Kiedy jesteś na granicy przebudzenia i snu, przez twoją głowę
przelewają się wspomnienia jak również obrazy senne. Są mieszanką obłudy jak i
świata realnego. Jesteś brutalnie przywracany do rzeczywistości bez
świadomości co było prawdą, a co koszmarem.
Sennie
kilka razy zamrugałam powiekami. Leżąc na brzuchu, prawym policzkiem
wtulona w białą poduszkę. Przeciągle mruknęłam nieszczęśliwa
uświadamiając sobie ból głowy jaki towarzyszył mi przy przebudzeniu.
Głowa pulsowała rozsadzając mi czaszkę od środka. Naciągnęłam kołdrę
wyżej na ramiona wtulając się mocniej w pościel. Tak bardzo nie chciałam
się budzić. Dobrze mi było w objęciach Morfeusza, gdzie nie było bólu
oraz świadomości. Wiedząc, że mój marny stan samopoczucia nie pozwoli mi
zasnąć, tępo wpatrywałam się w ścianę naprzeciwko czekając, aż reszta
ciała się obudzi, a szare komórki zaczną działać. Przyglądałam się tak
jeszcze chwile obcym ścianom, kiedy sobie uświadomiłam, że jest OBCA!!
Raptownie dźwignęłam się na rękach i przerażona rozejrzałam po
pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Pokój, w którym siedziałam, na
materacu z białą pościelą, widziałam pierwszy raz wyżyciu.
Nad
moją głową było duże oko z wysłużonymi, niechlujnie zasłoniętymi
zasłonami oraz drzwi z wyjściem na schody przeciw pożarowe. Przekręcając
głowę w lewo, pod ścianą zauważyłam podłużny niski stolik, na którym
były poustawiane książki i moje rzeczy złożone w kostkę. W zasadzie
wszędzie były poustawiane stosy książek. Lecz co mnie bardziej uderzyło
to to, że kiedy moje rzeczy leżały tam ja miałam na sobie... No właśnie
co?! Spojrzałam po sobie stwierdzając, iż mam tylko dół swojej czarnej
koronkowej bielizny oraz czyjś t-shirt, który był na mnie dużo za duży.
Obrzuciłam
jasne pomieszczenie kolejnym podejrzliwym spojrzeniem. Co ja tu, do
cholery, robiłam?! To na pewno nie był mój pokój, nie był też pokojem
Alexa, ani nikogo z moich przyjaciół. Nawet nie był pokojem Marka.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nic nie pamiętałam z wczorajszego
wieczora. Kompletnie nic. Totalna pustka. Pustka, która przyprawiała
mnie o łzy i miała spierdolić całe życie...
_____________________________________________________________________
Niall
Usłyszałem,
że dziewczyna obudziła się. Rzuciłem gazetę, którą czytałem na blat
oraz odwróciłem się do szafki z lekami. Nie mam zielonego pojęcia po
cholerę mi te leki skoro nie choruję, ale postanowiłem darować sobie
rozstrzyganie teraz tego problemu. Przerzucałem kolejne opakowania,
dopóki nie trafiłem na te, interesujące mnie. Sprawnym ruchem
wyciągnąłem listek lekarstw, wyciskając dwie tabletki na rękę. Drugą
zdążyłem wyciągnąć szklankę z szafki obok i nalać do niej zimnej wody.
Po drodze wstawiłem wodę w czajniku do zagotowania.
Bezszelestnie
podszedłem do drzwi, pewnie przekraczając próg pokoju. Adriana
siedziała skulona na materacu, owinięta kołdrą. Jej oczy, mimika twarzy
oraz każdy najdrobniejszy gest przedstawiał jak bardzo przerażona i
zdezorientowana była dziewczyna.
- Niall?? - wyszeptała zszokowana.
Podszedłem do niej powoli przykucając. Starałem się wypowiadać słowa jak najbardziej kojąco oraz spokojnie.
- Zażyj to - podałem jej tabletki i szklankę, ta niepewnie wysunęła drobne rączki odbierając rzeczy od mnie.
- Co to? - Ann zapytała się skanując mnie jak i trzymane rzeczy w rękach, podejrzliwym wzrokiem.
-
Aspiryna na ból głowy i zwykła źródlana woda na suchość w gardle -
dziewczyna niepewnie przewróciła pigułki w dłoni, po czym połknęła je,
zapijając całą zawartością szklanki - Lepiej?
Niepewnie
skinęła głową. Zanim zdążyła się o cokolwiek zapytać, ja byłem już w
kuchni, aby zalać herbatę. Moment potem stałem przed szatynką podając
jej kubek z ciepłą cieczą.
- Ostrożnie, gorące -
Adriana zawahała się z wyciągnięciem ręki po kubek - Spokojnie, to
tylko herbata. Dobrze ci zrobi, poczujesz się lepiej.
Odebrała
napój, uprzednio opierając się o ścianę, szczelnie okrywając kołdrą.
