Obudziłem się kilka minut po dziesiątej. Raczej nie sam z siebie, a
wibrujący telefon, w dodatku nie mój. Rozejrzałem się po ciemnym pokoju.
Zorientowałem się, że jakieś ciało jest we mnie wtulone. To Ann,
spokojnie oddychając spała skulona na kanapie. Telefon przestał dzwonić,
a do mnie doszło, że to telefon dziewczyny. Sięgnąłem do niego,
sprawdzając kto dzwonił: 'Mama'. Ciche kurwa wyleciało spomiędzy moich
warg. Nie chciałem, żeby Adriana miała kłopoty przeze mnie, nawet na tak
błahym obszarze jak rodzice. Napisałem szybko wiadomość w imieniu
dziewczyny
Serio? Jedyne o co się martwią rodzice w dzisiejszych czasach to czy chodzi się do szkoły i je?
Usatysfakcjonowany podszyciem się pod Ann, wcisnąłem telefon do kiszeni
dresów. Zwlekłem się z kanapy, tak aby nie obudzić dziewczyny. Prostując
plecy czułem jak przeskakują mi kręgi. Jestem przekonany, że spanie na
kanapie nie jest najlepszym sposobem na spędzenie nocy. Delikatnie
wsunąłem rękę pod szyję i nogi Ann, unosząc ją. Mój cholerny bok musiał
dać o sobie znać. Dziewczyna wcale nie była ciężka, w dodatku teraz
słodko wtuliła się w moją klatkę piersiową. Nogą otworzyłem drzwi do
sypialni. Ułożyłem dziewczynę na materacu. Ściągnąłem jej jeansy i
sweter, następnie układając je na stosie książek. Z kieszeni szarych
dresów wyciągnąłem telefon szatynki kładąc niedaleko dziewczyny. Sam
rozebrałem się ze zbędnych rzeczy układając się obok niej na materacu.
Kiedy szczelnie opatuliłem nas kołdrą, mocno zaciągnąłem się powietrzem.
Moje nozdrza lekko podrażnił słodki zapach. Przysuwając się bliżej
ciała szatynki stał się intensywniejszy. Odurzony jej ciepłem i zapachem
nie mogłem się powstrzymać. Objąłem ramionami ciało drobnej dziewczyny,
wtulając nos w brązowe loki. Pierwszy raz w życiu tak dobrze mi się
zasypiało.
_______________________________________________________________________
Adriana
Otworzyłam
zaspane oczy. Potarłam dłonią ciągle klejące się powieki. Wolną ręka
wygrzebałam telefon. 07.30. Podskoczyłam jak oparzona. Cholera jasna!
Zaspałam! Mam na ósmą do szkoły. Nie zdążę!
- Auć... Ann... - stłumiony jęk z lewej strony wyrwał mnie z natłoku myśli.
-
Niall?! Co... - nie skończyłam rozglądając się po pomieszczeniu
jednocześnie siadając na łóżku - Kurwa! Niall co ja jeszcze robię u
ciebie w mieszkaniu? Spóźnię się do szkoły!
- Uspokój się -
blondyn jęknął, przewracając się na plecy - Ode mnie do szkoły masz
mniej niż 7 min, ewentualnie podwiozę cię. Wczoraj jak robiliśmy projekt
zasnęłaś.
- Na kanapie z tego co pamiętam i czemu mnie nie obudziłeś? Mój boże mama...
-
Wczoraj wysłałem jej wiadomość, że zostajesz na noc, a nie obudziłem
cię, bo nie miałem serca - chłopak spojrzał się na mnie tymi głębokimi,
niebieskimi oczami, a lekko zachrypnięty głos po śnie brzmiał tak
seksownie, rozpływałam się - Przeniosłem cię w nocy, bo na kanapie było
strasznie niewygodnie - mówiąc to Niall przewrócił się z powrotem na
bok, gdzie jeszcze chwilę temu leżałam - Jeśli chcesz tam są drzwi do
łazienki, weź prysznic. Zaraz dam ci ręcznik i zrobię śniadanie.
- Niall, nie mam świeżych rzeczy, muszę pojechać do domu.
-
Nie w tym życiu Księżniczko - Niall mruknął znowu na mnie spoglądając -
Nie zdążysz nawet jak bym cię podwiózł. Tam są drzwi do garderoby. Weź
co chcesz.
Powędrowałam wzrokiem we wskazanym kierunku. Niall
cicho westchnął, odrzucając poły pościeli. Wstał zmierzając do
garderoby. Mój wzrok skanował go całego od góry do dołu. Od nagiej
klatki po bose stopy. Czułam jak moje poliki pieką od rumieńców, kiedy
tak przyglądałam się prawie nagiej sylwetce chłopaka. Oczywiście
wcześniej widziałam płeć męską bez koszulek czy w spodenkach za kolano
chociażby na plaży, ale nie tak prawie nagich. Gdyby ktoś teraz wszedł
do pokoju zastałby mnie zapewne śliniącą się z utęsknieniem za sylwetką
Nialla, który zniknął za drzwiami garderoby, lecz gdyby ktoś się spytał
czy widok mi się podoba stanowczo zbyt szybko zaprzeczyłabym rumieniąc
się niemiłosiernie. NO OCZYWIŚCIE ŻE TAK! Przecież on wygląda jak....
jak.... Jak nie wiem co, ale na pewno mega seksownie.
Blondyn
wyłonił się z głębi drugiego pokoju i podał mi czysty ręcznik,
uśmiechając się lekko. Nie zwracając uwagii na moją zakłopotaną minę,
podniósł swoje szare dresy i zaczął wciągać je na siebie. Ja w końcu
zebrałam się w sobie, podnosząc się z materaca i jednocześnie chwytając
swoje spodnie. Nim zniknęłam za drzwiami garderoby odwróciłam się do
chłopaka i wypaliłam zanim zdążyłam to dobrze przemyśleć.
- Spałeś ze mną w samych bokserkach?
- Jep - nim niebieskie oczy spotkały się z moimi, Niall dodał - To jakiś problem?
- Wiesz, mogłeś zrobić wyjątek od reguły i się ubrać.
- Ale zrobiłem go? - blondyn uniósł brew ukazując tym faktyczne, że nie zrozumie - Zazwyczaj śpię nago.
Moje
usta otworzyły się, by chwile potem znów się zamknąć. Zdezorientowana
pomachałam głową i zniknęłam w pomieszczeniu szukając czegoś do ubrania.
Gdy
znalazłam w miarę małe ciuchy, przypomniałam sobie, że nie mam świeżej
bielizny. Przygryzłam wargę spoglądając kątem oka na szufladę z
bokserkami Nialla.
Już odświeżona i ubrana wyszłam do salonu, aby
przejść do kuchni. Smakowity zapach przyrządzanego przez właściciela
mieszkania jedzenia roznosił się po pomieszczeniu. Weszłam w momencie,
gdy Niall zalewał herbatę. Jak zwykle musiała być to 'Yorkshire Tea'.
Jakieś specjalne zamiłowanie? Wczoraj widziałam jej chyba pięć opakowań w
szafce.
- Co jest takiego niezwykłego w tej herbacie, że masz jej aż tyle?
-
Szczerze? Nie mam pojęcia - odpowiedział chłopak spoglądając przez
ramię - Mój brat jest jej miłośnikiem i zawsze mi ją kupuje.
- Liam? Myślałam, że mieszka w Irlandii.
- Nie, nie Liam. Louis - blondyn postawił kubki na wyspie koło talerzy.
- To ile masz rodzeństwa? - zapytałam skonsternowana, przyglądając się poczynaniom chłopaka.
- Czworo - Niall stał twarzą do mnie, ilustrując mój ubiór - Te rzeczy są trochę za duże na ciebie.
Spuściłam wzrok w dół wygładzając beżową koszulkę, którą miałam na sobie.
- Z ubrań, które znalazłam te wydawały się być najmniejsze.
Niall
zmniejszył i tak mały dystans między nami, jednocześnie łapiąc mnie za
biodra. Nie miałam pojęcia co chce zrobić w skutek czego za wszelką cenę
starałam się znaleźć odpowiedź w jego oczach. Lecz te były nie
przeniknione. Chłopak uśmiechając się cwaniacko spuścił wzrok na swoje
dłonie, które właśnie podwijały koszulkę. Niepewna ilustrowałam jego
twarz. Chwilę później Niall ściągną brwi, aby następnie się głośno
roześmiać.
- Czy ty masz na sobie moje bokserki?
- Tak - pisnęłam zalewając się rumieńcem.
Chłopak tylko znowu się roześmiał, kontynuując swoją zabawę końcem materiału. Chwilę potem uśmiechnął się do mnie słodko.
-
Powiedz mi jak ty to robisz, że nawet w moich rzeczach wyglądasz tak
seksownie? - Niall najwyraźniej czerpał radość z wprawiania mnie w
zakłopotanie, bo kiedy tylko moje rumieńce nabrały jeszcze bardziej
szkarłatny odcień, on poszerzył swój uśmiech - Pachniesz moim płynem do
kąpieli. Jakby ktoś patrzył na to z boku może i uznałby, że należysz do
mnie. Prawdę mówiąc nawet mi się to podoba.
- Przestań -
szepnęłam uciekając od chłopaka. Usiadłam na swoje miejsce, biorąc do
rąk kubek z ciepłą cieczą - Nie idziesz dzisiaj do szkoły?
- Nie, jeszcze nie - chłopak to mówiąc, odbił się biodrami od wyspy, na której tymczasowo przycupnął i zaczął nakładać tosty.
- Ale jutro już masz być. Nie mam zamiaru sama przedstawiać tego projektu.
- Dobrze księżniczko.
- I masz się posmarować maścią.
- Oczywiście Księżniczko.
Zaciągnęłam rękawy szarego kardigana Nialla na nadgarstki chowając w nich twarz.
- Brzmimy jak jakieś stare małżeństwo! I co ty masz z tą księżniczką?
Spojrzałam przez palce na chłopaka, który właśnie miał niezły ubaw ze mnie.
- Nie wiem- odpowiedział wzruszając ramionami i jednocześnie gryząc swojego tosta - Może po prostu jesteś moją Księżniczką?
Uśmiechając
się znów upiłam łyk herbaty i zajęłam się śniadaniem. Co jakiś czas
Niall posyłał mi przeróżne uśmieszki, znów starając się mnie zawstydzić.
Ubierałam
buty i kurtkę, kiedy Niall stanął niedaleko, opierając się ramieniem o
ścianę w ręku trzymając mój lunch. Szybko przejrzałam się w lustrze. Nie
było tak źle. Resztki wczorajszego mace-up trzymały się ciałkiem
dobrze, koszulkę miałam związaną na supełek z lewej strony (dzieło
Nialla) przez co nie było widać, że jest za duża, szary kardigan
chłopaka, czarne trampki, moje ciemne jeansy i prawie nie widać, że
spędziłam noc poza domem! Matko jak to brzmi. Totalny rebel.
Odetchnęłam
podnosząc torbę, kiedy coś do mnie dotarło. Nie mam zeszytów na dziś do
szkoły! Zabrałam część do domu, właśnie tam sobie spokojnie leżą.
- Co jest? - blondyn od razu wyczuł, moją zmianę nastroju.
- Nie mam paru zeszytów oraz książek na dziś, bo są u mnie w domu.
Chłopak
chowając lunch do mojej torby wyciągną coś z niej. Dopiero po chwili
zauważyłam, że to mój telefon i właśnie coś zapisuje mi w notatkach.
- Masz tu mój szyfr do szafki, weźmiesz moje zeszyty.
Niebieskooki
wręczył mi telefon uśmiechając się przelotnie. Patrzyłam na niego z
wdzięcznością. Nie wieżę, że Niall ze swoją naturą badboy'a potrafi być
taki kochany dla mnie. Mimo, że cały czas lubi mnie zawstydzać,
denerwować i niebezpiecznie podnosić ciśnienie.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję jesteś kochany!
- Nie jestem kochany - Niall oburzył się, wyginając usta w słodkim grymasie.
Ja
otworzyłam drzwi uśmiechając się do blondyna. W efekcie totalnego
impulsu wspięłam się na palce i ucałowałam Nialla. Niestety w tym samym
czasie chłopak ruszył się przez co trafiłam w jego malinowe usta. Mimo,
że niewinny buziak trwał ułamki sekund ja znów pokryłam się purpurą.
- Dziękuję - szepnęłam, kiedy nasze twarze oddaliły się od siebie. Moment potem zbiegałam po schodach spiesząc się do szkoły.
-
Ann co tak późno? - Beth zdziwiona obserwowała mnie, kiedy biegiem
dołączyłam do niej. Idealnie jak stanęłam koło przyjaciółki, zaczęliśmy
wchodzić do klasy - Zazwyczaj jesteś wcześniej i co ty masz na sobie?
-
Oh Beth potem Ci wszystko wyjaśnię dobrze? - lekko poirytowana
burknęłam do dziewczyny. Nie miałam ochoty się jej teraz ze wszystkiego
tłumaczyć w dodatku i tak wszyscy snuli jakieś dziwne historie o mnie
oraz Niallu. A roztrząsanie problemu mojego swetra, a raczej swetra
pewnego blondyna o niebieskich oczach, nie jest najlepsze na środku sali
od polskiego przy tych wszystkich plotkujących ludziach. Szczególnie,
że lekcja języka polskiego się zaczęła.
Pani Green chodziła po klasie dyktując nam definicję do zeszytu, gdy przystanęła koło mnie i z uśmiechem na twarzy powiedziała
-
Ładny sweterek Ann - w odpowiedzi dałam radę wydukać jakieś nie składne
''dziękuję'', a nauczycielka tak jak gdyby nic ruszyła dalej. Słyszałam
wszystkie szepty na sali, kiedy polonistka dalej kontynuowała lekcję.
No świetnie. Wielkie dzięki proszę pani! Miałam wielką ochotę uciec z
sali do mieszkania Nialla. Najpierw mu przywalić, że nie wyrzucił mnie
wczoraj do domu, a potem kazać się przytulić, bo wszyscy teraz na nasz
temat plotkują i wcale mi się to nie podoba.
Przewracałam kolejne zeszyty w szafce kiedy, ktoś mnie wystraszył.
- Ann? To nie twoja szafka - Alex stał obok opierając się o metalową powłokę.
- Nie, bo Nialla - przełknęłam ślinę, już wiem jakie dalej padnie pytanie, a ja nie mam dobrej wymówi.
- A co przy niej robisz? - boom co teraz? Myśl maleńka myśl.
-
Bo Nialler poprosił mnie, żebym zabrała mu parę zeszytów z szafki,
ponieważ musi coś zrobić do szkoły, a wraca jutro to .... no wiesz.
-
No dobrze czemu robisz to na trzeciej lekcji, a nie pod koniec? - Uhhh,
Alex, mam ci przywalić? Czy ty też musisz mnie przesłuchiwać?
- Przecież wiesz jaką mam pamięć, zapomnę potem, a nie chcę biegać dwa razy. Robię za pamięci.
Alex
pokiwał głową ze zrozumieniem. Chyba kupił. Nie wierzę, kupił to?! Nie
mam pojęcia dlaczego ukrywam fakt, że nocowałam u chłopaka, ale no co ja
mam im powiedzieć? To nic takiego, chyba, raczej na pewno... Sama nie
wiem. Uh! Przez właściciela nieziemskich, niebieskich oczu mam kompletny
mętlik w głowie, znowu! Jeszcze ta potyczka słowna dzisiaj z rana.
Czułam jak na samo wspomnienie się rumienię.
- No dobra bierz co potrzeba i choć, nie chcemy spóźnić się na lekcje.
Dzień
w szkole strasznie mi się dłużył. Więc możecie wyobrazić sobie jak
cieszyłam wracając do domu. Wpadłam jeszcze tylko do Nialla oddać ciuchy
i zabrać swoje, a chłopak uparł się, że odwiezie mnie do domu. A co do
blondyna, właśnie wiercił się na swoim siedzeniu śpiewając XO Beyonce.
Nie mogłam przestać chichotać, co lepsza chłopak nieźle dawał sobie radę
śpiewając. Nie miałam pojęcia, że ma taki piękny głos.
- No co? -
Niall z szerokim uśmiechem zgromił mnie wzrokiem, kiedy ja nie mogłam
powstrzymać się od śmiechu - Przecież ładnie śpiewam.
