Podniosłam sennie powieki. Oczy mi się kleiły. Jeszcze spałam.
Przewróciłam się na drugi bok, twarzą do okna. Kiedy moje zmysły powoli
wyostrzały się, wybudzając się ze snu, dostrzegałam mały szczegół, który
na dobre wyrwał mnie z krainy marzeń. Okno do mojej sypialni było
otwarte, a firanka lekko powiewała na nocnym wietrze. Zdziwiłam się,
ponieważ nie pamiętałam, abym otwierała okno. Wręcz przeciwnie! Było
strasznie zimno, gdy kładłam się spać i je zamknęłam! Nie wiele myśląc
wyskoczyłam z łóżka.
Boso z mieszanymi uczuciami
duszącymi mnie od środka podeszłam do parapetu, lekko się wychylając.
Ściągnęłam brwi. Mimo kilkakrotnego dokładnego rozejrzenia się po
ogrodzie i jego okolicy nie zobaczyłam nic podejrzanego lub dziwnego.
Odchyliłam się w głąb pokoju zasunęłam szczelnie okno, dodatkowo
sprawdzając czy na pewno je zamknęłam. Kiedy już miałam wracać do łóżka
moją uwagę przykuł skrawek papieru leżący na biurku. Nie byłoby w tym
nic dziwnego gdyby nie fakt, że kartka była zapisana nie moim pismem.
Podeszłam delikatnie biorąc papier w ręce. Nie mam pojęcia czemu tak
trzęsły mi się dłonie, ani dlaczego obchodzę się z tym tak delikatnie
jakby zaraz miało się rozpaść lub zniknąć, lecz kiedy podniosłam skrawek
papieru moje serce stanęło. Mogę przysiądź, że na ten ułamek sekundy
umarłam, a przez dłuższą chwilę zapomniałam jak się oddycha i
funkcjonuje.
To miał być jakiś żart? Zabawa lub coś równie absurdalnego? Jak to w ogóle możliwe, że to znalazło się na moim biurku?!
Staranne, schludne pismo Nialla delikatnie rozlewało się na kartce tworząc krótką wiadomość.
Przepraszam za wszystko.
N.
- Przepraszam... Po prostu się zamyśliłam.
- Znowu on?! - podniosłam przerażony wzrok na moją przyjaciółkę, przecząc głową - Nie kłam! Przecież widzę.
- To nie tak jak myślisz! Po prostu to.. Ja.. Bo.. Uhhh nienawidzę go!
- Nie prawda.. Chciałabyś go nienawidzić ale tak naprawdę coś ciągle cię do niego przyciąga.
- Chcę w końcu uwolnić moje myśli od Nialla. Chcę przestać o nim śnić...
-
Jak to śnić?! - Jo przeprowadzała swój wywiad, kiedy mój za długi język
jej w tym pomagał. Kiedy raz uchwyci temat nie da już spokoju, chyba że
dowie się wszystkich interesujących ją szczegółów - No więc? Raczysz mi
to wytłumaczyć??
- W nocy śniło mi się, że był u
mnie. Leżeliśmy razem patrząc sobie w oczy. Zatraciłam się w jego
niebieskich tęczówkach, kiedy delikatne dotknął mojej nagiej skóry szyi,
powodując tym dreszcze na całym moim ciele... - przystanęłam na chwilę
przypominając te słodkie chwile snu - Jego dotyk był taki delikatny i
przyjemny. To wszystko było takie realistyczne, takie namacalne!
Mogłabym przysiądź, że czułam jego zapach! Czułam jego gorący oddech!
Mój boże jak bardzo jest ze mną źle?!
- Bardzo,
ale to bardzo... - Jo patrzyła na mnie spod rzęs - Widzisz tak dobrze
się składa, że jest impreza. Zapomnisz o Niallu, rozerwiemy się! Tylko
ty i ja.
Szeroki uśmiech zagościł na twarzy
mojej przyjaciółki. Ja przerażona przeczyłam głową. Zacisnęłam mocno
powieki, że świstem wciągając powietrze.
