29 wrz 2013

Rozdział 6

Kiedy jesteś na granicy przebudzenia i snu, przez twoją głowę przelewają się wspomnienia jak również obrazy senne. Są mieszanką obłudy jak i świata realnego. Jesteś brutalnie przywracany do rzeczywistości bez świadomości co było prawdą, a co koszmarem.
Sennie kilka razy zamrugałam powiekami. Leżąc na brzuchu, prawym policzkiem wtulona w białą poduszkę. Przeciągle mruknęłam nieszczęśliwa uświadamiając sobie ból głowy jaki towarzyszył mi przy przebudzeniu. Głowa pulsowała rozsadzając mi czaszkę od środka. Naciągnęłam kołdrę wyżej na ramiona wtulając się mocniej w pościel. Tak bardzo nie chciałam się budzić. Dobrze mi było w objęciach Morfeusza, gdzie nie było bólu oraz świadomości. Wiedząc, że mój marny stan samopoczucia nie pozwoli mi zasnąć, tępo wpatrywałam się w ścianę naprzeciwko czekając, aż reszta ciała się obudzi, a szare komórki zaczną działać. Przyglądałam się tak jeszcze chwile obcym ścianom, kiedy sobie uświadomiłam, że jest OBCA!! Raptownie dźwignęłam się na rękach i przerażona rozejrzałam po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Pokój, w którym siedziałam, na materacu z białą pościelą, widziałam pierwszy raz wyżyciu.
Nad moją głową było duże oko z wysłużonymi, niechlujnie zasłoniętymi zasłonami oraz drzwi z wyjściem na schody przeciw pożarowe. Przekręcając głowę w lewo, pod ścianą zauważyłam podłużny niski stolik, na którym były poustawiane książki i moje rzeczy złożone w kostkę. W zasadzie wszędzie były poustawiane stosy książek. Lecz co mnie bardziej uderzyło to to, że kiedy moje rzeczy leżały tam ja miałam na sobie... No właśnie co?! Spojrzałam po sobie stwierdzając, iż mam tylko dół swojej czarnej koronkowej bielizny oraz czyjś t-shirt, który był na mnie dużo za duży. 
Obrzuciłam jasne pomieszczenie kolejnym podejrzliwym spojrzeniem. Co ja tu, do cholery, robiłam?! To na pewno nie był mój pokój, nie był też pokojem Alexa, ani nikogo z moich przyjaciół. Nawet nie był pokojem Marka. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nic nie pamiętałam z wczorajszego wieczora. Kompletnie nic. Totalna pustka. Pustka, która przyprawiała mnie o łzy i miała spierdolić całe życie...
 
        _____________________________________________________________________
 
                                                                  Niall
 
Usłyszałem, że dziewczyna obudziła się. Rzuciłem gazetę, którą czytałem na blat oraz odwróciłem się do szafki z lekami. Nie mam zielonego pojęcia po cholerę mi te leki skoro nie choruję, ale postanowiłem darować sobie rozstrzyganie teraz tego problemu. Przerzucałem kolejne opakowania, dopóki nie trafiłem na te, interesujące mnie. Sprawnym ruchem wyciągnąłem listek lekarstw, wyciskając dwie tabletki na rękę. Drugą zdążyłem wyciągnąć szklankę z szafki obok i nalać do niej zimnej wody. Po drodze wstawiłem wodę w czajniku do zagotowania.
Bezszelestnie podszedłem do drzwi, pewnie przekraczając próg pokoju. Adriana siedziała skulona na materacu, owinięta kołdrą. Jej oczy, mimika twarzy oraz każdy najdrobniejszy gest przedstawiał jak bardzo przerażona i zdezorientowana była dziewczyna.
 - Niall?? - wyszeptała zszokowana.
 Podszedłem do niej powoli przykucając. Starałem się wypowiadać słowa jak najbardziej kojąco oraz spokojnie.
 - Zażyj to - podałem jej tabletki i szklankę, ta niepewnie wysunęła drobne rączki odbierając rzeczy od mnie.
- Co to? - Ann zapytała się skanując mnie jak i trzymane rzeczy w rękach, podejrzliwym wzrokiem.
 - Aspiryna na ból głowy i zwykła źródlana woda na suchość w gardle - dziewczyna niepewnie przewróciła pigułki w dłoni, po czym połknęła je, zapijając całą zawartością szklanki - Lepiej?
 Niepewnie skinęła głową. Zanim zdążyła się o cokolwiek zapytać, ja byłem już w kuchni, aby zalać herbatę. Moment potem stałem przed szatynką podając jej kubek z ciepłą cieczą.
 - Ostrożnie, gorące - Adriana zawahała się z wyciągnięciem ręki po kubek - Spokojnie, to tylko herbata. Dobrze ci zrobi, poczujesz się lepiej.
Odebrała napój, uprzednio opierając się o ścianę, szczelnie okrywając kołdrą. Usadowiłem się koło dziewczyny na materacu tak, aby jej nie dotknąć. Wiem, że nie życzyła by sobie tego po ostatnich wydarzeniach.
Jednocześnie upiliśmy łyk cieczy. Przyjrzałem się jej potarganym włosom, podkrążonych oczach i blado-trupiej cerze. Za wszelką cenę starała się na mnie nie patrzeć. Wydawało się, że zbiera się na odwagę aby zacząć rozmowę. Ja nie zamierzałem się odezwać, do czasu kiedy Ann sama nie wyrazi na to chęci. Delikatnie dmuchnęła do kubka co spowodowało, że od razu pojawił się obłok pary wokół twarzy dziewczyny. Upiła jeszcze mały łyczek i odstawiła kubek na ziemię.
 - Niall? Mogę się ciebie o coś zapytać? - zaczęła niepewnie, drżącym głosem.
- O co tylko chcesz.
Szatynka zwiesiła głowę mocno zaciskając oczy. Kiwała głową na boki starając się, nie dopuścić do siebie jakiś myśli. Cierpliwie wyczekiwałem pytania dając czas Ann z oswojeniem się z sytuacją, która nie była aż tak beznadziejna jak się jej wydawało. No prawie nie...
- Czy-y.. - głos się jej załamał, podniosła wzrok szklisty od łez na mnie - Czy my ... ze...
- Czy ze sobą spaliśmy? - dokończyłem za dziewczynę nie mogąc patrzeć jak się męczy. Miękki na starość się robię, czy to ona tak na mnie działa? - Nie, nie spaliśmy.
- To jak ja się znalazłam u ciebie w sypialni w samej bieliźnie i... i twojej koszulce?!
- Jeśli posądzasz mnie o sypianie z nieprzytomnymi i nieświadomymi dziewczynami to nie, nie robię tego! Nie jestem zdesperowany, ani nie mam problemu z znalezieniem partnerki seksualnej, jeśli o to ci chodzi - nie powiem, uraziła mnie podejrzliwość szatynki, lecz po chwili pożałowałem swoich słów, widząc jak zbiera się jej coraz bardziej na szloch, odetchnąłem, aby spokojniej kontynuować - Wybacz nie chciałem być oschły. Rozebrałem cię to fakt. Ale potem przykryłem kołdrą i grzecznie resztę nocy spędziłem na kanapie w salonie - kciukiem wskazałem na pomieszczenie obok od którego dzieliła nas tylko ściana - Nie dobierałem się do ciebie. Myśl sobie co chcesz o mnie, ale uszanowałem twoją prywatność i przestrzeń osobistą.
Adriana kiwnęła głową na znak, że mi wieży lecz dalej miała ten smutny wzrok, od którego czułem dziwne ukucia w środku. Jakby coś rozdzierało mnie od środka. Jak można być takim skurwysynem, aby chcieć ją skrzywdzić?! Kurwa mać! Jeśli jeszcze raz zobaczę tego popierdoleńca Marka to obiecuję, że zamorduję sukinsyna. Nagle uświadomiłem sobie jak zupełnie obce i niecodzienne uczucia wpływają na mnie. Byłem gotowy zabić tego gnoja dla niej. Tylko i wyłącznie, aby się czuła bezpieczniej. Byłem przekonany, że pozbyłem się wszystkich uczuć ludzkich, już kilka dekad temu, a teraz miało okazać się, iż przez ten cały czas... byłem... w błędzie?
- Powiedziałeś nieprzytomną... Co się wczoraj stało?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - delikatnie skinęła wpatrując się w swoje splecione palce, a pierwsze łzy poleciały jej po policzkach - Jak byliśmy na imprezie, poszłaś tańczyć, a ten pierdolony ... - przerwałem zaciskając szczękę tak mocno, że zęby mi zagruchotały nie mogłem wypowiedzieć imienia skurwiela przejechałem kciukiem po wardze przymykając oczy - Mark coś dosypał ci do drinka, kiedy nie patrzyłem. Potem narkotyki zaczęły działać. Chciałaś wyjść się przewietrzyć, oczywiście musiałaś być uparta i iść sama - spojrzałem z wyrzutem w brązowe oczy przepełnione teraz bólem i strachem, odpowiedziałaś mi takim mizernym przepraszający spojrzeniem, nie mogę się na ciebie złościć, nie teraz, nie w tej sytuacji... Przelewały się przeze mnie tak obce mi emocje - Kiedy nie było cię już długo zaniepokoiłem się i poszedłem cię szukać. Ten gnój... Ten gnój znowu się do ciebie dobierał - zacisnąłem wolną rękę w pięść, jednocześnie rytmicznie uderzałem nią o kolano starając się powstrzymać przed wyskoczeniem z mieszkania i dorwania go - Odciągnąłem dupka dosłownie w ostatniej chwili, bo to mogło się naprawdę źle skończyć. Trochę obiłem mu mordę... A-aa... A potem zabrałem cię do siebie, bo straciłaś przytomność. Cała historia...
Kolejne łzy ciekły dziewczynie po policzkach. Ścierała wilgotne stróżki szybko ręką chcąc je powstrzymać. Delikatnie pogłaskałem palcem wskazującym po ręce Adriany, lecz ta zacisnęła tak mocno pięść, że od razu wycofałem rękę. Nie chce niczyjego dotyku. 'Dziwisz się jej?' cichy głosik odbił się echem w mojej głowie. Nie oszukujmy się, nikt nie chciałby być teraz dotykany.
- Podobało się przedstawienie i rozbieranie mnie nie przytomniej? - szczęka mi opadła, że co proszę?! - Czemu się dziwisz?! Bawiłeś się w super bohatera i mam uwierzyć, że po alkoholu tak po prostu nie zrobiłeś nic głupiego?! Że taki wspaniałomyślny jesteś ? Oh proszę...
Wściekłość buzowała się we mnie. Co ty sobie myślisz dziewczyno?! Zaopiekowałem się tobą, a ty mi takie jazdy robisz? Lecz bardziej od niewdzięczności zabolało mnie jakie szatynka ma zdanie o mnie. Ma mnie za większego skurwysyna, niż ten kutas, jej były. Już drugi raz dobierał się do mnie, ale to ja byłem tym zły. Zerwałem się na równe nogi z zamiarem wyjścia z pomieszczenia i rzuciłem tylko na odczepne.
- Na twoim miejscu zastanowiłbym się nad tym dupkiem Markiem, niż nade mną, bo jak mówiłem już N-I-E  S-P-A-Ł-E-M z tobą.
- Doprawdy?
Puściły mi nery. Rzuciłem się w stronę dziewczyny tak, że nasze oczy były na tym samym poziomie, a twarze dzieliło tylko kilko centymetrów.
- Doprawdy. Nie jesteś typem dziewczyny na jedną noc. Nie wiesz o mnie nic i nie jestem takim idiotą jak twój były. Możesz myśleć o mnie co chcesz, ale uratowałem cię przed tym kutasem już dwa razy i wypadało grzecznie powiedzieć dziękuje, bo równie dobrze mogłem to olać i dopiero miałabyś powody do płaczu - przystanąłem na chwilę w monologu kiedy Ann zachłysnęła się powietrzem oraz wstrzymywała je w płucach. Spojrzałem na jej splecione ręce. Ściskała je tak mocno, że pobielały jej kostki. Nie odważyła się nawet ruszyć. Delikatnie oderwałem się od ziemi zwiększając dystans między nami i dodałem spokojniej - Wypuść powietrze z płuc, bo się udusisz. I nie, nie spałem z tobą, nie jestem idiotą, żeby cię wykorzystywać w ten sposób.
- Niall, ja ...
- Tu jest garderoba, wygrzeb sobie jakieś świeże rzeczy, a tam łazienka - nawet nie darząc dziewczyny spojrzeniem, nie dałem jej dokończyć, wściekły kierowałem się do wyjścia z pokoju - Pewnie chcesz się odświeżyć. Nie będę przeszkadzał, jeśli czegoś potrzebujesz jestem w pokoju obok. 
 