- Naprawdę ładnie śpiewasz, nie wiedziałam.
- Och jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz Księżniczko.
-
To groźba czy obietnica? - chichotałam, spoglądając na chłopaka. Niall
właśnie uniósł jedną brew patrząc w dal. Dalej się uśmiechając
przejechał językiem po górnej wardze. No cóż, ja nie mogłam oderwać od
tego wzroku.
- Myślę, że trochę tego i trochę tego - chłopak
wyszeptał swoim głębokim głosem, zniżając ton. Zbliżył się na
niebezpieczną odległość ode mnie, gdy ja nie mogłam się ruszyć, a może w
cale nie chciałam - Jesteśmy na miejscu.
Zdziwiona rozejrzałam
się. Rzeczywiście byliśmy pod moim domem. Nie wiem czemu, ale od razu
posmutniałam. Będę musiała zaraz zmierzyć się ze wściekłą mamą, a jakoś
specjalnie nie miałam na to ochoty. Tak dobrze mi było w towarzystwie
Nialla i miałam ochotę powiedzieć, aby jechał dalej. Westchnęłam głośno
łapiąc za klamkę. No cóż trzeba się rozstać.
- Dzięki za
podwiezienie, nocleg... za wszystko - uśmiechnęłam się ślicznie do
chłopaka, a gdy pociągnęłam za klamkę okazało się że drzwi są zamknięte -
Ymm Niall możesz odblokować drzwi?
- To zależy od ciebie -
ściągnęłam brwi skonsternowana. Zależy ode mnie? Chłopak oparł rękę o
podłokietnik, palcem wskazującym i kciukiem bawiąc się swoją dolną wargą
- No chyba zasłużyłem na buziaka, co ?
Zarumieniona opadłam na
fotel, wyglądając przez okno. Mogłam się założyć, że Niall teraz
cwaniacko się szczerzy do mnie. Nie myliłam się, gdy kątem oka
spojrzałam na chłopaka.
- I nie wypuścisz mnie dopóki nie dostaniesz buziaka?
- Yep.
A
to dobrze się składa, bo nie mam ochoty wychodzić! Ale też mam ochotę
na tego buziaka... I mama pewnie wściekła wie już, że podjechałam. No
dlaczego?! Dlaczego ja? Dziś! Uhhh...
Przybliżyłam się do twarzy
chłopaka chcąc złożyć całusa na policzku, kiedy palce Nialla z jego
wargi przeniosły się na moją brodę lekko podciągając ją do góry. Chcąc,
nie chcąc (a raczej chcąc) nasze usta się złączyły. Nasze muśnięcie warg
było bardzo delikatne, bardzo słodkie, bardzo rozkoszne i bardzo
kuszące. Oddaliłam się na kilka centymetrów od twarzy Nialla, lekko
przygryzając swoją wargę. Gdy otworzyłam oczy nasze spojrzenia spotkały
się. Jak to możliwe, że można mieć tak niebieskie oczy? Tak piękne. W
dodatku teraz gdzieś w nich świeciły się iskierki radości. Tkwiąc dalej w
tej pozycji cicho szepnęłam.
- Do zobaczenie, Niall.
- Do
zobaczenia, Księżniczko - chłopak odszepnął uśmiechając się, chwilę
potem po aucie rozniósł się dźwięk odblokowywanego zamka.
Piątek z
rana. Lekcja języka polskiego rozpoczęła się, a go kurwa nie ma!!
Zabiję go, naprawdę zabiję! Przecież obiecał być! Uduszę jak zobaczę!
Grrrr...
- Moi drodzy usiądźcie w ławkach parami tak jak macie projekty - nauczycielka przekrzyczała wrzawę panującą w pomieszczeniu.
Nim John zdążył zareagować odskoczyłam do chłopaka cwaniacko się uśmiechając.
- Ty się przesiadasz!
- Ann.... - brunet starał się protestować, wyginając usta w grymasie niezadowolenia.
- Nie ma mowy! Spadaj.
Chłopak
przewracając oczami ruszył ociężale swoje szanowne cztery litery i
powędrował do swojej pary projektowej, gdy mojej nadal nie było. Wszyscy
zdążyli już się uciszyć, kiedy ja nerwowo wybijałam nie znany mi rytm
palcami na blacie ławki. Pisałam wiadomość do Nialla, że mam zamiar go
udusić, kiedy drzwi od sali się otworzyły, a w nich pojawiła się nie kto
inny jak blondyn. Mówiłam, że chcę go zabić? A to pikuś w tym co teraz
chciałam mu zrobić! Nie macie pojęcia jak wiele scenariuszy najgorszych
męczarni przewijało się teraz w mojej głowie dla Nialla. Sam
zainteresowany właśnie wkroczył do sali w czarnych jeansach oraz beżowej
koszulce wraz z szarym rozpinanym sweterkiem które miałam na sobie
wczoraj! Uduszę go! Zrobił to specjalnie. Mijając nauczycielkę
powiedział ciche 'Przepraszam za spóźnienie', kierując się na miejsce
obok mnie.
- Ładny kardigan Niall - serio? Musiała to mówić?!
Wczoraj mi to powiedziałaś. O matko, teraz to dopiero będą ploty. Miałam
ochotę zapaść się pod ziemię. Skuliłam się na swoim miejscu uciekając
wzrokiem od wszystkich spojrzeń w klasie.
- Dziękuje pani profesor -
blondyn posłał jej przesłodki uśmiech, dumnie rozsiadając się obok mnie -
Cześć Księżniczko - dodał już ciszej.
- Zabiję cię - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć, kiedy Niall spuścił głowę śmiejąc się pod nosem.
Dzisiejszy
dzień w szkole to totalna porażka! Nie dość, że musiałam się tłumaczyć
Beth i Alexowi z czego ten drugi był dość rozbawiony to w dodatku ciągłe
plotki wcale nie pomagały. Gdziekolwiek nie poszłam słyszałam
niedyskretne poszeptywania. A gdy rozmawiałam z Niallem, nie widział w
niczym najmniejszego problemu. Jego wymówką było to, że ''zaspał'', a te
rzeczy były pierwszymi jakie wpadły mu w rękę, w dodatku ładnie pachną
mną. Wiem, że kłamał bo nie mógł się przestać głupio szczerzyć. Był
naprawdę rozbawiony tym, iż mnie to denerwowało.
Wściekła wpychałam
niepotrzebne zeszyty do szafki. Wyciągnęłam plik kartek na wos i z
wściekłością zamachnęłam się drzwiczkami. Rozdrażniona nie zauważyłam
gdy na kogoś wpadłam. Wszystko co trzymałam w ręku wylądowało na ziemi
mieszając się.
- Przepraszam, nie chciałem - usłyszałam głęboki, zachrypnięty głos.
- Nie, to ja przepraszam, nie patrzyłam co robię.
Przykucnęłam,
zbierając porozrzucane notatki, gdy osoba, na którą wpadłam zrobiła to
samo, aby mi pomóc. Podnosząc wzrok zobaczyłam wysokiego szatyna o
dziwnie znajomej lokowatej czuprynie, słodkich dołeczkach i radosnych
zielonych oczach. Uśmiechnął się ciepło, pomagając mi wstać.
- Dzięki i przepraszam jeszcze raz.
-
Nic się nie stało, też mogłem uważać - szatyn podał mi moje notatki, a
ja zdążyłam zauważyć tatuaż na dłoni. Ciekawa byłam czy ma więcej, lecz
nie dane było ni sprawdzić, bo czarna koszula szczelnie zakrywała ciało
chłopaka. Uśmiechnęłam się odbierając ksero i nasze oczy złapały
kontakt. Chłopak dalej unosząc jeden kącik ust wpatrywał się we mnie
rozbawiony. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że skądś go znam. Nie
zdążyłam otworzyć ust, kiedy głos Nialla zabrzmiał za moimi plecami.
- Co ty tu robisz?
- Hejo Nialler! Też miło cię widzieć - odparł szatyn ukazując słodkie dołeczki.
-
Zaraz, to wy się znacie? - zdezorientowana przenosiłam wzrok to z
jednego chłopaka, to na drugiego. Niall pokiwał głową patrząc mi w oczy.
- Tak. Adriana poznaj mojego brata.
Ze zdziwienia rozdziawiłam buzie przenosząc wzrok na zielonookiego. Ten dalej się szczerząc wyciągnął rękę w moją stronę.
- Hej, Harry jestem.
_________________________________________________________________
HoHoHo!
Tak więc tak jak obiecałam dodajemy z Domi 13!!! Wooooow mówiłam Wam jacy jesteście niesamowici? Jak bardzo Was kocham? 30 komentarzy pod ostatnim postem i ponad 19 500 wejść!! Wooohooooo! <3 Tyle miłości ile mam dla Was to normalnie nie ma nikt! <33
Wiem, że rozdział krótszy niż zwykle ale musiałam tak uciąć wątek żeby troszkę Was przetrzymać w napięciu ;D xx i nie jest łatwe skleić z fragmentów porządny rozdział w 24h... Bo tak troszkę nie dowierzałam, że ta akcja uda się i uwierzcie mi byłam tak zszokowana, że siedziałam do północy i jeszcze dziś z rana z tym :O
No ale do rzeczy!
Są święta więc chcę złożyć wam serdeczne życzenia świąteczne!
Wszystkiego dobrego,
dużo prezentów jedzenia i żeby kalorie szły w cycki xD
oraz brzuchy Was nie bolały z przejedzenia!
Abyście wypoczęli i nacieszyli się świątecznym gronem rodzinnym :) xx
Jednocześnie nasz kochany LouLou na urodziny!!!!
Tak więc chciałabym Ci złożyć serdeczne życzenia, abyś nigdy nie tracił pogody ducha, zawsze był mentalnym pięciolatkiem :D Aby spełniły się Twoje najskrytsze życzenia, One Direction trwało jako zespół jeszcze bardzo, bardzo długo i odnosiło jeszcze większe sukcesy (o ile to możliwe ;3), weny do pisania kolejnych genialnych piosenek tak jak na MM i żebyś czerpał radość z tych wszystkich małych (i dużych) rzeczy, które cię otaczają. Oh nie zapominajmy o ciętym języczku i zawadiackim charakterku, który niech się nie zmienia! Wiem, że fani będą dalej Cię kochać i mają więcej niż 22 powody do tego, lecz ja życzę Ci żebyś został taką silną i odważną osobą jak jesteś :) xx
P.S.: Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy i będę mogła Ci to powiedzieć osobiście :*
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i miło by było gdybyście zostawili komentarz :) xx
Lots of love,
Adela x
24 gru 2013
22 gru 2013
Rozdział 12
Wróciłam do szkoły. Niby radość, ale jak szybko tu wróciłam, tak szybko
mam ochotę uciec. Siedziałam w ciszy wykonując polecenie z polskiego,
kiedy nauczycielka, a za razem wychowawczyni zabrała głos:
- Czy wie ktoś, co się dzieje z nowym uczniem? Nie ma go już w szkole drugi tydzień.
Nie wiem czemu, ale oczy wszystkich skierowały się na mnie i Johna. O dziwo, nauczycielki również.- Nie wiem co się z nim dzieje, pewnie jest chory - John odpowiedział wymijająco zarzucając całą uwagę na mnie.
- No dobrze, bo nauczyciele przynieśli mi kserokopie z lekcjami, może ktoś je dla niego zabrać? - Dlaczego?! Dlaczego kobieto patrzysz się na mnie!!! - Ann? Wydawało mi się, że wraz ze znajomymi zaprzyjaźniłaś się z Niallem. Po lekcji możesz zgłosić się po jego adres.
Posłusznie odebrałam kartki chowając je do plecaka.
- Nie trzeba znam adres - burknęłam, uciekając wzrokiem do zeszytu. Czułam przeszywające spojrzenia. Teraz zaczną się ploty. Jak to ja z Niallem...
Dreptałam wściekła w stronę mieszkania Nialla. Nie chciałam tam iść! Ostatnio, kiedy tam byłam, było to po imprezie, kiedy blondyn uratował mnie od obślizgłych łap Marka. Czułam się jakby to było wieki temu. No w prawdzie będzie już prawie 3 lub 4 miesiące, ale... Ciągle pamiętam go takiego kochanego i nie mogę sobie darować, że to wszystko się zmieniło. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pooff i nie ma nic. Obcy dla siebie ludzie. W dodatku miałam dziwne przeczucie, że wcale nie jestem tam mile widziana. Nie chcę wchodzić w czyjeś życie na siłę.
Wzięłam głęboki oddech, przed drzwiami mieszkania blondyna. Dajesz te cholerne lekcje i szybko uciekasz jak najdalej stąd. Proste? Proste! Zapukałam, kiedy drzwi ustąpiły. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby zrobił to właściciel, a nie pokrywa z drewna sama z siebie. Chyba jednak nie takie proste.
Już chciałam się odwrócić i uciec, kiedy do mnie dotarło, że to nie jest normalne. Podłoga była pokryta błotnistymi odciskami ciężkich butów, a w sieni dało zauważyć się porzucone czarne rzeczy. Dziwne przeczucie, że mogło się coś stać złego, pchnęło mnie do przekroczenia progu mieszkania chłopaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i niepewnym głosem zawołałam Nialla. Odpowiedziała mi cisza. Starannie omijając przedmioty na ziemi weszłam głębiej, wołając jeszcze niepewnej. Stałam z roztrzęsionymi rękoma. Chcąc zneutralizować strach kurczowo trzymałam zeszyty przyciskając je do klatki piersiowej. Gula rosnąca w moim gardle powoli uniemożliwiała mi oddychanie. Wtedy ktoś wyłonił się zza drzwi jednego z pokojów zaraz obok mnie przerażając mnie na śmierć. Zeszyt wypadł mi z rąk, kiedy odskoczyłam od obcego ciała.
- Ann? - usłyszałam znajomy głos.
Patrząc na sylwetkę Nialla miałam przed oczami jego ubranego w biały obcisły t-shirt, szarą bluzę i nisko zwieszone na biodrach czarne spodnie wojskowe. Stał boso. Zawstydzona spuściłam wzrok szybko nadal trzęsącymi się rękoma zbierać porozrzucane kserówki, które wypadły z zeszytu. Wstyd się przyznać, ale w tych czarnych wojskowych ciuchach wyglądał strasznie podniecająco! Za mundurem panny sznurem, HE?
- P-przepraszam, ale drzwi były otwarte i... weszłam, amm... bo ja mam... nauczyciele przekazali mi ksero dla ciebie.. bo nie było Cię w szkole i ja .. no więc .. - nie składnie zaczęłam się tłumaczyć. Przymknęłam oczy, aby uspokoić moje dudniące serce, kiedy chłopak powoli uklęknął koło mnie, pomagając pozbierać mi notatki - Pani Green kazała Ci to przynieść - dodałam spokojniej. Chłopak odpowiedział mi tylko dziwnym mruknięciem.
Kiedy pozbierałam ostatnie kartki wcisnęłam je wszystkie chłopakowi i podniosłam się, aby jak najszybciej stąd wyjść. Niall podniósł się ociężale z dziwnym grymasem twarzy. Skupiłam się na swoich splecionych palcach.
- Ann ? Coś się stało, że jesteś tu?
- Nie było cię ostatnio w szkole...
- Zgadza się - odważyłam się podnieść wzrok na chłopaka, który ściągną brwi w geście nie zrozumienia, kiedy ja próbowałam dojść do siebie.
- Przyniosłam ci lekcje.
- No tak, ale chodzi mi o to czemu konkretnie TY, a nie ktoś inny...
- Wyznaczyła mnie pani Green jeśli to taki problem to już wychodzę - rzuciłam lekko oburzona. Dupek! Nie dość, że wystraszył mnie na śmierć, znowu zawstydzał i przytłaczał swoim ego to jeszcze ma pretensje, że jak jakaś służąca mu przyniosłam lekcje?! DUPEK!
Na pięcie wyminęłam chłopaka fukając pod nosem.
- Nie, zaczekaj, nie to... - chłopak warkną łapiąc mnie za rękę, kiedy chciałam ją wyszarpnąć Niall wygiął się w bólu, nie kończąc swojej wypowiedzi.
- Niall, mój boże co ci jest?! - Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie i zauważyłam mocno podkrążone oczy chłopaka, rozciętą wargę oraz zadrapania na twarzy i dłoniach.