- Jo to
nie jest dobry pomysł... - odchyliłam się na ławce w parku znajdującego
się niedaleko mojego domu - Przecież wiesz, że rodzice mnie puszczą
nie! Ledwo wypuszczają mnie z domu na krótki spacer od kiedy omdlałam! W
życiu się nie zgodzą na imprezę, jeszcze kiedy mamy być tylko we dwie.
Bez Alexa nie przejdzie...
- To ucieknij - moja towarzyszka szybko ucięła mój monolog.
- To nie takie proste Jo! Wiesz że nie mogę...
- Nie bądź dzieckiem - blondynka wygięła usta w grymasie - będę po ciebie o 22.00 i masz być gotowa.
Jo
nie dając mi nawet szansy na zakwestionowanie jej decyzji opuściła
mnie, zostawiając samą na ławce. Zacisnęłam mocno powieki. Mój oddech
był ciężki.
Co ja teraz zrobię?! Nienawidzę
takich sytuacji! Jo jest jedynaczką, która ma normalnych rodziców! U
niej nie ma takiej dyscypliny jak u mnie... Zawsze dostawała to co
chciała i nie można było się z nią sprzeczać! Jest taka uparta! Uhh...
______________________________________________________________________
Niall
Wpatrując
się w panoramę miasta przez okno w kuchni, na ślepo robiłem sobie
herbatę. Moje ręce odruchowo i od niechcenia, wykonywały po kolei
następujące po sobie czynności. Kubek, torebka z herbatą, cytryna,
cukier, wrząca woda. Ot cała filozofia. Od czasu kiedy opuściłem ciepłe
pierzyny pościeli Ann byłem nie do wytrzymania. Sam ze sobą nie mogłem
wytrzymać. Ciągle gdzieś zapatrzony, rozmemłany taki nijaki.
-
Co cię sprowadza w moje skromnie progi, bo jestem przekonany, że nie
poranne ploteczki przy kawie Louis? - przywitałem przyjaciela, nawet nie
odwracając się - Myślałem, że dalej chcesz mnie zabić.
-
Co prawda, to prawda MÓJ DROGI PRZYJACIELU - Lou wypowiadał te słowa z
przekąsem - Nie ploteczki mnie zwabiły - odwróciłem się do niego
przodem, przystawiając kubek do ust, nie zdążyłem upić łyka, kiedy na
blat wyspy spadły jakieś dokumenty ze zdjęciami - Robota jest.
- Robota mówisz? - uniosłem brwi skonsternowany podchodząc bliżej, jednocześnie podnosząc papiery na wysokość oczu.
- Tak jak powiedziałem, dość krwawa, ale cena wysoka.
- Jak wysoka? - nasze spojrzenia spotkały się, kiedy szatyn uniósł kącik ust do góry w grymasie pół uśmiechu.
- Parę dusz do talizmanów.
- Ok, a co ja będę z tego miał?
-
Odkupienie swoich grzechów - Lou rzucił we mnie torbą z rzeczami -
Zbieraj się blondi - po tej jakże miłej wymianie zdań, odwrócił się i
ruszył sadzając swój babski tyłek na kanapie - Ruszaj się, nie mamy
całego dnia! Jest parę duszyczek do pomordowania.
Przewracając
oczami upiłem łyk z kubka, który wciąż trzymałem w ręku. Momentalnie
moja twarz wykrzywiła się. Kurwa mać. Posoliłem herbatę. Zręcznym ruchem
wylałem całą zawartość do zlewu, a po krótkiej chwili namysłu rzuciłem
tam też kubek, będąc coraz bardziej wściekły na siebie. Ogarnij się
Horan!!
Dziesięć minut potem byłem
ubrany w czarne wojskowe spodnie, tego samego koloru koszulkę na długi
rękaw i bluzę oraz kamizelkę. Uwielbiałem kamizelkę, posiadała
niezliczone kieszonki, w których mogłem chować moje ulubione przedmioty
tortur. Na przykład sprężynowy nóż poświęcony przez kapłana z Kambodży,
który był idealny na wszystkie rodzaje monstrum, które łaziły po tej
planecie. Przebiegłem przez salon po drodze łapiąc od Louisa saszetkę na
udo z dodatkowymi narzędziami zbrodni.
