2 wrz 2013

Rozdział 4

-Minęły dopiero trzy miesiące szkoły, a ja już mam jej serdecznie dosyć! - Beth ociężale opadła na ławkę przed mną, rzucając lancz przed siebie - Nawet apetytu nie mam.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny ciepło, ta odpowiedziała tym samym tylko bardziej smutno i słabo. Ledwo można to było nazwać uśmiechem, prędzej przypominało wymuszony grymas twarzy. Prawda jest taka, że ja też nie mam zbyt dobrego humoru. Ciągła plucha na dworze, senne, szare niebo oraz melancholia szkoły wcale nie pomagała.
- Niemożliwe! Beth straciła apetyt na swoje ulubione bułeczki z nadzieniem czekoladowym?! - Wiki pisnęła swoim głosikiem dziecka - Co się z wami dzieje? Beth nie je, Ana jest jakaś przybita, prawie w ogóle się nie odzywa.
- Jestem ostatnio zmęczona. Powrót do szkoły, ta pogoda...
- Ten chłopak, który przeleciał większość lasek ze szkoły, a na pierwszym spotkaniu zawrócił Ci w głowie... - spiorunowałam Beth wzrokiem. Ta nawet nie zwróciła na to uwagi. Mizernie podpierała głowę ręką, przewracając bułeczki palcami to w jedną to w drugą stronę, ślepo patrząc się gdzieś w blat.
- Wstałam dzisiaj o czwartej z rana - oburzona zaczęłam wpatrywać się w ten sam bliżej nie znany mi punkt na blacie co Annabeth.
- Zazwyczaj ci co tak wcześnie wstają są zakochani, albo samotni...
- Beth! Nie jestem samotna! Mam was. Nie jestem też zakochana! Nie można kochać człowieka, którego widziało się parę razy w życiu i równie taką samą ilość rozmawiało.
- Ale nie daje Ci to spokoju - celnie zauważyła Wiktoria i niestety miała rację. Nie dawało mi to spokoju. Wydawało mi się, że znam się na ludziach. Niall zdawał się być inny niż ten dupek, który okręca sobie wszystkie dziewczyny i nie tylko w szkole wokół palca. Wszyscy nauczyciele go lubią, wręcz jedzą mu z ręki, nawet pani dyrektor ślini się na jego widok. Panoszy się po całej szkole jakby był nie wiadomo kim i w dodatku zapisał się na te same zajęcia pozalekcyjne co ja! Na etyce i filozofii siedzi ławkę za mną. Na każdej lekcji czuję jak przewierca mnie wzrokiem, jego obecność jest taka przytłaczająca wręcz namacalna. Gdyby nie fakt, że filozofia jest mi potrzebna na maturę dawno wypisałabym się z zajęć. W duchu dziękuję Wiktorii, iż zgodziła się pójść ze mną na te zajęcia. Siedzi w ławce ze mną i choć trochę ratuje mnie przed irytującym chłopakiem. Beth sądzi, że Horan musi coś do mnie mieć, skoro gdzie ja jestem to i on, lecz ja bronię się przed tym jak tylko mogę. Do nie dawna w tej kwestii miałam wsparcie u Wiki, ale ona po sytuacji kiedy przyłapała go na gapieniu się na mnie z drugiego końca korytarza oraz lekcjach etyki, przeszła na ciemną stronę mocy do Annabeth.
- Po prostu strasznie mnie irytuje! Przyczepił się nie wiadomo po co i na co.
- Chce Cię przelecieć? - Beth mówiąc to podniosła w końcu na nas wzrok. Widząc nasze zdegustowane oraz oburzone miny dodała bełkocząc - Albo i nie... Dobra skończmy ten temat.
- Skończmy - wyszeptałam, kręcąc głową znów wpatrując się tempo w blat. Miałam kompletny mętlik w głowie przez tego chłopaka.
- No dobra, lepiej powiedzcie mi co robimy z sylwestrem! Zaraz przerwa świąteczna a my nie mamy zielonego pojęcia co organizujemy! - Wiki teatralnie zamachnęła się ręką, pokazując na wyświetlacz w telefonie. Kalendarz wskazywał, iż do sylwestra zostały już tylko 3 tygodnie.
Nim zdążyłyśmy cokolwiek powiedzieć do stolika dosiadł się Alex, grzecznie wtrącając się w konwersację.
- Wiktoria ma rację drogie dziewczęta ale oto wasz ukochany Alex, ratuje nas wszystkich i oficjalnie zaprasza na domek u wuja w Irlandii!
- Co? - Beth zachłysnęła się powietrzem, a ja wyszczerzyłam oczy - Jak to w Irlandii? Co? Ale jak?
- Mój wujek Irlandczyk w tym roku zaprosił mnie oraz rodziców do siebie na sylwestra. Niestety rodzice nie mogli skorzystać z tej propozycji, a ja nie chciałem ruszyć się bez moich przyjaciół więc wspaniałomyślne wuj powiedział, iż użyczy NAM domek - Aleksander pośpieszył z wytłumaczeniem całej historii.
- I co tak po prostu mamy jechać do twojego wujka do Irlandii na sylwestra? - nie dowierzałam słowom przyjaciela.
- No tak.
- Fenomenalnie! - Wiki klasnęła w ręce i ucałowała policzek Alexa, ten posłał ciepły uśmiech do nas wszystkich - To ja zaczynam pakowanie!

