2 gru 2013

Rozdział 11

Chwilowe przebłyski. Światła. Szmer. Ruch. Zerwałam się z dziwacznego snu, aby przekonać się, że jestem w swoim pokoju, kompletnie sama, z kompletnie niewytłumaczalnym mętlikiem w głowie. Nie jestem pewna co się ostatnio dzieje. Moje sny bywają tak realistyczne, a zarazem tak niemożliwe. Skonsternowana dźwignęłam się na łokciu, obrzucając pokój spojrzeniem. Wszystko było na swoim miejscu. Niechętnie przemierzałam poły pościeli w poszukiwaniu telefonu. Kiedy już znalazłam urządzenie, sprawdziłam połączenia, galerię, kalendarz, wiadomości i znalazłam kompletnie nic. Odrzuciłam telefon na materac, zrezygnowana. Postanowiłam zwlec swoje cztery litery i zaciągnąć je do łazienki. Kiedy już się podnosiłam, poczułam nieprzyjemny ucisk w zatokach oraz jak mocno moja głowa zaczęła pulsować. Okropnemu uczuciu towarzyszył nieprzyjemny metaliczny posmak w ustach. Co się cholera jasna ze mną dzieje?!
- Ann jak ci się spało? - Mama zapytała mnie, stawiając talerz naleśników i jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia - Wczoraj poszłaś wcześniej spać, a wyglądasz jakbyś w ogóle nie zmrużyła oka.
- Mam problem z koszmarami. Nawiedzają mnie, budzę się z bólem głowy.
- To pewnie przez wypadek - zmartwiona rodzicielka posłała mi ciepły uśmiech - Na szczęście dzisiaj jedziemy na wizytę kontrolną, pamiętasz?
- Tak, oczywiście - skłamałam. Na śmierć zapomniałam.
- To dobrze, teraz jedz, musisz się dobrze odżywiać jeśli chcesz wrócić szybko do zdrowia.
Przewróciłam oczami chwytając syrop klonowy i polałam nim naleśniki. Niechętnie wzięłam kęs do ust. Przeżuwając porcję jedzenia poczułam ssanie w żołądku. Z niewiadomego powodu czułam się jakbym nie jadła od miesięcy. Kiedy podniosłam wzrok z nad pustego talerza spotkałam zdziwiony wzrok rodziny. Przerażona tym faktem, wstałam od stołu burcząc ciche 'dziękuję' i uciekam do swojego pokoju. Mimo sytego śniadania byłam dalej głodna. Z szuflady biurka wyciągnęłam batonika czekoladowego i chwyciłam telefon. W kontaktach wyszukałam numer Jo i napisałam do niej krótką wiadomość.



Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.

Moje oczy momentalnie rozszerzyły się. JAK TO NIE?! Ale to nie możliwe! Przecież...