Usadowiłem się koło dziewczyny na materacu tak, aby jej nie dotknąć.
Wiem, że nie życzyła by sobie tego po ostatnich wydarzeniach.
Jednocześnie
upiliśmy łyk cieczy. Przyjrzałem się jej potarganym włosom,
podkrążonych oczach i blado-trupiej cerze. Za wszelką cenę starała się
na mnie nie patrzeć. Wydawało się, że zbiera się na odwagę aby zacząć
rozmowę. Ja nie zamierzałem się odezwać, do czasu kiedy Ann sama nie
wyrazi na to chęci. Delikatnie dmuchnęła do kubka co spowodowało, że od
razu pojawił się obłok pary wokół twarzy dziewczyny. Upiła jeszcze mały
łyczek i odstawiła kubek na ziemię.
- Niall? Mogę się ciebie o coś zapytać? - zaczęła niepewnie, drżącym głosem.
- O co tylko chcesz.
Szatynka
zwiesiła głowę mocno zaciskając oczy. Kiwała głową na boki starając
się, nie dopuścić do siebie jakiś myśli. Cierpliwie wyczekiwałem pytania
dając czas Ann z oswojeniem się z sytuacją, która nie była aż tak
beznadziejna jak się jej wydawało. No prawie nie...
- Czy-y.. - głos się jej załamał, podniosła wzrok szklisty od łez na mnie - Czy my ... ze...
-
Czy ze sobą spaliśmy? - dokończyłem za dziewczynę nie mogąc patrzeć jak
się męczy. Miękki na starość się robię, czy to ona tak na mnie działa? -
Nie, nie spaliśmy.
- To jak ja się znalazłam u ciebie w sypialni w samej bieliźnie i... i twojej koszulce?!
-
Jeśli posądzasz mnie o sypianie z nieprzytomnymi i nieświadomymi
dziewczynami to nie, nie robię tego! Nie jestem zdesperowany, ani nie
mam problemu z znalezieniem partnerki seksualnej, jeśli o to ci chodzi -
nie powiem, uraziła mnie podejrzliwość szatynki, lecz po chwili
pożałowałem swoich słów, widząc jak zbiera się jej coraz bardziej na
szloch, odetchnąłem, aby spokojniej kontynuować - Wybacz nie chciałem
być oschły. Rozebrałem cię to fakt. Ale potem przykryłem kołdrą i
grzecznie resztę nocy spędziłem na kanapie w salonie - kciukiem
wskazałem na pomieszczenie obok od którego dzieliła nas tylko ściana -
Nie dobierałem się do ciebie. Myśl sobie co chcesz o mnie, ale
uszanowałem twoją prywatność i przestrzeń osobistą.
Adriana
kiwnęła głową na znak, że mi wieży lecz dalej miała ten smutny wzrok,
od którego czułem dziwne ukucia w środku. Jakby coś rozdzierało mnie od
środka. Jak można być takim skurwysynem, aby chcieć ją skrzywdzić?!
Kurwa mać! Jeśli jeszcze raz zobaczę tego popierdoleńca Marka to
obiecuję, że zamorduję sukinsyna. Nagle uświadomiłem sobie jak zupełnie
obce i niecodzienne uczucia wpływają na mnie. Byłem gotowy zabić tego
gnoja dla niej. Tylko i wyłącznie, aby się czuła bezpieczniej. Byłem
przekonany, że pozbyłem się wszystkich uczuć ludzkich, już kilka dekad
temu, a teraz miało okazać się, iż przez ten cały czas... byłem... w
błędzie?
- Powiedziałeś nieprzytomną... Co się wczoraj stało?
-
Naprawdę chcesz wiedzieć? - delikatnie skinęła wpatrując się w swoje
splecione palce, a pierwsze łzy poleciały jej po policzkach - Jak
byliśmy na imprezie, poszłaś tańczyć, a ten pierdolony ... - przerwałem
zaciskając szczękę tak mocno, że zęby mi zagruchotały nie mogłem
wypowiedzieć imienia skurwiela przejechałem kciukiem po wardze
przymykając oczy - Mark coś dosypał ci do drinka, kiedy nie patrzyłem.
Potem narkotyki zaczęły działać. Chciałaś wyjść się przewietrzyć,
oczywiście musiałaś być uparta i iść sama - spojrzałem z wyrzutem w
brązowe oczy przepełnione teraz bólem i strachem, odpowiedziałaś mi
takim mizernym przepraszający spojrzeniem, nie mogę się na ciebie
złościć, nie teraz, nie w tej sytuacji... Przelewały się przeze mnie tak
obce mi emocje - Kiedy nie było cię już długo zaniepokoiłem się i
poszedłem cię szukać. Ten gnój... Ten gnój znowu się do ciebie dobierał -
zacisnąłem wolną rękę w pięść, jednocześnie rytmicznie uderzałem nią o
kolano starając się powstrzymać przed wyskoczeniem z mieszkania i
dorwania go - Odciągnąłem dupka dosłownie w ostatniej chwili, bo to
mogło się naprawdę źle skończyć. Trochę obiłem mu mordę... A-aa... A
potem zabrałem cię do siebie, bo straciłaś przytomność. Cała historia...