Kiedy
schylałem się, aby nałożyć wielkie buty wojskowe z jednej kieszonki
wypadły moje nieśmiertelniki. Jakaś ręka podniosła je podrzucając
przedmiot w powietrzu.
- Tradycji musi stać się zadość? - Lou
uśmiechnął się podejrzanie obdarzając mnie również nieufnym wzrokiem -
Nie sądziłem, że dasz się tak szybko namówić na masakrę. Ostatnim razem
piszczałeś jak baba, że z tym skończyłeś.
-
Potrzebuję się trochę rozerwać i przy okazji pokazać takim niezdarnym
cipom jak wy, jak się to robi. Ostatnio macie kiepskie wyniki.
Krzywdzicie swoją i moją reputację.
Zwinnym
ruchem wyrwałem z ręki przyjaciela nieśmiertelniki wieszając je sobie na
szyję. Lou posłał mi cwaniacki uśmieszek, przejeżdżając językiem po
zębach.
- Nie martw się o naszą reputację, tylko raczej o to co będziemy pić po robocie.
- Och Tommo jestem pewny, że coś znajdziemy w twojej spiżarce.
Szatynowi
od razu zszedł uśmieszek z twarzy, a zastąpił go wściekły grymas. Nie
zdążył nic powiedzieć, kiedy schodziłem do piwnicy po parę zabaweczek,
uniósł za mną tylko palec drąc pizdę.
- Wara od moich zapasów Horan! Tylko je tkniesz, a obetnę ci jaja!!
Zaniosłem się głośnym śmiechem. Zamknąłem się, kiedy w drzwiach piwnicy stanął Lou z miną urażonego dziecka.
-
Oj spokojnie, nie denerwuj się tak i pomóż mi z tą cholerną skrzynią -
wskazałem brodą na wielki drewniany przedmiot w rogu pomieszczenia -
Waży chyba z tonę.
- Ja pierdole, ile ty tego masz?! - Lou pisnął przerażony - Jak na wojownika, który spoczął, jesteś gotowy jak na apokalipsę!
Drepcząc
powoli po żwirowej dróżce do ganku domku w Irlandii, westchnąłem
powoli. Chwilę potem na spotkanie wyszli mi moi przyjaciele gotowi i
ubrani tak samojak ja, uśmiechając się zawadiacko.
- No, no Tommo! Jednak masz ten dar przekonywania! - Zayn zaśmiał się poklepując przyjaciela po ramieniu.
-
Nie on, a jego stuletnia whiskey - posłałem słodki uśmieszek szatynowi -
No księżniczko, idź się przebrać, bo w sweterku i koszuli nie będziesz
się z nami zabawiał.
- Nienawidzę cię Horan i nie nazywaj mnie księżniczką, BLONDI!
Ann..
Też nie lubi, kiedy przedrzeźniam ją, mówiąc do niej na 'Księżniczko'.
Ciekawy jestem co by powiedziała wiedząc kim jestem i co teraz zamierzam
zrobić. Nie stop! Nie czas na rozczulanie się nad takimi bzdurami.
Właśnie po to tu jestem. Aby przypomnieć sobie kim jestem. Szybko
przyszło, szybko poszło.
Silniejsze, szybsze
bicie serca. Coraz większe ilości adrenaliny przepompowywane z każdą
sekundą w moich żyłach. Żar i żądza zalewająca moje ciało. Zaskakująco
spokojny, płytki oddech. Zmysły wyczulone do granic możliwości. Tak
proszę państwa poluje na swoją ofiarę Niall James Horan. Cichy nie
wyczuwalny dla człowieka szmer. Wszystkie moje mięśnie napinają się tak
jakby miały się oderwać od kości. Adrenalina szumi w uszach, kiedy
namierzam niczego nie świadomą ofiarę. Jedna osoba na trzeciej i jeszcze
cztery za nią. Nie ma odwrotu. Biorę głęboki oddech wyskakując z
ukrycia. Wybijam się na 10 metrów w powietrze z ukochanym nożem
sprężynowym w ręce. W locie doskakuję do ofiary przebijając jej czaszkę.
