13 lip 2014

Rozdział 17

Obudziłem się od lekkiego powiewu wiatru. Smagany przyjemnym przebudzeniem otworzyłem oczy, aby ujrzeć szare niebo. Szum morza delikatnie roznosił się po pustkowiu, na którym się znajdowałem. Poczułem jak ciepło u mojego boku nieznacznie porusza się, mocniej się wtulając. Ospale przeniosłem wzrok, aby spojrzeć na śpiące oblicze Ann. Dziewczyna słodko spała na moim ramieniu. Odruchowo zacisnąłem objęcia zmniejszając i tak już nie istniejący dystans pomiędzy nami.
Przesunąłem wzrokiem po okolicy. Fale leniwie odbijały się od brzegu, piasek lekko połyskiwał w niewielu prześwitach słońca zza pochmurnego nieba. A różnorodne trawy i krzaki rosnące na wydmach niedaleko nas, poruszały się nieznacznie w rytm nadawany przez wiatr. W dali stał drewniany domek porośnięty pnącymi się roślinami.
Spokój niezmącony niczyją obecnością mnie nużył. Nie chcąc walczyć z tym uczuciem ułożyłem brodę na czubku głowy szatynki oraz utuliłem nas do snu. Kiedy byłem już na granicy słodkiego snu cichy szept wyrwał mnie z błogiego stanu.
- Niall... - raptownie podniosłem wzrok na właścicielkę głosu. Lilith. Kurwa. Mać. Wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego - Niall spójrz.
Blondyneczka smutno wskazała na dziewczynę, którą trzymałem w objęciach. Zaniepokojony przeniosłem wzrok na Ann. A to co zobaczyłem tylko i wyłącznie zmroziło mi krew w żyłach. Jasna twarz dziewczyny była bledsza niż zwykle, wręcz robiła się przeźroczysta. Malutkie pęknięcia jak na porcelanie pojawiały się z pod jej przymkniętych powiek rozpościerając się coraz to brutalniej po całej twarzy i szyi. W panice starałem wybudzić dziewczynę, potrząsając ją lekko za ramiona. Lecz kiedy szatynka otworzyła oczy, moje najgorsze obawy potwierdziły się. Jej oczy były nieobecne i całe zaszyte nieprzeniknioną czernią. Jej twarz wraz z pęknięciami zaczęła się kruszyć i rozsypywać jak piasek. Drobinki unoszone przez wiatr przemykały przez moje palce. Ulotne, zwiewne, nie osiągalne. Nie mogłem tego powstrzymać. Chwilę potem po osobie, na której tak mi zależało już nic nie było. Tak jakby nigdy nie istniała. Nawet nie wiem, kiedy krzyczałem, płakałem, uderzałem wściekły pięściami w piasek, gdzie jeszcze chwilę temu leżała dziewczyna. Moje ciało przeszywały niezwykle silne strumienie żalu, rozpaczy, goryczy. Jedyna rzecz, o którą się modliłem, żeby nie została mi odebrana - odeszła. W ułamku sekundy zerwałem się na równe nogi.
- To jeszcze nie koniec! Nie wierzę! - wydarłem się w pustą przestrzeń. Lilith już dawno gdzieś zniknęła - Wiem, że ona jest gdzieś tam! Ona żyje!
W chwili wypowiedzenia tych słów, mój wzrok padł na starą chatę. Rzuciłem się w jej stronę. Miałem dziwne przeczucie, że jeśli dostanę się tam wszystkie te koszmary znikną. Adriana będzie żywa i to wszystko okaże się jakąś kolejną senną marą. Lecz jak na złość wszystko stało mi na przekór. Zerwał się porywisty wiatr, a w oddali słyszałem odgłosy nadchodzącej burzy. Burzy, która równie dobrze mogła nieść ze sobą sztorm.
- Niall stój - Lilith zmaterializowała się u mego boku - Nie idź tam ...
Nie słuchałem jej. Nie chciałem. Za wszelką cenę musiałem odzyskać to co utraciłem. Biegłem potykając się o własne nogi. Stopy grzęzły mi w lepkim piachu. Morska bryza odbijała mi się od twarzy. Nieprzyjemne dreszcze przeszywały moje zziębnięte ciało. W oddali słychać było pierwsze grzmoty.
Wpadłem do środka domku ciężko dysząc. Naprzeciw drzwi na bordowej kanapie siedziała Ann w białej sukience razem ze swoją mamą w czarnych rzeczach. Kobieta świdrowała mnie wzrokiem, kładąc dłoń na ramieniu córki. Na środkowym palcu miała sygnet z jakimś herbem. Takim samym jak na miedzianym kielichu, który trzymała Adriana.
Ściągnąłem brwi w konsternacji. Stałem tam totalnie osłupiały, kiedy moja klatka piersiowa ciężko opadała i podnosiła się.
- Ann..? - wyszeptałem, bojąc się zmącić ciszę panującą wokoło.
Dziewczyna smutno się uśmiechnęła do mnie. Jej usta ułożyły się w nieme przepraszam. Nie byłem pewny za co mnie przeprasza. Zdezorientowany zrobiłem krok na przód. I to chyba była najgorsza moja decyzja, ponieważ drzwi z trzaskiem zamknęły się za mną. Za moimi plecami z mroku pokoju wyłoniła się postać ojca Ann. W ręku trzymał ostry sztylet.
- Matthew zabij go! - krzyk pani Craven rozdarł cisze, łącząc się z grzmotami zza okna.
Odruchowo odwróciłem się do źródła głosu. Pani Craven stała tak jakby w każdej chwili miała zaatakować.
Usłyszałem ruch za sobą, a chwilę potem poczułem lodowaty dreszcz rozchodzący się po całym moim ciele. Ostatnie co widziałem to sztylet wystający z mojej klatki.