            ___________________________________________________________________
 
                                                                   Adriana
 
Stałam w łazience, naciągając na siebie kolejne ubrania Nialla z kompletnym mętlikiem w głowie. 'Nie jesteś dziewczyną na jedną noc' obijało mi się w głowie razem z 'Nie jestem idiotą'. Nie podobało mi się jak do mnie mówił te słowa z takim wyrzutem i wściekłością, ale... Ale miał rację. Mógł to kompletnie olać, a jednak mi pomógł, a ja zamiast podziękować to naskoczyłam na niego. Naprawdę nie był zły. I w sumie nie zrobił nic złego. Tak teoretycznie, bo nie mogę znieść świadomości, że widział moje piersi bez stanika, ani niczego innego i ogólnie, że widział mnie w samej bieliźnie. Ale tak naprawdę to nic takiego. Na pewno nie dla niego. Nie oszukujmy się, nie jest prawiczkiem. A ja... nie była bym już dziewicą i wcale nie straciłabym go w wymarzony sposób. Spójrzmy prawdzie w oczy, gdyby nie on - zostałabym... zgwałcona.
Niepewnie weszłam do salonu, a w sumie połączonej kuchni, jadalni i salonu. Wszystkie te miejsca były otwartymi przestrzeniami połączonymi ze sobą, utrzymanymi w jasnych kolorach jak sypialnia, lecz z szaro-czarnymi dodatkami. Było tu bardzo ładnie, miejsce zadbane, ale puste... Nie widziałam, ani nie słyszałam nikogo innego. Rodzice Nialla gdzieś pojechali? Ale nie zauważyłam nic, co by wskazywało na ich obecność. Mieszkał sam?
Chłopak siedział na kanapie czytając coś. Podeszłam niepewnie do niego układając w głowie słowa przeprosin. Boże błagam nie bądź wściekły. Dzieliło mnie od niego już tylko kilka kroków kiedy zatrzymałam się. Dziwne uczucie ogarnęło mną. Niesamowity strach przez, który miałam ochotę uciec. Kiedy już miałam to zrobić i zaczęłam się odwracać usłyszałam za plecami.
- Masz zamiar dalej się tak skradać? Nie musisz się mnie bać, nie gryzę - niepewnie spojrzałam na blondyna. Nie przerwał czytania nawet na chwilę. Z jego tonu nie dało się wyczytać czy był nadal wściekły, bo był po prostu wyprany z jakichkolwiek emocji. Oficjalny. Przerażała mnie ta uniwersalność i w niczym nie pomagała. Stałam dalej jak wryta, nie wiedząc co zrobić. Chłopak zamkną książkę rzucając ją na stolik od niechcenia i spojrzał na mnie - Siadasz czy mam cię osobiście posadzić? No chyba, że czegoś potrzebujesz, a boisz się zapytać?
Wlepił we mnie swoje niezwykłe, błękitne oczy, a ja zamarłam. Dopiero teraz zauważyłam jakie ma śliczne oczy. Takie błękitne, głębokie spojrzenie. Kompletnie się w nim zatraciłam, zapominając o całym bożym świecie i co miałam powiedzieć... Wróć! Ogarnij się dziewczyno. Spuściłam niepewnie wzrok na palce. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że w rękach ściskam nerwowo kubek.
- Mmo-mogę jeszcze trochę herbaty? - wyszeptałam pewna, że nie usłyszy, ale chłopak stał już obok mnie, wyciągając rękę.
- Pewnie - odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.
Serio?! Herbata? Tylko pogrążałam się w i tak już beznadziejnej sytuacji. Podałam Niallowi kubek i grzecznie podreptałam za jego postacią do kuchni. Przycupnęłam na krześle przy wyspie kuchennej. Przyglądałam się jak postura chłopaka sprawnie i płynnie porusza się po pomieszczeniu. Z gracją. Ja bym tak nie potrafiła bez obijania się lub upuszczenia czegoś, szczególnie kiedy ktoś na mnie się patrzy. Gdyby on się na mnie patrzył. Kiedy postawił przede mną kubek z gorącym napoję zdobyłam się na odwagę zapytać.
- Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, że spędziłam tu noc?
Chłopak pokiwał przecząco głową. Kiedy zobaczył, że czekam na dalszą część odpowiedzi dodał jednocześnie obiema rękoma opierając się o blat wyspy:
- Moi rodzice nie mają nic do tego, ponieważ nie utrzymujemy bliskich kontaktów. Mieszkam sam. 
 Posłał mi spojrzenie typu 'zadowalająca odpowiedź - możemy skończyć ten temat'. 
- Przepraszam nie wiedziałam.
- Ogólnie wiel... - nie dokończył, zastanawiając się nad czymś. Nie wiele wiem o tobie? To chciałeś powiedzieć? Nie patrzył na mnie tylko w jakiś bliżej nie określony punk za moją postacią - Jestem oszczędny w szczegółach o moim życiu osobistym. Nie ma potrzeby aby wszyscy o nim wiedzieli.
- Niall słuchaj ja..
- Nie musisz przepraszać - znowu mi przerwał chłodnym tonem. Już mnie wyminął, kiedy po moim organizmie przelała się dawka nagłej adrenaliny. Złapałam blondyna za rękę zanim zdążył odejść i pociągnęłam z całej siły w skutek czego stanęliśmy twarzą w twarz.
- Ale chcę - na chwilę zamroczyło mnie intensywne spojrzenie błękitnych oczu, lecz czułam w sobie taka ilość emocji, że musiałam dać im upust. Wciągnęłam głośno powietrze i zaczęłam wszystko z siebie wyrzucać - Strasznie mi głupio, że cię tak potraktowałam. Nie zasłużyłeś na to i... i-ii przepraszam cię za to. Naprawdę. Proszę nie złość się, no bo ... bo postaw się w mojej sytuacji. Ten mętlik, który mam w głowie, ostatnie wydarzenia i plotki na twój temat... Naprawdę się w tym wszystkim pogubiłam... Przepraszam.
Poczułam się lepiej kiedy to wszystko uszło ze mnie wraz z potokiem słów. Byłam gotowa na to, że zaraz wytknie mi wszystko co powiedziałam oraz jaka lekkomyślna jestem, kiedy kompletnie mnie zaskoczył:
- Rozumiem i nie złoszczę się.
Stałam osłupiała, kiedy on tak po prostu wracał na kanapę, znowu usiąść, nie komentując całego zajścia.
- Dziękuje. Dziękuje, że mnie obroniłeś. 
Chłopak na te słowa momentalnie znieruchomiał. Krew krążyła mi szybciej w żyłach. Wstrzymałam powietrza. Matko co ten chłopak ma zamiar zrobić?! Zaraz doprowadzi mnie do zawału tym swoim oziębłym i nieprzewidywalnym zachowaniem! Jeszcze te jego tajemnicze zmiany nastrojów. 
Powoli obrócił się, mierząc mnie wzrokiem. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz jego idealne wargi nie wypuściły ani słowa. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, do końca nie wiedząc co drugie chce zrobić. Blondyn zmniejszył dystans między naszymi sylwetkami dalej przeszywając mnie wzrokiem. Kiedy dzieliło nasze twarze tylko kila centymetrów z jego oczu mogłam wyczytać wszyto co się w nim działo. Ból, gniew, niezrozumienie, sprzeczne emocje które walczyły ze sobą w środku jego duszy. Już chciałam coś zrobić kiedy telefon Nialla zadzwonił.
