- Czy wie ktoś, co się dzieje z nowym uczniem? Nie ma go już w szkole drugi tydzień.
Nie wiem czemu, ale oczy wszystkich skierowały się na mnie i Johna. O dziwo, nauczycielki również.- Nie wiem co się z nim dzieje, pewnie jest chory - John odpowiedział wymijająco zarzucając całą uwagę na mnie.
- No dobrze, bo nauczyciele przynieśli mi kserokopie z lekcjami, może ktoś je dla niego zabrać? - Dlaczego?! Dlaczego kobieto patrzysz się na mnie!!! - Ann? Wydawało mi się, że wraz ze znajomymi zaprzyjaźniłaś się z Niallem. Po lekcji możesz zgłosić się po jego adres.
Posłusznie odebrałam kartki chowając je do plecaka.
- Nie trzeba znam adres - burknęłam, uciekając wzrokiem do zeszytu. Czułam przeszywające spojrzenia. Teraz zaczną się ploty. Jak to ja z Niallem...
Dreptałam wściekła w stronę mieszkania Nialla. Nie chciałam tam iść! Ostatnio, kiedy tam byłam, było to po imprezie, kiedy blondyn uratował mnie od obślizgłych łap Marka. Czułam się jakby to było wieki temu. No w prawdzie będzie już prawie 3 lub 4 miesiące, ale... Ciągle pamiętam go takiego kochanego i nie mogę sobie darować, że to wszystko się zmieniło. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pooff i nie ma nic. Obcy dla siebie ludzie. W dodatku miałam dziwne przeczucie, że wcale nie jestem tam mile widziana. Nie chcę wchodzić w czyjeś życie na siłę.
Wzięłam głęboki oddech, przed drzwiami mieszkania blondyna. Dajesz te cholerne lekcje i szybko uciekasz jak najdalej stąd. Proste? Proste! Zapukałam, kiedy drzwi ustąpiły. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby zrobił to właściciel, a nie pokrywa z drewna sama z siebie. Chyba jednak nie takie proste.
Już chciałam się odwrócić i uciec, kiedy do mnie dotarło, że to nie jest normalne. Podłoga była pokryta błotnistymi odciskami ciężkich butów, a w sieni dało zauważyć się porzucone czarne rzeczy. Dziwne przeczucie, że mogło się coś stać złego, pchnęło mnie do przekroczenia progu mieszkania chłopaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i niepewnym głosem zawołałam Nialla. Odpowiedziała mi cisza. Starannie omijając przedmioty na ziemi weszłam głębiej, wołając jeszcze niepewnej. Stałam z roztrzęsionymi rękoma. Chcąc zneutralizować strach kurczowo trzymałam zeszyty przyciskając je do klatki piersiowej. Gula rosnąca w moim gardle powoli uniemożliwiała mi oddychanie. Wtedy ktoś wyłonił się zza drzwi jednego z pokojów zaraz obok mnie przerażając mnie na śmierć. Zeszyt wypadł mi z rąk, kiedy odskoczyłam od obcego ciała.
- Ann? - usłyszałam znajomy głos.
Patrząc na sylwetkę Nialla miałam przed oczami jego ubranego w biały obcisły t-shirt, szarą bluzę i nisko zwieszone na biodrach czarne spodnie wojskowe. Stał boso. Zawstydzona spuściłam wzrok szybko nadal trzęsącymi się rękoma zbierać porozrzucane kserówki, które wypadły z zeszytu. Wstyd się przyznać, ale w tych czarnych wojskowych ciuchach wyglądał strasznie podniecająco! Za mundurem panny sznurem, HE?
- P-przepraszam, ale drzwi były otwarte i... weszłam, amm... bo ja mam... nauczyciele przekazali mi ksero dla ciebie.. bo nie było Cię w szkole i ja .. no więc .. - nie składnie zaczęłam się tłumaczyć. Przymknęłam oczy, aby uspokoić moje dudniące serce, kiedy chłopak powoli uklęknął koło mnie, pomagając pozbierać mi notatki - Pani Green kazała Ci to przynieść - dodałam spokojniej. Chłopak odpowiedział mi tylko dziwnym mruknięciem.
Kiedy pozbierałam ostatnie kartki wcisnęłam je wszystkie chłopakowi i podniosłam się, aby jak najszybciej stąd wyjść. Niall podniósł się ociężale z dziwnym grymasem twarzy. Skupiłam się na swoich splecionych palcach.
- Ann ? Coś się stało, że jesteś tu?
- Nie było cię ostatnio w szkole...
- Zgadza się - odważyłam się podnieść wzrok na chłopaka, który ściągną brwi w geście nie zrozumienia, kiedy ja próbowałam dojść do siebie.
- Przyniosłam ci lekcje.
- No tak, ale chodzi mi o to czemu konkretnie TY, a nie ktoś inny...