Pozostali jej kompani nie są w stanie wydedukować co się dzieje, kiedy
przerażający krzyk ich demonicznego kolegi przedziera ciemną noc. Lecz
ja jestem szybszy. Nie czekam, aż zaczną działać, doskakuje do następnej
ofiary. Bez mrugnięcia oka podrzynam jej gardło i tak z całą resztą
gromadki, do momentu kiedy od tyłu wpijam w pierś nóż ostatniej ofierze.
Zanim moi przyjaciele przyjdą tu i zabiorą potrzebne im dusze, zbieram
wszystkie ciała na jedna kupę i padam na dupę przy nich. Oddycham
głęboko. Kurwa Horan wypadasz z obiegu!
- Wow
Nialler! Mordo ty moja! - Harry piszczał radośnie - Ahhh, ty to jesteś!!
Jednak jak ciebie dopuścić do żądzy mordu, to nie można zatrzymać!
- Wow zaszalałeś - wyszeptał Zayn zszokowany pokaźną kupą zwłok o którą się opierałem.
- No to teraz możemy iść pić? - zapytałem niezdarnie się podnosząc.
Udałem,
że nie zauważyłem wymiany zmartwionych spojrzeń Liama i Zayna, kiedy
koło nich przechodziłem. Jedyne o czym teraz myślałem to, żeby iść do
baru i zamoczyć usta w złotej whiskey. Podnosiłem na wysokość oczu moje
nieśmiertelniki, przecierając je palcem w skutek czego zostawiłem smugę
krwi na mich. Spoglądając na dłonie, które były całe w czerwono-czarnej
mazi wygiąłem twarz w grymasie zniesmaczenia.
- Wiecie co mam
pomysł, żebyśmy poszli do jednego ze starych klubów - wypowiadałem te
słowa uśmiechając się sam do siebie, jednocześnie wycierając dłonie w
spodnie - Co wy na to, żeby iść do Underworldu?!
____________________________________________________________________
Adriana
Przemknęłam
miedzy ogrodzeniem. Kiedy pies sąsiadów zaczął wściekle ujadać. Z
niemałym zawałem serca schowałam się za szopą, kiedy mój ojciec wyszedł
na ogród sprawdzić co się dzieje.
- Zamknij japę
głupi kundlu! - ryknęłam szeptem. O dziwo pomogło. Pies potulnie
poszedł do budy, a mój ojciec wszedł z powrotem do mieszkania.
Odetchnęłam głęboko czekając jeszcze pięć minut w kryjówce.
- Ann na co czekasz?! - usłyszałam szept Jo, chwilę potem zobaczyłam jej sylwetkę wyłaniającą się z cienia - Pośpiesz się!
Wyglądając jeszcze raz czy, aby na pewno nikt z domowników nie może mnie zobaczyć przemknęłam do przyjaciółki.
- Jo, gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, kiedy dziewczyna ciągnęła mnie w bliżej nie znanym mi kierunku.
-
Oj, wynalazłam taki zajebisty klub! Kiedyś na jednej imprezie wyrwał
mnie taki zajebisty badboy i zaciągnął do tego klubu. Nic prawie nie
pamiętam z tej imprezy oprócz tego, że teraz mam tam kartę członkowską.
- Jak to ciągniesz nas do niebezpiecznego miejsca bez chłopaków, którzy by nas obronili?!? Oszalałaś?!
- Nie mazgaj się! Zaświecisz cyckami i wszystko będzie dobrze - Jo wywróciła oczami, dalej mocno ciągnąc mnie za rękę.
- Gdzie masz tą kartę członkowską ?
-
Tu - dziewczyna machnęła mi nadgarstkiem przed nosem, kiedy spotkała
mój pytający wzrok szybko pośpieszyła z odpowiedzią - Wszczepiają Ci
taki mały czip pod skórę.
- To nie higieniczne! Lekarz
powinien robić takie rzeczy, tylko i wyłącznie! - oburzyłam się, ten
pomysł nie podobał mi się od samego początku, ale teraz miałam ochotę
się wyrwać i jak najszybciej wrócić do domu. To nie było wcale, a wcale
dobre, lecz nie mogłam pozwolić, aby Jo poszła tam sama, a na pewno
teraz nie byłam w stanie jej namówić na powrót. Nie chcę, żeby coś się
jej stało, będę musiała jej pilnować.