Raptownie wynurzyłem się spod lodowatej tafli wody. Łapałem spazmatyczne oddechy starając się uspokoić mój organizm. Byłem w swojej wannie, w swojej łazience, w swoim mieszkaniu. Powoli rozluźniłem mięśnie. Byłem bezpieczny, a to był tylko kolejny zły koszmar.
Zakręciłem kurek, z którego nadal leciała woda zalewając łazienkę. Wygrzebałem się z wanny, odtykając ujście wody. Kiedy poziom jej zaczął się zmniejszać, mozolnie powlokłem się do pokoju. Po drodze zrzuciłem wszystkie mokre rzeczy. Z garderoby wybrałem jakieś ciepłe dresy.
Ciężko westchnąłem, klnąc siarczyście pod nosem i zacząłem ogarniać bałagan. Po odwaleniu roboty udałem się do salonu. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zastałem tam rozwalonego na kanapie Louisa.
- Stary wyglądasz jak gówno - chłopak skwitował mój marny wygląd, uprzednio taksując mnie surowym wzrokiem.
- Kochany Lou, zawsze można liczyć na kilka pokrzepiających słów od ciebie - odparłem markotnie, wykrzywiając usta w sztucznym uśmiechu nawet tego nie ukrywając.
Szatyn uśmiechnął się głupawo, unosząc jedną brew.
- Zawsze do usług - po pomieszczeniu rozniósł się nasz śmiech - No dobra, koniec tego dobrego, rób herbatę.
Westchnąłem ciężko, potulnie robiąc dwie herbaty. Odrobina ciepłego napoju dobrze mi zrobi.
- Tak więc pewnie zastanawiasz się co tu robię - Lou zaczął niepewnie przysiadając na stołku kuchennym.
- Nie, nie bardzo.
- Nie? - chłopak zdziwił się, unosząc brwi.
- Opierdalasz się, kiedy ja zapierdalałem w pokoju obok - skwitowałem, burmusząc się.
- Oj tam - niebieskooki wzruszył ramionami - Powiedzmy, że w ten sposób uczę cię samodzielności.
- Louis mieszkam sam odkąd skończyłem dwadzieścia lat. Niech pomyślę... Ah no tak! To było jakieś osiemdziesiąt lat temu!!
- Pffff.. Uczymy się przez całe życie - Tomo zbagatelizował moje słowa - Lepiej mi powiedz o co chodzi z tą jakąś tam dziewczyną..Anastazją??..Anną.?
- Adrianą.
- No, no właśnie! Bo wszyscy wydają się być wtajemniczeni tylko nie ja. Kim jest ta Anastazja?
Westchnąłem ciężko stawiając kubek z cieczą przed bratem. Kiedy ten popijał ciepły napój, ja kontynuowałem.
- Nie Anastazja, tylko Adriana. Adriana Craven.
Kiedy tylko chłopak usłyszał ostatnie dwa słowa wypluł zawartość swojej paszczy wprost na mnie.
- LOUIS! - ryknąłem niezadowolony. Ręką ścierając ciecz z twarzy.
- Cra.. Co?! Czy cię do końca popierdoliło? - Lou machał rękami w powietrzu, aby dodać dramatyzmu swoim słowom - Dziecko! Cravenowie, Zolum i Dolum to najstarsze rody łowieckie! Do niedawna byli jeszcze Wilsonowie, ale ostatni potomkowie tego rodu co do jednego zostali zamordowani przez Prastarych.
- Prastarych? - zdziwiłem się.
- Jedne z pierwszych demonów! Do nich między innymi należy Sangins.
- Nie wiedziałem - odparłem szczerze na co Louis przewrócił oczami zirytowany.
- No, bo gdybyś odpierdolił swoją służbę wojskową u ojca, to byś wiedział. A nie, teraz musimy się użerać z pościgiem za tobą.
- Coś jeszcze powinienem wiedzieć w tej sprawie?
- Nie no jebłem! - satyn wyszczerzył na mnie oczy - Serio nic o tym nie wiesz ?
Kiedy chłopak zobaczył moją zmieszaną minę i krótkie zaprzeczenie machnięciem głową, kontynuował.
- Jak wiesz kiedyś Prastarych była siódemka. Ziemia, woda, ogień, powietrze, ciemność, krew i życie. Odpowiednio z irlandzkiego Ziemia - Cré, z greki Woda - Vερό (czyt. Nero), Ogień z hindi - Aga, Powietrze z japońskiego - Kuki, Ciemność z angielszczyzny - Darkness, Krew z łaciny - Sangins no i z azerskiego Życie - Həyat. Byli oni pierwszymi demonami jakie kiedykolwiek chodziły po piekle.