- Wyznaczyła mnie pani Green jeśli to taki problem to już wychodzę - rzuciłam lekko oburzona. Dupek! Nie dość, że wystraszył mnie na śmierć, znowu zawstydzał i przytłaczał swoim ego to jeszcze ma pretensje, że jak jakaś służąca mu przyniosłam lekcje?! DUPEK!
Na pięcie wyminęłam chłopaka fukając pod nosem.
- Nie, zaczekaj, nie to... - chłopak warkną łapiąc mnie za rękę, kiedy chciałam ją wyszarpnąć Niall wygiął się w bólu, nie kończąc swojej wypowiedzi.
- Niall, mój boże co ci jest?! - Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie i zauważyłam mocno podkrążone oczy chłopaka, rozciętą wargę oraz zadrapania na twarzy i dłoniach.
- Nic mi nie jest - wysyczał przez zęby dalej kuląc się z bólu. Objęłam go w pasie pozwalając oprzeć się o swoje ramie.
- Jak nic ci nie jest?! Przecież widzę! - Oburzyłam się. Pociągnęłam za suwak bluzy rozpinając ją i podciągnęłam lekko materiał koszulki Nialla. Moim oczom ukazał się jeden z najgorszych widoków. Cały prawy bok chłopaka był pokryty ciemno granatowymi siniakami i zadrapaniami. Przerażona zakryłam usta wolną dłonią, a łzy same przały mi się do oczu - Trzeba zabrać cię do lekarza!
- Nie! - Niall wyrwał się z mojego uścisku powodując tym jeszcze większą falę cierpienia - Nic mi nie jest! jasne?! Powinnaś już iść.
- Nie ma mowy! Gdzie masz apteczkę? - nawet, gdyby wyrzucił mnie z domu, weszłabym oknem. Nie mogę go zostawić w takim stanie, potrzebuje pomocy.
- Ann...
- Nie bądź głupi! Te obrażenia na twoim ciele trzeba opatrzyć! - warknęłam, ani myślę się z nim kłócić - Gdzie masz apteczkę?
- Szafka na samej górze, nad kuchenką - niechętnie odpowiedział blondyn, podpierając się o kanapę i rzucając notatki gdzieś obok.
Szybko podeszłam do szafki po drodze zrzucając z siebie kurtkę i trampki. Wygrzebałam najpotrzebniejsze rzeczy. O dziwo w miejscu, które Niall nazywał apteczką znajdował się tylko pokaźny zestaw przeróżnych bandaży, aspiryna, woda utleniona i leki przeciwbólowe. Żadnych innych. Czy on nigdy nie chorował? Nie chcąc tracić czasu na bzdurne rozmyślania, zeskoczyłam z krzesła i skierowałam się do poturbowanego chłopaka. Razem zawlekliśmy się do łazienki, gdzie Niall ociężale opad na zamkniętą muszlę toalety i dał się spokojnie opatrywać. Stałam między nogami chłopakWróciłam do szkoły. Niby radość ale jak szybko tu wróciłam tak szybko mam ochotę uciec. Siedziałam w ciszy wykonując polecenie z polskiego kiedy nauczycielka a za razem wychowawczyni zabrała głos.- Czy wie ktoś co się dzieje z nowym uczniem? Nie ma go już w szkole drugi tydzień.
Nie wiem czemu ale oczy wszystkich skierowały się na mnie i Johna. O dziwo nauczycielki również.
- Nie wiem co się z nim dzieje, pewnie jest chory - John odpowiedział wymijająco zarzucając całą uwagę na mnie.
- No dobrze bo nauczyciele przynieśli mi kserokopie z lekcjami może ktoś je dla niego zabrać? - Dlaczego?! Dlaczego kobieto patrzysz się na mnie!!! - Ann? Wydawało mi się, że wraz ze znajomymi zaprzyjaźniłaś się z Niallem. Po lekcji możesz zgłosić się po jego adres.
Posłusznie odebrałam kartki chowając je do plecaka.
- Nie trzeba znam adres - burknęłam, uciekając wzrokiem do zeszytu. Czułam przeszywające spojrzenia. Teraz zaczną się ploty. Jak to ja z Niallem...
Dreptałam wściekła w stronę mieszkania Nialla. Nie chciałam tam iść! Ostatnio kiedy tam byłam, było to po imprezie kiedy blondyn uratował mnie od obślizgłych łap Marka. Czułam się jak by to było wieki temu. No w prawdzie będzie już prawie 3 lub 4 miesiące ale... Ciągle pamiętam go takiego kochanego i nie mogę sobie darować że to wszystko się zmieniło. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pooff i nie ma nic. Obcy dla siebie ludzie. W dodatku miałam dziwne przeczucie, że wcale nie jestem tam mile widziana. Nie chcę wchodzić w czyjeś życie na siłę.