- To Alex, martwi się o ciebie - cholera jasna! Kompletnie zapomniałam! Zabije mnie, i on i rodzice! - Oddychaj dziewczyno. Jak byłaś nieprzytomna, byłem w stałym kontakcie z nim - odetchnęłam na te słowa kiedy blondyn podśmiewając się z mojej ulgi odebrał telefon - Cześć Alex... Tak obudziła się... Jest tu ze mną... - przysłuchiwałam się jednostronnej rozmowie, przyglądając się kościom policzkowym Nialla, jak też jego brodzie z małym wklęśnięciem i jabłku Adama... był taki przystojny... Boże święty! Co się ze mną dzieje?! Stałam wlepiając oczy w chłopaka, którego ledwo co znałam, a on właśnie przeważał moje losy w rozmowie z Alexandrem! - Chcesz z nim porozmawiać? - niebieskooki zadał mi pytanie, ja szybko zaprzeczyłam kręcąc energicznie głową. Chłopak posłał mi rozbawiony uśmiech unosząc jedną brew dodając nieme 'na pewno?' ja tylko kiwnęłam głową - Dobra słuchaj odprowadzę ją do domu. Pogadacie potem, jak troszkę ochłonie.Niall rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Spoglądając na mnie wyraźnie rozbawiony moim przerażeniem.
- Grzeczna dziewczynka tatusia i mamusi? - mówił głupio szczerząc się - Ale spokojnie twoja reputacja córeczki idealnej nie ucierpiała. Masz mocne alibi. Spędziłaś noc razem z Alexem u waszych wspólnych znajomych ponieważ szatyn upił się i zasnął, a sama nie chciałaś wracać oraz narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Wyszczerzyłam oczy.
- Nie jestem małą księżniczką rodziców! - oburzyłam się, jak małe dziecko, chłopak tylko podniósł brew coraz bardziej rozbawiony.
- Tak to zawsze możesz im przedstawić prawdziwa wersję wydarzeń, na pewno się ucieszą.
- No dobra może troszeczkę jestem idealną córeczką rodziców - wygięłam usta w dziwnym grymasie, kiedy Niall śmiał się w najlepsze odchodząc gdzieś, dodał jeszcze:- Ubieraj się, odprowadzę cię. 
Jak przystało na grzeczną dziewczynkę, podeszłam do przedsionka, gdzie znajdowała się wbudowana szafa, aby ubrać się. Spojrzałam na swoje 15 centymetrowe szpilki i wyrwało mi się ciche kurwa.
___________________________________________________________________
                                                                       Niall
Mając już wszystkie rzeczy, skierowałem się do drzwi, aby zabrać Adrianę do domu. Mijając próg do swojego pokoju, na odchodne pożegnał mnie donośny grzmot i dźwięk pierwszych uderzających w okno kropel.
- Trzymaj - podałem dziewczynie papierową torbę. Spojrzała na mnie swoimi brązowymi tęczówkami pytająco - Twoje rzeczy. No chyba, że chciałaś zostawić mi je na pamiątkę.
- Ach no tak dzięki... Znowu.
Uśmiechnąłem się ciepło do Ann, kiedy ta zarumieniła się. Przyglądając się dziewczynie zauważyłem, że oprócz moich szarych dresów, białej koszulki i swojej czarnej kurteczki stała boso.
- Czemu nie jesteś jeszcze ubrana ? - zdziwiłem się, jednocześnie nakładając buty i płaszcz.
- Nie mam butów? - rzuciłem okien na szpilki trzymane w ręku szatynki. Cholera jak one w tym chodzą ? Jeszcze tak seksownie i swobodnie wyglądają? Otworzyłem przesuwne drzwi szafy i wyciągnąłem z nich w miarę nowe białe converse - Załóż te.
- Ale ..
- Tak wiem, że są za duże, lecz niestety nie mam w twoim rozmiarze.
- Nie o to chodzi tylko, że nie mogę tak nadużywać twojej pomocy.
- Wolisz żebym cię nosił na rękach? - uniosłem brew. Adriana nie dała długo się namawiać, chwyciła buty i chwilę potem miała je na nogach. Przeczesywałem kieszenie kurtki i jeansów w poszukiwaniu kluczyków od auta - Kurwa gdzie one są. - rzuciłem pod nosem bardziej do siebie niż do mojej towarzyszki.
- Czego szukasz?
- Kluczy od auta.
- Masz auto?! - szatynka wyszczerzyła oczy nie dowierzając.
- Yep - mruknąłem na odczepne, kiedy zobaczyłem je nad głową dziewczyny, sięgnąłem po nie, znacznie zbliżając się do Ann. Poczułem jej delikatny zapach wymieszany z moimi perfumami i proszkiem do prania. Nie powiem, odurzająco ładny zapach. - Panie przodem - wskazałem ręką klatkę, otwierając drzwi i przepuszczając Ann. Bez sprzeciwu grzecznie wymaszerowała z mieszkania, a chwilę potem prowadziłem ją do auta.
- Kiedy mówiłeś mi, że masz auto nie wiedziałam, iż chodzi ci o tego wielkiego Land Rowera!
- A czego się spodziewałaś? - spytałem się zaintrygowany, kiedy siedzieliśmy już w środku.
- No nie wiem... Na przykład zwykłego golfa? Człowieku masz dopiero 18 lat i już jeździsz takim drogim autem, mieszkasz sam i może mi powiesz, że wcale nie obrabowałeś banku.
Rozbawiła mnie tym.
- Po pierwsze księżniczko, pasy - posłałem jej szeroki uśmiech - Po drugie nie, nie obrabowałem banku, ojciec wszystko finansuje. Tak nadrabia to, że jest chujowym rodzicem.
- Przepraszam... znowu. Muszę nauczyć się siedzieć cicho.
- Ale za co mnie przepraszasz? Za nie swoje błędne wybory życiowe? Proszę cię gdyby, każde twoje przepraszam za niego, miałoby zbawić świat... Przyzwyczaiłem się do stanu rzeczy takiego jaki jest i nawet mi to odpowiada - bacznie wpatrywałem się w wsteczne lusterko, manewrując autem - Teraz Księżniczko powiedz, gdzie mam jechać.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie starając się przetrawić to, co właśnie jej powiedziałem. Sam nie dowierzałem w to, że w ogóle podjąłem się tego tematu. Po chuj to mówiłem? Ale teraz było już za późno. 
Adriana postanowiła nie komentować mojego krótkiego monologu na temat ojca i podała tylko swój adres.
- Wiesz gdzie to jest?
- Tak Księżniczko.
- Spodobało ci się mówić na mnie 'księżniczko'?
- Tak Księżniczko - mimo, że patrzyłem cały czas na drogę widziałem, jak na policzki Ann wkradają się rumieńce złości, a usta zaciskają w cienką linię.
- Nie jestem księżniczką! - buntowała się.
- Ależ dla mnie jesteś! Księżniczko.
Wyszczerzyłem się spoglądając w jej stronę. Zmrużyła oczy chcąc coś powiedzieć, ale darowała sobie. Zatrzymałem na chwilę auto. Wychodząc rzuciłem szybkie 'zaraz wracam'. Zamykając drzwi widziałem jak Ann zakłada ręce na klatce burcząc 'nie jestem księżniczką'.
Pięć minut potem siedziałem w aucie, strzepując kropelki wody z włosów. 
- Trzymaj - podałem papierową torbę dziewczynie, ta wiedząc już, że nie na sensu ze mną dyskutować, odebrała pakunek zaglądając do środka - Nie wiedziałem jakie lubisz, więc wziąłem z jabłkami, makiem i czekoladą.