- Nic mi nie jest - wysyczał przez zęby dalej kuląc się z bólu. Objęłam go w pasie pozwalając oprzeć się o swoje ramie.
- Jak nic ci nie jest?! Przecież widzę! - Oburzyłam się. Pociągnęłam za suwak bluzy rozpinając ją i podciągnęłam lekko materiał koszulki Nialla. Moim oczom ukazał się jeden z najgorszych widoków. Cały prawy bok chłopaka był pokryty ciemno granatowymi siniakami i zadrapaniami. Przerażona zakryłam usta wolną dłonią, a łzy same przały mi się do oczu - Trzeba zabrać cię do lekarza!
- Nie! - Niall wyrwał się z mojego uścisku powodując tym jeszcze większą falę cierpienia - Nic mi nie jest! jasne?! Powinnaś już iść.
- Nie ma mowy! Gdzie masz apteczkę? - nawet, gdyby wyrzucił mnie z domu, weszłabym oknem. Nie mogę go zostawić w takim stanie, potrzebuje pomocy.
- Ann...
- Nie bądź głupi! Te obrażenia na twoim ciele trzeba opatrzyć! - warknęłam, ani myślę się z nim kłócić - Gdzie masz apteczkę?
- Szafka na samej górze, nad kuchenką - niechętnie odpowiedział blondyn, podpierając się o kanapę i rzucając notatki gdzieś obok.
Szybko podeszłam do szafki po drodze zrzucając z siebie kurtkę i trampki. Wygrzebałam najpotrzebniejsze rzeczy. O dziwo w miejscu, które Niall nazywał apteczką znajdował się tylko pokaźny zestaw przeróżnych bandaży, aspiryna, woda utleniona i leki przeciwbólowe. Żadnych innych. Czy on nigdy nie chorował? Nie chcąc tracić czasu na bzdurne rozmyślania, zeskoczyłam z krzesła i skierowałam się do poturbowanego chłopaka. Razem zawlekliśmy się do łazienki, gdzie Niall ociężale opad na zamkniętą muszlę toalety i dał się spokojnie opatrywać. Stałam między nogami chłopakWróciłam do szkoły. Niby radość ale jak szybko tu wróciłam tak szybko mam ochotę uciec. Siedziałam w ciszy wykonując polecenie z polskiego kiedy nauczycielka a za razem wychowawczyni zabrała głos.- Czy wie ktoś co się dzieje z nowym uczniem? Nie ma go już w szkole drugi tydzień.
Nie wiem czemu ale oczy wszystkich skierowały się na mnie i Johna. O dziwo nauczycielki również.
- Nie wiem co się z nim dzieje, pewnie jest chory - John odpowiedział wymijająco zarzucając całą uwagę na mnie.
- No dobrze bo nauczyciele przynieśli mi kserokopie z lekcjami może ktoś je dla niego zabrać? - Dlaczego?! Dlaczego kobieto patrzysz się na mnie!!! - Ann? Wydawało mi się, że wraz ze znajomymi zaprzyjaźniłaś się z Niallem. Po lekcji możesz zgłosić się po jego adres.
Posłusznie odebrałam kartki chowając je do plecaka.
- Nie trzeba znam adres - burknęłam, uciekając wzrokiem do zeszytu. Czułam przeszywające spojrzenia. Teraz zaczną się ploty. Jak to ja z Niallem...
Dreptałam wściekła w stronę mieszkania Nialla. Nie chciałam tam iść! Ostatnio kiedy tam byłam, było to po imprezie kiedy blondyn uratował mnie od obślizgłych łap Marka. Czułam się jak by to było wieki temu. No w prawdzie będzie już prawie 3 lub 4 miesiące ale... Ciągle pamiętam go takiego kochanego i nie mogę sobie darować że to wszystko się zmieniło. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pooff i nie ma nic. Obcy dla siebie ludzie. W dodatku miałam dziwne przeczucie, że wcale nie jestem tam mile widziana. Nie chcę wchodzić w czyjeś życie na siłę.
Wzięłam głęboki oddech, przed drzwiami mieszkania blondyna. Dajesz te cholerne lekcje i szybko uciekasz jak najdalej stąd. Proste? Proste! Zapukałam, kiedy drzwi ustąpiły. Nic by nie było w tym dziwnego gdyby zrobił to właściciel a nie pokrywa z drewna sama z siebie. Chyba jednak nie takie proste.
Już chciałam się odwrócić i uciec kiedy do mnie dotarło że to nie jest normalne. Podłoga była pokryta błotnistymi odciskami ciężkich butów, a w sieni dało zauważyć się porzucone czarne rzeczy. Dziwne przeczucie, że mogło się coś stać złego pchnęło mnie do przekroczenia progu mieszkania chłopaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i niepewnym głosem zawołałam Nialla. Odpowiedziała mi cisza. Starannie omijając przedmioty na ziemi weszłam głębiej, wołając jeszcze niepewnej. Stałam z roztrzęsionymi rękoma. Chcą zneutralizować strach kurczowo trzymałam zeszyty przyciskając je do klatki. Gula rosnąca w moim gardle powoli uniemożliwiała mi oddychanie. Wtedy ktoś wyłonił się zza drzwi jednego z pokojów zaraz obok mnie przerażając mnie na śmierć. Zeszyt wypadł mi z rąk kiedy odskoczyłam od obcego ciała.
- Ann? - usłyszałam znajomy głos.
Patrząc na sylwetkę Nialla miałam przed oczami jego ubranego w biały obcisły t-shirt, szarą bluzę i nisko zwieszone na biodrach czarne spodnie wojskowe. Stał boso. Zawstydzona spuściłam wzrok szybko nadal trzęsącymi się rękoma zbierać porozrzucane kserówki, które wypadły z zeszytu. Wstyd się przyznać ale w tych czarnych wojskowych ciuchach wyglądał strasznie podniecająco! Za mundurem panny sznurem, HE?
- P-przepraszam ale drzwi były otwarte i... weszłam, amm... bo ja mam... nauczyciele przekazali mi ksero dla ciebie.. bo nie było Cię w szkole i ja .. no więc .. - nie składnie zaczęłam się tłumaczyć. Przymknęłam oczy aby uspokoić moje dudniące serce, kiedy chłopak powoli uklękną koło mnie, pomagając pozbierać mi notatki - Pani Green kazała Ci to przynieść - dodałam spokojniej. Chłopak odpowiedział mi tylko dziwnym mruknięciem.
Kiedy pozbierałam ostatnie kartki wcisnęłam je wszystkie chłopakowi i podniosłam się aby jak najszybciej stąd wyjść. Niall podniósł się ociężale z dziwnym grymasem twarzy. Skupiłam się na swoich splecionych palcach.
- Ann ? Coś się stało, że jesteś tu?
- Nie było cię ostatnio w szkole...
- Zgadza się - odważyłam się podnieść wzrok na chłopaka który ściągną brwi w geście nie zrozumienia, kiedy ja próbowałam dojść do siebie.
- Przyniosłam ci lekcje.
- No tak ale chodzi mi o to czemu konkretnie TY a nie ktoś inny...
- Wyznaczyła mnie pani Green jeśli to taki problem to już wychodzę - rzuciłam lekko oburzona. Dupek! Nie dość że wystraszył mnie na śmierć, znowu zawstydzał i przytłaczał swoim ego to jeszcze ma pretensje że jak jakaś służąca mu przyniosłam lekcje?! DUPEK!
Na pięcie wyminęłam chłopaka fukając pod nosem.
- Nie zaczekaj nie to... - chłopak warkną łapiąc mnie za rękę, kiedy chciałam ją wyszarpnąć Niall wygiął się w bólu, nie kończąc swojej wypowiedzi.
- Niall mój boże co ci jest?! - Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie i zauważyłam mocno podkrążone oczy chłopaka, rozciętą wargę oraz zadrapania na twarzy i dłoniach.
- Nic mi nie jest - wysyczał przez zęby dalej kuląc się z bólu. Objęłam go w pasie pozwalając oprzeć się o swoje ramie.
- Jak nic ci nie jest?! Przecież widzę! - Oburzyłam się. Pociągnęłam za suwak bluzy rozpinając ją i podciągnęłam lekko materiał koszulki Nialla. Moim oczom ukazał się jeden z najgorszych widoków. Cały prawy tułów chłopaka był pokryty ciemno granatowymi siniakami i zadrapaniami. Przerażona zakryłam usta wolną dłonią a łzy same przały mi się do oczu - Trzeba zabrać cię do lekarza!
- Nie! - Niall wyrwał się z mojego uścisku powodując tym jeszcze większą falę cierpienia - Nic mi nie jest! jasne?! Powinnaś już iść.
- Nie ma mowy! Gdzie masz apteczkę? - nawet gdyby wyrzucił mnie z domu weszła bym oknem. Nie mogę go zostawić w takim stanie potrzebuje pomocy.
- Ann...
- Nie bądź głupi! Te obrażenia na twoim ciele trzeba opatrzyć! - warknęłam, ani mi się myśli z nim kłócić - Gdzie masz apteczkę?
- Szafka na samej górze nad kuchenką - niechętnie odpowiedział blondyn, podpierając się o kanapę i rzucając notatki gdzieś obok.
Szybko podeszłam do szafki po drodze zrzucając z siebie kurtkę i trampki. Wygrzebałam najpotrzebniejsze rzeczy. O dziwo w miejscu które Niall nazywał apteczką znajdował się tylko pokaźny zestaw przeróżnych bandaży, aspiryna, woda utleniona i leki przeciwbólowe. Żadnych innych. Czy on nigdy nie chorował? Nie chcąc tracić czasu na bzdurne rozmyślania. zeskoczyłam z krzesła i skierowałam się po poturbowanego chłopaka. Razem zawlekliśmy się do łazienki gdzie Niall ociężale opad na zamkniętą muszlę toalety i dał się spokojnie opatrywać. Stałam między nogami chłopaka, a ten co jakiś czas syczał wyginając usta w grymasie, gdy woda utleniona nieprzyjemnie piekła.
- Nie bądź dzieckiem - skarciłam blondyna, kiedy ten kolejny raz pobrzękiwał pod nosem. Wacikiem delikatnie wytarłam ostatnie zadrapanie na twarzy Nialla. Teraz najgorsze - rozcięta warga. Kiedy ją polałam wodą utlenioną chłopak mocno zacisną powieki i mimowolnie złapał moje udo. Wiedząc, że to uczucie mogło być naprawdę nieprzyjemne, objęłam twarz blondyna dłońmi i delikatnie zaczęłam dmuchać na ranę. Czułam jak chłopak się rozluźnia, a jego ręka powoli zsuwa się niżej. Mogłam przysiądź, że czułam przeszywający chłód oraz ciarki w miejscu gdzie znajdowała się wcześniej jego ręka - Już lepiej?
Niall burkną coś w rodzaju tak i otworzył swoje oczy, spoglądając na mnie pięknymi błękitnymi tęczówkami. Zawstydzona zabrałam dłonie i zajęłam je zbieraniem zakrwawionych, zużytych wacików z umywalki.
__________________________________________________________________
Niall
Patrzyłem jak speszona szatynka zbiera waciki z umywalki. Delikatnie masowałem jej udo ciesząc się tak zwykłą możliwością dotknięcia jej. Wiem, że Ann nie powinno tu być, bo przecież zadbałem o to, aby nie chciała do mnie przychodzić oraz zapomniała o naszym ostatnim spotkaniu tu, ale jednak jest tu. Jest tu razem ze mną i zajmuje się mną. Poturbowanym idiotą. Tak bardzo jak chciałem zapomnieć o jej słodkim smaku ust, tak bardzo rzucałem się w wir coraz to gorszych i niebezpiecznych zleceń. Walka o kolejne dusze, potyczki między klanowe, między rasowe, a ja w samym środku zamieszań. Oczywiście też musiał dorwać mnie Sangins za wchodzenie mu w paradę i rozpierdalanie misji dla ojca. To właśnie przez lizusów tego ostatniego tak wyglądam. Jad nieśmiertelnych wcale nie wpływał dobrze na moją człowieczą stronę. Gdybym nie był w połowie śmiertelny dawno już nie posiadałbym tych ran, tak jak chłopaki. Jad spowalniał moje regenerowanie i bolał jak jasna cholera.
- Niall masz gdzieś jeszcze jakieś obrażenia? - odwróciłem wzrok. Nie chciałem, żeby Ann oglądała mnie w takim stanie, bo to skończy się pytaniami oraz dociekaniem co się stało, a ja nie chcę znów wymazywać jej pamięci. Tak bardzo nienawidziłem się za to, że tak bardzo się za nią stęskniłem. Jednocześnie byłem w stanie poddać się na zbędne tortury wodą utlenioną byle by czuć jej drobne rączki na swoim ciele. - Niall?
Niechętnie powoli zacząłem ściągać bluzę. Przeszywająca fala cierpienia przeszła przez moje ciało. Kiedy już się uporałem z wierzchnim okryciem obolały podniosłem wzrok na Ann. Dziewczyna starała się patrzeć wszędzie byle nie na rozbierającego się mnie.
- Ale z koszulką będziesz musiała mi pomóc.
- Słucham? - widziałem jak na policzki brązowookiej wylewają się purpurowe rumieńce i niedowierzając mruga oczami.
- Nie dam rady sam ściągnąć koszulki bez zwijania się z bólu.
Dziewczyna przełykając głośno ślinę, niepewnie podeszła do mnie i zaczęła podciągać materiał mojego t-shirta. Rokoszowałem się jej delikatnym dotykiem. Koniecznie musimy tego spróbować bez tej całej otoczki ratowania mojego upośledzonego tyłka. Uśmiechnąłem się na tę myśl zaraz potem karcąc się. Dziewczyna, której do tej pory nie przeleciałem, bo w jakimś stopniu mnie intryguje oraz mam dziwny obowiązek chronienia jej, właśnie opiekuje się mną, kiedy ja bezczelnie myślę o przeleceniu jej? No brawo Horan, brawo. Jesteś idealnym przykładem, że faceci to zwykłe niewyżyte zwierzyny.
Gdy ostatnia warstwa mojego wierzchniego nakrycia właśnie lądowała na podłodze, pół nagi siedziałem przed drobną dziewczyną, totalnie zmasakrowany. Przez cały mój prawy bok i klatkę piersiową rozlewały się burgundowe sińce i zadrapania. No nie licząc jednej lekko rozszarpanej rany na moim lewym ramieniu, kiedy jakiś kutas wbił w nie pazury. Ale to chyba można gustownie przemilczeć, prawda?
Reakcja brązowookiej była dokładnie taka, jakiej się spodziewałem. Szok. Szok wymieszany z przerażeniem, które malowało się w jej oczach. Trzęsącą się ręką przejechała od mojego obojczyka do środka klatki piersiowej. Mimowolnie syknąłem.
- Nie jest tak źle na jakie wygląda - szepnąłem odpychając jej dłoń.
- Ależ oczywiście, bo przecież zawsze się tak wygląda po jakiejś potyczce - Ann odpowiedziała sarkastycznie odwracając ode mnie wzrok i zajęła się czyszczeniem ran szarpanych. Resztę czasu przemilczeliśmy.
16 godzin kiedy wyszła. Leżałem tak na kanapie wodząc ręką po swojej klatce piersiowej w górę i w dół. Rozpamiętywałem każdą sekundę jej dotyku. Każdy pierdolony moment, kiedy się mną opiekowała. Nienawidzę się za to, że tak bardzo pragnę mieć ją na własność, a nie mogę. Robię wiele głupich rzeczy, pakuję się w kłopoty nie patrząc na konsekwencje, które i tak potem spadają tylko na mnie, bo nie mam nikogo innego. Lecz jeśli sobie pozwolę na cokolwiek, najmniejszą rzecz w stosunku do Ann wiem, że konsekwencje padną też na nią. Właśnie to mnie hamowało. Hamowało mnie przed człowieczeństwem, uczuciami które i tak mnie przerażały, hamowało mnie przed Adrianą. Wiem, że ją to też rani, ale chyba wolę by była przez całe życie zawiedziona na mnie, niż martwa...
Zalewałem swój umysł kolejnymi wspomnieniami z wczoraj. Szczególnie upodobałem sobie katowanie się wczorajszą kłótnią. Bo nie ma to jak nawrzucać komuś, że ''niepotrzebnie przylazł i wtrącał się w nie swoje sprawy'' aby następnie żałować każdego pojedynczego słowa.
