tak więc przybywam z rozdziałem 8! Tak wiem, że trochę krótki i lekko się spóźniłam ale naprawdę nie miałam dużo czasu na pisanie :C Mogę zdradzić, że następny będzie o wiele dłuższy :3 xx
Wiele z Was pyta się kiedy będzie następny rozdział zaraz po dodaniu obecnego. Przykro mi jest to oznajmić ale nie jestem w stanie dodawać rozdziałów częściej niż raz w tygodniu. Wypadło tak, że najlepiej mi się dodaje w niedziele i tak raczej bym się spodziewała następnych notek :) xx
Jak zawsze możecie złapać mnie pod adresami w zakładce 'Kontakt' z chęcią odpowiem na wasze wszystkie pytania :3 xx
Jak również witam nowych obserwatorów na blogu i dziękuję za bardzo miłe słowa pod poprzednim rozdziałem! <3
Zachęcam do komentowania również pod tym postem ;D xx
I to by było na tyle...
Lots of love,
Adela

11 komentarzy:

  1. Aaaaaaaa <3 Cudowny! <3 Co z drugim blogiem? Będzie go kontynuować? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty! *____*
    Pisz sokojnie, bez stresu i presji ;)
    Rozumiem co to znaczy mieć zawalony tydzień, wierz mi!
    Ogólnie cudowne opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle Niall coś odwali . ;)
    Co do rozdziału to : ... aż brak słów (ale w pozytywnym znaczeniu) . <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle Niall coś odwali . ;)
    Co do rozdziału to : ... aż brak słów (ale w pozytywnym znaczeniu) . <3

    OdpowiedzUsuń
  5. po prostu zajebiste <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Niall ty idioto Czemu on ja kocha a ona go kocha proste niech ucieknom gdzies nie wiem do paryza na grenladie nie wiem gdziekolwiek oni musza byc razem 《《 paulina♥ horan 》》

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny jest! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D xx

    http://let-us-fight-for-our-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś ty zrobił Nialler?! Hm? ZRANIŁEŚ JĄ delikatnie mówiąc. z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. o jejku szkoda mi Adriany, Niaaaaal jak mogłeś no cóż rozdział świetny! Uwielbiaaaam cię za to że piszesz długie rozdziały :))) weny i do następnego :D
    ily.

    OdpowiedzUsuń
  10. jak zwykle rozdział czaderski "nie liczy się ilość lecz jakość" mam nadzieję że się pogodzą idę czytać dalej xD że też nie wpadłam na bloga wcześniej hehe nadrabiam :) Tusieeek

    OdpowiedzUsuń