- Ymmmm... Dziękuję! - posłała mi duży szczery uśmiech, zabierając się za bułkę z jabłkiem - Moja ulubiona. No co? - dodała zauważając, że się na nią gapię - Mam coś na twarzy? - otarła niewidzialny okruszek z kącika ust - No powiedz o co chodzi?
- O nic Księżniczko - dodałem uśmiechając się i jednocześnie ruszając.
- Nie powiesz mi?
- Eh nie dasz mi spokoju, jeśli ci nie powiem? - spoglądając w lusterko nasze spojrzenia się spotkały, a Ann przytaknęła głową tajemniczo uśmiechając się - Moimi ulubionymi bułkami też są te z jabłkiem i miałem cichą nadzieję, że wybierzesz z makiem.
- I to, ta cała tajemnica? - szatynka roześmiała się - Jeśli chcesz mogę dać ci gryza, jeśli się nie brzydzisz.
- Nie brzydzę się Słoneczko, ale prowadzę, a mam cię bezpiecznie dowieść do domu, bo inaczej Alex urwie mi łeb.
Adriana przewróciła oczami przystawiając smakołyk mi pod nos. Ugryzłem nie odrywając wzroku od drogi. Przed nami 20 minut drogi do osiedla domków jednorodzinnych na obrzeżach miasta, a pech chciał, że ja mieszkam w samym centrum.
Spodziewałem się, że Ann jak większość dziewczyn będzie gadać jak najęta przez całą drogę lub śpiewać piosenki, które akurat lecą w radiu lecz droga przebiegła nam w ciszy. Nie krępującej i nie niezręcznej, tylko kojącej. Dobrze się czułem w jej towarzystwie najwyraźniej szatynka również w moim, ponieważ przez całą drogę wpatrywała się w widoki za oknem lekko uśmiechając się i od czasu do czasu dokarmiając mnie słodkim pieczywem z piekarni.
- Jesteśmy na miejscu.
- Jak to? Już? - Ann podniosła się z półleżącej pozycji wyglądając przez okno - Rzeczywiście i przestało padać. Jejku Niall, nie wiem jak mam ci dziękować.
- Wystarczy buziak i jesteśmy kwita - uśmiechnąłem się widząc lekki rumieniec na policzkach szatynki.
- Rzeczy oddam ci w poniedziałek w szkole dobrze? - przytaknąłem głowa. Adriana odwróciła się, otwierając drzwi jednocześnie zbierając swoje rzeczy. Miała już wysiąść kiedy odwróciła się i dała mi szybkiego całusa w policzek szepcząc do ucha - Dziękuje.
Niby zwykły buziak jakich miałem miliony, ale z niewiadomego powodu ciepło zalało moje policzki. To chyba jakieś żarty! Zarumieniłem się?! Od kiedy skończyłem 10 lat nikt mnie w życiu nie zawstydził! Co ta dziewczyna ze mną robi?!
Odprowadzałem Adrianę wzrokiem, chciałem zaczekać, aż wejdzie do domu, aby być pewnym, że jest już bezpieczna. Miałem powoli odjeżdżać, kiedy ktoś zaczepił szatynkę. Rozwścieczony wyskoczyłem z auta, nie fatygując się nawet zamknięciem go. Zbliżając się do dziewczyny zorientowałem się, że to ten kutas Mark. Chwilę potem stałem między nimi.
- Mała nie bądź wściekła, nic takiego się nie stało. 
- Co ty kurwa mać, tu robisz?! - wysyczałem przez zęby, chwytając go za ubrania i podnosząc do góry - Nie wyraziłem się wczoraj jasno, że masz zakaz zbliżania się do niej?!
- Chyba mam prawo gadać z moją dziewczyną i żaden frajer, jak ty, nie zakaże mi tego!
- Ann nie jest już twoją dziewczyną! - czułem jak furia przepełnia moje ciało i resztkami samokontroli nie rozszarpuje gnoja na strzępy.
- Niall! - gdzieś stłumiony głos Alexa doszedł do mnie - Niall zostaw go i tak już fatalnie wygląda po wczoraj.
- Bronisz tego skurwiela?!
-Nie, ale lepiej zaopiekuj się Ann i tak on ma już bardziej przejebane u ojca wojskowego na wcześniejszej emeryturze.
Puściłem kutasa, darząc najokrutniejszym wzrokiem na jaki było mnie stać. Chłopak wyraźnie skulił się, głośno przełykając ślinę.
- Choć, odwiozę cię - powiedział Alex ciągnąc go za fraki w stronę swojego pojazdu. Mark opierał się i zaczął się wyrywać, kiedy zobaczył jak podchodzę do Adriany. Olałem go kompletnie, teraz liczyło się dla mnie bardziej to, aby uspokoić dziewczynę. Podszedłem do niej, obiema rękoma obejmując jej twarzyczkę. Jej zapłakane oczy wbiły smutne, pełne bólu spojrzenie. Nasze twarze dzieliły centymetry. Górowałem nad nią wzrostem. Kciukami ścierając łzy które ciekły jej cicho szeptałem jak mantrę 'cii już dobrze kochanie cii'
- Już zapomniałaś o mnie i teraz puszczasz się z nim?! - Mark wrzasną na pół ulicy - Taka łatwa jesteś i lecisz na kasę ?!
Adriana zacisnęła mocno powieki próbując zatamować kolejną falę łez. 
- Wsiadaj już do tego pierdolonego samochodu! - Alex wybuch, ciskając skurwielem o maskę auta - Nie mam zamiaru się powtarzać!
Czułem jak dziewczyna łamie się i drży z zimna. W tym momencie wdała się taka krucha i delikatna. Jakby zaraz miała się rozpaść na milion kawałeczków. Nie mogłem na to pozwolić. Nie mam pojęcia dlaczego to aż tak mnie bolało oraz dlaczego to wszystko wzbudzało we mnie uczucia o jakich istnieniu pojęcia nie miałem, ale za wszelką cenę chciałem ją chronić przed bólem jaki zadawał jej ten popierdoleniec. Odkryłem poły swojego czarnego płaszcza niwelując dystans między nami i przytulając ją do siebie. Jedną ręką głaskałem Ann po głowie, jednocześnie wtulając jej głowę między swój obojczyk, a zagięcie szyi. Drugą ręką pewnie i mocno trzymałem ciało dziewczyny w obawie, że zaraz ma się rozpaść na milion kawałków, przez co nigdy nie uda mi się jej poskładać w całość. Adriana wsunęła zimne dłonie pod mój płaszcz, zatrzymując się pod łopatkami. Łkała tak wtulona we mnie. Czułem jak jedna łza spływała mi po szyi, obojczyku, kawałku klatki, aby potem wsiąknąć w materiał koszulki. Zacisnąłem oczy, opanowując furię, a także powolnie uspokajając oddech.
Kiedy Ann uspokoiła się delikatnie rozluźniłem uścisk. 
- Dziękuję po raz tysięczny dzisiejszego dnia - wyszeptała dziewczyna ścierając łzy z mojego ramiena, cicho pociągając nosem.
- Szczerze wolałbym, żebyś tyle mi nie dziękowała. 
- Zabawa w superbohatera się znudziła? I przepraszam, ale wybrudziłam ci koszulkę tuszem.
- Nie przejmuj się koszulką i nie. Zabawa się nie znudziła, ale nie mogę patrzeć jak cierpisz. Daj telefon.
- Po co ci mój telefon?
Nie czekając, aż Ann poda mi urządzenie sam wyciągnąłem z kieszeni jej kurtki i wystukałem rządek liczb. Dziewczyna przyglądała się zaciekawiona, kiedy zapisywałem numer w kontaktach i puszczałem sygnał do siebie.
- Teraz masz mój numer. Gdyby jeszcze raz ten skurwiel się do ciebie zbliży, dzwoń. Jasne?
- Tak tylko co wtedy, gdy nie będzie cię w pobliżu? Przecież nie zjawisz się u mojego boku w kila sekund.
- Żebyś się nie zdziwiła na co mnie stać Księżniczko.