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie zamierzałem się ruszyć z kanapy. Jeśli to byłby jeden z chłopaków po prostu wszedłby do środka, reszty świata nie miałem ochoty widzieć na oczy. Lecz gość nie chciał tak łatwo się poddać. Pukanie nasiliło się. Chwilę potem był głuchy huk jakby ktoś uderzył pięścią w drzwi, potem nastała cisza. Przekonany, że nie zapowiedziany gość poszedł sobie przewróciłem się na zdrowy bok, wzdychając. Moment potem czułem jak coś spada na moją obolałą część ciała zadając mi nie małe cierpienie. Jęcząc głośnio przewróciłem się na plecy, aby przekonać się że gilotyną były zeszyty szkolne, a katem Ann. Wściekła dziewczyna stała nade mną ze splecionymi rękoma na klatce.
- Bolało słoneczko? - zapytała, a ja w odpowiedzi byłem w stanie jęknąć coś na wzór 'tak' - To świetnie! Następnym razem nie będziesz tak leniwy i zawleczesz swoje poranione cztery litery, żeby otworzyć mi drzwi!
- Dalej jesteś wściekła za wczoraj? - zapytałem podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Może.
- Może? - ściągnąłem brwi skonsternowany.
- Może bardziej zdenerwowało mnie to, że pani Green każe mi biegać tu do ciebie jak jakiejś służącej z lekcjami, za co potem jeszcze dostaje opierdol, a następnie przydziela nas do jednej grupy projektowej!!!
- Nas?
- Tak! N-A-S geniuszu! - szatynka sfrustrowana przewróciła oczami - Tylko dlatego, że mam z tobą kontakt. Co lepsze nawet nie ruszyłeś poprzednich notatek - Ann kiwnęła na faktycznie nie ruszony stos papierów.
- Słodko wyglądasz jak jesteś wściekła - uśmiechnąłem się, rzucając zeszyty obok.
- Nawet mnie nie denerwuj Niall!
- Już jesteś wściekła.
Adriana wściekła już chciała wyjść z mieszkania, kiedy w ostatniej sekundzie złapałem jej rękę i przyciągnąłem do siebie. Otuliłem dziewczynę ramionami, sadzając sobie na kolanach.
- Przepraszam, okey? - wyszeptałem lekko kołysząc nas - Jak bardzo jesteś zła?
- Bardzo, bardzo.
- A tak bardzo, bardzo na mnie czy...? - dopytywałem się.
- Na wszystko, wszystkich.. Panią Green...
- Yhymmm... Wiesz jak wrócę do szkoły to przypomnij mi, że mam podziękować wychowawczyni, a teraz już się nie dąsaj okk? Będę już grzeczny i milusi.
Szatynka podniosła się patrząc mi w oczy.
- Obiecujesz?
- Tak - syknąłem - Ale zabierz rękę z mojego brzucha, bo cholernie boli.
Dziewczyna jak na rozkaz odskoczyła ode mnie. Mamrocząc przeprosiny. Potem padło pytanie, na które miałem nadzieję uniknąć odpowiedzi. A mianowicie czy brałem leki, smarowałem się maścią i robiłem okłady z lodu.
- No powiedzmy... tak teoretycznie, że nie...? - wydukałem mrużąc oczy - Co wtedy będzie...?
- Niall.. - Ann jęknęła zmęczonym tonem - Wiesz co? Jesteś czasami jak dziecko - szatynka marudząc wstała, żeby przygotować mi okłady oraz zgarnąć maść z blatu kuchennego - Ściągaj koszulkę.
Uśmiechając się do dziewczyny przeciągnąłem materiał przez głowę, starając się zignorować towarzyszący przy tym ból.
- Po prostu wolę, kiedy ty to robisz - mrugnąłem kokieteryjnie do dziewczyny, wygodnie układając się na kanapie. Nie przewidziałem, że następstwem tego będzie lądująca poduszka na mojej twarzy - Ej no! Ja tu ci komplementy prawię, a ty mnie poduchami okładasz?! Nie bije się leżącego!
- Oh po prostu się zamknij Horan - Ann skarciła mnie wcierając powoli w mój tors maść. Nie byłem w stanie zahamować pojedynczych mruknięć, kiedy chłodna maść łagodziła moje obolałe ciało. W dodatku dotyk szatynki był taki uspokajający - Niall błagam cię, nie zasypiaj mi tu teraz. Ten głupi projekt jest na piątek.
- To za trzy dni - wymruczałem dalej rozkoszując się kontaktem mojego ciała z Ann - Przy okazji, co powiedziałaś pani Green? Czemu nie ma mnie w szkole?
- Powiedziałam, że masz zapalenie płuc, pierwsze co przyszło mi do głowy i leczy się przez dwa tygodnie - otworzyłem oczy spoglądając na skupioną twarz dziewczyny. Przyglądała się mojej klatce, kiedy powoli zapoznawała się z jego każdym centymetrem - Nawet nie mam pojęcia, dlaczego cię kryję.
- Spodobało ci się, co? - załapaliśmy kontakt wzrokowy, kiedy Ann nie wiedziała o co mi chodzi. Uśmiechając się jak rasowy pedofil uniosłem w teatralnym geście brwi, skinięciem wskazując na jej rękę nadal znajdującą się na moim ciele. Dziewczyna w mgnieniu oka odskoczyła, rzucając we mnie tubką kremu - Naprawdę mogłabyś przestać ciskać we mnie przeróżnymi rzeczami!
We dwoje wybuchliśmy śmiechem. Dziewczyna czystą rękę przyłożyła do czoła nie dowierzając co się dzieje.
- A ty mógłbyś przestać być takim dupkiem! - wypiszczała, kiedy przyjacielsko dźgnąłem ją w bok - Obiecałeś, że będziesz grzeczny!
- Okey, okey już przestaję - powiedziałem, podnosząc się do pozycji siedzącej - Zrobię herbatę i zabieramy się za ten projekt.
- O nie! Ja robię herbatę, a ty zapoznasz się z tymi materiałami - mówiąc to Adriana wstała wskazując palcem na stosy papierów. Jęknąłem z miną szczeniaczka, ale szatynka była nie ugięta - Nie ma mowy, nie będę robić tego sama! I co jak co, ale moja herbata nie ma sobie równych.
Zrezygnowany usiadłem na kanapie przeglądając notatki. Chwilę potem poczułem ciepły oddech na moim lewym ramieniu, aby następnie przed moim nosem znalazł się kubek z gorącym napojem. Uśmiechnąłem się ciepło do dziewczyny, która zdążyła się rozsiąść na kanapie obok mnie. Kątem oka spojrzałem na Ann właśnie podwijającą nagi pod brodę jednocześnie otaczając je ramieniem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. To jest aż nie możliwe, że jedna osoba jest w stanie tak na mnie wpłynąć. Mój nastrój zmienia się wtedy gdy jest blisko. Do puki nie spotkałem Ann nie miałem pojęcia ile jeden dotyk może zdziałać. Jak jeden uśmiech potrafi zmienić twój dzień. Nie miałem pojęcia o sobie. Całe te przekomarzanie, dokuczanie w żartach, to wszystko... Składa się w zupełnie obcą część mnie dla paradoksalnie samego mnie. To dziwne, kiedy jestem lepszym sobą przy tej dziewczynie.
Nie miałem pojęcia, że się zagapiłem, kiedy szatynka niezręcznie się uśmiechając odezwała się wyrywając mnie z zamyślenia.
- Coś się stało, że mi się tak przyglądasz?
Pokiwałem przecząco głową opadając plecami na kanapę. Niestety towarzyszył temu niemiły ból w boku.
- Tak sobie myślałem, że przepraszam - odwróciłem głowę, aby mieć lepszy widok na twarz mojej towarzyszki - W sumie zrobiłaś tak wiele dla mnie i musisz mnie do tego znosić, a ja jeszcze naskoczyłem na ciebie wczoraj za to. Więc przepraszam.
- A ja przepraszam za brutalne przywitanie - Ann posyłając przepraszający uśmiech, dodała - Troszkę mnie poniosło.
- Paradoksalnie Ty ratowałaś moje ''leniwe cztery litery''.
Nie mogąc opanować śmiechu, kontynuowaliśmy robienie projektu. Tak dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie, że nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy we dwoje na kanapie.
_______________________________________________________________
Wey Hey!
Mysiaki pysiaki, przepraszam, że tyle czekaliście :C Nie dobra ja! Na szczęście nie przewiduję już tak długich przerw *szczerzy się* no i swoją drogą mam dla Was bardzo fajnego dila :D
Jeśli będą pod rozdziałem 24 komentarze (tak jak 24.12.13 ;3 ) z tej wspaniałej okazji, że nasz kochany LouLou ma urodziny i jest Wigilia dodam kolejny rozdział :D Booommm i szał na sali ;) Więc teraz wszystko zależy od Was! :3
Witam nowych obserwatorów oraz czytelników mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca i może pociągniecie nowych członków do naszej rodziny DarknessFF <33 ;)
Dziś też będę uzupełniać przypisy więc może będziecie chcieli zajrzeć? Jak tak to klikajcie TU !
Przypominam, że lista informowanych jest nadal otwarta i dalej można się na nią zapisywać wystarczy podać swój nik na tt lub Tumblr TU .
*spojler*Dla tych co niecierpliwią się na Harolda w szkole proszę się wczytać w 13 rozdział ;D xx
Pytanko chcecie playlistę? Byłyby na niej piosenki którymi się inspiruję lub przy których piszę :) Jeśli tak to piszcie w komentarzach !
Przy okazji,
nie wiesz jak bardzo wkręciło ci się 'This Darkness Inside' Me dopóki nie dostajesz samych takich wiadomości...
Ale ja takie wiadomości kocham! Komentarze również :D
I tak zabawa była przednia i między innymi dlatego rozdział jej dopiero dziś :O xx
Lots of love,
Adela
P.S.: Rozdział pierwotnie nazywał się 'Rozdział 11 albo i nie koniecznie :p bo 12...' bo wcześniej zaczęłam go pisać :p mam nadzieję, że się spodoba :D xx
- Czy wie ktoś, co się dzieje z nowym uczniem? Nie ma go już w szkole drugi tydzień.
Nie wiem czemu, ale oczy wszystkich skierowały się na mnie i Johna. O dziwo, nauczycielki również.- Nie wiem co się z nim dzieje, pewnie jest chory - John odpowiedział wymijająco zarzucając całą uwagę na mnie.
- No dobrze, bo nauczyciele przynieśli mi kserokopie z lekcjami, może ktoś je dla niego zabrać? - Dlaczego?! Dlaczego kobieto patrzysz się na mnie!!! - Ann? Wydawało mi się, że wraz ze znajomymi zaprzyjaźniłaś się z Niallem. Po lekcji możesz zgłosić się po jego adres.
Posłusznie odebrałam kartki chowając je do plecaka.
- Nie trzeba znam adres - burknęłam, uciekając wzrokiem do zeszytu. Czułam przeszywające spojrzenia. Teraz zaczną się ploty. Jak to ja z Niallem...
Dreptałam wściekła w stronę mieszkania Nialla. Nie chciałam tam iść! Ostatnio, kiedy tam byłam, było to po imprezie, kiedy blondyn uratował mnie od obślizgłych łap Marka. Czułam się jakby to było wieki temu. No w prawdzie będzie już prawie 3 lub 4 miesiące, ale... Ciągle pamiętam go takiego kochanego i nie mogę sobie darować, że to wszystko się zmieniło. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pooff i nie ma nic. Obcy dla siebie ludzie. W dodatku miałam dziwne przeczucie, że wcale nie jestem tam mile widziana. Nie chcę wchodzić w czyjeś życie na siłę.
Wzięłam głęboki oddech, przed drzwiami mieszkania blondyna. Dajesz te cholerne lekcje i szybko uciekasz jak najdalej stąd. Proste? Proste! Zapukałam, kiedy drzwi ustąpiły. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby zrobił to właściciel, a nie pokrywa z drewna sama z siebie. Chyba jednak nie takie proste.
Już chciałam się odwrócić i uciec, kiedy do mnie dotarło, że to nie jest normalne. Podłoga była pokryta błotnistymi odciskami ciężkich butów, a w sieni dało zauważyć się porzucone czarne rzeczy. Dziwne przeczucie, że mogło się coś stać złego, pchnęło mnie do przekroczenia progu mieszkania chłopaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i niepewnym głosem zawołałam Nialla. Odpowiedziała mi cisza. Starannie omijając przedmioty na ziemi weszłam głębiej, wołając jeszcze niepewnej. Stałam z roztrzęsionymi rękoma. Chcąc zneutralizować strach kurczowo trzymałam zeszyty przyciskając je do klatki piersiowej. Gula rosnąca w moim gardle powoli uniemożliwiała mi oddychanie. Wtedy ktoś wyłonił się zza drzwi jednego z pokojów zaraz obok mnie przerażając mnie na śmierć. Zeszyt wypadł mi z rąk, kiedy odskoczyłam od obcego ciała.
- Ann? - usłyszałam znajomy głos.
Patrząc na sylwetkę Nialla miałam przed oczami jego ubranego w biały obcisły t-shirt, szarą bluzę i nisko zwieszone na biodrach czarne spodnie wojskowe. Stał boso. Zawstydzona spuściłam wzrok szybko nadal trzęsącymi się rękoma zbierać porozrzucane kserówki, które wypadły z zeszytu. Wstyd się przyznać, ale w tych czarnych wojskowych ciuchach wyglądał strasznie podniecająco! Za mundurem panny sznurem, HE?
- P-przepraszam, ale drzwi były otwarte i... weszłam, amm... bo ja mam... nauczyciele przekazali mi ksero dla ciebie.. bo nie było Cię w szkole i ja .. no więc .. - nie składnie zaczęłam się tłumaczyć. Przymknęłam oczy, aby uspokoić moje dudniące serce, kiedy chłopak powoli uklęknął koło mnie, pomagając pozbierać mi notatki - Pani Green kazała Ci to przynieść - dodałam spokojniej. Chłopak odpowiedział mi tylko dziwnym mruknięciem.
Kiedy pozbierałam ostatnie kartki wcisnęłam je wszystkie chłopakowi i podniosłam się, aby jak najszybciej stąd wyjść. Niall podniósł się ociężale z dziwnym grymasem twarzy. Skupiłam się na swoich splecionych palcach.
- Ann ? Coś się stało, że jesteś tu?
- Nie było cię ostatnio w szkole...
- Zgadza się - odważyłam się podnieść wzrok na chłopaka, który ściągną brwi w geście nie zrozumienia, kiedy ja próbowałam dojść do siebie.
- Przyniosłam ci lekcje.
- No tak, ale chodzi mi o to czemu konkretnie TY, a nie ktoś inny...
- Wyznaczyła mnie pani Green jeśli to taki problem to już wychodzę - rzuciłam lekko oburzona. Dupek! Nie dość, że wystraszył mnie na śmierć, znowu zawstydzał i przytłaczał swoim ego to jeszcze ma pretensje, że jak jakaś służąca mu przyniosłam lekcje?! DUPEK!
Na pięcie wyminęłam chłopaka fukając pod nosem.
- Nie, zaczekaj, nie to... - chłopak warkną łapiąc mnie za rękę, kiedy chciałam ją wyszarpnąć Niall wygiął się w bólu, nie kończąc swojej wypowiedzi.
- Niall, mój boże co ci jest?! - Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie i zauważyłam mocno podkrążone oczy chłopaka, rozciętą wargę oraz zadrapania na twarzy i dłoniach.
- Nic mi nie jest - wysyczał przez zęby dalej kuląc się z bólu. Objęłam go w pasie pozwalając oprzeć się o swoje ramie.
- Jak nic ci nie jest?! Przecież widzę! - Oburzyłam się. Pociągnęłam za suwak bluzy rozpinając ją i podciągnęłam lekko materiał koszulki Nialla. Moim oczom ukazał się jeden z najgorszych widoków. Cały prawy bok chłopaka był pokryty ciemno granatowymi siniakami i zadrapaniami. Przerażona zakryłam usta wolną dłonią, a łzy same przały mi się do oczu - Trzeba zabrać cię do lekarza!