Przez ich wysoki status, demony te pozwalały sobie na duże nagięcia paktów. Paktów podpisanych z innymi kreaturami nocy, z czarownicami czy szamanami, a przede wszystkim z przedstawicielami rasy ludzkiej z łowcami. Jak pewnie się domyślasz inne ciemne twory nocy ze strachu przed demonami w ciszy przebolały ich przewinienia, zaś łowcy w współpracy z czarownicami postanowili przerwać milczenie oraz przywrócić dawną równowagę. Głowy głównych rodzin łowców zostały dopuszczone do tajnych narad czarownic w Salem. Tam zostały opracowane tajne taktyki zgładzenia bezkarnych istot bezcielesnych. Narady te odbyły się gdzieś kilkanaście lat przed twoimi narodzinami. Wtedy też został zgładzony pierwszy członek Prastarych - Cré. Twój ojciec niemożliwie się wkurwił. Jeden z jego najpotężniejszych demonów został zgładzony i to w dodatku przez ludzi. Mimo, że łowców naprawdę wiele kosztowało zgładzenie jednego bezcielesnego to została im rozwścieczona szóstka, chcąca zemsty za siostrę i w dodatku sam Voland, przykładny tatuś.
Zdumiony wciągnąłem ze świstem powietrze. Lou przerwał na chwilę swój monolog bu upić uprzednio zrobionej herbaty, która powoli stygła.
- Kontynuować? - utwierdzony moim skinieniem chłopak zaczął mówić dalej - Jak wiesz na kogoś musiała spaść odpowiedzialność zabicia Cré. Pech chciał, że padło na Wilsonów. Lecz oprócz winy śmierci demona, padła na nich odpowiedzialność za zaczęcie tej rzezi. Wilsonowie dostali etykietkę początku zagłady Prastarych. Oczywiście towarzyszyły temu plotki - niebieskooki wywrócił oczami, klnąc coś pod nosem - Pogłoski mówiły, że oni jako jedyni mają broń i sposób na zamordowanie najpotężniejszych kreatur nocy. Więc wszyscy którym Prastarzy zaszli za skórę, a muszę dodać, że było ich wielu, przychodzili do nich aby poznać sekret. Jak pewnie się domyślasz były to różne sposoby wyciągania informacji - przy ostatnich słowach Louis zrobił cudzysłów w powietrzu - Wiele członków rodu nie przeżyło tych tak zwanych ''sposobów'' przez co ich rodzina została mocno zdziesiątkowana, lecz tajemnica dalej była bezpieczna. Oczywiście gniew przykładnego tatusia musiał mieć ujście i dał wolną rękę Prastarym w sprawie łowców, zrywając z nimi pakt. I tu poniesione były kolejne ofiary lecz najgłośniejszą z nich był kolejny zgładzony demon Həyat. Lecz wraz z jego śmiercią wypłynął rąbek tajemnicy łowców. A mianowicie hybrydy.
Moje oczy mało co nie wypadły mi z oczodołów, kiedy usłyszałem ostatnie słowa brata.
- Co..? Ja..jak to?!
- No co? Myślałeś, że jesteś pierwszy? - Lou prychnął pod nosem - Łowcy zmieszali swoją linię krwi z rodowodem czarownic, przez co łowcy nabrali nowych zdolności. Minusem tego było to, że nie mogli uprawiać magi, lecz nadal dawało to korzyści fizyczno-psychiczne których nie posiadał człowiek. Ta nowina szybko się rozeszła po świecie. Lecz tak szybko jak ona się rozeszła tak szybko się okazało, że do stworzenia hybryd są zdolne tylko czarownice, wampiry i demony z nieodłącznym pionierem człowiekiem. Od razu mówię, że czarownice bardzo szybko wycofały się z tego ponieważ ich hybrydy traciły. Nie były tak potężne jak ci z czystej krwi. Na wampirach przeprowadzono masakrę, bo okazało się, że po ludziach dziedziczyły śmiertelność. W dodatku bardzo ciężko jest im zapłodnić kobietę ze względu na obumieranie ciała, więc tylko Świeżaki mogły tego dokonać, ale ze względu braku samokontroli bardzo często rozszarpywali potencjalne nosicielki potomków. Za to demony okazały się idealnymi kreatorami. Tak powstałeś ty. Twój ojciec szybko się przekonał o mocy jaką w sobie masz i wydał nakaz zabicia wszystkich demonicznych hybryd, które nie pochodzą od Prastarych bądź jego. Tym sposobem zostałeś tylko ty, ponieważ Prastarzy brzydzą się hybrydami ze względu, iż one przyniosły im zagładę.
- Ale to wszystko jest popieprzone - opadłem ciężko na stołek. Z niedowierzaniem patrzyłem na mojego brata, przecząco kręcąc głową.
- Nigdy nie zastanawiałeś się czemu się wychowywałeś w Irlandii, a nie w piekle i czemu my jako twoi opiekunowie zostaliśmy ''stworzeni'', a nie przeobrażeni?