         _____________________________________________________________________

Tak więc przybywam z rozdziałem 6! 
Troszeczkę się rozszalałam z długością ;D Ale po drodze kiedy postanowiła odwiedzić mnie wena wymyśliłam parę wątków, które Was zaskoczą i niestety na jakiekolwiek romantyczne sceny (o ile takowe będą) będziecie musieli jeszcze zaczekać :)
Rozdział miałam dodać wcześniej ale czekałam na zredagowanie żebyście się nie denerwowali ewentualnymi błędami i sądzę, że Domi nie będzie zła jeśli podzielę się z wami jej komentarzami przy każdym odesłanym rozdziale :D xx
Do poprzedniego rozdziału:
! zredagowane ! so excited! lof! I want more! napisz more! plis napisz już 6! i dodaj 7! 
jak napiszesz to ja zredaguję w ciągu godzinki i już będziesz mieć na blog, więc wiesz... pośpiesz się, bo chcę kuźwa wiedzieć co będzie dalej!!!! plissssss... btw. kocham ten blog, super, że go piszesz i rusz dupę kochanie do 6, bo tu elokwentni czytelnicy są i czekają z zapartym tchem (tak ja też jestem wśród twych nieokiełznanych fanów :D ) a tutaj przybywam na ratunek z zredagowaną piąteczką:

 I do aktualnego:
Omg, czuję się jak szlachta, gdy mogę to czytać pierwsza :3 omnomnomnomnomn! cudowny rozdział! A to, że Mark był pod jej domem, no tego się nie spodziewałam, dziewczyno ty masz talent. Ale ok, do rzeczy... Kiedy 7.?!? Już umieram z ciekawości co dalej, prooooooosze. Całuski :*** Kocham Cię i czekam na 7. do zredagowania, a teraz wstawiaj 6., bo lud czeka :D 

Co do niespodzianki którą obiecałam mój mały FanArt! Wiem, że nie jest nie wiadomo jakim wyczynem ale myślę iż mogę się nim podzielić z Wami :)



Na koniec planuję zmianę wyglądu bloga! Będzie bardziej tajemniczy tak jak w opowieści, którą staram się wam przekazać :) xx
Jak rozdział podoba się ? Nie podoba ? Zgadzacie się z Domi, że jesteście 'nieokiełznanymi czytelnikami' ? Komentujcie :*
Lots of love,
Adela

21 wrz 2013

Rozdział 5

 Stoję oparty o ścianę jakiegoś opuszczonego budynku, ulicę dalej od gmachu szkoły. Oparty głową o tynk, który gdzieniegdzie już odpadał i stracił kolor, przyglądam się zimowemu niebu. Minęło właśnie 5 minut przerwy na lunch, czyli jeszcze 25 minut do obijana, dwie lekcje i jestem wolny. Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos.
- Kurwa mać! - zza rogu wyłonił się wysoki chłopak - Jebane kałuże!
Kiedy przyjrzałem się szatynowi zorientowałem się, że chodzimy razem na parę lekcji. 
- Siemasz stary - dopiero kiedy się odezwałem, chłopak mnie zauważył - Co jest?
- Cześć... Właśnie utopiłem swoją ostatnią fajkę.
Uśmiechnąłem się do towarzysza, wyciągając swoją paczkę fajek z kieszeni i poczęstowałem go.
- Dzięki, ratujesz mnie - uniósł kąciki ust, głęboko zaciągając się dymem - Tak w ogóle to jestem Alex, a ty chyba jesteś tym nowym uczniem w naszej klasie, do którego wzdychają wszystkie dziewczyny?
Rozbawił mnie stwierdzeniem, lecz nie mogłem zaprzeczyć bo prawda była taka, że wszystkie dziewczyny kleiły się do mnie, a nawet nie tylko one...
- Niall - wyciągnąłem rękę do chłopaka, ten pewnie uścisną ją. Szczerze mówiąc zaimponował mi tym, bo większość osób była speszona w moim towarzystwie. 
Następne 5 minut spędziłem z Alexem, wypalając papierosa do końca, gadając o szkole, nauczycielach i laskach. Same męskie rzeczy.
Kiedy przechodziliśmy przez ulicę, aby dostać się do budynku szkoły mój nowy kolega zaproponował mi bardzo ciekawą alternatywę.
- Słuchaj może chcesz zjeść ze mną i moimi przyjaciółmi lunch. Wiesz poratowałeś mnie papierosem, to zaznajomię cię ze szlachtą naszego elitarnego lo.
- Już cię lubię stary - wybuchnęliśmy śmiechem - Ale to dla mnie zaszczyt i z chęcią zjem ze szlachtą obiad.
- Oh nie, to dla mnie zaszczyt wprowadzić zacnego kolegę w nasze skromne progi! 
Po kupieniu posiłku, dalej żartując z Alexem, zaprowadził mnie on do stolika przy, którym miał zwyczaj jadać wraz z przyjaciółmi.
- Hey wszystkim to nasz nowy przyjaciel Niall - przedstawił mnie, a grono wesołych ludzi przywitało mnie - Tak więc do lewej mamy Jonha, Nicka, tam jest moje miejsce, a obok jest Wiktoria z drugiej strony  Beth, Adriana, a ty będziesz siedział koło Ann i wybawisz mnie od towarzystwa Marka. 
Przywitałem się ze wszystkimi energicznym machnięciem ręki, a następnie wygodnie się rozsiadłem na wyznaczonym miejscu.
- Śmierdzicie obaj papierosami - Wiki zmarszczyła nosek i pomachała palcem, przed nosem Alexa - Macie palić po lunchu.
- Och mała nie awanturuj się tak! - chłopak posłał jej uśmiech numer pięć, a dziewczyna zrobiła nadąsaną minę. Przekomarzała się z nim jak dziecko. Była słodziutka i milutka, przypominała mi trochę Harolda.
Posiłek i radosną atmosferę przerwał obcy głos.
- Gościu spadaj ja tu siedzę - niechlujnie podnosząc wzrok, rozpoznałem właściciela. Mark, nie lubiłem kutasa i wszystko wskazywało na to, że nasze stosunki się nie poprawią. Wręcz przeciwnie - Pomyliłeś stoliki ?
- Mark, ustąpiłem swojego miejsca Niallowi, U-S-I-Ą-D-Ź obok - Alex wyręczył mnie z jakiejkolwiek reakcji.
Chłopak niechętnie opadł na miejsce obok mnie, nie szczędząc sobie komentarzy. 
- Co już taki cięty w gębie nie jesteś, czy słów ci zabrakło ?
Już miałem odpowiedzieć temu palantowi co o nim myślę, kiedy z drugiego końca sali dobiegł mnie głos.
- Niall kochanie!
Nieme 'Kurwa' wyrwało mi się tak, że spostrzegł to tylko Nick siedzący naprzeciwko oraz posłał mi wyrozumiałe spojrzenie.
- Co ty tu robisz? - Margaret trzepotała rzęsami - Nasz stolik jest tam, dalej!
- No Niall, czemu nie pójdziesz ze swoją dziewczyną?! - Mark dalej kontynuował swoją pojebaną potyczkę słowną, zupełnie jak baba.
Po chwili doszedł do mnie sens jego słów. Jaka kurwa dziewczyna?! Skonsternowany ściągnąłem brwi i odwróciłem się do Margaret. 
- Dziewczyna?!
- No tak, kochanie cała szkoła już wie, że jesteśmy parą! - Blondynka kokieteryjnie się uśmiechnęła, przyciskając do piersi trzymaną w ręku puszkę z piciem.
- Czekaj, czekaj, z tego co pamiętam, to mieliśmy upojną noc i nic poza tym - dosłownie widziałem jak cała krew odpływa z twarzy Mag i gotuje się od środka - Nie przypominam sobie, żebym mówił coś o chodzeniu.
- Ty ... - Margaret nie dokończyła, tylko zamachnęła się puszką w moją stronę. Lecz byłem szybszy, przez co pokrzyżowałem blondynce plany, a zawartość puszki znalazła się na Marku - Ty! Ty... Nienawidzę cię! Jeszcze żaden dupek nie poniżył mnie tak jak ty!
- Nie dziś cukiereczku - posłałem jej zawadyjacki uśmieszek - A tak z czystej ciekawości, to ilu ich było?
Dziewczyna wściekła wybiegła ze stołówki. Wraz z trzaśnięciem drzwi za moimi plecami rozległ się głośny śmiech. To Adriana i Beth przybijały sobie właśnie piąteczkę, śmiejąc się w niebogłosy.
- Dziewczęta opanujcie się - Alex próbował je uspokoić lecz sam miał problemy z pohamowaniem uśmiechu - Ann co w ciebie wstąpiło dziewczyno?!
Odwróciłem się do Marka, łapiąc go za bark. Nie mogłem się opanować, żeby nie skomentować jego aktualnego stanu. Biedak dostał za mnie.
- Sorry stary, ale znów padło na ciebie.
 