- Oj nie marudź! Żyję?! Żyję i wszystko gra i śpiewa!
- Wiesz chociaż jak ten klub się nazywa? - próbowałam podejść od innej strony przyjaciółkę.
- Undergr.. Under... Niee... Ah! Underworld!
_______________________________________________________________
Niall
Underworld.
Miejsce, w którym panują demony i wampiry. Co noc posłańcy ściągają
świeżynki do lokalu dla klientów, aby żywili się nimi. Nigdy nie lubiłem
tych ciot. Niskiej rangi lizusy z nieziemskiego świata, tak zwanego
drugiego, starające się wyrwać na wyższe rangi. Jedynie niżej postawieni
są nieczystej krwi ludzie zwani pasożytami. Ja będąc prawie na samym
szczycie (bo od szczytu odgradzał mnie tylko ojciec) gardziłem nimi.
Lecz trzeba przyznać im to, że takich ilości świeżych zabaweczek, nie ma
nigdzie.
Do klubu nie dostaniesz się nie mając karty
członkowskiej, która tak naprawdę była czipem z danymi wstrzykniętą pod
skórę nadgarstka. Na małym dysku znajdowały się wszystkie
najpotrzebniejsze dane. Imię, nazwisko, stanowisko w społeczeństwie,
data urodzenia, lub data przyjęta za daną, no ewentualnie data
przemiany.
Pewnym krokiem wraz z chłopakami minęliśmy kolejkę. Ochroniarze podśmiechując się pod nosem, odezwali się do mnie z pogardą.
-
Hej blondi, jeśli myślisz, że przychodząc tu w wojskowych ciuchach i
farbie, wejdziesz bez kolejki to grubo się mylisz. Spadaj na koniec jak
wszyscy.
Chwilę potem stał przyparty do muru przez Louisa,
który nie pohamował się oraz zaprezentował swoje pokaźne szpony i
głęboką czerń oczu.
- Posłuchaj mnie uważnie śmieciu, tylko ja mogę go tak nazywać, takie szlamy jak ty nie mają prawa się tak do nas odzywać!
-
Och Lou nie denerwuj się, pan ma rację, że mogliśmy lepiej się ubrać
albo chociaż umyć po rzeźni przychodząc na imprezę - Harry kpił z całej
zaistniałej sytuacji.
- Kim niby jesteście, że mamy się przed wami kłaniać?! - odezwał się drugi ochroniarz, któremu zawtórowała oburzona kolejka.
Odciągnąłem
Lou od marnej istoty i podszedłem do postawnego mężczyzny z ciętym
języczkiem, wyciągając nadgarstek oraz tajemniczo się uśmiechając. Kiedy
dioda się zapaliła na czerwono wskazując na najwyższej rangi istotę,
jednocześnie wyświetlając moje dane miny im zrzedły. Ten, który tak
cwaniakował szybko spuścił głowę mamrocząc przeprosiny. Coś takiego nie
mogło przejść plebsowi. Przechodząc koło mężczyzn, zanurzyłem palce w
klatce piersiowej pierwszego, co nazwał mnie 'blondi' i zręcznie
wyciągając jego jeszcze bijące serce. Oddałem je przerażonemu koledze,
dodając z uśmiechem.
- Pozdrowienia od ojca.
Piliśmy
już z dobre dwie godziny, kiedy do naszego stolika dosiadł się diler.
Mówiąc 'diler' nie miałem na myśli tych typków o za dużym mniemaniu o
sobie, jakimi to nie są kozakami tylko kolesia, który zbierał szmal za
świeżynki. W każdy ostatni piątek miesiąca jest sprowadzana 'specjalna
świeżynka' zazwyczaj była to dziewica nie skalana jakimiś mocnymi
używkami o najczystszej kwi i była wystawiana na licytację. Ten który
zapłacił najwięcej miał ją na wyłączność. Miał na wyłączność najlepszy
towar tej nocy.
- Panowie chcą się skusić na gwiazdeczkę dzisiejszej nocy? Towar jest wyjątkowo dobry i wszyscy się biją o nią dzisiaj!
- O nią? - zaciekawił mnie chłopak.
- Szatynka, ciemnie oczy, nieziemski uśmiech, istota ludzka, czysta jak łza. Stoi wysoko - 100 tysięcy.
-
Co Horan dla relaksu po dobrze wykonanej robocie chcesz odreagować -
Harry zażartował, kiedy ja posłałem mu uśmiech przed upiciem kolejnych
łyków alkoholu.
- Więc powiedz mi chłopie jak ta 'wspaniała i czysta jak łza świeżynka' wygląda. Lubię wiedzieć co kupuję.
Czułem
jak alkohol przejmuje kontrolę nad moim ciałem jak i umysłem. Dziś
byłem w stanie zrobić wszystko. Jestem tak odurzony dzisiejszym
zastrzykiem adrenaliny, krwi oraz używek, że nie jestem w stanie
racjonalnie myśleć, a uczucia, które dzisiaj cały dzień w sobie
zduszałem przejmowały niebezpiecznie kontrolę.
-
Stary masz dzisiaj wielką konkurencję bo jeden z najbardziej wpływowych
szych chce ją i jest w stanie zapłacić każde pieniądze.
Na
te słowa zareagowałem śmiechem. Nie ma rzeczy, której Niall Horan nie
może mieć. No kurwa jestem ukochanym synkiem ojca! Jemu nikt nie może
podskoczyć, ani wśród żywych, ani wśród martwych.
- Mój ojciec też nie jest byle kim, więc mów kto to.
Chłopak
uśmiechną się szeroko i palcem wskazał na środek parkietu. Odwróciłem
głowę w tamtą stronę szukając interesującego mnie celu. Chwilę potem
dojrzałem osobę, o której mówił diler. Mina mi zrzedła. Dałem cichy znak
chłopakom. W mgnieniu oka przycisnęli chłopaka do siedzenia. Fakt mojego otępienia alkoholowego oraz tożsamość dziewczyny wcale nie pomagała.
-
Teraz powiedz mi złotko skąd ją wytrzasnęliście? - odezwałem się
spokojnie siadając na blacie przed nim nic nie dając po sobie poznać.
Wystraszony chłopczyna wydukał coś o tym, że przyszła z pasożytem.
Została odurzona krwią demona z rodu starożytnych i teraz jest
prowadzona licytacja - Z rodu starożytnych mówisz? - diler pokiwał
wystraszony głową - Widzisz to dobrze się składa, bo to moja rodzina,
tak więc licytacja dobiegła końca, płacę potrójną cenę i nikt nie ma
prawa jej tknąć.
- Ale ta szycha powiedziała, że przebija każdą cenę aż do miliona i tuzina dusz.
-
Nie rozumiesz słów 'licytacja skończona' lub 'jest moja'? Chłopcze
jeśli życie jest ci miłe i nie chcesz żeby właśnie tu teraz zaczęła się
rzeź pójdziesz grzecznie i powiesz, że szatynka została zlicytowana.
Jeśli ktoś będzie miał jeszcze jakieś problemy powiesz, że wracasz od
Horana. Jasne?!
- Takk-k-kk.. pro-szzz-proszę pana!
-
No świetnie, teraz biegnij - poklepałem go po policzku uśmiechając się
pewnie. Wypuściłem wystraszonego dilerka i spojrzałem za jego
przerażoną, oddalającą się sylwetką - Panowie bawicie się dzisiaj na mój
koszt, lecz bez mojej osoby, ja właśnie dobiłem idealnej transakcji.
Chwilę
potem dostałem znak, że szatynka jest moja. Z uśmiechem przemierzałem
parkiet. Wzorkiem przebiegłem po górnych lożach w klubie kiedy od tyłu
podszedłem i położyłem dłonie na biodrach dziewczyny. Wtedy zobaczyłem
wściekłego Sanginsa. Zawadiacko się uśmiechając, wyszeptałem do niego,
patrząc mu prosto w oczy 'nie dziś kolego'.
Odwróciłem
wzrok od wściekłego demona, kiedy brązowooka stanęła ze mną twarzą w
twarz. Oboje byliśmy mocno odurzeni używkami, duchotą panującą wkoło
oraz rządzą naszych ciał.
____________________________________________________________________
Adriana
Z
przymkniętymi powiekami tańczyłam na parkiecie. Nawet nie zwracałam
uwagi na to co się dzieje wokoło. Nic nie miało znaczenia. Byłam sama,
tylko ja i muzyka. Jej rytm niósł moje ciało w tylko sobie znanym tańcu.
Nie miałam pojęcia gdzie jest Jo. Byłam przekonana, że nie wypiłyśmy
tak dużo, no na pewno nie ja. Dwa drinki nigdy nie były w stanie mnie
tak odurzyć. Aktualnie czułam się jak po zażyciu hektolitrów alkoholu i
paru tabletkach ekstazy. Nie kontrolowałam swojego ciała. Było mi
niesamowicie dobrze i odpływałam w tym uczuciu.
Nagle
poczułam ciepłe i dziwnie znajome ręce na biodrach. Odwróciłam się
przodem do właściciela, kiedy trafiłam na niezwykłe, błękitne tęczówki.
Na mojej twarzy mimowolnie zagościł szeroki uśmiech. Właściciel
niebieskich lazurów też nie omieszkał się od niego. Nie wiele myśląc i
nie kontrolując się zarzuciłam rękę na jego kark, kiedy razem bujaliśmy
się w rytm muzyki. Nasze ciała rytmicznie się ocierały o siebie, a ręce
dziko błądziły po ciałach. To niesamowite jak alkohol pozbawia nas
wszelkich zahamowań.
- Tęskniłam za tym - wyszeptałam do ucha
Niallowi, przekonana, że i tak zagłuszy to głośna muzyka. Lecz chłopak
uśmiechnął się przyciągając moje ciało bliżej swojego.
- Ja też i to bardzo.
Nawet
nie wiem kiedy nasze usta przywarły do siebie delikatnie poddając się
narastającemu pożądaniu. Cały świat gdzieś zniknął, zapadł się pod
ziemią. Byliśmy tylko my. Ja i Niall. Kiedy nasze usta oderwały się na
chwile od siebie chłopak uśmiechnął się tajemniczo oraz wypowiedział
jakieś słowa których nie byłam w stanie dosłyszeć. Również nie dane było
mi się o nie zapytać, ponieważ Niall znowu połączył nasze usta w
idealnym pocałunku, a ja odpływałam w jego ramionach i miękkich,
ciepłych ustach tak dobrze całujących... ___________________________________________________________________
Boooom!
Tak więc jestem z Rozdziałem 1O! Tak wiem, że troszkę (troszkę długo) musieliście czekać ale mam nadzieję, że wynagrodziłam Wam to treścią oraz długością posta ;D
Również mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to bo:
1. Mam dziś urodziny :p
2. Post już jest!
3. Jak mnie zabijecie to kto będzie wam pisał tego bloga??
Jeśli o to chodzi to dostałam już duży opierdziel od Domi i Jo :p Nawiasem do 'Kontaktów' dodałam adres tt Domi so go go follow! <3
Również witam nowych czytelników! Strasznie mi miło czytać takie wiadomości jak 'jest to jedyny blog jaki czytam i jest naprawdę zajebisty' i td i tp. Kocham Was za to! I jeszcze raz WIELKI DZIĘKI! <33
Btw jest jeszcze ktoś chętny do dodania się do listy 'Informowanych' ?? jak tak to klikać w zakładkę i podawać swoje niki na tt lub tumblr, ewentualnie pod postem :)
Ahh i czy będziecie tacy kochani oraz z okazji moich urodzin zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza? Wiem, że nie zasłużyłam ale i tak spłonę w piekle (mam nadzieję, że z Niallem) :D xx
Tu Domi.
Chciałam serdecznie podziękować Adeli za ten rozdział, bo czytając go po
prostu się rozpływałam... Całuski kochanie i jak najprędzej pisz
kolejny i w końcu ich zshipuj, bo już nie mogę wytrzymać!
P.S.
Moi kochani! Nasza Adela ma dziś urodziny, więc ja po raz kolejny
składam jej gorące życzonka, do których mam nadzieję podłączycie się w
komentarzach! xxxx
P.S.: Jak podobają się Wam chłopcy z Darkness jako badboy'e?!? Piszcie! :3 xx
Lots of love and blood,
Adela