- Znaczy myślałem, że zostaliście stworzeni, bo tak jesteście potężniejsi...
- To po części też prawda - przytaknął Lou.
- ... ale nie miałem pojęcia, że coś jeszcze się za tym kryje.
- Od razu obalam mit, że Voland wybrał dzieciństwo na ziemi dla tego, że piekło jest nie odpowiednie dla dzieci. Gówno prawda. Miał to głęboko w poważaniu. To ze względu na Cré. Na pamiątkę po niej oraz żeby źródło jej mocy, z niewiadomych przyczyn była związana z akurat tą ziemią wpłynęła na twoją moc. Stała się silniejsza i takie tam brednie. Bla, bla, bla - Lou arogancko machnął ręką w powietrzu wywracając oczami - Przy okazji Irlandia stała się skupiskiem największej ilości ciemnych stworzeń. No i też wpłynęło to na zmianę jej nazwy z Hibernia na Ireland. Z tego co pewnie wiesz ire to inaczej gniew, land to ziemia, czyli gniewna ziemia. No i tak przechodzimy do powodu stworzenia ciebie! Moja ulubiona część - szatyn klasnął radośnie w ręce.
- Louis jak chcesz powiedzieć coś co pogorszy moje i tak nędzne samopoczucie pomiń ten fragment.
- Oj spokojnie, byłeś planowany - niebieskooki machnął ręką uciszająco i kontynuował soją opowieść - Tak więc po tym jak poszła plotka o śmierci Həyat i możliwości powstania hybryd, twój ojciec postanowił się ciebie dorobić. Przede wszystkim ze strachu przed łowcami, bo było wiadome, że nie poprzestaną na dwóch Prastarych, a nawet będą chcieli dobrać się do samego Pana ciemności. No gdyby się mu dobrali do tyłka jestem pewny, że zgładziłby ich lecz wtedy rozpętałaby się wojna z niebem za zaistniałe masakry na ludziach. Sam wiesz, że ostatnia potyczka z niebem dla Volanda skończyła się zrzuceniem z nieba, a następnie licznymi klęskami ludzkości. Chłop wolał nie ryzykować. Tak więc potrzebował tajnej broni, która byłaby w stanie stanąć do walki z łowcami i tak o to powstałeś ty.
- Pocieszające - mruknąłem niezadowolony.
- Czekaj, czekaj dochodzimy do najciekawszej części! - Lou pochylił się w moją stronę wyraźnie zaintrygowany snutą przez niego opowieścią - Łowcy dowiedzieli się o tobie! Oczywiście to krzyżowało im plany. Lecz kiedy wiedzieli, że na razie nie jesteś zdolny do walki, bo bądźmy szczerzy robiłeś pod siebie i nie umiałeś stać..
- LOUIS!
- ... oj dobra, dobra. Jeszcze byłeś w brzuchu matki - szatyn uśmiechnął się figlarnie, po czym ciągnął dalej wątek - Łowcy postanowili przeprowadzić kolejny atak na Prastarych mając nadzieję, że z nimi będzie właśnie twoja matka w ciąży. No i skubańcy mieli rację. Śmierć poniósł Nero, który skrycie podkochiwał się w twojej matce. Przez to odziedziczyłeś trochę jego mocy i masz błękitne oczy. No ale ten zamach nie mógł przejść bez reakcji twojego ojca. Jednym słowem wściekł się i dokończył swój projekt na cześć Həyata, a mianowicie nas. Mam na myśli mnie, Liama, Harrego i Zayna. Postanowił, że będziemy twoimi opiekunami, obrońcami oraz nauczycielami. Choć z tym ostatnim to nieźle dupy daliśmy - Lou zawiesił się spoglądając w sufit jednocześnie wyginając usta w niezadowolonym grymasie cmokając cicho.
Ciężko wzdychając wywróciłem oczami. Zawiecha szatyna zaczęła się ciągnąć, kiedy ja uporczywie czekałem na ciąg dalszy historii. Postanowiłem przywrócić go do rzeczywistości chrząknięciem. Szatyn potrząsnął głową wracając myślami stamtąd gdzie chuj wie go wywiało i mamrocząc pod nosem wznowił swój monolog.
- Na czym to ja ... - w zamyśleniu upił łyk zimnej już herbaty - AHA! No tak powstaliśmy my i w piątkę zostaliśmy zesłani do domu nad Lough Ennel. W czasie kiedy my ''wychowywaliśmy'' cię, dochodziło do kolejnych sporów między łowcami a demonami. Potem cała sytuacja przycichła. Prastarzy nabrali pokory i chowali się po całym świecie przed łowcami. Ci ich szukali przy okazji mając oko na ciebie. Lecz nie wchodzili w żadne potyczki do póki my cię pilnowaliśmy.