Wzięłam głęboki oddech, przed drzwiami mieszkania blondyna. Dajesz te cholerne lekcje i szybko uciekasz jak najdalej stąd. Proste? Proste! Zapukałam, kiedy drzwi ustąpiły. Nic by nie było w tym dziwnego gdyby zrobił to właściciel a nie pokrywa z drewna sama z siebie. Chyba jednak nie takie proste.
Już chciałam się odwrócić i uciec kiedy do mnie dotarło że to nie jest normalne. Podłoga była pokryta błotnistymi odciskami ciężkich butów, a w sieni dało zauważyć się porzucone czarne rzeczy. Dziwne przeczucie, że mogło się coś stać złego pchnęło mnie do przekroczenia progu mieszkania chłopaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i niepewnym głosem zawołałam Nialla. Odpowiedziała mi cisza. Starannie omijając przedmioty na ziemi weszłam głębiej, wołając jeszcze niepewnej. Stałam z roztrzęsionymi rękoma. Chcą zneutralizować strach kurczowo trzymałam zeszyty przyciskając je do klatki. Gula rosnąca w moim gardle powoli uniemożliwiała mi oddychanie. Wtedy ktoś wyłonił się zza drzwi jednego z pokojów zaraz obok mnie przerażając mnie na śmierć. Zeszyt wypadł mi z rąk kiedy odskoczyłam od obcego ciała.
- Ann? - usłyszałam znajomy głos.
Patrząc na sylwetkę Nialla miałam przed oczami jego ubranego w biały obcisły t-shirt, szarą bluzę i nisko zwieszone na biodrach czarne spodnie wojskowe. Stał boso. Zawstydzona spuściłam wzrok szybko nadal trzęsącymi się rękoma zbierać porozrzucane kserówki, które wypadły z zeszytu. Wstyd się przyznać ale w tych czarnych wojskowych ciuchach wyglądał strasznie podniecająco! Za mundurem panny sznurem, HE?
- P-przepraszam ale drzwi były otwarte i... weszłam, amm... bo ja mam... nauczyciele przekazali mi ksero dla ciebie.. bo nie było Cię w szkole i ja .. no więc .. - nie składnie zaczęłam się tłumaczyć. Przymknęłam oczy aby uspokoić moje dudniące serce, kiedy chłopak powoli uklękną koło mnie, pomagając pozbierać mi notatki - Pani Green kazała Ci to przynieść - dodałam spokojniej. Chłopak odpowiedział mi tylko dziwnym mruknięciem.
Kiedy pozbierałam ostatnie kartki wcisnęłam je wszystkie chłopakowi i podniosłam się aby jak najszybciej stąd wyjść. Niall podniósł się ociężale z dziwnym grymasem twarzy. Skupiłam się na swoich splecionych palcach.
- Ann ? Coś się stało, że jesteś tu?
- Nie było cię ostatnio w szkole...
- Zgadza się - odważyłam się podnieść wzrok na chłopaka który ściągną brwi w geście nie zrozumienia, kiedy ja próbowałam dojść do siebie.
- Przyniosłam ci lekcje.
- No tak ale chodzi mi o to czemu konkretnie TY a nie ktoś inny...
- Wyznaczyła mnie pani Green jeśli to taki problem to już wychodzę - rzuciłam lekko oburzona. Dupek! Nie dość że wystraszył mnie na śmierć, znowu zawstydzał i przytłaczał swoim ego to jeszcze ma pretensje że jak jakaś służąca mu przyniosłam lekcje?! DUPEK!
Na pięcie wyminęłam chłopaka fukając pod nosem.
- Nie zaczekaj nie to... - chłopak warkną łapiąc mnie za rękę, kiedy chciałam ją wyszarpnąć Niall wygiął się w bólu, nie kończąc swojej wypowiedzi.
- Niall mój boże co ci jest?! - Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie i zauważyłam mocno podkrążone oczy chłopaka, rozciętą wargę oraz zadrapania na twarzy i dłoniach.
- Nic mi nie jest - wysyczał przez zęby dalej kuląc się z bólu. Objęłam go w pasie pozwalając oprzeć się o swoje ramie.
- Jak nic ci nie jest?! Przecież widzę! - Oburzyłam się. Pociągnęłam za suwak bluzy rozpinając ją i podciągnęłam lekko materiał koszulki Nialla. Moim oczom ukazał się jeden z najgorszych widoków. Cały prawy tułów chłopaka był pokryty ciemno granatowymi siniakami i zadrapaniami. Przerażona zakryłam usta wolną dłonią a łzy same przały mi się do oczu - Trzeba zabrać cię do lekarza!
- Nie! - Niall wyrwał się z mojego uścisku powodując tym jeszcze większą falę cierpienia - Nic mi nie jest! jasne?! Powinnaś już iść.
- Nie ma mowy! Gdzie masz apteczkę? - nawet gdyby wyrzucił mnie z domu weszła bym oknem. Nie mogę go zostawić w takim stanie potrzebuje pomocy.