Skłamałam znowu. Zmieszana odrzuciłam telefon. Nawet straciłam apetyt spoglądając na batona trzymanego w ręce. Oddychałam głęboko. Co się dzieje?! Nagle poczułam jak wszystko co zjadłam wraca. Pobiegłam do łazienki, aby zwymiotować całą zawartość żołądka do muszli. Ten dzień zapowiadał się coraz gorzej...
- Zapraszam - usłyszałam ciepły głos lekarza. W ciszy przeszłam przez drzwi, niemrawo wchodząc w głąb gabinetu - Adriana, prawda? - kiwnęłam głową na znak aprobaty - Więc powiedz mi jak się czujesz?
- Już lepiej - mruknęłam niechętnie - Miewam lekkie zawroty głowy z rana i problemy ze snem.
- To wszystko ze względu na uraz powypadkowy. Po pewnym czasie wszystko wróci do normy, musisz tylko dużo wypoczywać - znowu tylko pokiwałam głową. Nie wiem czemu, ale chciałam jak najdalej uciec z tego pomieszczenia. Oświetlenie i jasna farba biły w oczy, a specyficzny zapach szpitala rozsadzał nozdrza - No dobrze, teraz Cie obejrzymy - lekarz podszedł do mnie ciepło się uśmiechając. Z oporami podciągnęłam koszulkę. - Głęboko oddychaj. Yhymmmm... Wygląda na to, że wszystko jest już dobrze. Myślę, że możesz wrócić od poniedziałku do szkoły.
Ale właśnie nic nie jest w porządku!
- Dziękuję - odebrałam kartki, które podawał mi lekarz i szybko udałam się do drzwi - Do widzenia!
Nawet nie czekając na odpowiedź uciekłam z gabinetu w progu wpadając na zdziwioną mamę.
- Ann, wszystko w porządku?
Nic nie jest w porządku! Nic!
- Tak... Możemy już jechać?
- Oczywiście kochanie - mama obdarzyła mnie nieufnym spojrzeniem
 - Co powiedział lekarz? - zapytała już w drodze na parking.
- Że wszystko jest już w normie i mogę wracać do szkoły - sprostowałam szybko sytuację, zamaszyście otwierając drzwi od auta, a następnie wsiadając do niego.
- To chyba dobrze? - rodzicielka uśmiechnęła się radośnie. Ja pokiwałam głową - To czemu się nie cieszysz? Stało się coś?
TAK!
- Nie, nic tylko źle spałam i jestem już zmęczona.
Nie ciągnąć już dalej rozmowy położyłam głowę na ramę okna i przymknęłam powieki.
Znów wylądowałam w gabinecie lekarskim. Lekarz wypisywał mi jakieś świstki papieru. Recepty, zalecenia, zwolnienia. Nic co miałoby jakiś większy sens. Kiedy zniecierpliwiona rytmiczne uderzałam paznokciami o telefon doczekałam się końca wizyty. Pośpiesznie odebrałam kartki i kiedy już wychodziłam moją uwagę zwróciły krwiste odciski palców na białej powierzchni papieru. Kiedy bliżej się im przyjrzałam dostrzegłam, że ślady zlewają się i układają w wyraz...
- NAZNACZONA - wyszeptałam śmiertelnie wystraszona. Czułam jak z mojego ciała uchodzi całe powietrze. Mglisty wzrok podniosłam na lekarza. To co zobaczyłam przerosło moje największe koszmary. Zamiast miłego bruneta, wpatrywała się we mnie czarnymi oczami - bestia. Z jego kącików oczu sączyła się dziwna ciemna gęsta ciecz, zęby ostre jak szpilki wysunęły się z dziąseł, wtórując długim szponom u rąk, które właśnie mój doktorek wbijał w biurko. Otworzył paszcze dziwnie się na mnie patrząc, przy czym z jego warg ściekała ślina taka jak u zwierząt ze wścieklizną. Dzikość i żądza mordu biła od niego z taką siłą, że wystraszona cofnęłam się krok do tyłu. To było fatalne posunięcie, ponieważ monstrum rzuciło się na mnie, chcąc rozszarpać mi gardło. Poczułam jak moja dłoń jest miażdżona w mocnym uścisku.
-Ann, słońce?! - zerwałam się wystraszona. Czułam jak moje serce wali niemiłosiernie, tak jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. - Ann kochanie, wszystko porządku?
Pokiwałam słabo głową, przełykając ślinę. Dopiero teraz, gdy mama masowała opiekuńczo moją dłoń zdałam sobie sprawę jak bardzo spięta byłam. Powoli wypuściłam powietrze z płuc rozluźniając się.
- Co jest? - wydukałam nieskładnie.
- Miałaś kolejny koszmar kochanie i jesteśmy już na miejscu.