- Czemu jesteście dla nich nietykalni, kiedy inne demony są gładzone? - niegrzecznie przerwałem Tomo, zaciekawiony tym wątkiem.
- Bo nie opętaliśmy niczyich ciał tylko tkwimy w swoich, żywych. To nie daje im pretekstu zabicia nas, ponieważ nie naraziliśmy życia żadnego człowieka. Równowaga była zachowana, a jakieś ich popierdolone kodeksy honorowe im nie pozwalają na ingerencję. W dodatku często zdarzało nam się zabić parę kreatur, które chciały się dostać do ciebie. Tak zwane odwalanie brudnej roboty za nich - odparł zirytowany Lou za moje wtrącenie - Będziesz mi przerywał czy mogę mówić ?
- Nie, przepraszam - zmieszany wybąkałem pod nosem - Mów dalej.
- Tak panował względny spokój między rasami. Oczywiście dalej odbywały się polowania, ale na członków z niższych sfer na obydwu polach przeciwnych.  W potomkach rodów łowieckich przycichł gen łowczy. Mówi się, że teraz uaktywnia się on po osiągnięciu dojrzałości oraz zabiciu demona z rodowodu Prastarych bądź wyższych sfer.
- I tak została utrzymywana względna równowaga - skwitowałem.
- Względnie tak, do czasu. Jakieś ponad pięćdziesiąt lat temu jeden z prastarych - Aga. Tak to był on. Stwierdził, że sytuacja przycichła na tyle iż może wrócić do starych nawyków. Wyobraź sobie, że łowcom nie spodobało się to i postanowili temu zaradzić, jak zwykle siłą. Czujesz tą ironię? - mrukną Lou - Przeprowadzili kolejny atak na najstarszego bezcielesnego. Oczywiście z pomocą przyszli mu pozostali Prastarzy.
Niestety albo stety, łowcy byli na to przygotowani. Zastawiono bowiem pułapkę. Aga tak czy siak nie wyszedł cało z potyczki w dodatku pociągnął za sobą Kuki i Darkness. Dziewczyny zostały schwytane i uwięzione. Jedyny Sangins został na wolności. Skurczybyk jako jedyny potrafił wywinąć się łowcom. Lecz targany rozpaczą i samotnością, po cichu planował zemstę. No cóż tu taki mały pikantny szczególik. Sangins był szaleńczo i nie odwołanie zakochany w Darkness. Czy ta odwzajemniała jego uczucie, czy też nie nikt nie wiedział. No ale nasz kochany kolega oczywiście musiał iść na ratunek wybrance swojego serca. Doszło do wielkiej walki. Zginęło wiele osób, demonów, czarownic i nawet groziło to ingerencją nieba. Na szczęście obyło się bez.
Lou odetchnął, wycierając wyimaginowany pot z czoła.
- Zaraz, zaraz... - odparłem ściągając brwi skonsternowany - Jeśli to było jakieś pięćdziesiąt lat temu to dlaczego tego nie pamiętam?!
- Oh to było wtedy gdy zrazem z Zaynem i Harrym upijaliście się w trzy dupy przez miesiąc.
- Ach... - wyleciało z moich warg.
To był mój początek życia jako ''Badboy''. Jednym słowem jest to fragment a dokładnie miesiąc, którego prawie w ogóle nie pamiętam. Przez okrągły miesiąc z chłopakami nie dopuszczaliśmy do wytrzeźwienia. Potem ja ze względu na moją człowieczą stronę chorowałem przez tydzień (czytaj rzygałem dalej jak patrzyłem) no a chłopakom oczywiście nic nie dolegało, nie licząc uporczywych bólów głowy.
- No dobra, ale dla czego nic mi o tym wszystkim wcześniej nie wspomniałeś?
- Myślałem, że wiesz.
- Kiepskie wytłumaczenie Lou - odparłem naburmuszając się.
- Ciesz się, że teraz ci mówię. Inaczej za tę niewiedzę przypierdoliłbym ci w tą niewyparzoną gębę ponad stuletnią książką po łacinie i kazał czytać.
- Przepraszam, kontynuuj.
- Tak więc pod czas tego starcia wydarzyły się trzy bardzo ważne rzeczy. A mianowicie: ucieczka Kuki, uprowadzenie Darkness i podpisanie kontraktu o nietykalności obydwu stron.
- Nie rozumiem.
Lou westchnął zirytowany. Choć i tak dzisiaj wykazywał się niezwykłą jak na niego cierpliwością. Na przykład nie rzucał krzesłami wściekle wrzeszcząc, że żyje wśród idiotów.