      __________________________________________________________________________
                                                               (Niall)

Bezszelestnie przemierzałem co drugi stopień, schodów prowadzących do mojego mieszkania. Kiedy zostały mi ostatnie stopnie do pokonania, wyczułem, że coś jest nie tak. Próbując zdusić złe przeczucie, podszedłem do drzwi i pchnąłem drewnianą powłokę. Otwarte. Kurwa wiedziałem. Nie idąc dziś do szkoły zamykałem je na klucz, lecz jak widać to nie zniechęciło nieproszonych gości. Zrobiłem krok przez próg, a tak jak przypuszczałem widok wnętrza nie był zadowalający.
Krew zaczęła szybciej krążyć po moim organizmie. Słyszałem jej szum w uszach. Zacisnąłem dłonie w pięści, rozglądając się po moim mieszkaniu. I tak ograniczona ilość mebli leżała, poprzewracana lub w kawałkach porozrzucana po całym pomieszczeniu. Papiery, książki, talerze i inne pierdoły właśnie odbywały bliskie spotkanie z podłogą. Zabudowa kuchenna została ogołocona ze wszystkich stelaży, półek, a nawet drzwiczek.
- Sukinsyn! - wydarłem się, pełen furii zamachując się i trzaskając drzwiczkami od szafki tak, iż ta od siły uderzenia wyrwała zawiasy oraz wylądowała na podłodze.
Wtedy zauważyłem jak pośród poobrywanych, a także podrapanych od szponów tynków wisi kartka. Podszedłem bliżej do niej oraz zerwałem ją ze ściany.

Horan
Dalej nie odnotowaliśmy twojej służby wojskowej. Nie dostarczyłeś też dokumentów, potwierdzających twoją lojalność wobec ojca. Jeśli tego nie zrobisz zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności za popełnione przestępstwa, których się dopuściłeś przez ostatnich osiem dekad.
Nie myśl, że jeśli jesteś synem najwyższego to możesz wszystko i wywiniesz się nam.
Piekło czeka,
xxx

Nie wiele myśląc wyciągnąłem telefon z kieszeni oraz wybrałem numer osoby, która teraz była mi bardzo potrzebna.
- Liam mam mały problem - takie tam pociągnięcie do odpowiedzialności za wszystko co robiłem przez całe swoje życie i taka tam służba wojskowa w samym piekle. - Musisz mi pomóc.