- Nie! - Niall wyrwał się z mojego uścisku powodując tym jeszcze większą falę cierpienia - Nic mi nie jest! jasne?! Powinnaś już iść.
- Nie ma mowy! Gdzie masz apteczkę? - nawet, gdyby wyrzucił mnie z domu, weszłabym oknem. Nie mogę go zostawić w takim stanie, potrzebuje pomocy.
- Ann...
- Nie bądź głupi! Te obrażenia na twoim ciele trzeba opatrzyć! - warknęłam, ani myślę się z nim kłócić - Gdzie masz apteczkę?
- Szafka na samej górze, nad kuchenką - niechętnie odpowiedział blondyn, podpierając się o kanapę i rzucając notatki gdzieś obok.
Szybko podeszłam do szafki po drodze zrzucając z siebie kurtkę i trampki. Wygrzebałam najpotrzebniejsze rzeczy. O dziwo w miejscu, które Niall nazywał apteczką znajdował się tylko pokaźny zestaw przeróżnych bandaży, aspiryna, woda utleniona i leki przeciwbólowe. Żadnych innych. Czy on nigdy nie chorował? Nie chcąc tracić czasu na bzdurne rozmyślania, zeskoczyłam z krzesła i skierowałam się do poturbowanego chłopaka. Razem zawlekliśmy się do łazienki, gdzie Niall ociężale opad na zamkniętą muszlę toalety i dał się spokojnie opatrywać. Stałam między nogami chłopakWróciłam do szkoły. Niby radość ale jak szybko tu wróciłam tak szybko mam ochotę uciec. Siedziałam w ciszy wykonując polecenie z polskiego kiedy nauczycielka a za razem wychowawczyni zabrała głos.- Czy wie ktoś co się dzieje z nowym uczniem? Nie ma go już w szkole drugi tydzień.
Nie wiem czemu ale oczy wszystkich skierowały się na mnie i Johna. O dziwo nauczycielki również.
- Nie wiem co się z nim dzieje, pewnie jest chory - John odpowiedział wymijająco zarzucając całą uwagę na mnie.
- No dobrze bo nauczyciele przynieśli mi kserokopie z lekcjami może ktoś je dla niego zabrać? - Dlaczego?! Dlaczego kobieto patrzysz się na mnie!!! - Ann? Wydawało mi się, że wraz ze znajomymi zaprzyjaźniłaś się z Niallem. Po lekcji możesz zgłosić się po jego adres.
Posłusznie odebrałam kartki chowając je do plecaka.
- Nie trzeba znam adres - burknęłam, uciekając wzrokiem do zeszytu. Czułam przeszywające spojrzenia. Teraz zaczną się ploty. Jak to ja z Niallem...
Dreptałam wściekła w stronę mieszkania Nialla. Nie chciałam tam iść! Ostatnio kiedy tam byłam, było to po imprezie kiedy blondyn uratował mnie od obślizgłych łap Marka. Czułam się jak by to było wieki temu. No w prawdzie będzie już prawie 3 lub 4 miesiące ale... Ciągle pamiętam go takiego kochanego i nie mogę sobie darować że to wszystko się zmieniło. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pooff i nie ma nic. Obcy dla siebie ludzie. W dodatku miałam dziwne przeczucie, że wcale nie jestem tam mile widziana. Nie chcę wchodzić w czyjeś życie na siłę.
Wzięłam głęboki oddech, przed drzwiami mieszkania blondyna. Dajesz te cholerne lekcje i szybko uciekasz jak najdalej stąd. Proste? Proste! Zapukałam, kiedy drzwi ustąpiły. Nic by nie było w tym dziwnego gdyby zrobił to właściciel a nie pokrywa z drewna sama z siebie. Chyba jednak nie takie proste.
Już chciałam się odwrócić i uciec kiedy do mnie dotarło że to nie jest normalne. Podłoga była pokryta błotnistymi odciskami ciężkich butów, a w sieni dało zauważyć się porzucone czarne rzeczy. Dziwne przeczucie, że mogło się coś stać złego pchnęło mnie do przekroczenia progu mieszkania chłopaka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i niepewnym głosem zawołałam Nialla. Odpowiedziała mi cisza. Starannie omijając przedmioty na ziemi weszłam głębiej, wołając jeszcze niepewnej. Stałam z roztrzęsionymi rękoma. Chcą zneutralizować strach kurczowo trzymałam zeszyty przyciskając je do klatki. Gula rosnąca w moim gardle powoli uniemożliwiała mi oddychanie. Wtedy ktoś wyłonił się zza drzwi jednego z pokojów zaraz obok mnie przerażając mnie na śmierć. Zeszyt wypadł mi z rąk kiedy odskoczyłam od obcego ciała.
- Ann? - usłyszałam znajomy głos.
Patrząc na sylwetkę Nialla miałam przed oczami jego ubranego w biały obcisły t-shirt, szarą bluzę i nisko zwieszone na biodrach czarne spodnie wojskowe. Stał boso. Zawstydzona spuściłam wzrok szybko nadal trzęsącymi się rękoma zbierać porozrzucane kserówki, które wypadły z zeszytu. Wstyd się przyznać ale w tych czarnych wojskowych ciuchach wyglądał strasznie podniecająco! Za mundurem panny sznurem, HE?
- P-przepraszam ale drzwi były otwarte i... weszłam, amm... bo ja mam... nauczyciele przekazali mi ksero dla ciebie.. bo nie było Cię w szkole i ja .. no więc .. - nie składnie zaczęłam się tłumaczyć. Przymknęłam oczy aby uspokoić moje dudniące serce, kiedy chłopak powoli uklękną koło mnie, pomagając pozbierać mi notatki - Pani Green kazała Ci to przynieść - dodałam spokojniej. Chłopak odpowiedział mi tylko dziwnym mruknięciem.
Kiedy pozbierałam ostatnie kartki wcisnęłam je wszystkie chłopakowi i podniosłam się aby jak najszybciej stąd wyjść. Niall podniósł się ociężale z dziwnym grymasem twarzy. Skupiłam się na swoich splecionych palcach.
- Ann ? Coś się stało, że jesteś tu?
- Nie było cię ostatnio w szkole...
- Zgadza się - odważyłam się podnieść wzrok na chłopaka który ściągną brwi w geście nie zrozumienia, kiedy ja próbowałam dojść do siebie.
- Przyniosłam ci lekcje.
- No tak ale chodzi mi o to czemu konkretnie TY a nie ktoś inny...
- Wyznaczyła mnie pani Green jeśli to taki problem to już wychodzę - rzuciłam lekko oburzona. Dupek! Nie dość że wystraszył mnie na śmierć, znowu zawstydzał i przytłaczał swoim ego to jeszcze ma pretensje że jak jakaś służąca mu przyniosłam lekcje?! DUPEK!
Na pięcie wyminęłam chłopaka fukając pod nosem.
- Nie zaczekaj nie to... - chłopak warkną łapiąc mnie za rękę, kiedy chciałam ją wyszarpnąć Niall wygiął się w bólu, nie kończąc swojej wypowiedzi.
- Niall mój boże co ci jest?! - Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie i zauważyłam mocno podkrążone oczy chłopaka, rozciętą wargę oraz zadrapania na twarzy i dłoniach.
- Nic mi nie jest - wysyczał przez zęby dalej kuląc się z bólu. Objęłam go w pasie pozwalając oprzeć się o swoje ramie.
- Jak nic ci nie jest?! Przecież widzę! - Oburzyłam się. Pociągnęłam za suwak bluzy rozpinając ją i podciągnęłam lekko materiał koszulki Nialla. Moim oczom ukazał się jeden z najgorszych widoków. Cały prawy tułów chłopaka był pokryty ciemno granatowymi siniakami i zadrapaniami. Przerażona zakryłam usta wolną dłonią a łzy same przały mi się do oczu - Trzeba zabrać cię do lekarza!
- Nie! - Niall wyrwał się z mojego uścisku powodując tym jeszcze większą falę cierpienia - Nic mi nie jest! jasne?! Powinnaś już iść.
- Nie ma mowy! Gdzie masz apteczkę? - nawet gdyby wyrzucił mnie z domu weszła bym oknem. Nie mogę go zostawić w takim stanie potrzebuje pomocy.
- Ann...
- Nie bądź głupi! Te obrażenia na twoim ciele trzeba opatrzyć! - warknęłam, ani mi się myśli z nim kłócić - Gdzie masz apteczkę?
- Szafka na samej górze nad kuchenką - niechętnie odpowiedział blondyn, podpierając się o kanapę i rzucając notatki gdzieś obok.
Szybko podeszłam do szafki po drodze zrzucając z siebie kurtkę i trampki. Wygrzebałam najpotrzebniejsze rzeczy. O dziwo w miejscu które Niall nazywał apteczką znajdował się tylko pokaźny zestaw przeróżnych bandaży, aspiryna, woda utleniona i leki przeciwbólowe. Żadnych innych. Czy on nigdy nie chorował? Nie chcąc tracić czasu na bzdurne rozmyślania. zeskoczyłam z krzesła i skierowałam się po poturbowanego chłopaka. Razem zawlekliśmy się do łazienki gdzie Niall ociężale opad na zamkniętą muszlę toalety i dał się spokojnie opatrywać. Stałam między nogami chłopaka, a ten co jakiś czas syczał wyginając usta w grymasie, gdy woda utleniona nieprzyjemnie piekła.
- Nie bądź dzieckiem - skarciłam blondyna, kiedy ten kolejny raz pobrzękiwał pod nosem. Wacikiem delikatnie wytarłam ostatnie zadrapanie na twarzy Nialla. Teraz najgorsze - rozcięta warga. Kiedy ją polałam wodą utlenioną chłopak mocno zacisną powieki i mimowolnie złapał moje udo. Wiedząc, że to uczucie mogło być naprawdę nieprzyjemne, objęłam twarz blondyna dłońmi i delikatnie zaczęłam dmuchać na ranę. Czułam jak chłopak się rozluźnia, a jego ręka powoli zsuwa się niżej. Mogłam przysiądź, że czułam przeszywający chłód oraz ciarki w miejscu gdzie znajdowała się wcześniej jego ręka - Już lepiej?
Niall burkną coś w rodzaju tak i otworzył swoje oczy, spoglądając na mnie pięknymi błękitnymi tęczówkami. Zawstydzona zabrałam dłonie i zajęłam je zbieraniem zakrwawionych, zużytych wacików z umywalki.
__________________________________________________________________
Niall
Patrzyłem jak speszona szatynka zbiera waciki z umywalki. Delikatnie masowałem jej udo ciesząc się tak zwykłą możliwością dotknięcia jej. Wiem, że Ann nie powinno tu być, bo przecież zadbałem o to, aby nie chciała do mnie przychodzić oraz zapomniała o naszym ostatnim spotkaniu tu, ale jednak jest tu. Jest tu razem ze mną i zajmuje się mną. Poturbowanym idiotą. Tak bardzo jak chciałem zapomnieć o jej słodkim smaku ust, tak bardzo rzucałem się w wir coraz to gorszych i niebezpiecznych zleceń. Walka o kolejne dusze, potyczki między klanowe, między rasowe, a ja w samym środku zamieszań. Oczywiście też musiał dorwać mnie Sangins za wchodzenie mu w paradę i rozpierdalanie misji dla ojca. To właśnie przez lizusów tego ostatniego tak wyglądam. Jad nieśmiertelnych wcale nie wpływał dobrze na moją człowieczą stronę. Gdybym nie był w połowie śmiertelny dawno już nie posiadałbym tych ran, tak jak chłopaki. Jad spowalniał moje regenerowanie i bolał jak jasna cholera.
- Niall masz gdzieś jeszcze jakieś obrażenia? - odwróciłem wzrok. Nie chciałem, żeby Ann oglądała mnie w takim stanie, bo to skończy się pytaniami oraz dociekaniem co się stało, a ja nie chcę znów wymazywać jej pamięci. Tak bardzo nienawidziłem się za to, że tak bardzo się za nią stęskniłem. Jednocześnie byłem w stanie poddać się na zbędne tortury wodą utlenioną byle by czuć jej drobne rączki na swoim ciele. - Niall?
Niechętnie powoli zacząłem ściągać bluzę. Przeszywająca fala cierpienia przeszła przez moje ciało. Kiedy już się uporałem z wierzchnim okryciem obolały podniosłem wzrok na Ann. Dziewczyna starała się patrzeć wszędzie byle nie na rozbierającego się mnie.
- Ale z koszulką będziesz musiała mi pomóc.
- Słucham? - widziałem jak na policzki brązowookiej wylewają się purpurowe rumieńce i niedowierzając mruga oczami.
- Nie dam rady sam ściągnąć koszulki bez zwijania się z bólu.
Dziewczyna przełykając głośno ślinę, niepewnie podeszła do mnie i zaczęła podciągać materiał mojego t-shirta. Rokoszowałem się jej delikatnym dotykiem. Koniecznie musimy tego spróbować bez tej całej otoczki ratowania mojego upośledzonego tyłka. Uśmiechnąłem się na tę myśl zaraz potem karcąc się. Dziewczyna, której do tej pory nie przeleciałem, bo w jakimś stopniu mnie intryguje oraz mam dziwny obowiązek chronienia jej, właśnie opiekuje się mną, kiedy ja bezczelnie myślę o przeleceniu jej? No brawo Horan, brawo. Jesteś idealnym przykładem, że faceci to zwykłe niewyżyte zwierzyny.
Gdy ostatnia warstwa mojego wierzchniego nakrycia właśnie lądowała na podłodze, pół nagi siedziałem przed drobną dziewczyną, totalnie zmasakrowany. Przez cały mój prawy bok i klatkę piersiową rozlewały się burgundowe sińce i zadrapania. No nie licząc jednej lekko rozszarpanej rany na moim lewym ramieniu, kiedy jakiś kutas wbił w nie pazury. Ale to chyba można gustownie przemilczeć, prawda?
Reakcja brązowookiej była dokładnie taka, jakiej się spodziewałem. Szok. Szok wymieszany z przerażeniem, które malowało się w jej oczach. Trzęsącą się ręką przejechała od mojego obojczyka do środka klatki piersiowej. Mimowolnie syknąłem.
- Nie jest tak źle na jakie wygląda - szepnąłem odpychając jej dłoń.
- Ależ oczywiście, bo przecież zawsze się tak wygląda po jakiejś potyczce - Ann odpowiedziała sarkastycznie odwracając ode mnie wzrok i zajęła się czyszczeniem ran szarpanych. Resztę czasu przemilczeliśmy.
16 godzin kiedy wyszła. Leżałem tak na kanapie wodząc ręką po swojej klatce piersiowej w górę i w dół. Rozpamiętywałem każdą sekundę jej dotyku. Każdy pierdolony moment, kiedy się mną opiekowała. Nienawidzę się za to, że tak bardzo pragnę mieć ją na własność, a nie mogę. Robię wiele głupich rzeczy, pakuję się w kłopoty nie patrząc na konsekwencje, które i tak potem spadają tylko na mnie, bo nie mam nikogo innego. Lecz jeśli sobie pozwolę na cokolwiek, najmniejszą rzecz w stosunku do Ann wiem, że konsekwencje padną też na nią. Właśnie to mnie hamowało. Hamowało mnie przed człowieczeństwem, uczuciami które i tak mnie przerażały, hamowało mnie przed Adrianą. Wiem, że ją to też rani, ale chyba wolę by była przez całe życie zawiedziona na mnie, niż martwa...
Zalewałem swój umysł kolejnymi wspomnieniami z wczoraj. Szczególnie upodobałem sobie katowanie się wczorajszą kłótnią. Bo nie ma to jak nawrzucać komuś, że ''niepotrzebnie przylazł i wtrącał się w nie swoje sprawy'' aby następnie żałować każdego pojedynczego słowa.
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie zamierzałem się ruszyć z kanapy. Jeśli to byłby jeden z chłopaków po prostu wszedłby do środka, reszty świata nie miałem ochoty widzieć na oczy. Lecz gość nie chciał tak łatwo się poddać. Pukanie nasiliło się. Chwilę potem był głuchy huk jakby ktoś uderzył pięścią w drzwi, potem nastała cisza. Przekonany, że nie zapowiedziany gość poszedł sobie przewróciłem się na zdrowy bok, wzdychając. Moment potem czułem jak coś spada na moją obolałą część ciała zadając mi nie małe cierpienie. Jęcząc głośnio przewróciłem się na plecy, aby przekonać się że gilotyną były zeszyty szkolne, a katem Ann. Wściekła dziewczyna stała nade mną ze splecionymi rękoma na klatce.