- No więc ucieczki Kuki nie muszę ci chyba tłumaczyć. Dziewczyna zwiała i tak o to słuch po niej zaginął - Tomo szukał w moich oczach potwierdzenia, że tę część historii rozumiem. Kiedy uzyskał twierdzące kiwnięcie głową, mówił dalej - Darkness jeszcze przed podpisaniem porozumienia została wywieziona przez łowców z miejsca walki. Oczywiście przy targowaniu kontraktu Voland starał się ją odzyskać pod naciskiem Sanginsa. Ale łowcy byli nie ugięci. Użyli jej jako karty przetargowej, argumentując to, że jeśli zostanie złamany kontrakt, Darkness jak i pozostała dwójka Prastarych zostaną zabici. Voland i Sangins nie mieli wyjścia i musieli się zgodzić na ich warunki.
Lou przystopował opowiadanie, kończąc herbatę oraz machnął na mnie ręką abym zrobił mu nową. Kiedy ja w ciszy przygotowywałem napoje ten kończył monolog.
- Kontrakt mówił o nietykalności obydwu stron i jeśli takowa by dopuściła się zamachu na drugą, strona poszkodowana miała prawo egzekwować złoczyńcę według swoich praw wewnętrznych. Jeszcze był dodatkowy wpis o szczególnym immunitecie dla członków wysokich rodowodów, w tym nas - to szatyn wskazał palcem na naszą dwójkę, w domyśle jeszcze resztę chłopaków - Tak tę sprawę zostawiono. Ale to nie był koniec poszukiwań Sanginsa. On dalej szukał swojej ukochanej. Niektórzy mówią, że trochę ześwirował z tego powodu, lecz nikt nie wtrącał się w jego poszukiwania. Ponieważ ślad mocy Darkness mimo zamknięcia był dalej wyczuwalny. Nasz superbohater wędrował po całym świecie za nim. Do czasu. Jakieś niecałe dwadzieścia lat temu ślad po demonicy zaginął. Jakby się kompletnie rozpłynęła. Oczywiście Sangins wpadł w szał. Obwiniał łowców za jej śmierć. I przewidywalnym było, że postanowił się zemścić. Odwet padł na rodzinę odpowiedzialną za przetrzymywanie Darkness. Tak się złożyło, iż był to ród Wilsonów. Możesz sobie wyobrazić wściekłość jaka ogarnęła Sanginsem?! Nie dość, że ich przodkowie zapoczątkowali tą rzeź na demonach odbierając jemu większość prastarych to jeszcze miłość jego życia. I tak postanowił wybić cały ten ród. Co do jednego istnienia. Tak jakieś dwadzieścia lat temu zginęli wszyscy z rodu Wilsonów. Tylko tu pojawia się pewien haczyk. Nigdy nie znaleziono dowodu na śmierć Darkness.
- Jak to? - zaintrygowany, postawiłem kubek z gorącą cieczą przed Louisem.
- Tak to - powiedział odbierając kubek - Żadnego wybuchu mocy, żadnego ciała czy też pyłu. Nic. Kompletnie nic! Co lepsze mimo nadanemu prawu, łowcy nie wyegzekwowali kary na Sanginsie za wymordowanie rodu. Rozumiesz ?! Zero reakcji, zero odwetu.
- Może stwierdzili, że to bez sensu rozwiązywać spory przelewem krwi bo i tak do niczego nie prowadzą - zauważyłem.
- No chyba cię popierdoliło - wyśmiał mnie szatyn - Chodzą plotki, że ponoć jeden z potomków łowców, który musi być ludzkim naczyniem wchłonął demonice, a razem z nią całą jej moc. Przez to zaginął ślad Darkness. Ona nadal żyje tyle, że jest w innej ''klatce''. Ludzkiej klatce, przez co nie ma śladu po jej mocy. Krążą spekulacje, że właśnie dla tego łowcy nie egzekwowali śmierci potomków rodu Wilnsonów. Na mocy wewnętrznych kodeksów oraz porozumienia, Darkness teraz należy do łowców. No jest jeszcze jedna opinia - dodał Lou z grymasem na twarzy - Mówią, że wyegzekwowano śmierć łowców przez zamordowanie Darkness w ludzkim naczyniu. Co jest prawdopodobne bo moc wchłonięta przez ciało umiera razem z nim. Dlatego śmierć jest niemiłosiernie długa i bolesna. Lecz tu pojawia się kolejna zagadka, ponieważ na razie nie znaleźli ciała takowego naczynia,
które mogło nosić Darkness. Oraz jedno kluczowe pytanie - Czemu łowcy zatailiby usprawiedliwioną egzekucję?
- Nie mam pojęcia... - odparłem, głęboko się zastanawiając nad przedstawionymi tezami - To by nie miało sensu.
Lou uśmiechną się chytrze.
- Ponieważ takowa nigdy nie została przeprowadzona.