Kolejne
łzy ciekły dziewczynie po policzkach. Ścierała wilgotne stróżki szybko
ręką chcąc je powstrzymać. Delikatnie pogłaskałem palcem wskazującym po
ręce Adriany, lecz ta zacisnęła tak mocno pięść, że od razu wycofałem
rękę. Nie chce niczyjego dotyku. 'Dziwisz się jej?' cichy głosik odbił
się echem w mojej głowie. Nie oszukujmy się, nikt nie chciałby być teraz
dotykany.
- Podobało się przedstawienie i
rozbieranie mnie nie przytomniej? - szczęka mi opadła, że co proszę?! -
Czemu się dziwisz?! Bawiłeś się w super bohatera i mam uwierzyć, że po
alkoholu tak po prostu nie zrobiłeś nic głupiego?! Że taki
wspaniałomyślny jesteś ? Oh proszę...
Wściekłość
buzowała się we mnie. Co ty sobie myślisz dziewczyno?! Zaopiekowałem
się tobą, a ty mi takie jazdy robisz? Lecz bardziej od niewdzięczności
zabolało mnie jakie szatynka ma zdanie o mnie. Ma mnie za większego
skurwysyna, niż ten kutas, jej były. Już drugi raz dobierał się do mnie,
ale to ja byłem tym zły. Zerwałem się na równe nogi z zamiarem wyjścia z
pomieszczenia i rzuciłem tylko na odczepne.
- Na twoim miejscu zastanowiłbym się nad tym dupkiem Markiem, niż nade mną, bo jak mówiłem już N-I-E S-P-A-Ł-E-M z tobą.
- Doprawdy?
Puściły
mi nery. Rzuciłem się w stronę dziewczyny tak, że nasze oczy były na
tym samym poziomie, a twarze dzieliło tylko kilko centymetrów.
-
Doprawdy. Nie jesteś typem dziewczyny na jedną noc. Nie wiesz o mnie
nic i nie jestem takim idiotą jak twój były. Możesz myśleć o mnie co
chcesz, ale uratowałem cię przed tym kutasem już dwa razy i wypadało
grzecznie powiedzieć dziękuje, bo równie dobrze mogłem to olać i dopiero
miałabyś powody do płaczu - przystanąłem na chwilę w monologu kiedy Ann
zachłysnęła się powietrzem oraz wstrzymywała je w płucach. Spojrzałem
na jej splecione ręce. Ściskała je tak mocno, że pobielały jej kostki.
Nie odważyła się nawet ruszyć. Delikatnie oderwałem się od ziemi
zwiększając dystans między nami i dodałem spokojniej - Wypuść powietrze z
płuc, bo się udusisz. I nie, nie spałem z tobą, nie jestem idiotą, żeby
cię wykorzystywać w ten sposób.
- Niall, ja ...
-
Tu jest garderoba, wygrzeb sobie jakieś świeże rzeczy, a tam łazienka -
nawet nie darząc dziewczyny spojrzeniem, nie dałem jej dokończyć,
wściekły kierowałem się do wyjścia z pokoju - Pewnie chcesz się
odświeżyć. Nie będę przeszkadzał, jeśli czegoś potrzebujesz jestem w
pokoju obok.
___________________________________________________________________
Adriana
Stałam
w łazience, naciągając na siebie kolejne ubrania Nialla z kompletnym
mętlikiem w głowie. 'Nie jesteś dziewczyną na jedną noc' obijało mi się w
głowie razem z 'Nie jestem idiotą'. Nie podobało mi się jak do mnie
mówił te słowa z takim wyrzutem i wściekłością, ale... Ale miał rację.
Mógł to kompletnie olać, a jednak mi pomógł, a ja zamiast podziękować to
naskoczyłam na niego. Naprawdę nie był zły. I w sumie nie zrobił nic
złego. Tak teoretycznie, bo nie mogę znieść świadomości, że widział moje
piersi bez stanika, ani niczego innego i ogólnie, że widział mnie w
samej bieliźnie. Ale tak naprawdę to nic takiego. Na pewno nie dla
niego. Nie oszukujmy się, nie jest prawiczkiem. A ja... nie była bym już
dziewicą i wcale nie straciłabym go w wymarzony sposób. Spójrzmy
prawdzie w oczy, gdyby nie on - zostałabym... zgwałcona.
Niepewnie
weszłam do salonu, a w sumie połączonej kuchni, jadalni i salonu.
Wszystkie te miejsca były otwartymi przestrzeniami połączonymi ze sobą,
utrzymanymi w jasnych kolorach jak sypialnia, lecz z szaro-czarnymi
dodatkami. Było tu bardzo ładnie, miejsce zadbane, ale puste... Nie
widziałam, ani nie słyszałam nikogo innego. Rodzice Nialla gdzieś
pojechali? Ale nie zauważyłam nic, co by wskazywało na ich obecność.