- Że co kurwa?! - Zayn miażdżył w dłoniach wiadomość zostawioną u mnie w mieszkaniu - Horan! Mówiłeś mi, że przeszedłeś przez wojsko obowiązkowe! Coś ty kurwa wtedy robił jak byłeś na domniemanej służbie?
Oczy moich przyjaciół były skierowane na mnie. Harry zmartwiony zerkał to na moją osobę to na wściekłego Mulata. Tomilson siedział rozbawiony jak zawsze, trzymając na kolanach laptopa, z którego zerkał Liam. Kurwa mać, że też nie może się ruszyć dupy z Irlandii. Cholerne piekielne kontrakty!
- Byłem na dziwkach z Louis'em. - brunetowi mina zrzedła.
- Co ty pierdolisz?! Mówiłeś mi, że służbę odbyłeś tydzień wcześniej i mamy teraz ją tylko oblać!
- Nie, nie, nie! Wtedy siedział u mnie w Los Angeles i szykował się do niej! - Harry wtrącił się w wypowiedź Lou.
Przymknąłem oczy kiedy zaczęła się cała awantura na temat z kim, gdzie byłem oraz co z moją służbą. Prawda była taka, iż mówiłem przyjaciołom, że byłem przed lub po wojsku tak naprawdę chowając się u nich przed grupą specjalnych łowców zesłanych od ojca. Po pewnym czasie sytuacja przycichła i byłem pewien, że mam ją już za sobą.
- Nialler! - Zayn znowu wrzeszczał, a ja niepewnie otworzyłem oko - Coś ty najlepszego narobił?! Czemu nie poszedłeś do wojska i nie podpisałeś tych pierdolonych dokumentów?!
- Bo musiałbym podpisać te jebane papiery.
- To czemu tego nie zrobisz?! - dopytywał się brązowooki.
- Bo nie chcę mieć nic wspólnego z ojcem i nie podlegam nikomu! Mam gdzieś jego oraz całe te zasrane piekielne wojsko.
- Świetnie! - oburzył się Tommo - To my teraz mamy łowców specjalnych na głowie przez ciebie!
- Myślałem, że mam to z głowy!
- Dobra spokój wszyscy! - Liam w końcu zabrał głos w sprawie - Przede wszystkim Niall nie jest tam bezpieczny. Ja nie mogę się teraz wybrać do was bo wiąże mnie kontrakt, przyjedziesz do mnie. W Irlandii pod moim okiem wątpię aby ktoś cię znalazł. Twój zapach zginie wśród zapachów setek innych kreatur. Zobaczymy jak uda się rozwiązać twój dług względem ojca.
 - Ale nie mogę jechać...
- Niby czemu? - Zayn obdarzył mnie rozwścieczono-zirytowanym spojrzeniem.
- Bo mam szkołę...
- Hahahah chyba kurwa jaja sobie robisz! - Louis zanosił się denerwującym śmiechem.
- Nie robię sobie jaj, serio nie mogę się teraz nigdzie stąd ruszyć, mam za dużą abstynencje! Przerwa świąteczna zaczyna się za półtora tygodnia. Inaczej wywalą mnie!
- Cóż nie będziemy płakać z tego powodu - Lou nie widział żadnego problemu - Nie raz wywalili cię ze szkoły, za nieobecności.
- Nie mogą wywalić mnie z tej szkoły!
- Niby czemu? - szatyn nie dawał za wygraną. Moja cisza tylko pogarszała sprawę, ale przecież nie mogłem im powiedzieć dlaczego muszę zostać w tej szkole - I co przez ten czas masz zamiar zrobić? - Tommo powoli zaczynał się wściekać - Nie masz gdzie iść! Twoje mieszkanie jest zdemolowane i na pewno będzie oblegane przez jakiś czas.
Nikt nie śmiał się wtrącić. A brak odpowiedzi tylko rozwścieczał mojego przyjaciela. Wszyscy przewiercali mnie wzrokiem. Tak mnie to denerwowało kiedy byli nad opiekuńczy!
- Zayn? Przenocujesz mnie przez tydzień? Potem grzecznie pojadę do Irlandii? Liam się mną zaopiekuje.
- Ja mu pomogą chronić mu dupę - Harry zaoferował się, niepewnie spoglądając na Zayn'a.
- Nie wierzę, że to robię - wyszeptał do siebie Mulat - Dobra niech będzie!
- CO?! - Louis'owi i Liam'owi nie spodobała się decyzja Zayna, lecz ten drugi postanowił zachować to dla siebie. Chłopacy domyślił się, iż będę nie ugięty w tej sprawie, teraz musiało to już tylko dotrzeć do LouLou - Horan masz być grzeczny! Słuchać się opiekunów i Zayn odpiera cię z tej pierdolonej szkoły! Jedno nieposłuszeństwo, jeden głupi wybryk, nie masz nic do gadania! Lądujesz u Liam'a w Irlandii.
- Serio?! Odbieranie ze szkoły?
- Tak Niall! Nawet przydało by się, aby ktoś chodził z tobą d... - w tym momencie Louis zawiesił swoją wypowiedź i oczy wszystkich zgromadzonych powędrowały na Harolda. Loczkowaty machał głową na nie, lecz nie dane było mu nawet zaprzeczyć - Harry załatwiaj dokumenty, wracasz do Liceum.
- Nie! Nie wrobicie mnie w to! - burzył się zielonooki. Wiedział, iż leży na przegranej pozycji. Coś czuję, że nie spodobało mu się. Harry posłał mi mordercze spojrzenie - Nagrabiłeś sobie młody!