- Bolało słoneczko? - zapytała, a ja w odpowiedzi byłem w stanie jęknąć coś na wzór 'tak' - To świetnie! Następnym razem nie będziesz tak leniwy i zawleczesz swoje poranione cztery litery, żeby otworzyć mi drzwi!
- Dalej jesteś wściekła za wczoraj? - zapytałem podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Może.
- Może? - ściągnąłem brwi skonsternowany.
- Może bardziej zdenerwowało mnie to, że pani Green każe mi biegać tu do ciebie jak jakiejś służącej z lekcjami, za co potem jeszcze dostaje opierdol, a następnie przydziela nas do jednej grupy projektowej!!!
- Nas?
- Tak! N-A-S geniuszu! - szatynka sfrustrowana przewróciła oczami - Tylko dlatego, że mam z tobą kontakt. Co lepsze nawet nie ruszyłeś poprzednich notatek - Ann kiwnęła na faktycznie nie ruszony stos papierów.
- Słodko wyglądasz jak jesteś wściekła - uśmiechnąłem się, rzucając zeszyty obok.
- Nawet mnie nie denerwuj Niall!
- Już jesteś wściekła.
Adriana wściekła już chciała wyjść z mieszkania, kiedy w ostatniej sekundzie złapałem jej rękę i przyciągnąłem do siebie. Otuliłem dziewczynę ramionami, sadzając sobie na kolanach.
- Przepraszam, okey? - wyszeptałem lekko kołysząc nas - Jak bardzo jesteś zła?
- Bardzo, bardzo.
- A tak bardzo, bardzo na mnie czy...? - dopytywałem się.
- Na wszystko, wszystkich.. Panią Green...
- Yhymmm... Wiesz jak wrócę do szkoły to przypomnij mi, że mam podziękować wychowawczyni, a teraz już się nie dąsaj okk? Będę już grzeczny i milusi.
Szatynka podniosła się patrząc mi w oczy.
- Obiecujesz?
- Tak - syknąłem - Ale zabierz rękę z mojego brzucha, bo cholernie boli.
Dziewczyna jak na rozkaz odskoczyła ode mnie. Mamrocząc przeprosiny. Potem padło pytanie, na które miałem nadzieję uniknąć odpowiedzi. A mianowicie czy brałem leki, smarowałem się maścią i robiłem okłady z lodu.
- No powiedzmy... tak teoretycznie, że nie...? - wydukałem mrużąc oczy - Co wtedy będzie...?
- Niall.. - Ann jęknęła zmęczonym tonem - Wiesz co? Jesteś czasami jak dziecko - szatynka marudząc wstała, żeby przygotować mi okłady oraz zgarnąć maść z blatu kuchennego - Ściągaj koszulkę.
Uśmiechając się do dziewczyny przeciągnąłem materiał przez głowę, starając się zignorować towarzyszący przy tym ból.
- Po prostu wolę, kiedy ty to robisz - mrugnąłem kokieteryjnie do dziewczyny, wygodnie układając się na kanapie. Nie przewidziałem, że następstwem tego będzie lądująca poduszka na mojej twarzy - Ej no! Ja tu ci komplementy prawię, a ty mnie poduchami okładasz?! Nie bije się leżącego!
- Oh po prostu się zamknij Horan - Ann skarciła mnie wcierając powoli w mój tors maść. Nie byłem w stanie zahamować pojedynczych mruknięć, kiedy chłodna maść łagodziła moje obolałe ciało. W dodatku dotyk szatynki był taki uspokajający - Niall błagam cię, nie zasypiaj mi tu teraz. Ten głupi projekt jest na piątek.
- To za trzy dni - wymruczałem dalej rozkoszując się kontaktem mojego ciała z Ann - Przy okazji, co powiedziałaś pani Green? Czemu nie ma mnie w szkole?
- Powiedziałam, że masz zapalenie płuc, pierwsze co przyszło mi do głowy i leczy się przez dwa tygodnie - otworzyłem oczy spoglądając na skupioną twarz dziewczyny. Przyglądała się mojej klatce, kiedy powoli zapoznawała się z jego każdym centymetrem - Nawet nie mam pojęcia, dlaczego cię kryję.
- Spodobało ci się, co? - załapaliśmy kontakt wzrokowy, kiedy Ann nie wiedziała o co mi chodzi. Uśmiechając się jak rasowy pedofil uniosłem w teatralnym geście brwi, skinięciem wskazując na jej rękę nadal znajdującą się na moim ciele. Dziewczyna w mgnieniu oka odskoczyła, rzucając we mnie tubką kremu - Naprawdę mogłabyś przestać ciskać we mnie przeróżnymi rzeczami!
We dwoje wybuchliśmy śmiechem. Dziewczyna czystą rękę przyłożyła do czoła nie dowierzając co się dzieje.
- A ty mógłbyś przestać być takim dupkiem! - wypiszczała, kiedy przyjacielsko dźgnąłem ją w bok - Obiecałeś, że będziesz grzeczny!
- Okey, okey już przestaję - powiedziałem, podnosząc się do pozycji siedzącej - Zrobię herbatę i zabieramy się za ten projekt.
- O nie! Ja robię herbatę, a ty zapoznasz się z tymi materiałami - mówiąc to Adriana wstała wskazując palcem na stosy papierów. Jęknąłem z miną szczeniaczka, ale szatynka była nie ugięta - Nie ma mowy, nie będę robić tego sama! I co jak co, ale moja herbata nie ma sobie równych.
Zrezygnowany usiadłem na kanapie przeglądając notatki. Chwilę potem poczułem ciepły oddech na moim lewym ramieniu, aby następnie przed moim nosem znalazł się kubek z gorącym napojem. Uśmiechnąłem się ciepło do dziewczyny, która zdążyła się rozsiąść na kanapie obok mnie. Kątem oka spojrzałem na Ann właśnie podwijającą nagi pod brodę jednocześnie otaczając je ramieniem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. To jest aż nie możliwe, że jedna osoba jest w stanie tak na mnie wpłynąć. Mój nastrój zmienia się wtedy gdy jest blisko. Do puki nie spotkałem Ann nie miałem pojęcia ile jeden dotyk może zdziałać. Jak jeden uśmiech potrafi zmienić twój dzień. Nie miałem pojęcia o sobie. Całe te przekomarzanie, dokuczanie w żartach, to wszystko... Składa się w zupełnie obcą część mnie dla paradoksalnie samego mnie. To dziwne, kiedy jestem lepszym sobą przy tej dziewczynie.
Nie miałem pojęcia, że się zagapiłem, kiedy szatynka niezręcznie się uśmiechając odezwała się wyrywając mnie z zamyślenia.
- Coś się stało, że mi się tak przyglądasz?
Pokiwałem przecząco głową opadając plecami na kanapę. Niestety towarzyszył temu niemiły ból w boku.
- Tak sobie myślałem, że przepraszam - odwróciłem głowę, aby mieć lepszy widok na twarz mojej towarzyszki - W sumie zrobiłaś tak wiele dla mnie i musisz mnie do tego znosić, a ja jeszcze naskoczyłem na ciebie wczoraj za to. Więc przepraszam.
- A ja przepraszam za brutalne przywitanie - Ann posyłając przepraszający uśmiech, dodała - Troszkę mnie poniosło.
- Paradoksalnie Ty ratowałaś moje ''leniwe cztery litery''.
Nie mogąc opanować śmiechu, kontynuowaliśmy robienie projektu. Tak dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie, że nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy we dwoje na kanapie.
_______________________________________________________________
Wey Hey!
Mysiaki pysiaki, przepraszam, że tyle czekaliście :C Nie dobra ja! Na szczęście nie przewiduję już tak długich przerw *szczerzy się* no i swoją drogą mam dla Was bardzo fajnego dila :D
Jeśli będą pod rozdziałem 24 komentarze (tak jak 24.12.13 ;3 ) z tej wspaniałej okazji, że nasz kochany LouLou ma urodziny i jest Wigilia dodam kolejny rozdział :D Booommm i szał na sali ;) Więc teraz wszystko zależy od Was! :3
Witam nowych obserwatorów oraz czytelników mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca i może pociągniecie nowych członków do naszej rodziny DarknessFF <33 ;)
Dziś też będę uzupełniać przypisy więc może będziecie chcieli zajrzeć? Jak tak to klikajcie TU !
Przypominam, że lista informowanych jest nadal otwarta i dalej można się na nią zapisywać wystarczy podać swój nik na tt lub Tumblr TU .
*spojler*
Pytanko chcecie playlistę? Byłyby na niej piosenki którymi się inspiruję lub przy których piszę :) Jeśli tak to piszcie w komentarzach !
Przy okazji,
nie wiesz jak bardzo wkręciło ci się 'This Darkness Inside' Me dopóki nie dostajesz samych takich wiadomości...
Ale ja takie wiadomości kocham! Komentarze również :D
I tak zabawa była przednia i między innymi dlatego rozdział jej dopiero dziś :O xx
Lots of love,
Adela
P.S.: Rozdział pierwotnie nazywał się 'Rozdział 11 albo i nie koniecznie :p bo 12...' bo wcześniej zaczęłam go pisać :p mam nadzieję, że się spodoba :D xx
11 gru 2013
Libsten Awards
Nominacja
do Libsten Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania
za ''dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej
liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po
odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby
która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o
tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga który Cię
nominował.
Dziękuję za nominację http://we-are-just-puppets.blogspot.com/
1.Od ilu jesteś Directioner?
2.Od kiedy piszesz bloga?
3.Masz jakieś hobby?
4.Ulubiona potrawa?
5.Ulubieniec z One Direction, uzasadnij dlaczego.
6.Ulubiona piosenka?
7.Lubisz Little Mix?
8.Larry Shippers czy Elounor?
9.Ulubiony film i książka?
10.Tęsknisz za czymś?
11.Byłaś na This is Us?
1. Dokładnej daty nie pamiętam ale będzie już 2 rok :)
1.Od ilu jesteś Directioner?
2.Od kiedy piszesz bloga?
3.Masz jakieś hobby?
4.Ulubiona potrawa?
5.Ulubieniec z One Direction, uzasadnij dlaczego.
6.Ulubiona piosenka?
7.Lubisz Little Mix?
8.Larry Shippers czy Elounor?
9.Ulubiony film i książka?
10.Tęsknisz za czymś?
11.Byłaś na This is Us?
1. Dokładnej daty nie pamiętam ale będzie już 2 rok :)
2. Tego bloga piszę od 27.06.2013 a poprzedniego od 05.02.2013.
3. Mam wiele hobby min. malowanie, rysowanie, fotografia, sporty sezonowe i tak w nieskończoność...
4. Hymmm... spaghetti w różnych odsłonach, ogólnie kuchnia włoska ;d
5. Moim ulubieńcem jest Niall, ponieważ nauczył mnie jak czerpać przyjemność z najmniejszych rzeczy oraz jak uśmiech potrafi zmienić twoje życie.
6. Mam dwie ukochane piosenki :
4. Hymmm... spaghetti w różnych odsłonach, ogólnie kuchnia włoska ;d
5. Moim ulubieńcem jest Niall, ponieważ nauczył mnie jak czerpać przyjemność z najmniejszych rzeczy oraz jak uśmiech potrafi zmienić twoje życie.
6. Mam dwie ukochane piosenki :
- Pink Floyd - High Hopes
- Jason Mraz - Life Is Wonderful
I pewnie jakieś jeszcze tym czasowe ale to już sobie daruję bo ta lista nie ma końca ;)
7. Tak.
8. Obydwa, nie utożsamiam się z jakimś konkretnym (co innego Ziall <3 uwielbiam bromanse)
9. Film: Hymmm... nie mam konkretnego lubię wszystko oprócz komedii romantycznych i idiotyzmów :)
Książka: Książek mam całe masy ale powiedzmy, że Ann Brashares ''Nigdy i na zawsze''
10. Za wieloma rzeczami ;<
11. Oczywiście! Weszłam jako pierwsza do sali, drąc się jak jakaś wariatka >.<
Pytania dla nominowanych:
1. Ulubiona książka?
- Jason Mraz - Life Is Wonderful
I pewnie jakieś jeszcze tym czasowe ale to już sobie daruję bo ta lista nie ma końca ;)
7. Tak.
8. Obydwa, nie utożsamiam się z jakimś konkretnym (co innego Ziall <3 uwielbiam bromanse)
9. Film: Hymmm... nie mam konkretnego lubię wszystko oprócz komedii romantycznych i idiotyzmów :)
Książka: Książek mam całe masy ale powiedzmy, że Ann Brashares ''Nigdy i na zawsze''
10. Za wieloma rzeczami ;<
11. Oczywiście! Weszłam jako pierwsza do sali, drąc się jak jakaś wariatka >.<
Pytania dla nominowanych:
1. Ulubiona książka?
2. Ulubiona piosenka?
3. Skąd bierzesz inspirację do pisania bloga?
4. Masz rodzeństwo?
5. Kolor twoich oczu to?
6. Jak najlepiej twoim zdaniem spędzić wolny wieczór?
7. Dlaczego piszesz bloga?
8. Gdzie chciałabyś pojechać?
9. Najlepsze jedzenie to?
10. Co sprawia, że się uśmiechasz?
11. Największe marzenie?
Blogi nominowane:
3. http://kazdy-pocalunek-staje-sie-slodszy.blogspot.com/
4. http://i-will-be-your-shadow.blogspot.com/
http://horrific-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
Więcej blogów nie mam bo większość FF czytam na Tumblr więc jak ktoś chce to mogę go nominować wystarczy podać link w komentarzu :3 xx
4. http://i-will-be-your-shadow.blogspot.com/
http://horrific-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
Więcej blogów nie mam bo większość FF czytam na Tumblr więc jak ktoś chce to mogę go nominować wystarczy podać link w komentarzu :3 xx
Lots of love,
Adela
2 gru 2013
Rozdział 11
Chwilowe przebłyski. Światła. Szmer. Ruch. Zerwałam się z
dziwacznego snu, aby przekonać się, że jestem w swoim pokoju, kompletnie
sama, z kompletnie niewytłumaczalnym mętlikiem w głowie. Nie jestem
pewna co się ostatnio dzieje. Moje sny bywają tak realistyczne, a
zarazem tak niemożliwe. Skonsternowana dźwignęłam się na łokciu,
obrzucając pokój spojrzeniem. Wszystko było na swoim miejscu. Niechętnie
przemierzałam poły pościeli w poszukiwaniu telefonu. Kiedy już
znalazłam urządzenie, sprawdziłam połączenia, galerię, kalendarz,
wiadomości i znalazłam kompletnie nic. Odrzuciłam telefon na materac,
zrezygnowana. Postanowiłam zwlec swoje cztery litery i zaciągnąć je do
łazienki. Kiedy już się podnosiłam, poczułam nieprzyjemny ucisk w
zatokach oraz jak mocno moja głowa zaczęła pulsować. Okropnemu uczuciu
towarzyszył nieprzyjemny metaliczny posmak w ustach. Co się cholera
jasna ze mną dzieje?!
- Ann jak ci się spało? -
Mama zapytała mnie, stawiając talerz naleśników i jednocześnie wyrywając
mnie z zamyślenia - Wczoraj poszłaś wcześniej spać, a wyglądasz jakbyś w
ogóle nie zmrużyła oka.
- Mam problem z koszmarami. Nawiedzają mnie, budzę się z bólem głowy.
-
To pewnie przez wypadek - zmartwiona rodzicielka posłała mi ciepły
uśmiech - Na szczęście dzisiaj jedziemy na wizytę kontrolną, pamiętasz?
- Tak, oczywiście - skłamałam. Na śmierć zapomniałam.
- To dobrze, teraz jedz, musisz się dobrze odżywiać jeśli chcesz wrócić szybko do zdrowia.
Przewróciłam
oczami chwytając syrop klonowy i polałam nim naleśniki. Niechętnie
wzięłam kęs do ust. Przeżuwając porcję jedzenia poczułam ssanie w
żołądku. Z niewiadomego powodu czułam się jakbym nie jadła od miesięcy.