        _________________________________________________________________________
                                                                     Adriana
 
Boże, nie wierzyłam w to co się właśnie działo! Szczęka opadła mi do samej ziemi. Niall, tak ten Niall, dał kosza Margaret i to na oczach całej szkoły! Czy marzenia się spełniają ?! Czy to może być prawda ?! W dodatku kiedy Mag chciała oblać swojego domniemanego ''chłopaka'' cała zawartość napoju wylądowała na Marku! Takkkkk! 2:0 dla mnie! Moja wewnętrzna bogini tańczyła lambadę, makarenę i taniec szczęścia jednocześnie. Niesamowita euforia rozsadzała mnie od środka, choć na twarzy był tylko wredny uśmieszek.
Przybiłam z Annabeth piąteczkę, śmiejąc się coraz głośniej.
- Dziewczęta opanujcie się. - Alex próbował doprowadzić nas do porządku, lecz miał z tym problemy - Ann co w ciebie wstąpiło dziewczyno?!
 Zakryłam usta ręką złowieszczo chichocząc. Spojrzałam na Nialla, który przyglądał się przedstawieniu rozbawiony. Zresztą jak reszta moich przyjaciół.
- Nic - próbowałam wypowiadać słowa przez śmiech - Witamy w rodzinie! - poklepałam chłopaka po ręce. Jednak myliłam się w pewnym stopniu co do niego. Nie był takim idiotą, jak również miał o wiele lepszy gust do dziewczyn niż podejrzewałam. 
Mat-fiz ze stolika obok podniósł się z krzeseł i zaczął klaskać, wkrótce cała stołówka do nich dołączyła. Dało się usłyszeć pogwizdywania oraz słowa uznania dla blond chłopaka.
- Serio?! Co ja takiego zrobiłem?
- Wiesz, cała szkoła nienawidzi jej zachowania, także te roczniki, które tu się znajdują tylko czekały na takie przedstawienie! - John pośpieszył z wyjaśnieniami - Koniec panowania tej zdradzieckiej księżniczki!! Wooohhooo!
- No stary, stajesz się legendą.
- Oh Alex, nie słodź mu tak bo się jeszcze w sobie rozkocha - Nick szczerzył się do Alexa - Albo w tobie.
Jego słowa zostały szybko skwitowane porcją frytek prosto w twarz wszystkich siedzących przy stoliku.
 
Kiedy rozchodziliśmy się po dzwonku do sal, mój telefon zaczął niemiłosiernie dzwonić. Wyciągnęłam go z kieszeni, a na wyświetlaczu pojawił się numer Jo. Odebrałam pośpiesznie ciekawa jaka sprawa tak nie cierpi zwłoki.
- Hey Ann! - usłyszałam po drugiej stronie - Słuchaj dziś jest świetna impreza! Koniecznie musimy iść!!
- Hey Jo... Słuchaj nie wiem czy to dobr..
- Daj Alexa do telefonu! - Jo przerwała mi, nie dając nawet poprawnie złożyć argumentów w sensowną całość.
A ja wiedząc, że wykłócanie się nie ma najmniejszego sensu podałam, przewracając oczami, telefon chłopakowi. Ten przerwał rozmowę z nowym przyjacielem Niallem i rzucił mi pytające spojrzenie. Bezgłośnie wypowiedziałam tylko ''Jo''.
- No cześć księżniczko, co tam ? No ale... Wiesz skoro... - jak zwykle Jo nie dawała dojść nikomu do słowa - Ok, Ok ...
Chłopak oddał mi telefon i wypowiedział słowa, które miałam nadzieję nie padną.
- Wygląda na to, że idziemy na imprezę.
- Ale, ale miałeś ...
- Tak wiem kochanie ale Jo nie dala mi dojść nawet do słowa - szatyn uśmiechną się ciepło - Mam nadzieję, że nie będę musiał was pilnować.
Alex wskazał na mnie i Beth palcem, następnie chowając ręce do kieszeni spodnii.
- Nie, więcej z tobą nie piję - Annabeth wygięła usta w grymasie - Po ostatnim razie kurowałam się przez tydzień!
- Wiecie, że nie popieram tego, ale zrywamy się z lekcji - Alex rzucił się w stronę drzwi wyjściowych i nim ktokolwiek wiedział co się dzieje, wszyscy wybiegaliśmy z gmachu szkoły.
 
      __________________________________________________________________________
                                                                          Niall
 
Byliśmy w klubie od godziny. Dziewczyny szalały na parkiecie, a ja z chłopakami piłem jakieś nawet dobre drinki. Przyglądałem się dziewczynom z nieukrywanym zadowoleniem. Nie oszukujmy się jestem tylko facetem, który bardzo, ale to bardzo lubi kobiety i ich piękno. Pierdolony koneser kobiecego piękna się znalazł. Super autoironia się włączyła.
Kiedy piosenka dobiegła końca oraz płynnie przeszła w inną, dziewczyny postanowiły dołączyć do nas. Upierdliwy Skrzat (czytaj Jo) ubrany w ciemno zieloną sukienkę, wcisnęła się pierwsza na kanapy, zaraz za nią Beth w czarnych szortach i białym topie (a raczej tak mi się wydaje, bo nie do końca jestem pewny jak to dziewczyny nazywają). Adrianie zostało miejsce obok mnie. W pięknie wydekoltowanej, czarnej sukience usiadła obok. No cóż, nie mogłem od niej oderwać wzroku. Brązowe poburzone loki, niedbale opadały na ramiona i lekko odkryte plecy. Wyglądała naprawdę niesamowicie seksownie.
- Horan nie śliń się tak! - Jo przekrzykiwała muzykę, posłałem jej zuchwałe spojrzenie - No co?! Ja tylko martwię się o twój wizerunek.
Razem z Beth wysłały oczko do Adriany. Zaśmiałem się z ich niedyskretnego zachowania i słodkiego rumieńca szatynki obok mnie, dopijając resztkę alkoholu jaką miałem w szklance.
- Idę po drinka - Adriana odezwała się pewnie - Idzie ktoś ze mną?!
Wszyscy zgromadzeni mieli jeszcze trunek w szklankach... Oprócz mnie. Podniosłem rękę rozglądając się wokoło.
- Niestety jesteś skazana na mnie - uśmiechnąłem się łobuzersko do brązowookiej.
- Myślę, że przeboleje to - stwierdziła, podnosząc się z miejsca oraz skierowała się w stronę baru.
Nie czekając ani chwili poderwałem się z miejsca, podążając za dziewczyną. Mógłbym przysiądź, że przez chwilę mignęła mi sylwetka tego kutasa Marka, gdzieś w tłumie. Nie myliłem się. Kiedy wróciliśmy do stolika siedział tam. Adriana na jego widok zrobiła krok do tyłu, jednocześnie wpadając na mnie. Ciepłe iskierki towarzyszące temu dotykowi przebiegły po całym moim ciele. Dziewczyna natychmiast odskoczyła, nieśmiało uśmiechając się.
- Hey Alex pamiętasz co mi obiecałeś? - przez pierwszą chwilę chłopak nie zkojarzył o co jej chodzi, by następnie zareagować przeciągłym 'Aaaaaaa' i przecisnąć się do dziewczyny.
- Choć, zatańczymy. Tak jak obiecałem.
Dziewczyna zostawiła drinka na stoliku oraz we dwoje ruszyli na parkiet. W ich ślady poszła reszta towarzystwa, zostawiając mnie samego z Markiem. Klapnąłem naprzeciwko chłopaka nie darząc go nawet chwilowym spojrzeniem. Po chuja tu przylazł? Tylko będzie mnie wkurwiał. I jestem pewny, że nie tylko mnie.
Reszta imprezy minęła mi dość szybko. Ann siedząc między mną i Alexem, wypiła szybko drinka. Dziewczyny chciały wyciągnąć ją na parkiet, lecz kiedy Mark ogłosił, że idzie tańczyć, grzecznie odmówiła oraz została porozmawiać. Niedługo potem stwierdziła, że za dużo wypiła i musi iść się przewietrzyć. Kiedy Alex i ja proponowaliśmy jej towarzystwo w wyjściu na zewnątrz stanowczo odmówiła. Faktycznie była blada oraz mogłoby wydawać się, że za dużo trunku pływa w jej krwi. Odprowadziłem ją wzrokiem do wyjścia. Kiedy była już za drzwiami, Alex wciągną mnie w rozmowę. Nie wiem ile tak przegadaliśmy, lecz kiedy profilaktycznie rozejrzałem się po pomieszczeniu i nie znalazłam ani sylwetki Adriany, ani Marka, zaczęło coś mi nie pasować.
- Słuchaj sprawdzę co z Ann - rzuciłem szybko do przyjaciela. Nie czekając na odpowiedź, wyskoczyłem z klubu nerwowo rozglądając się za dziewczyną. Kierując się w stronę jakiejś ciemniej uliczki zobaczyłem jak ktoś rozpaczliwie szarpie się z napastnikiem. Kurwa mać to oni! Ten obleśny kutas znowu się do niej dobiera! Podbiegłem do nich. Szarpnąłem chłopaka za ubrania, skutecznie odciągając go od dziewczyny i zadałem tak silny cios w szczękę, że mógłbym przysiądź, iż zagruchotała. Nie mogąc opanować furii zadałem mu jeszcze kilka silnych ciosów.
 