- Na miejscu?! - Ściągnęłam brwi nie rozumiejąc.
- Tak na miejscu, jesteśmy w domu kochanie, zasnęłaś po drodze.
- Oh - wyrwało mi się z pomiędzy warg. Kiedy się rozejrzałam doszło do mnie, że rzeczywiście jesteśmy pod domem. A tak na prawdę to w garażu. Zebrałam pośpiesznie swoje rzeczy i rzuciłam pośpiesznie - To ja idę do siebie odpocząć.
Nim mama zdążyła cokolwiek powiedzieć mnie już dawno nie było. 
Właśnie naciskałam klamkę do swojego pokoju. Pchnęłam torbę na łóżko i z dziwnym przeczuciem wpadłam do łazienki, szarpiąc się z bluzką. Kiedy wściekła uporałam się z tym, potwierdziły się moje najgorsze obawy. Obserwując moje ciało mogłam dostrzec na nim krwiste ślady w miejscach gdzie dotykał mnie doktor. Na plecach i ramionach miałam małe czerwone plamki układające się w kształt dłoni. Czułam jak oddech tężeje mi w gardle.
- Nie, nie, nie, nie... - desperacko rzuciłam się w stronę zlewu, starając zmyć się dziwne ślady.
- Schodźcie! No już! Nie ma was - rozpaczliwie sama siebie błagałam - No już!
Nawet nie wiem kiedy, po mojej twarzy zaczęły ciec łzy. Osunęłam się na podłogę. Cholerne znamiona nie chciały zejść. Cichy głosik mówił mi 'ogarnij swoją upośledzoną dupę, bo cię to pochłonie'. Zaczęłam powtarzać to jak jakąś pierdoloną mantrę. Wzięłam głęboki oddech i mocno zaciskając powieki wstałam z podłogi. Drugi głęboki oddech, trzeci, czwarty, piąty... Kiedy moje serce biło w normalnym tempie, a ciało uspokoiło się, wszystkie mięśnie się rozluźniły. Powolnie otworzyłam powieki. Na moją twarz wkradł się arogancki uśmieszek. Wszystkie podejrzane ślady zbladły jednocześnie zupełnie znikając. Lecz mój dobry nastrój nie trwał długo. Co to do cholery miało być? Od jakiegoś czasu dzieją się dziwne rzeczy w moim życiu. Większości nie jestem w stanie wytłumaczyć i to powoli mnie wykańcza. Nie jestem zdolna już nawet wytrzymać sama z sobą. Szkoła, wpadek, koszmary, ciągłe pakowanie się w kłopoty... I jeden wybawiciel. Jedna osoba, która zawsze była obecna w centrum wszystkich wydarzeń, które mają miejsce odkąd się pojawiła. W mojej głowie pojawia się coraz to więcej pytań, a odpowiedzi może udzielić mi tylko on.
Nawet nie wiem kiedy, ale znalazłam się na ulicy prowadzącej do mieszkania Nialla. Możecie nazwać mnie głupią i lekko myślną, że chodzę sama po ciemnych ulicach Londynu, kiedy dochodzi 23.00, lecz dziwnym sposobem czułam się bezpiecznie oraz dziwnie dobrze. Pewnym krokiem z wysoko uniesioną głową i wyprostowaną klatką piersiową, pokonywałam kolejne odległości do interesującego mnie celu. Dzisiejsza noc była spokojna, jednocześnie kojąca. Choć sama tak naprawdę, nie mam pojęcia jak określić te uczucia. Uniosłam wzrok na pana nocy, od którego biła dzisiaj wyjątkowa poświata. Z nieznanych mi powodów na moją twarz wkradł się arogancki uśmieszek. Moją uwagę od księżyca oderwał szmer w bramie. Odwróciłam w tamtą stronę głowę. Wdawało mi się jak z ciemności wyłaniają się dwie sylwetki mężczyzn. Mrugnęłam kilkakrotnie lecz cienie rozmyły się w ciemnościach. Pokręciłam głową. No świetnie, teraz mam halucynacje czy to też kolejny realistyczny sen? Nie chcąc podawać się na tacy potencjalnym napastnikom, przyśpieszyłam kroku i chwilę potem pokonywałam schody. Kiedy już stałam przed drzwiami mieszkania blondyna, zawahałam się. No bo tak patrząc ogółem na całą sytuację, wydawała się ona śmieszna. Co ja mam mu powiedzieć? ''Hej odkąd pojawiłeś się w moim życiu oprócz tego, że namieszałeś w moim sercu, wprowadziłeś w nie tyle niewiadomych i nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam dziwne sny o nas, jednocześnie nie odróżniam już rzeczywistości od jawy'' ?? Weźmie mnie za kompletną wariatkę, a potem zamknie w obskurnym