Mieszkał sam?
Chłopak siedział na kanapie
czytając coś. Podeszłam niepewnie do niego układając w głowie słowa
przeprosin. Boże błagam nie bądź wściekły. Dzieliło mnie od niego już
tylko kilka kroków kiedy zatrzymałam się. Dziwne uczucie ogarnęło mną.
Niesamowity strach przez, który miałam ochotę uciec. Kiedy już miałam to
zrobić i zaczęłam się odwracać usłyszałam za plecami.
-
Masz zamiar dalej się tak skradać? Nie musisz się mnie bać, nie gryzę -
niepewnie spojrzałam na blondyna. Nie przerwał czytania nawet na
chwilę. Z jego tonu nie dało się wyczytać czy był nadal wściekły, bo był
po prostu wyprany z jakichkolwiek emocji. Oficjalny. Przerażała mnie ta
uniwersalność i w niczym nie pomagała. Stałam dalej jak wryta, nie
wiedząc co zrobić. Chłopak zamkną książkę rzucając ją na stolik od
niechcenia i spojrzał na mnie - Siadasz czy mam cię osobiście posadzić?
No chyba, że czegoś potrzebujesz, a boisz się zapytać?
Wlepił
we mnie swoje niezwykłe, błękitne oczy, a ja zamarłam. Dopiero teraz
zauważyłam jakie ma śliczne oczy. Takie błękitne, głębokie spojrzenie.
Kompletnie się w nim zatraciłam, zapominając o całym bożym świecie i co
miałam powiedzieć... Wróć! Ogarnij się dziewczyno. Spuściłam niepewnie
wzrok na palce. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że w rękach ściskam
nerwowo kubek.
- Mmo-mogę jeszcze trochę herbaty? - wyszeptałam pewna, że nie usłyszy, ale chłopak stał już obok mnie, wyciągając rękę.
- Pewnie - odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.
Serio?!
Herbata? Tylko pogrążałam się w i tak już beznadziejnej sytuacji.
Podałam Niallowi kubek i grzecznie podreptałam za jego postacią do
kuchni. Przycupnęłam na krześle przy wyspie kuchennej. Przyglądałam się
jak postura chłopaka sprawnie i płynnie porusza się po pomieszczeniu. Z
gracją. Ja bym tak nie potrafiła bez obijania się lub upuszczenia
czegoś, szczególnie kiedy ktoś na mnie się patrzy. Gdyby on się na mnie
patrzył. Kiedy postawił przede mną kubek z gorącym napoję zdobyłam się
na odwagę zapytać.
- Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, że spędziłam tu noc?
Chłopak
pokiwał przecząco głową. Kiedy zobaczył, że czekam na dalszą część
odpowiedzi dodał jednocześnie obiema rękoma opierając się o blat wyspy:
- Moi rodzice nie mają nic do tego, ponieważ nie utrzymujemy bliskich kontaktów. Mieszkam sam.
Posłał mi spojrzenie typu 'zadowalająca odpowiedź - możemy skończyć ten temat'.
- Przepraszam nie wiedziałam.
-
Ogólnie wiel... - nie dokończył, zastanawiając się nad czymś. Nie wiele
wiem o tobie? To chciałeś powiedzieć? Nie patrzył na mnie tylko w jakiś
bliżej nie określony punk za moją postacią - Jestem oszczędny w
szczegółach o moim życiu osobistym. Nie ma potrzeby aby wszyscy o nim
wiedzieli.
- Niall słuchaj ja..
-
Nie musisz przepraszać - znowu mi przerwał chłodnym tonem. Już mnie
wyminął, kiedy po moim organizmie przelała się dawka nagłej adrenaliny.
Złapałam blondyna za rękę zanim zdążył odejść i pociągnęłam z całej siły
w skutek czego stanęliśmy twarzą w twarz.
- Ale
chcę - na chwilę zamroczyło mnie intensywne spojrzenie błękitnych oczu,
lecz czułam w sobie taka ilość emocji, że musiałam dać im upust.
Wciągnęłam głośno powietrze i zaczęłam wszystko z siebie wyrzucać -
Strasznie mi głupio, że cię tak potraktowałam. Nie zasłużyłeś na to i...
i-ii przepraszam cię za to. Naprawdę. Proszę nie złość się, no bo ...
bo postaw się w mojej sytuacji. Ten mętlik, który mam w głowie, ostatnie
wydarzenia i plotki na twój temat... Naprawdę się w tym wszystkim
pogubiłam... Przepraszam.
Poczułam się lepiej
kiedy to wszystko uszło ze mnie wraz z potokiem słów. Byłam gotowa na
to, że zaraz wytknie mi wszystko co powiedziałam oraz jaka lekkomyślna
jestem, kiedy kompletnie mnie zaskoczył:
- Rozumiem i nie złoszczę się.
Stałam osłupiała, kiedy on tak po prostu wracał na kanapę, znowu usiąść, nie komentując całego zajścia.