      ______________________________________________________________________

Hejo!
Tak więc jestem z rozdziałem 4! Wiem, wiem! Przepraszam, że dopiero teraz ale po wyjeździe chciałam skorzystać z ostatnich dni wakacji i tak wyszło, że nie miałam czasu skończyć rozdziału.
Dziękuję ślicznie za miłe słowa pod ostatnim postem. Jesteście Najlepsi! Kocham Was :3 <3
Zachęcam abyście komentowali i zapraszali nowych czytelników do naszej małej rodziny Darkness.
Wiem, że rozdział nie jest najlepszy ale nie chciałam żebyście musieli dłużej czekać i obiecuję, iż w następnym rozdziale zrobi się gorąco oraz akcja o wiele mocniej się rozwinie :D xx
Dobra wiadomość - rozdziały powinny się pojawiać teraz szybciej (koniec wakacji, koniec leniuchowania), zła wiadomość - rok szkolny się zaczął ;(
P.S.: Kto był? Kto oglądał już 'This is us'? Koniecznie podzielcie się tym w komentarzach! :) xx
Love ya all,
Adela

10 komentarzy:

  1. Pierwsza! Jrjciu rozdział zajebisty!
    Dawaj szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww Super rozdział :***
    TIU - NAJLEPSZY FILM EVER !
    Pisz szybko kolejny :D <4

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham ten blog!!! Niestety jestem debilem i pomyliłam daty i nie poszłam na TIU ale mam zamiar obejrzeć jak najszybciej sie da :) Pisz szybcuitko kolejny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest Per fect ! Super blog, naprawdę świetnie się czyta :) już nie mogę się doczekać! :D pisz jak najszybciej się da :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny jak zawsze :) Genialnie piszesz kochana ;* Czekam na kolejny !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. UWIELBIAM, KOCHAM I MIŁUJĘ. O rany, Harry w szkole. To bedzie coś!!! Czekam na nastepny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaaaaa kocham dodaj szybko nowy
    TIU per fect kocham

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny jak zawsze ;) Uwielbiam to opowiadanie :D Czekam na następny. Powodzenia!!! ;* Trzymaj się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń