31 lip 2013

Rozdział 2

Przechadzam się już dobrze znaną mi ścieżką. Może aż za dobrze znaną. Nic w krajobrazie się nie zmieniło. Te same rozwalone rudery. Kamienne bruki oraz schody gdzieniegdzie porośnięte mchem. Niezmienne drzewa lekko i tajemniczo kołyszące się na wietrze, a także strumień przepływający przez środek mieściny, aby potem wpaść do dużego jeziora, nad którym położona jest wieś. Jedyne co mnie zastanawia to czemu jest tu tak pusto. Owszem nigdy nie było tu tłumów, ale teraz nie ma ani jednej żywej duszy... A nawet martwej... Nie ma tu nikogo oprócz mnie.
Przeszywająco zimny wiatr smaga moją sylwetkę. Zacieśniam kołnierz płaszcza mocniej i kieruję się na wyżynę znajdującą się tuż koło linii brzegu, gdzie jest mój dom rodzinny. Choć to nie do końca precyzyjne określenie, lecz tak w zwyczaju miałem nazywać to miejsce.
Przygarbiony, z rękoma w kieszeniach płaszcza, podążając wzrokiem za każdym ruchem nóg, zmagam się ze wszystkimi wspomnieniami związanymi z tym miejscem. Całe moje dzieciństwo. Całe to gówno zaczęło się tu. Takie z pozoru piękne, niewinne miejsce, a w istocie kryjówka dla najgorszych kreatur. Wręcz przedsionek piekła.
- Nialler.... - z zamyśleń wyrwał mnie szept, niesiony razem z wiatrem - Niallll..... - ktoś powtórzył moje imię, mieszając je ze słodkim, dziewczęcym chichotem.
Desperacko rozglądałem się za właścicielką głosu, nie mogąc jej znaleźć. Okręciłem się drugi raz wokół własnej osi i wtedy ją dostrzegłem. Chowała się za starym drzewem w białej sukience. W białej, letniej sukience, która falowała na lodowatym wietrze. Jest tak cholernie zimno a ona w dodatku stoi boso.
- Adriana ...? - mimowolnie moje usta wyszeptały imię szatynki. Ta jak na komendę zerwała się biegiem kierując się w głąb lasu - Adriana!
Zerwałem się za nią. Co jakiś czas biegnąc wzdłuż ścieżki, słyszałem swoje imię i jej śmiech. Melodyjny chichot roznosił się w koronach drzew, zatracając się w szumie liści tańczących na wzmagającym się wietrze. Zbiera się na burzę. Przez moje myśli przebiegały stosy pytań, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi, ale jedno nie dawało mi spokoju - Co ona tu robi? Co do cholery ona tu robi? Przyśpieszyłem, nie mogąc się pogodzić z natłokiem pytań. 
Raptownie zatrzymałem się, nie słysząc śmiechu ani głosu dziewczyny. Wołałem ją, ale odpowiadała mi tylko głucha cisza. Mój ciężki oddech zdawał się zagłuszać wszystko. Był niczym krzyk w otaczającej mnie przestrzeni. Z każdą chwilą kiedy nie mogłem jej odnaleźć, krew szumiała mi głośniej w uszach, a poziom adrenaliny rozsadzał ciało.
- Adriana! - krzyknąłem, tym razem cichy szept odpowiedział za moimi plecami. Odwróciłem się w tamtym kierunku i ujrzałem ją.
- Szukasz mnie? - znowu się śmieje.
- Co ty tu robisz? Nie jest ci zimno? - wypowiadałem te słowa z dziwną ulgą i niewyjaśnionym napięciem. Coś tu nie pasowało, lecz zanim zdążyłem pozbierać się, znów usłyszałem śmiech i widziałem tylko oddalającą się sylwetkę Any. - Nie, nie, nie nie! Adriana!
- Złap mnie!
Brązowe długie włosy radośnie falowały na wietrze. Dziewczyna niewinnie chichotała przemykając między drzewami, co jakiś czas szepcząc moje imię. Była taka nie realna i czasem wydawało się, że rozpływa się we mgle. Lecz w tym pościgu nie dopuszczałem tego do siebie. Wtedy do mnie dotarło gdzie się kierujemy. Nad jezioro. Nad jezioro koło mojego domu rodzinnego. Zmroziło mi krew w żyłach, a wszystkie mięśnie się spięły. Pamiętam jak tą ścieżką, przechadzałem się z Liamem na ryby i długie spacery. Pamiętam też jak nad zbiornikiem chłopcy utopili ciało swojej pierwszej ofiary.
- Adriana! Zaczekaj! Stój! - desperacko wołałem ją. Tak bardzo chcę, aby się zatrzymała. Ale było już za późno, właśnie wybiegłem na kamienisty brzeg jeziora.
- Wykąpmy się... - odparła kokieteryjnie, uśmiechając się do mnie.
- Zaczekaj! Nie wchodź do wody! Zwariowałaś?! - co się dzieje z tą dziewczyną! Oczywiście moje słowa zdały się na nic. Stała już w wodzie po kolana. Niebo zaszło ciemnymi burzowymi chmurami. Wiatr był jeszcze bardziej porywisty i zimny niż wcześniej. Z niepokojem wpatrywałem się w niebo. - Ana wyłaź natychmiast z tej wody! Zaraz będzie burza!
Świdrowałem wzrokiem twarz szatynki lecz ta tylko się wyzywająco uśmiechała wchodząc głębiej. 
- Powinieneś coś zrobić - nagle rozległ się głos Zayna koło mnie. Odwróciłem głowę i trafiłem na smutne oczy przyjaciela - Wiesz, że to się źle skończy.
Chciałem właśnie odpowiedzieć kiedy Zayn skierował swój wzrok na Adrianę. Podążyłem za nim i to co zobaczyłem zamurowało mnie. Za sylwetką dziewczyny z wody wyłonili się chłopacy. Liam, Louis oraz Harry. Widziałem po ich twarzach co chcieli zrobić. Po ich ciemnych zamglonych oczach, po ich demonicznych uśmiechach. Powoli zbliżyli się do Any, a ta nawet ich nie zauważyła! Była już po ramiona w wodzie. W panice szukałem wsparcia u Zayna lecz on tylko smutno wpatrywał się w scenę która właśnie się rozgrywała. To co dalej się wydarzyło było jak najgorsza scena z horroru, choć wielu rzeczy w życiu doświadczyłem, to było piorunujące. Louis, Liam oraz Harry zanurzyli się pod tonie wody. Nie minęło dużo czasu a na twarzy dziewczyny malowało się przerażenie, chwilę potem była pod powierzchnią, krzycząc z przerażenia, szarpiąc się i tracąc całe powietrze. Topiła się. Ciągnięta za kostki coraz głębiej, topiła się. Nie... Stracę ją... Stracę Adrianę. Rzuciłem się w tamtą stronę. Musiałem coś zrobić. Oni ją utopią! Chlust wody raptownie zalał moją twarz.
- NIEEEEEEEEEEE!! - raptownie poderwałem się, zachłystując się powietrzem i szeroko otworzyłem oczy.
- Spokojnie stary to tylko woda - podniosłem wzrok na Zayna. Stał nad moim łóżkiem z do połowy pełną szklanką. Na powrót byłem u siebie w mieszkaniu. Serce łomotało mi jak oszalałe, a oddech był szybki i urywany. To tylko sen. Cholernie realistyczny, namacalny sen... Ciężko opadłem na poduszkę. Oddychając głęboko, kiedy poczułem kolejną falę wody - Wstawaj!
- Kurwa Zayn! - nie zdążyłem się uspokoić po koszmarach nocnych kiedy puściłem imponującą wiązankę przekleństw na Mulata.
- Siema! Co jest? - Harry radośnie zajrzał przez próg - Jak śpiąca królewna zareagowała na budzenie?
- Pominąć krzyki i przekleństwa?
- Tak, to słyszałem. - dodał Harold z uśmiechem.
- To nic nie powiedział - Zayn wyszczerzył się do mnie, kiedy ja wpatrywałem się w niego z morderczym wzrokiem - Zbieraj się słońce!
Niechętnie powlekłem się do łazienki pod prysznic, dalej klnąc pod nosem. Wystarczyło kurwa walnąć mnie w ramie.
10 min później z trochę lepszym nastrojem wszedłem do salonu. Oczywiście Harry i Zayn rozwaleni na kanapie rozwijali się na mój temat.
- Wiecie, że wszystko słyszę - skwitowałem ich, nakładając rzemień od Mulata na nadgarstek.
- Tak wiemy słońce, gotowy? - zapytał Zayn nie podnosząc głowy z nad telefonu. Mojego telefonu. Wyrwałem mu go z gracją z ręki, cwaniacko się uśmiechając.
- Śniadanie, muszę coś jeść - Często zapominał o moich ludzkich potrzebach. Maszerując do kuchni i machając przed nosem komórką dodałem - Dzięki, ale ja się tym zaopiekuję.
Odpowiedział mi tylko uśmiech Lokowatego i głębokie westchnienie Zayna.
- Nialler kupiłem Ci po drodze w piekarni coś na śniadanie - Harry wstając z kanapy kiwną głową w stronę torby papierowej, stojącej na blacie wyspy. Zayn łaskawie za nim powlekł swoje cztery litery. Ja w tym czasie zdążyłem wepchnąć do ust połowę bułki z jabłkami - Smaczne?
Przytaknąłem, uśmiechając się szeroko na ile można z pełną gębą to zrobić. Rozbawiłem tym chłopaka, bo na jego twarzy zagościły słodkie dołeczki. Wyglądał wtedy zawsze tak niewinnie i przytulnie, iż gdyby powiedzieć komuś co kryje się wewnątrz tego chłopaka i czego się dopuścił, ludzie powiedzieliby, że postradałeś zmysły.
- Zmieniłeś hasło telefonu.
- To pytanie czy raczej stwierdzenie Zayn? - chłopak tylko posłał mi spojrzenie spod rzęs - Tak zmieniłem. Ostatnio ktoś się interesował moim telefonem, a ja nie chciałem nie proszonych gości i na wszelki wypadek zmieniłem.
- To jakie jest teraz? - dopytywał się brunet.
- Spierdalaj.
Zayn wykręcił usta w grymasie lecz opętany chichot Harolda zmiękczy nawet złego BadBoya. Wpychałem kolejne kęsy bułki, kiedy panowie dalej prowadzili swoje przesłuchanie.
- Tak przy okazji kto to Adriana? - tym pytaniem zaskoczył mnie Harry. W połowie żucia zatrzymałem się i bacznie obserwowałem twarze przyjaciół. Loczek nie próbował ukryć dumy z tego, że czymś mnie zaskoczył.
- Skąd wiecie o Adrianie? - znów powolnie zacząłem przeżuwać jedzenie.
- Całą noc do niej wdychałeś - mówiąc to Zayn przyciągną do siebie szatyna mocno obejmując go w pasie, ten nie był dłużny zarzucając nogę na biodro przyjaciela, odchylając się do tyłu i przykładając rękę do czoła w komiczny sposób. Na raz zaczęli wydawać dziwne dźwięki (które chyba miały być westchnieniami) oraz cytowali moje słowa, które musiałem wypowiedzieć przez sen - Ohh Adriano! Oh Ana! Zaczekaj! Nie! Adriana! Ohhh!
- Brzmicie jakby ktoś wjechał wam od tyłu - skwitowałem ich wybryki, grzebiąc w papierowej torbie i szukając czegoś dobrego na prowizoryczne śniadanie, starając ukryć zażenowanie jakie tym wywołali.
- No przyznaj się! Jakaś panienka którą zaliczyłeś po imprezce urodzinowej u ojca?! - Lokowaty nie ukrywał targającego nim entuzjazmu.
- Po pierwsze nie obchodzę urodzin ojca, po drugie nie pamiętam ich imion.
- Oho ho ho o ile ich tam było? Przyznaj się! Ja zaliczyłem trzy niegrzeczne dziewczęta - Harry puścił oczko - Zayn?
- Cztery słodkie dziewczęta - mówiąc to przygryzł wargę i podniósł cztery palce, machając nimi przed twarzą szatyna. Ten pokręcił głową z dezaprobatą na pobicie jego wyniku i wskazał na mnie. Ja mam się pochwalić wynikiem panowie? Sami się o to prosiliście.
- Sześć dziewcząt w piękną, długą noc z czego jedna to dziewica - chłopakom opadły szczęki. Ja w tym czasie chwyciłem torbę z resztą śniadania oraz kurtkę w rękę i już byłem na schodach.
- Łżesz młody człowieku! - Zayn zawołał za mną zaraz materializując się koło mnie wraz z Harrym, który dalej nie dowierzał.
- Ani mi się śni was okłamywać słoneczka! - przedrzeźniałem Mulata. Odpuścili temat Adriany i dobrze bo nie miałem najmniejszej ochoty się im tłumaczyć - Tak się złożyło.... Wiecie trochę, no trochę dużo alkoholu jednocześnie mój nieodparty urok osobisty - Uśmiechnąłem się od ucha do ucha wskazując na siebie.
- Ty skurwysynku jeden! Pobiłeś nasz rekord! - Zayn skoczył mi na plecy czochrając włosy - Pobiłeś mnie w wynikach! Ahh, sam Cię tego nauczyłem!
- Uczeń staje się lepszy od mistrza - dodałem śmiejąc się.
- Jesteście popierdoleni.
- Ohh Harold popierdoleńcu kochasz nas takich!
- Ohhh Zayneee! Jak ty się kurwa mylisz!
Schodząc z ostatnich stopni uśmiechałem się, kiwając głową. Z kim ja się zadaję ?!
Oczywiście zdążyliśmy przejechać dwie ulicę dalej, a Harold już dostał telefon służbowy. Na wieść, że z Malikiem chcemy zapalić wyrzucił nas z auta. I teraz jak te debile stoimy koło placu liceum ogólnokształcącego i palimy jak te szczeniaki, czekając aż Harold łaskawie skończy gadać.
- Co jest? - z zamyślenia wyrwał mnie Mulat.
- Nic.
- Daj spokój przecież znam cię od paru pokaźnych lat i widzę, że coś jest nie tak.
- Ostatnio mam straszne koszmary.
- Co w związku z tym? - chłopak nie dawał za wygraną.
- W sumie to tyle - nim skończyłem zdanie, rozległ się dzwonek w szkole i szczeniaki tłumnie zaczęły wypełzać z budynku. Nic w tym nie byłoby interesującego gdyby nie fakt, że między ogromem młodych ludzi zauważyłem JĄ. Szła przysłuchując się rozmowy dwóch innych koleżanek od czasu do czasu słodko uśmiechając się - 1 września.
- Co jest? - w między czasie Harry skończył rozmowę i dołączył do nas. Poczułem wzrok obydwu na sobie. Zayn bacznie przyglądał mi się z nieodczytanym wyrazem twarzy, a Lokowaty zdezorientowany przenosił wzrok to na mnie, to na Mulata.
- Harold co ty na to, że wykonasz jeszcze jedno zlecenie w tym tygodniu?
- Jakich dokumentów potrzebujesz? - uśmiechnąłem się szeroko. Jak dobrze jest mieć przyjaciela który zajmuje się fałszowaniem dokumentów.
- Świadectwo urodzenia, prawko oraz świadectwa ukończenia danych poziomów edukacji.
- Na nazwisko?
- Niall James Horan.
- Popierdoliło cię! - Zaynowi puściły nery, Harry nie śmiał się odezwać ani słowem - Na twoje prawdziwe nazwisko!
- Już od dawna akt zgonu jest w moich dokumentach, a upłynęło wystarczająco dużo czasu i mogę wrócić do swojego normalnego imienia. - Brunet zacisną usta w cienką linie nie odzywając się.
- Te świadectwa jakie mają mieć średnie i oceny.
- Takie jak zawsze wyciągam - cwaniacko uśmiechnąłem się do przyjaciół, wyrzucając peta i wracając do auta. Chłopcy zaniepokojeni spojrzeli po sobie - Panowie wracam do liceum.


        _______________________________________________________________


Przybywam z Rozdziałem 2! Za korektę i doping w pisaniu dziękuję Dominice :** Mam nadzieję, że rozdział spodoba się Wam i zostawicie po sobie znak w postaci komentarza (które bardzo mobilizują do pisania) :D xx
Tłumaczenie angielskie powinno się pojawić za dwa dni (ewentualnie trochę więcej, ale wątpię) :)
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące bohaterów, opowiadania lub po prostu chcecie pogadać zapraszam Was do zakładki 'Kontakt' tam znajdziecie adresy do mnie jak i MsLaphi z chęcią odpowiem na wszystkie trapiące was pytania :) xx

Lots of love,
Adela


9 komentarzy:

  1. To jest świetne!
    Podoba mi się i to strasznie ;)
    I do tego z Niallem w roli głównej! ;D
    Przeraził mnie ten początek już myślałam że to na serio...
    Podobają mi się relacje chłopaków ;))
    Czekam na następny, mam nadzieje że szybko pojawi się3 :P bo to wciąga!
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. ohoho , no to robi sie ciekawie :D
    z niecierpliwosicia czekam na pana horana w liceum xd
    nie wiem czy wytrzymam, ale sprobuje :)
    natt

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, to jest boskie...
    Kiedy wysłałaś mi link na tt, to nawet nie chciało mi się go otwierać, ale stwierdziłam, że chamska nie będę...
    więc czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ;) Bardzo mi się spodobało ...
    Czekam na kolejne rozdziały ;p
    Kochana masz talent ! A teksty hahaha co tu dużo no powalające :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rany Adela ty mój kochany miśku! No dawaj dalej, bo się doczekać nie mogę :3
    Miśka

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja niemoge zajebiste *----*
    Dawaj nexta pleas ♥♥♥♥
    Ale czekaj czekaj utopili swoja pierwsza ofiarw what the fuck ; ( dawaj next bo padne na heard attack

    OdpowiedzUsuń
  7. O jezu.. jakie to świetne.. zgon..

    Kocham <33!

    OdpowiedzUsuń
  8. No no dopiero zaczelam czytac ale przyznam, ze juz mnie zaciekawil . Zajebiste to jest :D:**

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawde genialne :D :*

    OdpowiedzUsuń