psychiatryku. W dodatku jest już 23.34 na pewno śpi, nie powinnam go nachodzić. Ann nie okłamuj się dziecko, tylko ty jesteś przykładnym dzieckiem i kładziesz się spać o 21.30. Biorąc głęboki oddech, odwróciłam się na pięcie. Miałam odejść, kiedy doszło do mnie, że nie da mi to spokoju. Muszę chociaż spróbować wyjaśnić choć odrobinę niewiadomych. Zacisnęłam mocno powieki, szybko odwracając się przodem do drewnianej powieki pukając w nią rytmicznie, za nim zdążyłabym się rozmyślić lub uciec. Spuściłam nisko wzrok przygryzając wargę. Nie otwierał. No tak, czego się spodziewałam, że wyskoczy i rozwiąże wszystkie moje problemy? Przecież jest piątek wieczór, normalni ludzie idą na imprezy, spotykają się ze znajomymi, piją, a nie zajmują się takimi wariatkami jak ja. Zrezygnowana miałam już odejść, kiedy usłyszałam gruchnięcie zamka. W szczelinie między drzwiami a ścianą pojawiła się postura niebieskookiego chłopaka.
    ________________________________________________________________________
                                                                        Niall
Usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiłem się. Spodziewałem się Harolda i Zayna, ale oni nigdy nie pukają. Moje mieszkanie jest dla nich jak ich własne przez co nigdy nie mają oporów przed samowolnym wchodzeniem, wychodzeniem, a przede wszystkim opróżnianiem zapasów alkoholu. 
Odrzuciłem uprzednio czytaną książkę na blat stolika do kawy i ruszyłem swoje dupsko do drzwi. Lekko zaspany chwyciłem bluzę po drodze, naciągając ją na siebie. W dresie miałem witać niespodziewanych gości? No bo nie ma to jak zrobić na kimś dobre pierwsze wrażenie, co nie? W szczególności jeśli ten ktoś właśnie przyszedł cię zabić.
Niechętnie przekręciłem zatrzask, a drewniana kopuła ustąpiła. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Oparłem się o drzwi, przyglądając się sylwetce mojego gościa. Serio spodziewałem się każdego, ale nie jej.
- Ann?
- Cześć Niall - szatynka wypuściła swoją wargę spomiędzy zębów, słabo się uśmiechając - Możemy porozmawiać?
Obrzuciłem klatkę podejrzanym wzrokiem szukając jakichkolwiek nadprzyrodzonych kreatur lub zjawisk, które mogłyby być za to odpowiedzialne, lecz nic nie przykuło mojej uwagi.
- Bo jeśli przeszkadzam to .. to ja pój...
Zrobiłem krok w głąb mieszkania bez słowa uchylając jej drzwi. Szatynka niepewnie przekroczyła próg mieszkania, zdejmując czapkę i rozpinając płaszcz. Ja w tym czasie na powrót zamknąłem drzwi. Odwróciłem się w stronę dziewczyny, bacznie się jej przyglądając. Ze spuszczonym wzrokiem rozbierała się. Zrobiłem krok do niej i pomogłem ściągnąć wierzchnie okrycie z jej ramion, a następnie zawiesiłem na wieszaku.
- Przepraszam, że bez zapowiedzi, i że o tak później porze..
- Nic się nie stało - uciąłem szybko, może trochę zbyt szorstko, bo dziewczyna smutna spuściła wzrok. Gestem ręki wskazałem jej, aby weszła w głąb mieszkania. - Napijesz się czegoś? - Ann dreptając koło mnie pokiwała delikatnie głową - Herbata?
Znów kiwnięcie głową. Nie żebym był jakimś miłośnikiem paplających bab, ale Adriana mogła by choć trochę postarać się mówić. Zastanawiało mnie o czym chciała ze mną porozmawiać. Bo co mogło być tak nie cierpiące zwłoki, że przyszła tu sama o dość późnej porze? Tego tak się bała? Czy może mnie?
Kiedy szatynka nie pewnie usiadła na krześle barowym przy wyspie w kuchni, ja nastawiłem wodę na herbatę. W ciszy przygotowywałem napoje jednocześnie kątem oka spoglądałem na dziewczynę. Właśnie naciągała rękawy sweterka wyżej na dłonie i nerwowo bawiła się palcami. Jej rozbiegany wzrok obrzucał niepewnie każdy element pomieszczenia. Wszędzie byle nie na mnie. Po pomieszczeniu rozniósł się przyjemny aromat herbaty. Odwróciłem się do Ann, stawiając przed nią gorący kubek. Swój dalej trzymałem w ręku, kiedy nogą przyciągnąłem stołek dla siebie siadając naprzeciwko mojego gościa. Dziewczyna grzała drobne dłonie na powierzchni naczynia, a ja bacznie lustrowałem jej sylwetkę. Nie wiedząc jak zacząć palnąłem pierwszą lepszą rzecz. No bo jak nie wie się o czym rozmawiać, to zawsze zaczyna się od pogody co nie?