      __________________________________________________________________________
                                                                      Adriana
 
Słaniając się na nogach, próbowałam zrozumieć co się dzieje. Co się wydarzyło. Cokolwiek, lecz mój mózg odmawiał posłuszeństwa, z resztą jak reszta ciała. Starałam się za wszelką cenę zwalczyć ten stan ale czułam jak z każdą chwilą odpływam. Traciłam przytomność, a jedyne dźwięki jakie do mnie dochodziły to stłumione odgłosy walki.
- N..Nia.. Niall... - nieskładnie wymamrotałam. A ostatnie co do mnie do tarło to to jak czyjeś ręce, silne ręce oplatają mnie w talii i biorą w ramiona. Lecz nie te obleśne Marka, tylko te bezpieczne, w których byłam spokojna, że odpływam...





________________________________________________________________________

Hej Misiaki! Przybywam z rozdziałem 5! :3
Od razu przepraszam, że dopiero teraz ale ''mądra'' ja całyy boży dzień pisała dla was rozdział, lecz okazało się kiedy prawie go skończyła, że chronologicznie jest on 7 rozdziałem a nie 5... Tak więc musiałam zacząć pisać od początku... 9h pisania dla WAS!! o.O Crazy Girl!
Również przepraszam za ewentualne błędy czy też literówki, ale dodaję rozdział abyście nie musieli już dłużej czekać, a potem go podeślę Dominice żeby sprawdziła :) xx
A mówiłam Wam już, że jesteście najlepszymi czytelnikami ever?!? Nie to teraz Wam mówię! W ostatnim miesiącu ''tylko'' było Was tu ponad 1 613 osobistości! Woooohhooo! Jak na niecałe 4 miesiące bloga to niesamowite! Również witam serdecznie nowych obserwatorów. :D Moja uczucia zawieram w tym Gif-e...

Na koniec chciałam dodać tylko Helll Yeeahh! Margaret dostała za swoje! ;D So sorry ale jestem shhiperką Adriany i Nialla we własnym opowiadaniu (jaka ja głupa jestem xD) 
Właśnie może macie jakieś propozycje na połączenie imion głównych bohaterów ?? Piszcie :) 
P.S.: Jak ktoś czekał na Harolda w szkole, Spokojnie jeszcze wszystko będzie :D xx
Love ya,

Adela

Od redaktorki:
Już zredagowany, specjalnie dla was. :D Domi, podpisuje się pod tym cudnym dziełem. & Ja osobiście jestem za: Adriana + Niall = Nianny... <3 co wy na to? piszcie...


2 wrz 2013

Rozdział 4

-Minęły dopiero trzy miesiące szkoły, a ja już mam jej serdecznie dosyć! - Beth ociężale opadła na ławkę przed mną, rzucając lancz przed siebie - Nawet apetytu nie mam.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny ciepło, ta odpowiedziała tym samym tylko bardziej smutno i słabo. Ledwo można to było nazwać uśmiechem, prędzej przypominało wymuszony grymas twarzy. Prawda jest taka, że ja też nie mam zbyt dobrego humoru. Ciągła plucha na dworze, senne, szare niebo oraz melancholia szkoły wcale nie pomagała.
- Niemożliwe! Beth straciła apetyt na swoje ulubione bułeczki z nadzieniem czekoladowym?! - Wiki pisnęła swoim głosikiem dziecka - Co się z wami dzieje? Beth nie je, Ana jest jakaś przybita, prawie w ogóle się nie odzywa.
- Jestem ostatnio zmęczona. Powrót do szkoły, ta pogoda...
- Ten chłopak, który przeleciał większość lasek ze szkoły, a na pierwszym spotkaniu zawrócił Ci w głowie... - spiorunowałam Beth wzrokiem. Ta nawet nie zwróciła na to uwagi. Mizernie podpierała głowę ręką, przewracając bułeczki palcami to w jedną to w drugą stronę, ślepo patrząc się gdzieś w blat.
- Wstałam dzisiaj o czwartej z rana - oburzona zaczęłam wpatrywać się w ten sam bliżej nie znany mi punkt na blacie co Annabeth.
- Zazwyczaj ci co tak wcześnie wstają są zakochani, albo samotni...
- Beth! Nie jestem samotna! Mam was. Nie jestem też zakochana! Nie można kochać człowieka, którego widziało się parę razy w życiu i równie taką samą ilość rozmawiało.
- Ale nie daje Ci to spokoju - celnie zauważyła Wiktoria i niestety miała rację. Nie dawało mi to spokoju. Wydawało mi się, że znam się na ludziach. Niall zdawał się być inny niż ten dupek, który okręca sobie wszystkie dziewczyny i nie tylko w szkole wokół palca. Wszyscy nauczyciele go lubią, wręcz jedzą mu z ręki, nawet pani dyrektor ślini się na jego widok. Panoszy się po całej szkole jakby był nie wiadomo kim i w dodatku zapisał się na te same zajęcia pozalekcyjne co ja! Na etyce i filozofii siedzi ławkę za mną. Na każdej lekcji czuję jak przewierca mnie wzrokiem, jego obecność jest taka przytłaczająca wręcz namacalna. Gdyby nie fakt, że filozofia jest mi potrzebna na maturę dawno wypisałabym się z zajęć. W duchu dziękuję Wiktorii, iż zgodziła się pójść ze mną na te zajęcia. Siedzi w ławce ze mną i choć trochę ratuje mnie przed irytującym chłopakiem. Beth sądzi, że Horan musi coś do mnie mieć, skoro gdzie ja jestem to i on, lecz ja bronię się przed tym jak tylko mogę. Do nie dawna w tej kwestii miałam wsparcie u Wiki, ale ona po sytuacji kiedy przyłapała go na gapieniu się na mnie z drugiego końca korytarza oraz lekcjach etyki, przeszła na ciemną stronę mocy do Annabeth.
- Po prostu strasznie mnie irytuje! Przyczepił się nie wiadomo po co i na co.
- Chce Cię przelecieć? - Beth mówiąc to podniosła w końcu na nas wzrok. Widząc nasze zdegustowane oraz oburzone miny dodała bełkocząc - Albo i nie... Dobra skończmy ten temat.
- Skończmy - wyszeptałam, kręcąc głową znów wpatrując się tempo w blat. Miałam kompletny mętlik w głowie przez tego chłopaka.
- No dobra, lepiej powiedzcie mi co robimy z sylwestrem! Zaraz przerwa świąteczna a my nie mamy zielonego pojęcia co organizujemy! - Wiki teatralnie zamachnęła się ręką, pokazując na wyświetlacz w telefonie. Kalendarz wskazywał, iż do sylwestra zostały już tylko 3 tygodnie.
Nim zdążyłyśmy cokolwiek powiedzieć do stolika dosiadł się Alex, grzecznie wtrącając się w konwersację.
- Wiktoria ma rację drogie dziewczęta ale oto wasz ukochany Alex, ratuje nas wszystkich i oficjalnie zaprasza na domek u wuja w Irlandii!
- Co? - Beth zachłysnęła się powietrzem, a ja wyszczerzyłam oczy - Jak to w Irlandii? Co? Ale jak?
- Mój wujek Irlandczyk w tym roku zaprosił mnie oraz rodziców do siebie na sylwestra. Niestety rodzice nie mogli skorzystać z tej propozycji, a ja nie chciałem ruszyć się bez moich przyjaciół więc wspaniałomyślne wuj powiedział, iż użyczy NAM domek - Aleksander pośpieszył z wytłumaczeniem całej historii.
- I co tak po prostu mamy jechać do twojego wujka do Irlandii na sylwestra? - nie dowierzałam słowom przyjaciela.
- No tak.
- Fenomenalnie! - Wiki klasnęła w ręce i ucałowała policzek Alexa, ten posłał ciepły uśmiech do nas wszystkich - To ja zaczynam pakowanie!