Kiedy podniosłam wzrok z nad pustego talerza spotkałam zdziwiony wzrok
rodziny. Przerażona tym faktem, wstałam od stołu burcząc ciche
'dziękuję' i uciekam do swojego pokoju. Mimo sytego śniadania byłam
dalej głodna. Z szuflady biurka wyciągnęłam batonika czekoladowego i
chwyciłam telefon. W kontaktach wyszukałam numer Jo i napisałam do niej
krótką wiadomość.
Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.
Moje oczy momentalnie rozszerzyły się. JAK TO NIE?! Ale to nie możliwe! Przecież...
Skłamałam
znowu. Zmieszana odrzuciłam telefon. Nawet straciłam apetyt spoglądając
na batona trzymanego w ręce. Oddychałam głęboko. Co się dzieje?! Nagle
poczułam jak wszystko co zjadłam wraca. Pobiegłam do łazienki, aby
zwymiotować całą zawartość żołądka do muszli. Ten dzień zapowiadał się
coraz gorzej...
- Zapraszam - usłyszałam ciepły
głos lekarza. W ciszy przeszłam przez drzwi, niemrawo wchodząc w głąb
gabinetu - Adriana, prawda? - kiwnęłam głową na znak aprobaty - Więc
powiedz mi jak się czujesz?
- Już lepiej - mruknęłam niechętnie - Miewam lekkie zawroty głowy z rana i problemy ze snem.
-
To wszystko ze względu na uraz powypadkowy. Po pewnym czasie wszystko
wróci do normy, musisz tylko dużo wypoczywać - znowu tylko pokiwałam
głową. Nie wiem czemu, ale chciałam jak najdalej uciec z tego
pomieszczenia. Oświetlenie i jasna farba biły w oczy, a specyficzny
zapach szpitala rozsadzał nozdrza - No dobrze, teraz Cie obejrzymy -
lekarz podszedł do mnie ciepło się uśmiechając. Z oporami podciągnęłam
koszulkę. - Głęboko oddychaj. Yhymmmm... Wygląda na to, że wszystko jest
już dobrze. Myślę, że możesz wrócić od poniedziałku do szkoły.
Ale właśnie nic nie jest w porządku!
- Dziękuję - odebrałam kartki, które podawał mi lekarz i szybko udałam się do drzwi - Do widzenia!
Nawet nie czekając na odpowiedź uciekłam z gabinetu w progu wpadając na zdziwioną mamę.
- Ann, wszystko w porządku?
Nic nie jest w porządku! Nic!
- Tak... Możemy już jechać?
- Oczywiście kochanie - mama obdarzyła mnie nieufnym spojrzeniem
- Co powiedział lekarz? - zapytała już w drodze na parking.
-
Że wszystko jest już w normie i mogę wracać do szkoły - sprostowałam
szybko sytuację, zamaszyście otwierając drzwi od auta, a następnie
wsiadając do niego.
- To chyba dobrze? - rodzicielka uśmiechnęła się radośnie. Ja pokiwałam głową - To czemu się nie cieszysz? Stało się coś?
TAK!
- Nie, nic tylko źle spałam i jestem już zmęczona.
Nie ciągnąć już dalej rozmowy położyłam głowę na ramę okna i przymknęłam powieki.
Znów
wylądowałam w gabinecie lekarskim. Lekarz wypisywał mi jakieś świstki
papieru. Recepty, zalecenia, zwolnienia. Nic co miałoby jakiś większy
sens. Kiedy zniecierpliwiona rytmiczne uderzałam paznokciami o telefon
doczekałam się końca wizyty. Pośpiesznie odebrałam kartki i kiedy już
wychodziłam moją uwagę zwróciły krwiste odciski palców na białej
powierzchni papieru. Kiedy bliżej się im przyjrzałam dostrzegłam, że
ślady zlewają się i układają w wyraz...
-
NAZNACZONA - wyszeptałam śmiertelnie wystraszona. Czułam jak z mojego
ciała uchodzi całe powietrze. Mglisty wzrok podniosłam na lekarza. To co
zobaczyłam przerosło moje największe koszmary. Zamiast miłego bruneta,
wpatrywała się we mnie czarnymi oczami - bestia. Z jego kącików oczu
sączyła się dziwna ciemna gęsta ciecz, zęby ostre jak szpilki wysunęły
się z dziąseł, wtórując długim szponom u rąk, które właśnie mój doktorek
wbijał w biurko. Otworzył paszcze dziwnie się na mnie patrząc, przy
czym z jego warg ściekała ślina taka jak u zwierząt ze wścieklizną.
Dzikość i żądza mordu biła od niego z taką siłą, że wystraszona cofnęłam
się krok do tyłu. To było fatalne posunięcie, ponieważ monstrum rzuciło
się na mnie, chcąc rozszarpać mi gardło. Poczułam jak moja dłoń jest
miażdżona w mocnym uścisku.
-Ann, słońce?! -
zerwałam się wystraszona. Czułam jak moje serce wali niemiłosiernie, tak
jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. - Ann kochanie, wszystko
porządku?
Pokiwałam słabo głową, przełykając
ślinę. Dopiero teraz, gdy mama masowała opiekuńczo moją dłoń zdałam
sobie sprawę jak bardzo spięta byłam. Powoli wypuściłam powietrze z płuc
rozluźniając się.
- Co jest? - wydukałam nieskładnie.
- Miałaś kolejny koszmar kochanie i jesteśmy już na miejscu.
- Na miejscu?! - Ściągnęłam brwi nie rozumiejąc.
- Tak na miejscu, jesteśmy w domu kochanie, zasnęłaś po drodze.
-
Oh - wyrwało mi się z pomiędzy warg. Kiedy się rozejrzałam doszło do
mnie, że rzeczywiście jesteśmy pod domem. A tak na prawdę to w garażu.
Zebrałam pośpiesznie swoje rzeczy i rzuciłam pośpiesznie - To ja idę do
siebie odpocząć.
Nim mama zdążyła cokolwiek powiedzieć mnie już dawno nie było.
Właśnie
naciskałam klamkę do swojego pokoju. Pchnęłam torbę na łóżko i z
dziwnym przeczuciem wpadłam do łazienki, szarpiąc się z bluzką. Kiedy
wściekła uporałam się z tym, potwierdziły się moje najgorsze obawy.
Obserwując moje ciało mogłam dostrzec na nim krwiste ślady w miejscach
gdzie dotykał mnie doktor. Na plecach i ramionach miałam małe czerwone
plamki układające się w kształt dłoni. Czułam jak oddech tężeje mi w
gardle.
- Nie, nie, nie, nie... - desperacko rzuciłam się w stronę zlewu, starając zmyć się dziwne ślady.
- Schodźcie! No już! Nie ma was - rozpaczliwie sama siebie błagałam - No już!
Nawet
nie wiem kiedy, po mojej twarzy zaczęły ciec łzy. Osunęłam się na
podłogę. Cholerne znamiona nie chciały zejść. Cichy głosik mówił mi
'ogarnij swoją upośledzoną dupę, bo cię to pochłonie'. Zaczęłam
powtarzać to jak jakąś pierdoloną mantrę. Wzięłam głęboki oddech i mocno
zaciskając powieki wstałam z podłogi. Drugi głęboki oddech, trzeci,
czwarty, piąty... Kiedy moje serce biło w normalnym tempie, a ciało
uspokoiło się, wszystkie mięśnie się rozluźniły. Powolnie otworzyłam
powieki. Na moją twarz wkradł się arogancki uśmieszek. Wszystkie
podejrzane ślady zbladły jednocześnie zupełnie znikając. Lecz mój dobry
nastrój nie trwał długo. Co to do cholery miało być? Od jakiegoś czasu
dzieją się dziwne rzeczy w moim życiu. Większości nie jestem w stanie
wytłumaczyć i to powoli mnie wykańcza. Nie jestem zdolna już nawet
wytrzymać sama z sobą. Szkoła, wpadek, koszmary, ciągłe pakowanie się w
kłopoty... I jeden wybawiciel. Jedna osoba, która zawsze była obecna w
centrum wszystkich wydarzeń, które mają miejsce odkąd się pojawiła. W
mojej głowie pojawia się coraz to więcej pytań, a odpowiedzi może
udzielić mi tylko on.
Nawet nie wiem kiedy, ale znalazłam się
na ulicy prowadzącej do mieszkania Nialla. Możecie nazwać mnie głupią i
lekko myślną, że chodzę sama po ciemnych ulicach Londynu, kiedy
dochodzi 23.00, lecz dziwnym sposobem czułam się bezpiecznie oraz
dziwnie dobrze. Pewnym krokiem z wysoko uniesioną głową i wyprostowaną
klatką piersiową, pokonywałam kolejne odległości do interesującego mnie
celu. Dzisiejsza noc była spokojna, jednocześnie kojąca. Choć sama tak
naprawdę, nie mam pojęcia jak określić te uczucia. Uniosłam wzrok na
pana nocy, od którego biła dzisiaj wyjątkowa poświata. Z nieznanych mi
powodów na moją twarz wkradł się arogancki uśmieszek. Moją uwagę od
księżyca oderwał szmer w bramie. Odwróciłam w tamtą stronę głowę.
Wdawało mi się jak z ciemności wyłaniają się dwie sylwetki mężczyzn.
Mrugnęłam kilkakrotnie lecz cienie rozmyły się w ciemnościach.
Pokręciłam głową. No świetnie, teraz mam halucynacje czy to też kolejny
realistyczny sen? Nie chcąc podawać się na tacy potencjalnym
napastnikom, przyśpieszyłam kroku i chwilę potem pokonywałam schody.
Kiedy już stałam przed drzwiami mieszkania blondyna, zawahałam się. No
bo tak patrząc ogółem na całą sytuację, wydawała się ona śmieszna. Co ja
mam mu powiedzieć? ''Hej odkąd pojawiłeś się w moim życiu oprócz tego,
że namieszałeś w moim sercu, wprowadziłeś w nie tyle niewiadomych i nie
wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam dziwne sny o nas, jednocześnie nie
odróżniam już rzeczywistości od jawy'' ?? Weźmie mnie za kompletną
wariatkę, a potem zamknie w obskurnym psychiatryku. W dodatku jest już
23.34 na pewno śpi, nie powinnam go nachodzić. Ann nie okłamuj się
dziecko, tylko ty jesteś przykładnym dzieckiem i kładziesz się spać o
21.30. Biorąc głęboki oddech, odwróciłam się na pięcie. Miałam odejść,
kiedy doszło do mnie, że nie da mi to spokoju. Muszę chociaż spróbować
wyjaśnić choć odrobinę niewiadomych. Zacisnęłam mocno powieki, szybko
odwracając się przodem do drewnianej powieki pukając w nią rytmicznie,
za nim zdążyłabym się rozmyślić lub uciec. Spuściłam nisko wzrok
przygryzając wargę. Nie otwierał. No tak, czego się spodziewałam, że
wyskoczy i rozwiąże wszystkie moje problemy? Przecież jest piątek
wieczór, normalni ludzie idą na imprezy, spotykają się ze znajomymi,
piją, a nie zajmują się takimi wariatkami jak ja. Zrezygnowana miałam
już odejść, kiedy usłyszałam gruchnięcie zamka. W szczelinie między
drzwiami a ścianą pojawiła się postura niebieskookiego chłopaka.
________________________________________________________________________
Niall
Usłyszałem
pukanie do drzwi. Zdziwiłem się. Spodziewałem się Harolda i Zayna, ale
oni nigdy nie pukają. Moje mieszkanie jest dla nich jak ich własne przez
co nigdy nie mają oporów przed samowolnym wchodzeniem, wychodzeniem, a
przede wszystkim opróżnianiem zapasów alkoholu.
Odrzuciłem
uprzednio czytaną książkę na blat stolika do kawy i ruszyłem swoje
dupsko do drzwi. Lekko zaspany chwyciłem bluzę po drodze, naciągając ją
na siebie. W dresie miałem witać niespodziewanych gości? No bo nie ma to
jak zrobić na kimś dobre pierwsze wrażenie, co nie? W szczególności
jeśli ten ktoś właśnie przyszedł cię zabić.
Niechętnie
przekręciłem zatrzask, a drewniana kopuła ustąpiła. To co zobaczyłem
przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Oparłem się o drzwi, przyglądając
się sylwetce mojego gościa. Serio spodziewałem się każdego, ale nie
jej.
- Ann?
- Cześć Niall - szatynka wypuściła swoją wargę spomiędzy zębów, słabo się uśmiechając - Możemy porozmawiać?
Obrzuciłem
klatkę podejrzanym wzrokiem szukając jakichkolwiek nadprzyrodzonych
kreatur lub zjawisk, które mogłyby być za to odpowiedzialne, lecz nic
nie przykuło mojej uwagi.
- Bo jeśli przeszkadzam to .. to ja pój...
Zrobiłem
krok w głąb mieszkania bez słowa uchylając jej drzwi. Szatynka
niepewnie przekroczyła próg mieszkania, zdejmując czapkę i rozpinając
płaszcz. Ja w tym czasie na powrót zamknąłem drzwi. Odwróciłem się w
stronę dziewczyny, bacznie się jej przyglądając. Ze spuszczonym wzrokiem
rozbierała się. Zrobiłem krok do niej i pomogłem ściągnąć wierzchnie
okrycie z jej ramion, a następnie zawiesiłem na wieszaku.
- Przepraszam, że bez zapowiedzi, i że o tak później porze..
-
Nic się nie stało - uciąłem szybko, może trochę zbyt szorstko, bo
dziewczyna smutna spuściła wzrok. Gestem ręki wskazałem jej, aby weszła w
głąb mieszkania. - Napijesz się czegoś? - Ann dreptając koło mnie
pokiwała delikatnie głową - Herbata?
Znów
kiwnięcie głową. Nie żebym był jakimś miłośnikiem paplających bab, ale
Adriana mogła by choć trochę postarać się mówić. Zastanawiało mnie o
czym chciała ze mną porozmawiać. Bo co mogło być tak nie cierpiące
zwłoki, że przyszła tu sama o dość późnej porze? Tego tak się bała? Czy
może mnie?
Kiedy szatynka nie pewnie usiadła na krześle
barowym przy wyspie w kuchni, ja nastawiłem wodę na herbatę. W ciszy
przygotowywałem napoje jednocześnie kątem oka spoglądałem na dziewczynę.
Właśnie naciągała rękawy sweterka wyżej na dłonie i nerwowo bawiła się
palcami. Jej rozbiegany wzrok obrzucał niepewnie każdy element
pomieszczenia. Wszędzie byle nie na mnie. Po pomieszczeniu rozniósł się
przyjemny aromat herbaty. Odwróciłem się do Ann, stawiając przed nią
gorący kubek. Swój dalej trzymałem w ręku, kiedy nogą przyciągnąłem
stołek dla siebie siadając naprzeciwko mojego gościa. Dziewczyna grzała
drobne dłonie na powierzchni naczynia, a ja bacznie lustrowałem jej
sylwetkę. Nie wiedząc jak zacząć palnąłem pierwszą lepszą rzecz. No bo
jak nie wie się o czym rozmawiać, to zawsze zaczyna się od pogody co
nie?
- Zimno na dworze ? - brązowooka znów pokiwała głową,
gdy ja już miałem dodać niemiłą uwagę o jej beznadziejnych funkcjach
kontaktowych dodała cicho 'bardzo'. Nie było to satysfakcjonujące, ale
lepsze niż cisza - Zmarzłaś? - nie mogąc się powstrzymać delikatnie
musnąłem jej palce swoimi. Szatynka lekko odskoczyła na ten dotyk, a ja
od razu cofnąłem dłoń - Tak więc o czym chciałaś porozmawiać?
-
Niall weźmiesz mnie za kompletną wariatkę, jeśli już mnie nie masz, a
nawet nie wiem jak to powiedzieć, ja.. - dziewczyna przymknęła powieki
intensywnie się nad czymś zastanawiając - Nie potrzebnie przychodziłam,
powinnam już iść...
Ann zsunęła się ze stołka nawet nie
patrząc na mnie. Nie wiem czemu, ale obawy ogarnęły mój umysł. Nie mogę
tego tak po prostu zostawić. Nim dziewczyna zdążyła opuścić kuchnię
stanąłem jej na drodze w skutek czego Ann wpadła na moja klatkę
piersiową. Podniosła swoje brązowe spojrzenie na mnie mrucząc ciche
'przepraszam', gdy ja bałem się nawiązać kontakt wzrokowy. Nie jestem
pewny czy dam radę nad sobą panować. Mimo wszystkich zakazów jakie przed
sobą stawiałem, zrobiłem to. Jej delikatne oblicze skanowało moje.