- Zimno na dworze ? - brązowooka znów pokiwała głową, gdy ja już miałem dodać niemiłą uwagę o jej beznadziejnych funkcjach kontaktowych dodała cicho 'bardzo'. Nie było to satysfakcjonujące, ale lepsze niż cisza - Zmarzłaś? - nie mogąc się powstrzymać delikatnie musnąłem jej palce swoimi. Szatynka lekko odskoczyła na ten dotyk, a ja od razu cofnąłem dłoń - Tak więc o czym chciałaś porozmawiać?
- Niall weźmiesz mnie za kompletną wariatkę, jeśli już mnie nie masz, a nawet nie wiem jak to powiedzieć, ja.. - dziewczyna przymknęła powieki intensywnie się nad czymś zastanawiając - Nie potrzebnie przychodziłam, powinnam już iść...
Ann zsunęła się ze stołka nawet nie patrząc na mnie. Nie wiem czemu, ale obawy ogarnęły mój umysł. Nie mogę tego tak po prostu zostawić. Nim dziewczyna zdążyła opuścić kuchnię stanąłem jej na drodze w skutek czego Ann wpadła na moja klatkę piersiową. Podniosła swoje brązowe spojrzenie na mnie mrucząc ciche 'przepraszam', gdy ja bałem się nawiązać kontakt wzrokowy. Nie jestem pewny czy dam radę nad sobą panować. Mimo wszystkich zakazów jakie przed sobą stawiałem, zrobiłem to. Jej delikatne oblicze skanowało moje. Ciemne oczy dziewczyny zgrabnie prześlizgiwały się z moich oczu przez linię szczęki do delikatnie rozchylonych ust, na dłuższą chwilę zatrzymując się przy wargach. Ann przygryzła swoją wargę, a ja czułem silny ucisk w gardle. HORAN NAWET NIE WAŻ SIĘ ROBIĆ TEGO! Ostatkiem samokontroli (o ile o takowej można mówić przy Ann) nie rzuciłem się na nią brutalnie miażdżąc jej perfekcyjnych ust, swoimi. Uśmiechnąłem się delikatnie. Dziewczyna orientując się, że się jej przyglądam, odwróciła wzrok zawstydzona. Robiąc krok do tyłu jej delikatny słodki zapach stracił na intensywności, a ciepło ciała zniknęło. Tak desperacko jego pragnąłem. Ale jestem pierdolonym masochistą i za każdym razem, gdy Ann jest w moich ramionach nie jestem w stanie zrobić nic więcej jak zamknąć ją w silnym uścisku, całować, a potem wyczyścić pamięć oraz katować się wspomnieniami.
Ale brutalna rzeczywistość mnie stawiała na nogi. Nigdy nie dała o sobie zapomnieć.
- Ann po pierwsze co ci do jasnej cholery strzeliło do głowy, żeby tłuc się tu do mnie o tak późnej porze?! Za mało masz ostatnio wrażeń? Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym.
- Nie odbierasz ode mnie telefonów.
Oł, to zabolało. Brutalna prawda.
- No dobra, ale jestem teraz tu i nie pozwolę ci narażać się na bezsensowne niebezpieczeństwo.
- Okey to odprowadzisz lub odwieziesz mnie do domu?
- Nie. Do puki nie porozmawiamy nie wypuszczę Cię nawet z tego pomieszczenia - odpowiedziałem stanowczo wskazując na poprzednie miejsce szatynki.
- Wiesz, że można podciągnąć to do przetrzymywania i porwania? - dziewczyna uniosła brew, wpatrując się we mnie pytającym wzrokiem.
- Do przetrzymywania, tak wiem i nie obchodzi mnie to - delikatne objąłem Ann ramieniem prowadząc ją na poprzednie miejsce - Tak więc, o czym chciałaś porozmawiać, a potem uciec? Mam nadzieję, że nie przede mną...
- Nie, a w zasadzie... bo od kiedy... - szatynka wydukała nieskładnie potrząsając głową, tak jakby chciała zaprzeczyć sama sobie - Uh, błagam powiedz, że byliśmy wczoraj w tym klubie? - zatkało mnie. Jak mogła to pamiętać?! Przecież Zayn wyczyścił ci pamięć, przecież.. No nie możesz tego pamiętać. Wytrzeszczyłem oczy patrząc na kruchą sylwetkę przede mną - Niall błagam, powiedz coś.. Niall?