- Ann...
- Nie bądź głupi! Te obrażenia na twoim ciele trzeba opatrzyć! - warknęłam, ani mi się myśli z nim kłócić - Gdzie masz apteczkę?
- Szafka na samej górze nad kuchenką - niechętnie odpowiedział blondyn, podpierając się o kanapę i rzucając notatki gdzieś obok.
Szybko podeszłam do szafki po drodze zrzucając z siebie kurtkę i trampki. Wygrzebałam najpotrzebniejsze rzeczy. O dziwo w miejscu które Niall nazywał apteczką znajdował się tylko pokaźny zestaw przeróżnych bandaży, aspiryna, woda utleniona i leki przeciwbólowe. Żadnych innych. Czy on nigdy nie chorował? Nie chcąc tracić czasu na bzdurne rozmyślania. zeskoczyłam z krzesła i skierowałam się po poturbowanego chłopaka. Razem zawlekliśmy się do łazienki gdzie Niall ociężale opad na zamkniętą muszlę toalety i dał się spokojnie opatrywać. Stałam między nogami chłopaka, a ten co jakiś czas syczał wyginając usta w grymasie, gdy woda utleniona nieprzyjemnie piekła.
- Nie bądź dzieckiem - skarciłam blondyna, kiedy ten kolejny raz pobrzękiwał pod nosem. Wacikiem delikatnie wytarłam ostatnie zadrapanie na twarzy Nialla. Teraz najgorsze - rozcięta warga. Kiedy ją polałam wodą utlenioną chłopak mocno zacisną powieki i mimowolnie złapał moje udo. Wiedząc, że to uczucie mogło być naprawdę nieprzyjemne, objęłam twarz blondyna dłońmi i delikatnie zaczęłam dmuchać na ranę. Czułam jak chłopak się rozluźnia, a jego ręka powoli zsuwa się niżej. Mogłam przysiądź, że czułam przeszywający chłód oraz ciarki w miejscu gdzie znajdowała się wcześniej jego ręka - Już lepiej?
Niall burkną coś w rodzaju tak i otworzył swoje oczy, spoglądając na mnie pięknymi błękitnymi tęczówkami. Zawstydzona zabrałam dłonie i zajęłam je zbieraniem zakrwawionych, zużytych wacików z umywalki.
__________________________________________________________________
Niall
Patrzyłem jak speszona szatynka zbiera waciki z umywalki. Delikatnie masowałem jej udo ciesząc się tak zwykłą możliwością dotknięcia jej. Wiem, że Ann nie powinno tu być, bo przecież zadbałem o to, aby nie chciała do mnie przychodzić oraz zapomniała o naszym ostatnim spotkaniu tu, ale jednak jest tu. Jest tu razem ze mną i zajmuje się mną. Poturbowanym idiotą. Tak bardzo jak chciałem zapomnieć o jej słodkim smaku ust, tak bardzo rzucałem się w wir coraz to gorszych i niebezpiecznych zleceń. Walka o kolejne dusze, potyczki między klanowe, między rasowe, a ja w samym środku zamieszań. Oczywiście też musiał dorwać mnie Sangins za wchodzenie mu w paradę i rozpierdalanie misji dla ojca. To właśnie przez lizusów tego ostatniego tak wyglądam. Jad nieśmiertelnych wcale nie wpływał dobrze na moją człowieczą stronę. Gdybym nie był w połowie śmiertelny dawno już nie posiadałbym tych ran, tak jak chłopaki. Jad spowalniał moje regenerowanie i bolał jak jasna cholera.
- Niall masz gdzieś jeszcze jakieś obrażenia? - odwróciłem wzrok. Nie chciałem, żeby Ann oglądała mnie w takim stanie, bo to skończy się pytaniami oraz dociekaniem co się stało, a ja nie chcę znów wymazywać jej pamięci. Tak bardzo nienawidziłem się za to, że tak bardzo się za nią stęskniłem. Jednocześnie byłem w stanie poddać się na zbędne tortury wodą utlenioną byle by czuć jej drobne rączki na swoim ciele. - Niall?
Niechętnie powoli zacząłem ściągać bluzę. Przeszywająca fala cierpienia przeszła przez moje ciało. Kiedy już się uporałem z wierzchnim okryciem obolały podniosłem wzrok na Ann. Dziewczyna starała się patrzeć wszędzie byle nie na rozbierającego się mnie.
- Ale z koszulką będziesz musiała mi pomóc.
- Słucham? - widziałem jak na policzki brązowookiej wylewają się purpurowe rumieńce i niedowierzając mruga oczami.
- Nie dam rady sam ściągnąć koszulki bez zwijania się z bólu.