- Dziękuje. Dziękuje, że mnie obroniłeś.
Chłopak
na te słowa momentalnie znieruchomiał. Krew krążyła mi szybciej w
żyłach. Wstrzymałam powietrza. Matko co ten chłopak ma zamiar zrobić?!
Zaraz doprowadzi mnie do zawału tym swoim oziębłym i nieprzewidywalnym
zachowaniem! Jeszcze te jego tajemnicze zmiany nastrojów.
Powoli
obrócił się, mierząc mnie wzrokiem. Otworzył usta jakby chciał coś
powiedzieć, lecz jego idealne wargi nie wypuściły ani słowa.
Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, do końca nie wiedząc co drugie chce
zrobić. Blondyn zmniejszył dystans między naszymi sylwetkami dalej
przeszywając mnie wzrokiem. Kiedy dzieliło nasze twarze tylko kila
centymetrów z jego oczu mogłam wyczytać wszyto co się w nim działo. Ból,
gniew, niezrozumienie, sprzeczne emocje które walczyły ze sobą w środku
jego duszy. Już chciałam coś zrobić kiedy telefon Nialla zadzwonił.
-
To Alex, martwi się o ciebie - cholera jasna! Kompletnie zapomniałam!
Zabije mnie, i on i rodzice! - Oddychaj dziewczyno. Jak byłaś
nieprzytomna, byłem w stałym kontakcie z nim - odetchnęłam na te słowa
kiedy blondyn podśmiewając się z mojej ulgi odebrał telefon - Cześć
Alex... Tak obudziła się... Jest tu ze mną... - przysłuchiwałam się
jednostronnej rozmowie, przyglądając się kościom policzkowym Nialla, jak
też jego brodzie z małym wklęśnięciem i jabłku Adama... był taki
przystojny... Boże święty! Co się ze mną dzieje?! Stałam wlepiając oczy w
chłopaka, którego ledwo co znałam, a on właśnie przeważał moje losy w
rozmowie z Alexandrem! - Chcesz z nim porozmawiać? - niebieskooki zadał
mi pytanie, ja szybko zaprzeczyłam kręcąc energicznie głową. Chłopak
posłał mi rozbawiony uśmiech unosząc jedną brew dodając nieme 'na
pewno?' ja tylko kiwnęłam głową - Dobra słuchaj odprowadzę ją do domu.
Pogadacie potem, jak troszkę ochłonie.Niall rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Spoglądając na mnie wyraźnie rozbawiony moim przerażeniem.
-
Grzeczna dziewczynka tatusia i mamusi? - mówił głupio szczerząc się -
Ale spokojnie twoja reputacja córeczki idealnej nie ucierpiała. Masz
mocne alibi. Spędziłaś noc razem z Alexem u waszych wspólnych znajomych
ponieważ szatyn upił się i zasnął, a sama nie chciałaś wracać oraz
narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Wyszczerzyłam oczy.
-
Nie jestem małą księżniczką rodziców! - oburzyłam się, jak małe
dziecko, chłopak tylko podniósł brew coraz bardziej rozbawiony.
- Tak to zawsze możesz im przedstawić prawdziwa wersję wydarzeń, na pewno się ucieszą.
-
No dobra może troszeczkę jestem idealną córeczką rodziców - wygięłam
usta w dziwnym grymasie, kiedy Niall śmiał się w najlepsze odchodząc
gdzieś, dodał jeszcze:- Ubieraj się, odprowadzę cię.
Jak
przystało na grzeczną dziewczynkę, podeszłam do przedsionka, gdzie
znajdowała się wbudowana szafa, aby ubrać się. Spojrzałam na swoje 15
centymetrowe szpilki i wyrwało mi się ciche kurwa.
___________________________________________________________________
Niall
Mając
już wszystkie rzeczy, skierowałem się do drzwi, aby zabrać Adrianę do
domu. Mijając próg do swojego pokoju, na odchodne pożegnał mnie donośny
grzmot i dźwięk pierwszych uderzających w okno kropel.
-
Trzymaj - podałem dziewczynie papierową torbę. Spojrzała na mnie swoimi
brązowymi tęczówkami pytająco - Twoje rzeczy. No chyba, że chciałaś
zostawić mi je na pamiątkę.
- Ach no tak dzięki... Znowu.
Uśmiechnąłem
się ciepło do Ann, kiedy ta zarumieniła się. Przyglądając się
dziewczynie zauważyłem, że oprócz moich szarych dresów, białej koszulki i
swojej czarnej kurteczki stała boso.
- Czemu nie jesteś jeszcze ubrana ? - zdziwiłem się, jednocześnie nakładając buty i płaszcz.
-
Nie mam butów? - rzuciłem okien na szpilki trzymane w ręku szatynki.
Cholera jak one w tym chodzą ? Jeszcze tak seksownie i swobodnie
wyglądają? Otworzyłem przesuwne drzwi szafy i wyciągnąłem z nich w miarę
nowe białe converse - Załóż te.
- Ale ..
- Tak wiem, że są za duże, lecz niestety nie mam w twoim rozmiarze.
- Nie o to chodzi tylko, że nie mogę tak nadużywać twojej pomocy.
-
Wolisz żebym cię nosił na rękach? - uniosłem brew. Adriana nie dała
długo się namawiać, chwyciła buty i chwilę potem miała je na nogach.
Przeczesywałem kieszenie kurtki i jeansów w poszukiwaniu kluczyków od
auta - Kurwa gdzie one są. - rzuciłem pod nosem bardziej do siebie niż
do mojej towarzyszki.
- Czego szukasz?
- Kluczy od auta.
- Masz auto?! - szatynka wyszczerzyła oczy nie dowierzając.
-
Yep - mruknąłem na odczepne, kiedy zobaczyłem je nad głową dziewczyny,
sięgnąłem po nie, znacznie zbliżając się do Ann. Poczułem jej delikatny
zapach wymieszany z moimi perfumami i proszkiem do prania. Nie powiem,
odurzająco ładny zapach. - Panie przodem - wskazałem ręką klatkę,
otwierając drzwi i przepuszczając Ann. Bez sprzeciwu grzecznie
wymaszerowała z mieszkania, a chwilę potem prowadziłem ją do auta.
- Kiedy mówiłeś mi, że masz auto nie wiedziałam, iż chodzi ci o tego wielkiego Land Rowera!
- A czego się spodziewałaś? - spytałem się zaintrygowany, kiedy siedzieliśmy już w środku.
-
No nie wiem... Na przykład zwykłego golfa? Człowieku masz dopiero 18
lat i już jeździsz takim drogim autem, mieszkasz sam i może mi powiesz,
że wcale nie obrabowałeś banku.
Rozbawiła mnie tym.
-
Po pierwsze księżniczko, pasy - posłałem jej szeroki uśmiech - Po
drugie nie, nie obrabowałem banku, ojciec wszystko finansuje. Tak
nadrabia to, że jest chujowym rodzicem.
- Przepraszam... znowu. Muszę nauczyć się siedzieć cicho.
-
Ale za co mnie przepraszasz? Za nie swoje błędne wybory życiowe? Proszę
cię gdyby, każde twoje przepraszam za niego, miałoby zbawić świat...
Przyzwyczaiłem się do stanu rzeczy takiego jaki jest i nawet mi to
odpowiada - bacznie wpatrywałem się w wsteczne lusterko, manewrując
autem - Teraz Księżniczko powiedz, gdzie mam jechać.
Dziewczyna
zamrugała kilkakrotnie starając się przetrawić to, co właśnie jej
powiedziałem. Sam nie dowierzałem w to, że w ogóle podjąłem się tego
tematu. Po chuj to mówiłem? Ale teraz było już za późno.
Adriana postanowiła nie komentować mojego krótkiego monologu na temat ojca i podała tylko swój adres.
- Wiesz gdzie to jest?
- Tak Księżniczko.
- Spodobało ci się mówić na mnie 'księżniczko'?
-
Tak Księżniczko - mimo, że patrzyłem cały czas na drogę widziałem, jak
na policzki Ann wkradają się rumieńce złości, a usta zaciskają w cienką
linię.
- Nie jestem księżniczką! - buntowała się.
- Ależ dla mnie jesteś! Księżniczko.
Wyszczerzyłem
się spoglądając w jej stronę. Zmrużyła oczy chcąc coś powiedzieć, ale
darowała sobie. Zatrzymałem na chwilę auto. Wychodząc rzuciłem szybkie
'zaraz wracam'. Zamykając drzwi widziałem jak Ann zakłada ręce na klatce
burcząc 'nie jestem księżniczką'.
Pięć minut potem siedziałem w aucie, strzepując kropelki wody z włosów.
-
Trzymaj - podałem papierową torbę dziewczynie, ta wiedząc już, że nie
na sensu ze mną dyskutować, odebrała pakunek zaglądając do środka - Nie
wiedziałem jakie lubisz, więc wziąłem z jabłkami, makiem i czekoladą.
-
Ymmmm... Dziękuję! - posłała mi duży szczery uśmiech, zabierając się za
bułkę z jabłkiem - Moja ulubiona. No co? - dodała zauważając, że się na
nią gapię - Mam coś na twarzy? - otarła niewidzialny okruszek z kącika
ust - No powiedz o co chodzi?
- O nic Księżniczko - dodałem uśmiechając się i jednocześnie ruszając.
- Nie powiesz mi?
-
Eh nie dasz mi spokoju, jeśli ci nie powiem? - spoglądając w lusterko
nasze spojrzenia się spotkały, a Ann przytaknęła głową tajemniczo
uśmiechając się - Moimi ulubionymi bułkami też są te z jabłkiem i miałem
cichą nadzieję, że wybierzesz z makiem.
- I to, ta cała tajemnica? - szatynka roześmiała się - Jeśli chcesz mogę dać ci gryza, jeśli się nie brzydzisz.
- Nie brzydzę się Słoneczko, ale prowadzę, a mam cię bezpiecznie dowieść do domu, bo inaczej Alex urwie mi łeb.
Adriana
przewróciła oczami przystawiając smakołyk mi pod nos. Ugryzłem nie
odrywając wzroku od drogi. Przed nami 20 minut drogi do osiedla domków
jednorodzinnych na obrzeżach miasta, a pech chciał, że ja mieszkam w
samym centrum.
Spodziewałem się, że Ann jak większość
dziewczyn będzie gadać jak najęta przez całą drogę lub śpiewać piosenki,
które akurat lecą w radiu lecz droga przebiegła nam w ciszy. Nie
krępującej i nie niezręcznej, tylko kojącej. Dobrze się czułem w jej
towarzystwie najwyraźniej szatynka również w moim, ponieważ przez całą
drogę wpatrywała się w widoki za oknem lekko uśmiechając się i od czasu
do czasu dokarmiając mnie słodkim pieczywem z piekarni.
- Jesteśmy na miejscu.
-
Jak to? Już? - Ann podniosła się z półleżącej pozycji wyglądając przez
okno - Rzeczywiście i przestało padać. Jejku Niall, nie wiem jak mam ci
dziękować.
- Wystarczy buziak i jesteśmy kwita - uśmiechnąłem się widząc lekki rumieniec na policzkach szatynki.
-
Rzeczy oddam ci w poniedziałek w szkole dobrze? - przytaknąłem głowa.
Adriana odwróciła się, otwierając drzwi jednocześnie zbierając swoje
rzeczy. Miała już wysiąść kiedy odwróciła się i dała mi szybkiego całusa
w policzek szepcząc do ucha - Dziękuje.
Niby zwykły buziak
jakich miałem miliony, ale z niewiadomego powodu ciepło zalało moje
policzki. To chyba jakieś żarty! Zarumieniłem się?! Od kiedy skończyłem
10 lat nikt mnie w życiu nie zawstydził! Co ta dziewczyna ze mną robi?!
Odprowadzałem
Adrianę wzrokiem, chciałem zaczekać, aż wejdzie do domu, aby być
pewnym, że jest już bezpieczna. Miałem powoli odjeżdżać, kiedy ktoś
zaczepił szatynkę. Rozwścieczony wyskoczyłem z auta, nie fatygując się
nawet zamknięciem go. Zbliżając się do dziewczyny zorientowałem się, że
to ten kutas Mark. Chwilę potem stałem między nimi.
- Mała nie bądź wściekła, nic takiego się nie stało.
-
Co ty kurwa mać, tu robisz?! - wysyczałem przez zęby, chwytając go za
ubrania i podnosząc do góry - Nie wyraziłem się wczoraj jasno, że masz
zakaz zbliżania się do niej?!
- Chyba mam prawo gadać z moją dziewczyną i żaden frajer, jak ty, nie zakaże mi tego!
-
Ann nie jest już twoją dziewczyną! - czułem jak furia przepełnia moje
ciało i resztkami samokontroli nie rozszarpuje gnoja na strzępy.
- Niall! - gdzieś stłumiony głos Alexa doszedł do mnie - Niall zostaw go i tak już fatalnie wygląda po wczoraj.
- Bronisz tego skurwiela?!
-Nie, ale lepiej zaopiekuj się Ann i tak on ma już bardziej przejebane u ojca wojskowego na wcześniejszej emeryturze.
Puściłem kutasa, darząc najokrutniejszym wzrokiem na jaki było mnie stać. Chłopak wyraźnie skulił się, głośno przełykając ślinę.
-
Choć, odwiozę cię - powiedział Alex ciągnąc go za fraki w stronę
swojego pojazdu. Mark opierał się i zaczął się wyrywać, kiedy zobaczył
jak podchodzę do Adriany. Olałem go kompletnie, teraz liczyło się dla
mnie bardziej to, aby uspokoić dziewczynę. Podszedłem do niej, obiema
rękoma obejmując jej twarzyczkę. Jej zapłakane oczy wbiły smutne, pełne
bólu spojrzenie. Nasze twarze dzieliły centymetry. Górowałem nad nią
wzrostem. Kciukami ścierając łzy które ciekły jej cicho szeptałem jak
mantrę 'cii już dobrze kochanie cii'
- Już zapomniałaś o mnie i teraz puszczasz się z nim?! - Mark wrzasną na pół ulicy - Taka łatwa jesteś i lecisz na kasę ?!
Adriana zacisnęła mocno powieki próbując zatamować kolejną falę łez.
- Wsiadaj już do tego pierdolonego samochodu! - Alex wybuch, ciskając skurwielem o maskę auta - Nie mam zamiaru się powtarzać!
Czułem
jak dziewczyna łamie się i drży z zimna. W tym momencie wdała się taka
krucha i delikatna. Jakby zaraz miała się rozpaść na milion kawałeczków.