      __________________________________________________________________________
                                                               (Niall)

Bezszelestnie przemierzałem co drugi stopień, schodów prowadzących do mojego mieszkania. Kiedy zostały mi ostatnie stopnie do pokonania, wyczułem, że coś jest nie tak. Próbując zdusić złe przeczucie, podszedłem do drzwi i pchnąłem drewnianą powłokę. Otwarte. Kurwa wiedziałem. Nie idąc dziś do szkoły zamykałem je na klucz, lecz jak widać to nie zniechęciło nieproszonych gości. Zrobiłem krok przez próg, a tak jak przypuszczałem widok wnętrza nie był zadowalający.
Krew zaczęła szybciej krążyć po moim organizmie. Słyszałem jej szum w uszach. Zacisnąłem dłonie w pięści, rozglądając się po moim mieszkaniu. I tak ograniczona ilość mebli leżała, poprzewracana lub w kawałkach porozrzucana po całym pomieszczeniu. Papiery, książki, talerze i inne pierdoły właśnie odbywały bliskie spotkanie z podłogą. Zabudowa kuchenna została ogołocona ze wszystkich stelaży, półek, a nawet drzwiczek.
- Sukinsyn! - wydarłem się, pełen furii zamachując się i trzaskając drzwiczkami od szafki tak, iż ta od siły uderzenia wyrwała zawiasy oraz wylądowała na podłodze.
Wtedy zauważyłem jak pośród poobrywanych, a także podrapanych od szponów tynków wisi kartka. Podszedłem bliżej do niej oraz zerwałem ją ze ściany.

Horan
Dalej nie odnotowaliśmy twojej służby wojskowej. Nie dostarczyłeś też dokumentów, potwierdzających twoją lojalność wobec ojca. Jeśli tego nie zrobisz zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności za popełnione przestępstwa, których się dopuściłeś przez ostatnich osiem dekad.
Nie myśl, że jeśli jesteś synem najwyższego to możesz wszystko i wywiniesz się nam.
Piekło czeka,
xxx

Nie wiele myśląc wyciągnąłem telefon z kieszeni oraz wybrałem numer osoby, która teraz była mi bardzo potrzebna.
- Liam mam mały problem - takie tam pociągnięcie do odpowiedzialności za wszystko co robiłem przez całe swoje życie i taka tam służba wojskowa w samym piekle. - Musisz mi pomóc.


- Że co kurwa?! - Zayn miażdżył w dłoniach wiadomość zostawioną u mnie w mieszkaniu - Horan! Mówiłeś mi, że przeszedłeś przez wojsko obowiązkowe! Coś ty kurwa wtedy robił jak byłeś na domniemanej służbie?
Oczy moich przyjaciół były skierowane na mnie. Harry zmartwiony zerkał to na moją osobę to na wściekłego Mulata. Tomilson siedział rozbawiony jak zawsze, trzymając na kolanach laptopa, z którego zerkał Liam. Kurwa mać, że też nie może się ruszyć dupy z Irlandii. Cholerne piekielne kontrakty!
- Byłem na dziwkach z Louis'em. - brunetowi mina zrzedła.
- Co ty pierdolisz?! Mówiłeś mi, że służbę odbyłeś tydzień wcześniej i mamy teraz ją tylko oblać!
- Nie, nie, nie! Wtedy siedział u mnie w Los Angeles i szykował się do niej! - Harry wtrącił się w wypowiedź Lou.
Przymknąłem oczy kiedy zaczęła się cała awantura na temat z kim, gdzie byłem oraz co z moją służbą. Prawda była taka, iż mówiłem przyjaciołom, że byłem przed lub po wojsku tak naprawdę chowając się u nich przed grupą specjalnych łowców zesłanych od ojca. Po pewnym czasie sytuacja przycichła i byłem pewien, że mam ją już za sobą.
- Nialler! - Zayn znowu wrzeszczał, a ja niepewnie otworzyłem oko - Coś ty najlepszego narobił?! Czemu nie poszedłeś do wojska i nie podpisałeś tych pierdolonych dokumentów?!
- Bo musiałbym podpisać te jebane papiery.
- To czemu tego nie zrobisz?! - dopytywał się brązowooki.
- Bo nie chcę mieć nic wspólnego z ojcem i nie podlegam nikomu! Mam gdzieś jego oraz całe te zasrane piekielne wojsko.
- Świetnie! - oburzył się Tommo - To my teraz mamy łowców specjalnych na głowie przez ciebie!
- Myślałem, że mam to z głowy!
- Dobra spokój wszyscy! - Liam w końcu zabrał głos w sprawie - Przede wszystkim Niall nie jest tam bezpieczny. Ja nie mogę się teraz wybrać do was bo wiąże mnie kontrakt, przyjedziesz do mnie. W Irlandii pod moim okiem wątpię aby ktoś cię znalazł. Twój zapach zginie wśród zapachów setek innych kreatur. Zobaczymy jak uda się rozwiązać twój dług względem ojca.
 - Ale nie mogę jechać...
- Niby czemu? - Zayn obdarzył mnie rozwścieczono-zirytowanym spojrzeniem.
- Bo mam szkołę...
- Hahahah chyba kurwa jaja sobie robisz! - Louis zanosił się denerwującym śmiechem.
- Nie robię sobie jaj, serio nie mogę się teraz nigdzie stąd ruszyć, mam za dużą abstynencje! Przerwa świąteczna zaczyna się za półtora tygodnia. Inaczej wywalą mnie!
- Cóż nie będziemy płakać z tego powodu - Lou nie widział żadnego problemu - Nie raz wywalili cię ze szkoły, za nieobecności.
- Nie mogą wywalić mnie z tej szkoły!
- Niby czemu? - szatyn nie dawał za wygraną. Moja cisza tylko pogarszała sprawę, ale przecież nie mogłem im powiedzieć dlaczego muszę zostać w tej szkole - I co przez ten czas masz zamiar zrobić? - Tommo powoli zaczynał się wściekać - Nie masz gdzie iść! Twoje mieszkanie jest zdemolowane i na pewno będzie oblegane przez jakiś czas.
Nikt nie śmiał się wtrącić. A brak odpowiedzi tylko rozwścieczał mojego przyjaciela. Wszyscy przewiercali mnie wzrokiem. Tak mnie to denerwowało kiedy byli nad opiekuńczy!
- Zayn? Przenocujesz mnie przez tydzień? Potem grzecznie pojadę do Irlandii? Liam się mną zaopiekuje.
- Ja mu pomogą chronić mu dupę - Harry zaoferował się, niepewnie spoglądając na Zayn'a.
- Nie wierzę, że to robię - wyszeptał do siebie Mulat - Dobra niech będzie!
- CO?! - Louis'owi i Liam'owi nie spodobała się decyzja Zayna, lecz ten drugi postanowił zachować to dla siebie. Chłopacy domyślił się, iż będę nie ugięty w tej sprawie, teraz musiało to już tylko dotrzeć do LouLou - Horan masz być grzeczny! Słuchać się opiekunów i Zayn odpiera cię z tej pierdolonej szkoły! Jedno nieposłuszeństwo, jeden głupi wybryk, nie masz nic do gadania! Lądujesz u Liam'a w Irlandii.
- Serio?! Odbieranie ze szkoły?
- Tak Niall! Nawet przydało by się, aby ktoś chodził z tobą d... - w tym momencie Louis zawiesił swoją wypowiedź i oczy wszystkich zgromadzonych powędrowały na Harolda. Loczkowaty machał głową na nie, lecz nie dane było mu nawet zaprzeczyć - Harry załatwiaj dokumenty, wracasz do Liceum.
- Nie! Nie wrobicie mnie w to! - burzył się zielonooki. Wiedział, iż leży na przegranej pozycji. Coś czuję, że nie spodobało mu się. Harry posłał mi mordercze spojrzenie - Nagrabiłeś sobie młody!


      ______________________________________________________________________

Hejo!
Tak więc jestem z rozdziałem 4! Wiem, wiem! Przepraszam, że dopiero teraz ale po wyjeździe chciałam skorzystać z ostatnich dni wakacji i tak wyszło, że nie miałam czasu skończyć rozdziału.
Dziękuję ślicznie za miłe słowa pod ostatnim postem. Jesteście Najlepsi! Kocham Was :3 <3
Zachęcam abyście komentowali i zapraszali nowych czytelników do naszej małej rodziny Darkness.
Wiem, że rozdział nie jest najlepszy ale nie chciałam żebyście musieli dłużej czekać i obiecuję, iż w następnym rozdziale zrobi się gorąco oraz akcja o wiele mocniej się rozwinie :D xx
Dobra wiadomość - rozdziały powinny się pojawiać teraz szybciej (koniec wakacji, koniec leniuchowania), zła wiadomość - rok szkolny się zaczął ;(
P.S.: Kto był? Kto oglądał już 'This is us'? Koniecznie podzielcie się tym w komentarzach! :) xx
Love ya all,
Adela