Dziewczyna przełykając głośno ślinę, niepewnie podeszła do mnie i zaczęła podciągać materiał mojego t-shirta. Rokoszowałem się jej delikatnym dotykiem. Koniecznie musimy tego spróbować bez tej całej otoczki ratowania mojego upośledzonego tyłka. Uśmiechnąłem się na tę myśl zaraz potem karcąc się. Dziewczyna, której do tej pory nie przeleciałem, bo w jakimś stopniu mnie intryguje oraz mam dziwny obowiązek chronienia jej, właśnie opiekuje się mną, kiedy ja bezczelnie myślę o przeleceniu jej? No brawo Horan, brawo. Jesteś idealnym przykładem, że faceci to zwykłe niewyżyte zwierzyny.
Gdy ostatnia warstwa mojego wierzchniego nakrycia właśnie lądowała na podłodze, pół nagi siedziałem przed drobną dziewczyną, totalnie zmasakrowany. Przez cały mój prawy bok i klatkę piersiową rozlewały się burgundowe sińce i zadrapania. No nie licząc jednej lekko rozszarpanej rany na moim lewym ramieniu, kiedy jakiś kutas wbił w nie pazury. Ale to chyba można gustownie przemilczeć, prawda?
Reakcja brązowookiej była dokładnie taka, jakiej się spodziewałem. Szok. Szok wymieszany z przerażeniem, które malowało się w jej oczach. Trzęsącą się ręką przejechała od mojego obojczyka do środka klatki piersiowej. Mimowolnie syknąłem.
- Nie jest tak źle na jakie wygląda - szepnąłem odpychając jej dłoń.
- Ależ oczywiście, bo przecież zawsze się tak wygląda po jakiejś potyczce - Ann odpowiedziała sarkastycznie odwracając ode mnie wzrok i zajęła się czyszczeniem ran szarpanych. Resztę czasu przemilczeliśmy.
16 godzin kiedy wyszła. Leżałem tak na kanapie wodząc ręką po swojej klatce piersiowej w górę i w dół. Rozpamiętywałem każdą sekundę jej dotyku. Każdy pierdolony moment, kiedy się mną opiekowała. Nienawidzę się za to, że tak bardzo pragnę mieć ją na własność, a nie mogę. Robię wiele głupich rzeczy, pakuję się w kłopoty nie patrząc na konsekwencje, które i tak potem spadają tylko na mnie, bo nie mam nikogo innego. Lecz jeśli sobie pozwolę na cokolwiek, najmniejszą rzecz w stosunku do Ann wiem, że konsekwencje padną też na nią. Właśnie to mnie hamowało. Hamowało mnie przed człowieczeństwem, uczuciami które i tak mnie przerażały, hamowało mnie przed Adrianą. Wiem, że ją to też rani, ale chyba wolę by była przez całe życie zawiedziona na mnie, niż martwa...
Zalewałem swój umysł kolejnymi wspomnieniami z wczoraj. Szczególnie upodobałem sobie katowanie się wczorajszą kłótnią. Bo nie ma to jak nawrzucać komuś, że ''niepotrzebnie przylazł i wtrącał się w nie swoje sprawy'' aby następnie żałować każdego pojedynczego słowa.
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie zamierzałem się ruszyć z kanapy. Jeśli to byłby jeden z chłopaków po prostu wszedłby do środka, reszty świata nie miałem ochoty widzieć na oczy. Lecz gość nie chciał tak łatwo się poddać. Pukanie nasiliło się. Chwilę potem był głuchy huk jakby ktoś uderzył pięścią w drzwi, potem nastała cisza. Przekonany, że nie zapowiedziany gość poszedł sobie przewróciłem się na zdrowy bok, wzdychając. Moment potem czułem jak coś spada na moją obolałą część ciała zadając mi nie małe cierpienie. Jęcząc głośnio przewróciłem się na plecy, aby przekonać się że gilotyną były zeszyty szkolne, a katem Ann. Wściekła dziewczyna stała nade mną ze splecionymi rękoma na klatce.
- Bolało słoneczko? - zapytała, a ja w odpowiedzi byłem w stanie jęknąć coś na wzór 'tak' - To świetnie! Następnym razem nie będziesz tak leniwy i zawleczesz swoje poranione cztery litery, żeby otworzyć mi drzwi!
- Dalej jesteś wściekła za wczoraj? - zapytałem podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Może.
- Może? - ściągnąłem brwi skonsternowany.
- Może bardziej zdenerwowało mnie to, że pani Green każe mi biegać tu do ciebie jak jakiejś służącej z lekcjami, za co potem jeszcze dostaje opierdol, a następnie przydziela nas do jednej grupy projektowej!!!
- Nas?
- Tak! N-A-S geniuszu! - szatynka sfrustrowana przewróciła oczami - Tylko dlatego, że mam z tobą kontakt. Co lepsze nawet nie ruszyłeś poprzednich notatek - Ann kiwnęła na faktycznie nie ruszony stos papierów.