Nie mogłem na to pozwolić. Nie mam pojęcia dlaczego to aż tak mnie
bolało oraz dlaczego to wszystko wzbudzało we mnie uczucia o jakich
istnieniu pojęcia nie miałem, ale za wszelką cenę chciałem ją chronić
przed bólem jaki zadawał jej ten popierdoleniec. Odkryłem poły swojego
czarnego płaszcza niwelując dystans między nami i przytulając ją do
siebie. Jedną ręką głaskałem Ann po głowie, jednocześnie wtulając jej
głowę między swój obojczyk, a zagięcie szyi. Drugą ręką pewnie i mocno
trzymałem ciało dziewczyny w obawie, że zaraz ma się rozpaść na milion
kawałków, przez co nigdy nie uda mi się jej poskładać w całość. Adriana
wsunęła zimne dłonie pod mój płaszcz, zatrzymując się pod łopatkami.
Łkała tak wtulona we mnie. Czułem jak jedna łza spływała mi po szyi,
obojczyku, kawałku klatki, aby potem wsiąknąć w materiał koszulki.
Zacisnąłem oczy, opanowując furię, a także powolnie uspokajając oddech.
Kiedy Ann uspokoiła się delikatnie rozluźniłem uścisk.
- Dziękuję po raz tysięczny dzisiejszego dnia - wyszeptała dziewczyna ścierając łzy z mojego ramiena, cicho pociągając nosem.
- Szczerze wolałbym, żebyś tyle mi nie dziękowała.
- Zabawa w superbohatera się znudziła? I przepraszam, ale wybrudziłam ci koszulkę tuszem.
- Nie przejmuj się koszulką i nie. Zabawa się nie znudziła, ale nie mogę patrzeć jak cierpisz. Daj telefon.
- Po co ci mój telefon?
Nie
czekając, aż Ann poda mi urządzenie sam wyciągnąłem z kieszeni jej
kurtki i wystukałem rządek liczb. Dziewczyna przyglądała się
zaciekawiona, kiedy zapisywałem numer w kontaktach i puszczałem sygnał
do siebie.
- Teraz masz mój numer. Gdyby jeszcze raz ten skurwiel się do ciebie zbliży, dzwoń. Jasne?
- Tak tylko co wtedy, gdy nie będzie cię w pobliżu? Przecież nie zjawisz się u mojego boku w kila sekund.
- Żebyś się nie zdziwiła na co mnie stać Księżniczko.
_____________________________________________________________________
Tak więc przybywam z rozdziałem 6!
Troszeczkę się rozszalałam z długością ;D Ale po drodze kiedy postanowiła odwiedzić mnie wena wymyśliłam parę wątków, które Was zaskoczą i niestety na jakiekolwiek romantyczne sceny (o ile takowe będą) będziecie musieli jeszcze zaczekać :)
Rozdział miałam dodać wcześniej ale czekałam na zredagowanie żebyście się nie denerwowali ewentualnymi błędami i sądzę, że Domi nie będzie zła jeśli podzielę się z wami jej komentarzami przy każdym odesłanym rozdziale :D xx
Do poprzedniego rozdziału:
! zredagowane ! so excited! lof! I want more! napisz more! plis napisz już 6! i dodaj 7!
jak
napiszesz to ja zredaguję w ciągu godzinki i już będziesz mieć na blog,
więc wiesz... pośpiesz się, bo chcę kuźwa wiedzieć co będzie dalej!!!!
plissssss... btw. kocham ten blog, super, że go piszesz i rusz dupę
kochanie do 6, bo tu elokwentni czytelnicy są i czekają z zapartym tchem
(tak ja też jestem wśród twych nieokiełznanych fanów :D ) a tutaj
przybywam na ratunek z zredagowaną piąteczką:
I do aktualnego:
Omg, czuję się jak
szlachta, gdy mogę to czytać pierwsza :3 omnomnomnomnomn! cudowny
rozdział! A to, że Mark był pod jej domem, no tego się nie spodziewałam,
dziewczyno ty masz talent. Ale ok, do rzeczy... Kiedy 7.?!? Już umieram
z ciekawości co dalej, prooooooosze. Całuski :*** Kocham Cię i czekam
na 7. do zredagowania, a teraz wstawiaj 6., bo lud czeka :D
Co do niespodzianki którą obiecałam mój mały FanArt! Wiem, że nie jest nie wiadomo jakim wyczynem ale myślę iż mogę się nim podzielić z Wami :)
Na koniec planuję zmianę wyglądu bloga! Będzie bardziej tajemniczy tak jak w opowieści, którą staram się wam przekazać :) xx
Jak rozdział podoba się ? Nie podoba ? Zgadzacie się z Domi, że jesteście 'nieokiełznanymi czytelnikami' ? Komentujcie :*
Jak rozdział podoba się ? Nie podoba ? Zgadzacie się z Domi, że jesteście 'nieokiełznanymi czytelnikami' ? Komentujcie :*
Lots of love,
Adela