Widziałem jak zbiera jej się na płacz. Jak bardzo stara się być silna i nie pozwolić wypłynąć im na wierzch. Adriana spuściła nisko wzrok, szukając czegoś w kieszeni. Chwilę potem w drobnej rączce trzymała mój liścik, który jej zostawiłem.
- Niall powiedz, to ty to napisałeś, czy to tylko jakiś mój kolejny głupi wybryk przez sen? A w sumie koszmar? Mam teraz ich tak wiele. Ja.. ja... ja już nie wiem co jest.. Ja się gubię..
Nic nie mówiąc przyciągnąłem dziewczynę mocno do siebie, zamykając w mocnym uścisku. Wtuliłem twarz w ciemne loki mocno zaciskając powieki. Ann trzęsąc się histerycznie płakała w moje ramie, trzymając mnie z całych sił jakbym miał się zaraz rozpłynąć.
- Niall czy ja oszalałam ? Błagam odezwij się..
Nie byłem w stanie nic powiedzieć. No bo co ja mam niby mówić?
- Ann nie oszalałaś, ja napisałem ten liścik i nie powinienem tego robić - objąłem jej zapłakaną twarzyczkę w swoje duże dłonie, a kiedy spotkałem jej niezrozumienie kontynuowałem - To jest najlepszy dowód na to, że zadając się ze mną będziesz mieć same kłopoty - kciukiem ścierałem ciągle płynące łzy z policzków Ann - Księżniczko, nie płacz, proszę - starałem się ją uspokoić przemawiając jak najmiększym głosem - Te mgliste wspomnienia to przez to, że miałaś je zapomnieć...
- A koszmary i te dziwne odruchy ciała  ii... i .. - dukała starając się wszystko zrozumieć.
- To reakcja twojego organizmu na toksynę z drinków. Za kilka godzin powinna przestać działać, wszystko wróci do normy. Okey? - patrzyłem w jej nieobecne głębokie spojrzenie.  - Już nie będziesz płakać?
Dziewczyna tylko pokiwała głową, uspokajając się trochę.
- Co się działo wczoraj?
- Troszkę się upiliśmy, tańczyliśmy ze sobą i.. - zawiesiłem się niepewny czy powinienem kontynuować - I skończyło się na tym, że nie mogliśmy się od siebie odkleić - odchrząknąłem nie bardzo wiedząc jak się teraz zachować. Cholera jasna, dlaczego to tak na mnie działa?! Spuściłem wzrok, nie miałem gdzie go podziać - Jeśli masz zamiar znów podejrzewać mnie za wykorzystanie seksualne, to tak jak kiedyś mówiłem nie sypiam z nie do końca trzeźwymi dziewczynami, więc nie, nie spaliś..
Nie dane było mi skończyć zdania, kiedy poczułem miękkie wargi idealnie wpasowujące się w moje. Nie czekając ani chwili oddałem delikatny pocałunek. Zjechałem ręką na kark dziewczyny, a drugą ręką oplotłem ją w tali, przytrzymując ją przy sobie tak, aby mi nie uciekła. Pokusą było dodać 'już nigdy', ale wiedziałem jak bardzo to jest nierealne.
Mimo, że pocałunek był pełen goryczy, bólu i wzajemnego pragnienia był jednym z lepszych jakie kiedykolwiek dane było mi przeżyć. Mało dyskretne odchrząknięcie przerwało nam. Ann natychmiast oderwała się ode mnie, lekko chowając się za moją sylwetką. Nasz wzrok w tym samym momencie powędrował na dwóch wysokich mężczyzn w czerni. Harry i Zayn. Cóż za piękne spóźnienie.
   _________________________________________________________________
                                                                           Adriana
Ściskałam Nialla za ramię wystraszona nagłą obecnością osób trzecich w pomieszczeniu. Wysocy dwaj mężczyźni stali bezczelnie się uśmiechając i gapiąc w naszą stronę. Czułam jak na mojej twarzy wylewa się szkarłatny rumieniec. Mój boże, przyłapana, w dodatku nie mam pojęcia czemu to zrobiłam!!
- Przepraszamy, nie chcieliśmy przeszkadzać - odezwał się Mulat zawadiacko uśmiechając się w stronę kolegi.
- Ależ nie przeszkadzajcie sobie słoneczka! - zaśmiał się lokowaty, a jego zielone oczy rozbłysły - Wy się nami nie przejmujcie! My grzecznie usiądziemy w salonie na kanapie i poczekamy.
Skrzywiłam się na te słowa jeszcze bardziej się zawstydzając. Wtuliłam się w ramie Nialla. Starając się poukładać nowe informacje. Wszystko przelewało się w mojej głowie lecz w obecności ust niebieskookiego, jego słodkim oddechu, ciepłu ciała, traciło na znaczeniu. Czułam jak moje wszystkie zmartwienia odchodzą gdzieś na dalszy plan, a ja doznaje błogiego ukojenia. Tak jakby nic już nie mogło się stać złego. Byłam bezpieczna. Przy nim...
- Idioci - Niall sykną wyrywając mnie z zamyślenia. Złapał mnie za rękę splatając nasze palce i zaciągnął bliżej mężczyzn. Co, zaraz, nie! - Wiecie, że nienawidzę kiedy się spóźniacie?!?
- Oh, Nialler - lokowaty machnął ręką teatralnie wywracając oczami - Ale mamy to o co prosiłeś - machnął przed nami brązową teczką, którą dopiero teraz zauważyłam.
- Świetnie, wręcz fenomenalnie - Niall pisnął sarkastycznie - Teraz Zayn, muszę cię poprosić na słówko - skinął porozumiewawczo w stronę Mulata i zwrócił się do mnie - Poczekasz chwilkę? ...ymmm Harry to kompletny idiota, nic ci nie zrobi, okk? - blondyn mówił to wskazując kciukiem na zielonookiego.
Kiwnęłam głową niechętnie wyplatając swoje palce z Nialla. I spoglądając niepewnie na jego plecy.
- Hej! - Harry nagle pisnął - Jaki idiota co Horan?!
- Ymmm? Spóźniony zapłon? - zaśmiał się Zayn.
- Dupki, nigdy was nie lubiłem - loczkowaty tupnął nogą jak obrażona dziewczynka, spoglądając na mnie dodał - No co? Nawet nie wiesz jacy oni potrafią być okropni!
Uśmiechając się pod nosem usiadłam na krześle barowym i zajęłam się swoją już lekko zimną herbatą. Popijałam powoli, kiedy Harry postanowił się przysiąść jednocześnie pijąc ciecz z kubka Nialla. 
- Tak więc powiedz jak to tam jest z tobą i Niallerkiem? hymmm? - zakrztusiłam się piciem, kiedy usłyszałam słowa Harryego. Lecz on nic sobie z tego nie zrobił, uśmiechając się ciepło przy czym ukazał swoje słodkie dołeczki - Bo wiesz, wyglądaliście na takich co nie mogą się od siebie odkleić. No już nie pierwszy raz.
- Jak to nie pierwszy raz? - zaintrygował mnie.
- Oh, no wiesz też byłem wczoraj w kubie, zalany w trzy dupy i szczerze powiedziawszy nie pamiętałem, że jesteś taka słodziutka i piękniutka.
- Ymm dziękuję? Chyba...
Harry zaśmiał się kiwając głową, a ja zdenerwowana nie wiedziałam jak zachować się w jego towarzystwie. Miał w sobie coś takiego jak Niall. Tą aurę dominatora, pewność siebie, arogancki uśmieszek i przede wszystkim - tajemniczość. Ciężko było cokolwiek wyczytać z blondyna, jak i jego przyjaciół. Jeszcze przez jakieś 5 minut rozmawiałam z Harrym co w sumie ograniczało się do odrzucania sprośnych podtekstów, czy ciągłego zawstydzania mnie, kiedy do pokoju wkroczył Niall z Zaynem.
- Mam nadzieję, że wszystko ok? - Irlandczyk skanował podejrzliwym wzrokiem szatyna. 
- Nie ostrzegałeś, że jest zboczony.
- Zboczony? - zaśmiał się Zayn.
- No na przykład jest ciekawy ile razy doszłam.
Zayn przestał się śmiać i z powagą spojrzał na przyjaciela. Niall uniósł brew w geście dezaprobaty w stronę Harryego. Sam zainteresowany rozłożył ręce na blacie i wypowiedział nie me 'no co?'.
- Co odpowiedziałaś? - Niall przeniósł teraz wzrok na mnie.
- Jeszcze nic.
- Pięć, teraz odwal się Harold.
- Czemu kłamiesz? - z niezrozumiałym grymasem, obróciłam się w stronę chłopaka, towarzyszyły temu ciche śmiechy- Było sześć.
Teraz to Harry zakrztusił się herbatą, a Niall uśmiechał się szeroko. Zayn miał napad opętanego śmiechu pokładając się na pobliskiej ścianie.
- No dobra koniec tego dobrego Harry, masz to co chciałeś, Zayn do roboty - ściągnęłam brwi w niezrozumieniu lecz zanim zdążyłam się o cokolwiek zapytać poczułam miękkie usta Nialla w przelotnym pocałunku - Przepraszam Księżniczko - wyszeptał wprost do moich warg.
Potem mój wzrok trafił na ciemne oczy Mulata i wszystko się rozpłynęło.


  __________________________________________________________________________

Tak więc mamy Rozdział 11!
Przepraszam, że rozdziały pojawiają się tak rzadko ale mam bardzo dużo zajęć i najzwyczajniej w świecie nie mam czasu :C
Kolejna rzecz! Dziękuję za wszystkie życzenia pod ostatnim rozdziałem <3 Jesteście wspaniali! Ktoś zapytał się ile wiosen mi minęło... Aż wstyd się przyznawać ale 18 rok mi poszedł :O xx
Następnie to NIE JEST TŁUMACZENIE! To jest moje autorskie fanfiction :) xx
Ostatnia i najważniejsza! Dodałam zakładkę z 'Przypisami' znajdziecie tam wszystkie niezbędne informacje o ff jego bohaterach miejscach akcji i wiele, wiele więcej :3 Jeśli jakieś informacje jeszcze nie są uzupełnione spokojnie jeszcze to zrobię z czasem! (jak tylko będę mieć więcej czasu ;D )
Jeśli ktoś chce się wpisać do informowanych lista dalej jest otwarta a zgłoszenia przyjmowane są tu --> KLIK
Ahhhh ja 'ogarnięta' zapomniałabym! Mówiłam, że Was kocham?? Nie to teraz mówię!! Chciałam wam w zeszłym tygodniu podziękować za 12tyś. wyświetleń ale dziś dobijacie prawie 14tyś. więc tyle miłości ile ja mam dla was nie ma nikt!! <33



Domi:
Ej no... ja nie wiem. Już było dobrze w chuj... Taki cudowny pocałunek, a oni znów wymazują jej pamięć? Matko! A ja już głupia miałam nadzieję, że będzie dobrze. No nic jak będę miała zawał to pamiętaj, że to tylko i wyłącznie Twoja wina! A! I dopadnę Cię w sobotę i wtedy pozabijam za to, że zabierasz Ann wspomnienia! Z takimi emocjami to ja się pierwszy raz spotykam w fanfic'ku! 
Czekamy na kolejny rozdział :D




P.S.: Jak nowy wygląd bloga?? :3 xx
Lots of love,
Adela

20 komentarzy:

  1. Rozdział niesamowity! Uwielbiam fragmenty pisane z perspektywy Niall'a:) Czekam na kolejny:)
    @Kayka_U

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!JUż myślałam,że będzie wszystko fajnie a tu znów jej pamięć wymazują!No ileż można?Tak fajnie Ann "dogadywała" się z Niallem,a on jej znów pozwala(może nawet karze?) wymazywać pamięć!No nic...mam nadzieję,że więcej się tak nie stanie xd Taag,tesz cię kocham <33 Czekam na nexta ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. W-S-P-A-N-I-A-Ł-Y ! Kurde ile można wymazywać tą pamięć?! Było tak dobrze :c Z rozdziałem przeszłaś samą siebie kochana <3 Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i zapraszam do mnie - let-us-fight-for-our-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląd świetny, zresztą rozdział też. :D Nie mogę się doczekać kolejnego! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDO *,*
    ale mial być Harry w liceum a nie ma

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju jest taki cudowny *-*
    A z tym ze 6 razy doszła to po prostu nie mogłam opanować śmiechu xd
    Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. fenomenalny ! Ann biedna musi się męczyć :( mam nadzieję że niedługo to się skończy :-)
    Elokwentna czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowity! ♥♥ Kurdee, kiedy Niall jej wszystko wyjaśni? Chyba nie będzie cały czas jej wymazywał pamięci? Twój blog jest wspaniały! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! ♥♥♥
    Zapraszam do mnie ;)
    http://time-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest genialny !! Mam nadzieję , że Niall jej niedługo wszystko wyjaśni. Uwielbiam Twojego bloga jest rewelacyjny . Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz ogromny talent do pisania! Jest to opowiadanie inne niż wszystkie, dlatego z niecierpliwoscia czekam na nastepne rozdzialy :*
    - Marta

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne to było, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaaaaaaaa kiedy next <33 ?????

    OdpowiedzUsuń
  14. Ahfhxvxgvcbbcb cbb no to lecę czytać dalej <3.

    OdpowiedzUsuń
  15. 59 yr old Administrative Officer Janaye O'Hannigan, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like Los Flamencos and Orienteering. Took a trip to Brussels and drives a Ferrari 250 GT LWB California. zerknij na strone internetowa

    OdpowiedzUsuń