- Słodko wyglądasz jak jesteś wściekła - uśmiechnąłem się, rzucając zeszyty obok.
- Nawet mnie nie denerwuj Niall!
- Już jesteś wściekła.
Adriana wściekła już chciała wyjść z mieszkania, kiedy w ostatniej sekundzie złapałem jej rękę i przyciągnąłem do siebie. Otuliłem dziewczynę ramionami, sadzając sobie na kolanach.
- Przepraszam, okey? - wyszeptałem lekko kołysząc nas - Jak bardzo jesteś zła?
- Bardzo, bardzo.
- A tak bardzo, bardzo na mnie czy...? - dopytywałem się.
- Na wszystko, wszystkich.. Panią Green...
- Yhymmm... Wiesz jak wrócę do szkoły to przypomnij mi, że mam podziękować wychowawczyni, a teraz już się nie dąsaj okk? Będę już grzeczny i milusi.
Szatynka podniosła się patrząc mi w oczy.
- Obiecujesz?
- Tak - syknąłem - Ale zabierz rękę z mojego brzucha, bo cholernie boli.
Dziewczyna jak na rozkaz odskoczyła ode mnie. Mamrocząc przeprosiny. Potem padło pytanie, na które miałem nadzieję uniknąć odpowiedzi. A mianowicie czy brałem leki, smarowałem się maścią i robiłem okłady z lodu.
- No powiedzmy... tak teoretycznie, że nie...? - wydukałem mrużąc oczy - Co wtedy będzie...?
- Niall.. - Ann jęknęła zmęczonym tonem - Wiesz co? Jesteś czasami jak dziecko - szatynka marudząc wstała, żeby przygotować mi okłady oraz zgarnąć maść z blatu kuchennego - Ściągaj koszulkę.
Uśmiechając się do dziewczyny przeciągnąłem materiał przez głowę, starając się zignorować towarzyszący przy tym ból.
- Po prostu wolę, kiedy ty to robisz - mrugnąłem kokieteryjnie do dziewczyny, wygodnie układając się na kanapie. Nie przewidziałem, że następstwem tego będzie lądująca poduszka na mojej twarzy - Ej no! Ja tu ci komplementy prawię, a ty mnie poduchami okładasz?! Nie bije się leżącego!
- Oh po prostu się zamknij Horan - Ann skarciła mnie wcierając powoli w mój tors maść. Nie byłem w stanie zahamować pojedynczych mruknięć, kiedy chłodna maść łagodziła moje obolałe ciało. W dodatku dotyk szatynki był taki uspokajający - Niall błagam cię, nie zasypiaj mi tu teraz. Ten głupi projekt jest na piątek.
- To za trzy dni - wymruczałem dalej rozkoszując się kontaktem mojego ciała z Ann - Przy okazji, co powiedziałaś pani Green? Czemu nie ma mnie w szkole?
- Powiedziałam, że masz zapalenie płuc, pierwsze co przyszło mi do głowy i leczy się przez dwa tygodnie - otworzyłem oczy spoglądając na skupioną twarz dziewczyny. Przyglądała się mojej klatce, kiedy powoli zapoznawała się z jego każdym centymetrem - Nawet nie mam pojęcia, dlaczego cię kryję.
- Spodobało ci się, co? - załapaliśmy kontakt wzrokowy, kiedy Ann nie wiedziała o co mi chodzi. Uśmiechając się jak rasowy pedofil uniosłem w teatralnym geście brwi, skinięciem wskazując na jej rękę nadal znajdującą się na moim ciele. Dziewczyna w mgnieniu oka odskoczyła, rzucając we mnie tubką kremu - Naprawdę mogłabyś przestać ciskać we mnie przeróżnymi rzeczami!
We dwoje wybuchliśmy śmiechem. Dziewczyna czystą rękę przyłożyła do czoła nie dowierzając co się dzieje.
- A ty mógłbyś przestać być takim dupkiem! - wypiszczała, kiedy przyjacielsko dźgnąłem ją w bok - Obiecałeś, że będziesz grzeczny!
- Okey, okey już przestaję - powiedziałem, podnosząc się do pozycji siedzącej - Zrobię herbatę i zabieramy się za ten projekt.
- O nie! Ja robię herbatę, a ty zapoznasz się z tymi materiałami - mówiąc to Adriana wstała wskazując palcem na stosy papierów. Jęknąłem z miną szczeniaczka, ale szatynka była nie ugięta - Nie ma mowy, nie będę robić tego sama! I co jak co, ale moja herbata nie ma sobie równych.