      _________________________________________________________________

Boooom! Zgadnijcie kto powraca z nową dawką emocji i rozdziałami ?! TAK! Wracam tu do Was. :3
Jak pewnie większość z Was wie, zaczęły się wakacje (czytaj Adela ma w końcu trochę wolnego czasu) i zamierzam nadrobić wszystkie zaległości, które pojawiły się na blogu. Postaram się napisać tak z dziesięć rozdziałów na przód i dodawać je w nie większych jak dwa tygodnie odstępach czasu. :)

Na odkupienie grzechów dodaję ten meeeegaaa długi rozdział i mam nadzieję, że meeeegaaaaa emocjonujący, bo co tu ukrywać dowiadujecie się bardzo dużo o głównych bohaterach i ich rodzinach! Tylko plizka nie padnijcie już teraz na zawał okiii..? ;) mam jeszcze dużo niespodzianek >:D
+ Zaktualizowałam zakładkę z przypisami! Zachęcam do odwiedzenia -> TU


Sprawa organizacyjna! Jest parę osób które zmieniły swoje niki na tt i niepodły zmiany w informowanych ja nie jestem w stanie teraz Was znaleźć!! Więc bardzo proszę jeśli chcecie być dalej informowani zgłoście to :)
+ zachęcam Was do ogłoszenia swoim znajomym z którymi czytacie, czy też jakoś powiązani są z opowieścią o POWROCIE DARKNESS. Takim już oficjalnym z pompą, fajerwerkami, jednorożcami i tęczą! :D Hymmm.. to było by bardzo miłe jeśli zostawilibyście po sobie ślad może jakiś kontakt na tt czy tumblr, żebym mogła na przykład odpowiedzieć na pytania bo tu na blogu nie bardzo lubię czy też nie wszyscy potem to przeczytają. tak więc co Wy na to?

Ah i ostatnia sprawa! Wiem, że bardzo dużo osób czytających Darkness ma tt i tam dzieli się swoimi emocjami oraz opiniami na ten temat. Więc co Wy na to żeby założyć specjalny tag żebyśmy mogli wszyscy dzielić się swoim fangirlingiem? Podawajcie propozycje tagów! <3

Lots of love,
Adela


20 komentarzy:

  1. #backdarkness ???? Nie wiem czy może być ale co tam xd
    Nareszcie rozdział :D myślałam że już nie dodasz xd Ale jest. Szczerze sama nie kumam tych nie których informacji na temat łowców albo tego ile teraz zostało tych demonów :P Jednak przewiduje iż ta Darkess będzie w Adranie :D Kocham <3 Czekam na nm ;*
    www.destiny-harrystylesff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże ja no niem mogę! Oddasz mi trochę swojego talentu? Adriana jest naczyniem to jest pewne

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, faktycznie wracasz z dużym rozbiegiem. Mam kilka insynuacji.. zwłaszcza co do Darkness i przez to jeszcze bardziej niecierpliwie będę czekać na kolejne rozdziały. Powodzenia w pisaniu i miłych wakacji ! xx

    A co do hasztagu to może #TDIM albo #Darkness czy coś idk.. coś się wymyśli ;)

    @xhidreamerx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ann to naczynie xd
    fajny💕
    @myprincessniall

    OdpowiedzUsuń
  5. Ann to naczynie xd
    fajny💕
    @myprincessniall

    OdpowiedzUsuń
  6. kurde no świętneee! może tak następny roździał? :* /Mii

    OdpowiedzUsuń
  7. hah :) świetnie że wróciłaś

    może po prostu #darkness ?

    Elokwentna czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  8. '-Oj spokojnie, byłeś planowany'
    hahahahahaha, to mnie rozpierdolilo xD cieszę się ze znowu wrocilas i rozdział wow! Berger than words! @Mardalenka

    OdpowiedzUsuń
  9. Warto było czekać jak zawszę <3
    Życzę weny i mam nadzieje, że nie trzeba będzie czekać tak długo na 18 rozdział:)
    Czytałam to z 5 razy i dalej fascynuje mnie ta historia Prastarych *.*
    Czekam na next <33
    @larryperfect2

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ogarniam tego rozdzialu to jest tak sam nieogarniete jak legendy wikingow :D Ale nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow
    @PolusiaLove

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie ze wrocilas i świetny rozdział trochę pogmatwany ale wart przeczytania ;)
    @DobreSerduszko

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest zajebiste!!! Chce wiecej :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Next.!!
    Więcej, dłuższych rozdziałów. Kocham jak piszesz. Trochę zajęło mi rozkminienie o co chodzi ale jest ok.