Ciemne oczy dziewczyny zgrabnie prześlizgiwały się z moich oczu przez
linię szczęki do delikatnie rozchylonych ust, na dłuższą chwilę
zatrzymując się przy wargach. Ann przygryzła swoją wargę, a ja czułem
silny ucisk w gardle. HORAN NAWET NIE WAŻ SIĘ ROBIĆ TEGO! Ostatkiem
samokontroli (o ile o takowej można mówić przy Ann) nie rzuciłem się na
nią brutalnie miażdżąc jej perfekcyjnych ust, swoimi. Uśmiechnąłem się
delikatnie. Dziewczyna orientując się, że się jej przyglądam, odwróciła
wzrok zawstydzona. Robiąc krok do tyłu jej delikatny słodki zapach
stracił na intensywności, a ciepło ciała zniknęło. Tak desperacko jego
pragnąłem. Ale jestem pierdolonym masochistą i za każdym razem, gdy Ann
jest w moich ramionach nie jestem w stanie zrobić nic więcej jak zamknąć
ją w silnym uścisku, całować, a potem wyczyścić pamięć oraz katować się
wspomnieniami.
Ale brutalna rzeczywistość mnie stawiała na nogi. Nigdy nie dała o sobie zapomnieć.
-
Ann po pierwsze co ci do jasnej cholery strzeliło do głowy, żeby tłuc
się tu do mnie o tak późnej porze?! Za mało masz ostatnio wrażeń? Mogłaś
zadzwonić, przyjechałbym.
- Nie odbierasz ode mnie telefonów.
Oł, to zabolało. Brutalna prawda.
- No dobra, ale jestem teraz tu i nie pozwolę ci narażać się na bezsensowne niebezpieczeństwo.
- Okey to odprowadzisz lub odwieziesz mnie do domu?
-
Nie. Do puki nie porozmawiamy nie wypuszczę Cię nawet z tego
pomieszczenia - odpowiedziałem stanowczo wskazując na poprzednie miejsce
szatynki.
- Wiesz, że można podciągnąć to do przetrzymywania
i porwania? - dziewczyna uniosła brew, wpatrując się we mnie pytającym
wzrokiem.
- Do przetrzymywania, tak wiem i nie obchodzi mnie
to - delikatne objąłem Ann ramieniem prowadząc ją na poprzednie miejsce -
Tak więc, o czym chciałaś porozmawiać, a potem uciec? Mam nadzieję, że
nie przede mną...
- Nie, a w zasadzie... bo od kiedy... -
szatynka wydukała nieskładnie potrząsając głową, tak jakby chciała
zaprzeczyć sama sobie - Uh, błagam powiedz, że byliśmy wczoraj w tym
klubie? - zatkało mnie. Jak mogła to pamiętać?! Przecież Zayn wyczyścił
ci pamięć, przecież.. No nie możesz tego pamiętać. Wytrzeszczyłem oczy
patrząc na kruchą sylwetkę przede mną - Niall błagam, powiedz coś..
Niall?
Widziałem jak zbiera jej się na płacz. Jak bardzo
stara się być silna i nie pozwolić wypłynąć im na wierzch. Adriana
spuściła nisko wzrok, szukając czegoś w kieszeni. Chwilę potem w drobnej
rączce trzymała mój liścik, który jej zostawiłem.
- Niall
powiedz, to ty to napisałeś, czy to tylko jakiś mój kolejny głupi wybryk
przez sen? A w sumie koszmar? Mam teraz ich tak wiele. Ja.. ja... ja
już nie wiem co jest.. Ja się gubię..
Nic nie mówiąc
przyciągnąłem dziewczynę mocno do siebie, zamykając w mocnym uścisku.
Wtuliłem twarz w ciemne loki mocno zaciskając powieki. Ann trzęsąc się
histerycznie płakała w moje ramie, trzymając mnie z całych sił jakbym
miał się zaraz rozpłynąć.
- Niall czy ja oszalałam ? Błagam odezwij się..
Nie byłem w stanie nic powiedzieć. No bo co ja mam niby mówić?
-
Ann nie oszalałaś, ja napisałem ten liścik i nie powinienem tego robić -
objąłem jej zapłakaną twarzyczkę w swoje duże dłonie, a kiedy spotkałem
jej niezrozumienie kontynuowałem - To jest najlepszy dowód na to, że
zadając się ze mną będziesz mieć same kłopoty - kciukiem ścierałem
ciągle płynące łzy z policzków Ann - Księżniczko, nie płacz, proszę -
starałem się ją uspokoić przemawiając jak najmiększym głosem - Te
mgliste wspomnienia to przez to, że miałaś je zapomnieć...
- A koszmary i te dziwne odruchy ciała ii... i .. - dukała starając się wszystko zrozumieć.
-
To reakcja twojego organizmu na toksynę z drinków. Za kilka godzin
powinna przestać działać, wszystko wróci do normy. Okey? - patrzyłem w
jej nieobecne głębokie spojrzenie. - Już nie będziesz płakać?
Dziewczyna tylko pokiwała głową, uspokajając się trochę.
- Co się działo wczoraj?
-
Troszkę się upiliśmy, tańczyliśmy ze sobą i.. - zawiesiłem się niepewny
czy powinienem kontynuować - I skończyło się na tym, że nie mogliśmy
się od siebie odkleić - odchrząknąłem nie bardzo wiedząc jak się teraz
zachować. Cholera jasna, dlaczego to tak na mnie działa?! Spuściłem
wzrok, nie miałem gdzie go podziać - Jeśli masz zamiar znów podejrzewać
mnie za wykorzystanie seksualne, to tak jak kiedyś mówiłem nie sypiam z
nie do końca trzeźwymi dziewczynami, więc nie, nie spaliś..
Nie
dane było mi skończyć zdania, kiedy poczułem miękkie wargi idealnie
wpasowujące się w moje. Nie czekając ani chwili oddałem delikatny
pocałunek. Zjechałem ręką na kark dziewczyny, a drugą ręką oplotłem ją w
tali, przytrzymując ją przy sobie tak, aby mi nie uciekła. Pokusą było
dodać 'już nigdy', ale wiedziałem jak bardzo to jest nierealne.
Mimo,
że pocałunek był pełen goryczy, bólu i wzajemnego pragnienia był jednym
z lepszych jakie kiedykolwiek dane było mi przeżyć. Mało dyskretne
odchrząknięcie przerwało nam. Ann natychmiast oderwała się ode mnie,
lekko chowając się za moją sylwetką. Nasz wzrok w tym samym momencie
powędrował na dwóch wysokich mężczyzn w czerni. Harry i Zayn. Cóż za
piękne spóźnienie.
_________________________________________________________________
Adriana
Ściskałam
Nialla za ramię wystraszona nagłą obecnością osób trzecich w
pomieszczeniu. Wysocy dwaj mężczyźni stali bezczelnie się uśmiechając i
gapiąc w naszą stronę. Czułam jak na mojej twarzy wylewa się szkarłatny
rumieniec. Mój boże, przyłapana, w dodatku nie mam pojęcia czemu to
zrobiłam!!
- Przepraszamy, nie chcieliśmy przeszkadzać - odezwał się Mulat zawadiacko uśmiechając się w stronę kolegi.
-
Ależ nie przeszkadzajcie sobie słoneczka! - zaśmiał się lokowaty, a
jego zielone oczy rozbłysły - Wy się nami nie przejmujcie! My grzecznie
usiądziemy w salonie na kanapie i poczekamy.
Skrzywiłam się
na te słowa jeszcze bardziej się zawstydzając. Wtuliłam się w ramie
Nialla. Starając się poukładać nowe informacje. Wszystko przelewało się w
mojej głowie lecz w obecności ust niebieskookiego, jego słodkim
oddechu, ciepłu ciała, traciło na znaczeniu. Czułam jak moje wszystkie
zmartwienia odchodzą gdzieś na dalszy plan, a ja doznaje błogiego
ukojenia. Tak jakby nic już nie mogło się stać złego. Byłam bezpieczna.
Przy nim...
- Idioci - Niall sykną wyrywając mnie z
zamyślenia. Złapał mnie za rękę splatając nasze palce i zaciągnął bliżej
mężczyzn. Co, zaraz, nie! - Wiecie, że nienawidzę kiedy się
spóźniacie?!?
- Oh, Nialler - lokowaty machnął
ręką teatralnie wywracając oczami - Ale mamy to o co prosiłeś - machnął
przed nami brązową teczką, którą dopiero teraz zauważyłam.
-
Świetnie, wręcz fenomenalnie - Niall pisnął sarkastycznie - Teraz Zayn,
muszę cię poprosić na słówko - skinął porozumiewawczo w stronę Mulata i
zwrócił się do mnie - Poczekasz chwilkę? ...ymmm Harry to kompletny
idiota, nic ci nie zrobi, okk? - blondyn mówił to wskazując kciukiem na
zielonookiego.
Kiwnęłam głową niechętnie wyplatając swoje palce z Nialla. I spoglądając niepewnie na jego plecy.
- Hej! - Harry nagle pisnął - Jaki idiota co Horan?!
- Ymmm? Spóźniony zapłon? - zaśmiał się Zayn.
-
Dupki, nigdy was nie lubiłem - loczkowaty tupnął nogą jak obrażona
dziewczynka, spoglądając na mnie dodał - No co? Nawet nie wiesz jacy oni
potrafią być okropni!
Uśmiechając się pod nosem usiadłam na
krześle barowym i zajęłam się swoją już lekko zimną herbatą. Popijałam
powoli, kiedy Harry postanowił się przysiąść jednocześnie pijąc ciecz z
kubka Nialla.
- Tak więc powiedz jak to tam
jest z tobą i Niallerkiem? hymmm? - zakrztusiłam się piciem, kiedy
usłyszałam słowa Harryego. Lecz on nic sobie z tego nie zrobił,
uśmiechając się ciepło przy czym ukazał swoje słodkie dołeczki - Bo
wiesz, wyglądaliście na takich co nie mogą się od siebie odkleić. No już
nie pierwszy raz.
- Jak to nie pierwszy raz? - zaintrygował mnie.
-
Oh, no wiesz też byłem wczoraj w kubie, zalany w trzy dupy i szczerze
powiedziawszy nie pamiętałem, że jesteś taka słodziutka i piękniutka.
- Ymm dziękuję? Chyba...
Harry
zaśmiał się kiwając głową, a ja zdenerwowana nie wiedziałam jak
zachować się w jego towarzystwie. Miał w sobie coś takiego jak Niall. Tą
aurę dominatora, pewność siebie, arogancki uśmieszek i przede wszystkim
- tajemniczość. Ciężko było cokolwiek wyczytać z blondyna, jak i jego
przyjaciół. Jeszcze przez jakieś 5 minut rozmawiałam z Harrym co w sumie
ograniczało się do odrzucania sprośnych podtekstów, czy ciągłego
zawstydzania mnie, kiedy do pokoju wkroczył Niall z Zaynem.
- Mam nadzieję, że wszystko ok? - Irlandczyk skanował podejrzliwym wzrokiem szatyna.
- Nie ostrzegałeś, że jest zboczony.
- Zboczony? - zaśmiał się Zayn.
- No na przykład jest ciekawy ile razy doszłam.
Zayn
przestał się śmiać i z powagą spojrzał na przyjaciela. Niall uniósł
brew w geście dezaprobaty w stronę Harryego. Sam zainteresowany rozłożył
ręce na blacie i wypowiedział nie me 'no co?'.
- Co odpowiedziałaś? - Niall przeniósł teraz wzrok na mnie.
- Jeszcze nic.
- Pięć, teraz odwal się Harold.
- Czemu kłamiesz? - z niezrozumiałym grymasem, obróciłam się w stronę chłopaka, towarzyszyły temu ciche śmiechy- Było sześć.
Teraz
to Harry zakrztusił się herbatą, a Niall uśmiechał się szeroko. Zayn
miał napad opętanego śmiechu pokładając się na pobliskiej ścianie.
-
No dobra koniec tego dobrego Harry, masz to co chciałeś, Zayn do roboty
- ściągnęłam brwi w niezrozumieniu lecz zanim zdążyłam się o cokolwiek
zapytać poczułam miękkie usta Nialla w przelotnym pocałunku -
Przepraszam Księżniczko - wyszeptał wprost do moich warg.
Potem mój wzrok trafił na ciemne oczy Mulata i wszystko się rozpłynęło.
__________________________________________________________________________
Tak więc mamy Rozdział 11!
Przepraszam, że rozdziały pojawiają się tak rzadko ale mam bardzo dużo zajęć i najzwyczajniej w świecie nie mam czasu :C
Kolejna rzecz! Dziękuję za wszystkie życzenia pod ostatnim rozdziałem <3 Jesteście wspaniali! Ktoś zapytał się ile wiosen mi minęło... Aż wstyd się przyznawać ale 18 rok mi poszedł :O xx
Następnie to NIE JEST TŁUMACZENIE! To jest moje autorskie fanfiction :) xx
Ostatnia i najważniejsza! Dodałam zakładkę z 'Przypisami' znajdziecie tam wszystkie niezbędne informacje o ff jego bohaterach miejscach akcji i wiele, wiele więcej :3 Jeśli jakieś informacje jeszcze nie są uzupełnione spokojnie jeszcze to zrobię z czasem! (jak tylko będę mieć więcej czasu ;D )
Jeśli ktoś chce się wpisać do informowanych lista dalej jest otwarta a zgłoszenia przyjmowane są tu --> KLIK
Ahhhh ja 'ogarnięta' zapomniałabym! Mówiłam, że Was kocham?? Nie to teraz mówię!! Chciałam wam w zeszłym tygodniu podziękować za 12tyś. wyświetleń ale dziś dobijacie prawie 14tyś. więc tyle miłości ile ja mam dla was nie ma nikt!! <33
Domi:
P.S.: Jak nowy wygląd bloga?? :3 xx
Lots of love,
Adela
__________________________________________________________________________
Tak więc mamy Rozdział 11!
Przepraszam, że rozdziały pojawiają się tak rzadko ale mam bardzo dużo zajęć i najzwyczajniej w świecie nie mam czasu :C
Kolejna rzecz! Dziękuję za wszystkie życzenia pod ostatnim rozdziałem <3 Jesteście wspaniali! Ktoś zapytał się ile wiosen mi minęło... Aż wstyd się przyznawać ale 18 rok mi poszedł :O xx
Następnie to NIE JEST TŁUMACZENIE! To jest moje autorskie fanfiction :) xx
Ostatnia i najważniejsza! Dodałam zakładkę z 'Przypisami' znajdziecie tam wszystkie niezbędne informacje o ff jego bohaterach miejscach akcji i wiele, wiele więcej :3 Jeśli jakieś informacje jeszcze nie są uzupełnione spokojnie jeszcze to zrobię z czasem! (jak tylko będę mieć więcej czasu ;D )
Jeśli ktoś chce się wpisać do informowanych lista dalej jest otwarta a zgłoszenia przyjmowane są tu --> KLIK
Ahhhh ja 'ogarnięta' zapomniałabym! Mówiłam, że Was kocham?? Nie to teraz mówię!! Chciałam wam w zeszłym tygodniu podziękować za 12tyś. wyświetleń ale dziś dobijacie prawie 14tyś. więc tyle miłości ile ja mam dla was nie ma nikt!! <33
Domi:
Ej no... ja
nie wiem. Już było dobrze w chuj... Taki cudowny pocałunek, a oni znów
wymazują jej pamięć? Matko! A ja już głupia miałam nadzieję, że będzie
dobrze. No nic jak będę miała zawał to pamiętaj, że to tylko i wyłącznie
Twoja wina! A! I dopadnę Cię w sobotę i wtedy pozabijam za to, że
zabierasz Ann wspomnienia! Z takimi emocjami to ja się pierwszy raz
spotykam w fanfic'ku!
Czekamy na kolejny rozdział :D
P.S.: Jak nowy wygląd bloga?? :3 xx
Lots of love,
Adela
Subskrybuj:
Posty (Atom)