Zrezygnowany usiadłem na kanapie przeglądając notatki. Chwilę potem poczułem ciepły oddech na moim lewym ramieniu, aby następnie przed moim nosem znalazł się kubek z gorącym napojem. Uśmiechnąłem się ciepło do dziewczyny, która zdążyła się rozsiąść na kanapie obok mnie. Kątem oka spojrzałem na Ann właśnie podwijającą nagi pod brodę jednocześnie otaczając je ramieniem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. To jest aż nie możliwe, że jedna osoba jest w stanie tak na mnie wpłynąć. Mój nastrój zmienia się wtedy gdy jest blisko. Do puki nie spotkałem Ann nie miałem pojęcia ile jeden dotyk może zdziałać. Jak jeden uśmiech potrafi zmienić twój dzień. Nie miałem pojęcia o sobie. Całe te przekomarzanie, dokuczanie w żartach, to wszystko... Składa się w zupełnie obcą część mnie dla paradoksalnie samego mnie. To dziwne, kiedy jestem lepszym sobą przy tej dziewczynie.
Nie miałem pojęcia, że się zagapiłem, kiedy szatynka niezręcznie się uśmiechając odezwała się wyrywając mnie z zamyślenia.
- Coś się stało, że mi się tak przyglądasz?
Pokiwałem przecząco głową opadając plecami na kanapę. Niestety towarzyszył temu niemiły ból w boku.
- Tak sobie myślałem, że przepraszam - odwróciłem głowę, aby mieć lepszy widok na twarz mojej towarzyszki - W sumie zrobiłaś tak wiele dla mnie i musisz mnie do tego znosić, a ja jeszcze naskoczyłem na ciebie wczoraj za to. Więc przepraszam.
- A ja przepraszam za brutalne przywitanie - Ann posyłając przepraszający uśmiech, dodała - Troszkę mnie poniosło.
- Paradoksalnie Ty ratowałaś moje ''leniwe cztery litery''.
Nie mogąc opanować śmiechu, kontynuowaliśmy robienie projektu. Tak dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie, że nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy we dwoje na kanapie.
_______________________________________________________________
Wey Hey!
Mysiaki pysiaki, przepraszam, że tyle czekaliście :C Nie dobra ja! Na szczęście nie przewiduję już tak długich przerw *szczerzy się* no i swoją drogą mam dla Was bardzo fajnego dila :D
Jeśli będą pod rozdziałem 24 komentarze (tak jak 24.12.13 ;3 ) z tej wspaniałej okazji, że nasz kochany LouLou ma urodziny i jest Wigilia dodam kolejny rozdział :D Booommm i szał na sali ;) Więc teraz wszystko zależy od Was! :3
Witam nowych obserwatorów oraz czytelników mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca i może pociągniecie nowych członków do naszej rodziny DarknessFF <33 ;)
Dziś też będę uzupełniać przypisy więc może będziecie chcieli zajrzeć? Jak tak to klikajcie TU !
Przypominam, że lista informowanych jest nadal otwarta i dalej można się na nią zapisywać wystarczy podać swój nik na tt lub Tumblr TU .
*spojler*
Pytanko chcecie playlistę? Byłyby na niej piosenki którymi się inspiruję lub przy których piszę :) Jeśli tak to piszcie w komentarzach !
Przy okazji,
nie wiesz jak bardzo wkręciło ci się 'This Darkness Inside' Me dopóki nie dostajesz samych takich wiadomości...
Ale ja takie wiadomości kocham! Komentarze również :D
I tak zabawa była przednia i między innymi dlatego rozdział jej dopiero dziś :O xx
Lots of love,
Adela
P.S.: Rozdział pierwotnie nazywał się 'Rozdział 11 albo i nie koniecznie :p bo 12...' bo wcześniej zaczęłam go pisać :p mam nadzieję, że się spodoba :D xx
Ajfdckvdibdjdhdgfhgjo! *-* Cudowny zresztą jak zwykle... po prostu cudo, cudo, cudo! Więc ludzie zbieramy się i zostawiamy 24 komentarze! Choć to chyba nie trudne, gdyż opowiadanie jest niesamowite... ;) xoxo
OdpowiedzUsuńOoook jak slodko wiecej takich czułości więcej plose plose plose *. *
OdpowiedzUsuńdrugie zatkanie dzisiaj ,kurczak Jo i vice versa ,a resztę sama wiesz <3
OdpowiedzUsuńYour Mrs.Styles
Jestem strasznie ciekawa, co dalej. :) Czekam na next ;3
OdpowiedzUsuńCiekawie. Kocham takiego Nialla xD Ale cos mi sie zdaje ze jakos krotko strasznie ten rozdzial xD ale mniejsza z tym. Dzieki wielkie za ten rozdzial i z niecierpliwoscia czekam na nastepny :) :) xD
OdpowiedzUsuńZgadzam się z osobą z góry... kocham takiego Niall'a! Opowiadanie zresztą też. Uwielbiam jak piszesz... rozdziały, przypisy... Jestem oczarowana! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńTo jest takie piękne :') Nawet nie wiesz jak bardzo kocham twoje opowiadanie. Codziennie sprawdzam czy czasem nie dodałaś nowego rozdziału. Ten był taki udany. Mam nadzieje, że Niall z An coraz bardziej się będą do siebie zbliżać i może coś coś ^^ Te akcje :( Robi sobie krzywdę, ale dzięki temu ona się nim zajmuje, jejku normalnie ooooo :3 Kocham, Kocham <3
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuńAjajajaj! Nic dodać, nic ująć, CUDOWNY! Kocham twoje opowiadanie! Jest zupełnie inne niż opowiadania, uwielbiam kiedy Niall jest taki ,,badboy'em",ale kocham go takiego kochanego... A w ogóle te wątki duchów,demonów,itd. są niesamowity! To właśnie odróżnia twój blog! Odmienność, orginalność, emocje i wiele innych... Dziękuję, że go piszesz! Naprawdę! Z całego serca dziękuję!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! xoxo
Jeszcze raz dziękuję! <3
Świetne to jest !! :*
OdpowiedzUsuńWspaniałe ♥
OdpowiedzUsuńNiall jest tu taki wspaniały. Kocham twoje FF ! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i myślę ze dobijemy do 24 komentarzy :) Dla Ciebie i dla Lou! I oczywiście dla nas by mieć szybko nowy rozdział :D
Zapraszam do mnie - http://let-us-fight-for-our-love.blogspot.com
Omg dalej dalj !!