    Rozdział jak poprzedni.....GENIALNY.!!:)
    Zapraszam do mnie. Dopiero zaczęłam

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku booski.
    Czekam na następny :*
    @luv_my_hig

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć! :)

    Piszę na każdym "nowym" blogu, na który natrafiam czystym przypadkiem, więc u Ciebie, nie może być wyjątku :) Moje komentarze potrafią być chwilami bardzo chaotyczne, ale mam nadzieje, że mimo wszystko uda Ci się je rozpracować :) Cóż, życzę powodzenia! Postaram się napisać go prosto, zwięźle i na temat :)

    Zacznę od drobnych, aczkolwiek mocno rzucających się w oczy błędów. Nie myśl sobie, że pisząc ten komentarz, czytam dokładnie każdy z 17 rozdziałów :) Po prostu je przeglądam, by mieć pewność, że coś takiego naprawdę napisałaś, a nie, że sobie wymyśliłam. W porządku? :) W prologu w jednym miejscu napisałaś "nie wierzę", a następnie "nie wieżę". Pierwsza forma jest dobra, druga byłaby okej, gdybyś mówiła np. o wieży w zamku :) Dlaczego to przeoczyłaś? :) Dalej mamy rozdział 1 i zdanie: " zobaczmy co da się z Tym zrobić." Dlaczego "Tym" jest tutaj z wielkiej litery? Rozumiem, że może to być literówka, ale bez przesady... Przed kropkami, znakami zapytania, wykrzyknikami, przecinkami - nie daje się spacji. Raz piszesz dobrze, za chwilę dajesz pauzę przed nimi. Ci, Twój, Twoja itp. nie piszemy z wielkiej litery w dialogach. Te słowa z wielkich liter zapisujemy np. w listach.

    Był gdzieś jeszcze jakiś błąd, dość (według mnie) poważny, ale teraz nie umiem go znaleźć. W każdym razie mam nadzieje, że nie masz mi za złe tych wytknięć. Chciałam tylko pomóc, byś więcej nie popełniała podobnych gaf. Ja sama nie jestem żadnym specjalistą czy Bóg wie kim i robię ich mnóstwo, ale osobiście wolę, gdy ktoś mi pokazuje, bo przynajmniej wiem, na co zwrócić uwagę następnym razem :) Jeśli mogę Ci coś zasugerować, to zanim dodasz rozdział, nie śpiesz się z jego dodaniem. Po napisaniu go, odejdź na chwilę od niego. Zamknij plik, odpocznij. Po kilkuminutowej przerwie, na spokojnie go sprawdź. Jak się śpieszysz, to jest gwarancja, że coś pominiesz, co niestety może źle wpłynąć na treść.

    A teraz coś przyjemniejszego! Od momentu, w którym natchnęłam się na tego bloga i weszłam w zakładkę "przypisy", pokochałam to! Twoja historia jest jedyna w swoim rodzaju i chociaż ma mnóstwo pobocznych wątków, w których - przyznaję się bez bicia - czasami się gubię, to jednak nie zmienia to tego, że strasznie podoba mi się fabuła! :) Oryginalna, mroczna, demoniczna. Bez przesłodzonej miłości, której wokół pełno. Bez tych, jak to powtarza Niall, serduszek, motylków i kwiatków. Adriana nie jest przesłodzoną bohaterką, Niall nie jest gapowatym chłopakiem. Takie klimaty uwielbiam! I jeszcze użyłaś cytatu mojego ulubionego pisarza :)

    Każdy Twój rozdział czyta się niezwykle lekko i szybko, chociaż jak już wspominałam, są chwile, kiedy gubię się w tym, co jest rzeczywistością, a co tylko snami/wyobrażeniami Nialla. To jednak nie jest jakiś wielki minus, a wręcz przeciwnie.

    Mimo tego, że blog opowiada o demonach i ciemności, przyjemnie czyta się rozmowy między chłopakami. Momentami są beztroskie, luźne i żartobliwe. Zupełnie jakby byli bandą zwyczajnych nastolatków, którzy lubią się bawić :)

    Cieszę się, że rozdział 17 odsłonił przed nami historię narodzin Nialla i reszty chłopaków. Była bardzo ciekawa i podziwiam Cię, że byłaś w stanie wymyślić, coś takiego :)

    Nie gniewaj się na mnie!

    Całuję, matrioszkaa! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Na pewno w Ann jest ta Darkness xd i tak nie ogarnelam polowy historii bo za duzo bylo madrych slow i nie moglam sie skupic hahaha. Rozdzial i tak genialny i BLAGAM, dodaj nastepny szybciej ;c

    OdpowiedzUsuń
  17. Tęskniłam :) @fantasta2310

    OdpowiedzUsuń
  18. Będziesz kontynuować bloga?? Bardzo mi się podoba szkoda że nie ma dalej ^^ *.*

    OdpowiedzUsuń