OdpowiedzUsuńBłągam dodaj go w wigilie plz <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 kocham next please
OdpowiedzUsuńJest naprawdę świetny :) Nie wiem co powiedziec, bo kurde tyle emocji sie przeplata przez moja głowę! Jaka kanapa :o Niall chce ją przelecieć serio? do tegoto doprowadziło ? :o Chociaż dziekujemy nauczycielce, że ja posłała do niego z lekcjami, bo to ich zjendoczyło :) /N
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham <3
OdpowiedzUsuńJesteś świetna, po prostu niezwykła!
Rozdział to cudo! *-*
To jest geNIALLne!!
OdpowiedzUsuńCUDO! CUDOWNY! Kocham, nic dodać, nic ująć. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale mam brak weny i źle się czuję...
Następnym razem postaram się to nadrobić. ;)
Ale ten Niall jest uroczy! Kocham go takiego chce następny rozdział!
OdpowiedzUsuńIch małe kłótnie i te sprzeczki są takie słodkie (coś ci się tak jakby tekst skopiował, ale spokojnie dało rade się przeczytać, więc się nie przejmuj). Rozdział jest świetny! I jeszcze te myśli Nialla (nie pochwalam tego że chce ją jak to on określił "przelecieć", ale bardzo się ciesze że doszło między nimi do zbliżenia!) Było fajnie czytać o nich. Adiana jest bardzo opiekuńcza. Bardzo pozytywny rozdział (czyżby Niall zmienił swoje zdanie i posłuchał się Liama? Hmmm... bardzo ciekawe (biorąc pod uwagę że żaden z chłopaków w tym rozdziale nie wystąpił!) Biedny Niall co on znowu wymyślił mam nadzieje że tym razem nie skończy się to wyczyszczeniem pamięci kolejnym katowaniem się (ale jak to mówią nadzieja matką głupich;)
Pozdrawiam i do następnego: Meggi :*
jejku ten blog jest boskiiiii
OdpowiedzUsuńdaj next plissss
OdpowiedzUsuńkocham cię <3
OdpowiedzUsuńOoooo zasnęli razem na kanapie :) uroczo ! kocham ten fanfik, jest najlepszy ever!!
OdpowiedzUsuńElokwentna czytelniczka.
Serio ?! jutro będzie kolejny rozdział ?! Jezu normalnie kocham Ciebie. !!
OdpowiedzUsuńPani Green jest fajna i dobrze że kazała Ann iść do Niall'a :)
Dcjdnsbxujscbdixbsixjvxicbdjdjs <----
OdpowiedzUsuńtak mg opisać ten rozdział. WOW
Nie mogę się doczekać jutra !!!
UsuńTAKKK <3 BĘDZIE NOWY ROZDZIAŁ <3
OdpowiedzUsuńWspaniały! Kocham twojego bloga! ♥♥ Mam nadzieję ,że Niall przestanie wymazywać jej pamięć i ,że będą razem. ♥ Nie mogę doczekać się następnego rozdziału ! ♥♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://time-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
Nieziemski! Mam nadzieję, że Niall przestanie jej wykazywać pamięć. To już trochę przesadą. Fajnie by było gdyby byli razem. Już nie mogę się tego doczekać <3
OdpowiedzUsuń*wymazywać
UsuńJak zwykle niesamowity rozdział! Chcę jeszcze! zapraszam do mnie -- > http://difficult-love-fanfiction.blogspot.com/ :) x
OdpowiedzUsuń